Sekrety książęcych pamiętników
Przedstawiamy "Sekrety książęcych pamiętników" nowy romans Harlequin z cyklu HQN ROMANS HISTORYCZNY.
Księżna Sophia, młoda wdowa, sumiennie wypełnia postanowienia testamentu. Zgodnie z wolą zmarłego męża przez rok użycza gościny jego wieloletniej kochance i pilnie strzeże pisanych przez niego pamiętników. Pełne pikantnych faktów notatki zaszkodziłyby wielu wpływowym ludziom, w tym księciu regentowi. Gdy kilka tomów znika, Sophia zleca ich odzyskanie Nicholasowi Pascoe. Tajemniczy Walijczyk jest znanym w towarzystwie specjalistą od trudnych spraw. Sophia jest zdumiona, że przy tym cynicznym mężczyźnie po raz pierwszy staje się świadoma swojej kobiecości. Nie zamierza zdradzać, jak bardzo zawrócił jej w głowie, ale miłość jest zbyt cenna, by ją ukrywać…
Fragment książki
Jej Wysokość Sophia Louisa Andrea Delavigne, księżna St Edmunds, usiadła na wielkim rzeźbionym krześle, wzięła głęboki oddech i spojrzała w dół, aby upewnić się, że jej ręce leżą nieruchomo i nie zdradzają niczego poza spokojną pewnością. Widok liliowego jedwabiu jej sukni wywołał dreszcz przyjemności, przez który na chwilę straciła koncentrację.
Kolor. Po roku ciągłej czerni wiedziała, że minie więcej niż tydzień, zanim przestanie odczuwać radość z noszenia kolorów, nawet stonowanych. Mały Freddie chyba z trudem przyzwyczajał się do jej widoku, ale miał zaledwie rok i nigdy nie widział matki ubranej w coś innego niż suknie przypominające upierzenie wrony.
Sophia poczuła lekki ból, gdy przypomniała sobie jego twarz tamtego ranka siedem dni temu, kiedy wyciągnął rękę, by dotknąć jej spódnic i podniósł zdziwiony wzrok na jej twarz.
– Mamo?
– Tak, to mama – powiedziała. – Zobacz, jaką ładną suknię mam na twoje pierwsze urodziny.
Uśmiechnął się do niej, a jego niebieskie oczy, tak podobne do oczu ojca, rozszerzyły się, gdy ją obserwował. Potem wydał z siebie chichot, którego zdecydowanie nie odziedziczył po zmarłym księciu.
– Ehm...
Spojrzała w górę i zobaczyła Duncana Granta, który czekał tuż za drzwiami.
– Panie Grant.
– Wasza Wysokość – powiedział jej przyjaciel formalnie, Jak zawsze, gdy nie byli sami. – Przybył.
– W takim razie wprowadź go, proszę.
Wierzyła, że każdy, komu Duncan ufał i kogo polecał, poradzi sobie z tą sytuacją. Dzięki niemu problemy znikają jak poranna mgła, twierdził, kiedy poszła do niego sześć dni temu, blada i zszokowana odkryciem.
To ją uspokoiło. Duncan zawsze był jej podporą, od czasu, gdy jako ośmioletni syn pastora wyłowił pięcioletnią lady Sophię Masterton z wiejskiego stawu i zdołał przemycić do rezydencji tak, by nikt jej nie zauważył, nawet niania. Jeśli znalazł dla niej specjalistę od rozwiązywania problemów, to pewnie byłego stróża prawa z Bow Street albo wojskowego. Duncan był przecież w wojsku, choć niechętnie o tym opowiadał.
– Nicholas Pascoe, Wasza Wysokość.
Zatem Kornwalijczyk, pomyślała Sophia, a potem na chwilę zamarła, gdy Pascoe wszedł do pokoju. Nie był to przeciętnie wyglądający mężczyzna w średnim wieku z czerwoną twarzą i brzuszkiem. Nie był to też krzepki oficer z bronią przy boku. Nie, w ogóle nie kojarzył jej się z bronią.
Wysoki, ciemny, elegancki i bardzo niebezpieczny.
Stał prosto i wpatrywał się w jej oczy, dlaczego więc odniosła wrażenie, że mógłby opisać pokój i wszystko, co się w nim znajdowało, z najdrobniejszymi szczegółami?
Jednak ona była księżną St Edmunds. Przez dwadzieścia lat przygotowywano ją do pełnienia tej funkcji. To nauczyło ją skutecznie ukrywać prawdziwe uczucia. Być może była to najważniejsza lekcja ze wszystkich.
– Panie Pascoe. Dzień dobry.
– Dzień dobry, księżno. I wystarczy Pascoe.
Tylko taki człowiek śmiałby zwracać się do niej per księżno, a nie Wasza Wysokość. Jakby ten poszukiwacz przygód sugerował, że jest nie tylko dżentelmenem, ale i arystokratą. Jej obowiązkiem było znać na wylot zawartość przewodników genealogicznych. W obu najważniejszych było kilka osób o nazwisku Pascoe, ale tego konkretnego nie pamiętała.
Sophia pozwoliła sobie na okazanie lekkiego niezadowolenia, ale zupełnie się tym nie przejął. Księżna nie rumieniła się, gdy patrzyli na nią mężczyźni, poza tym w spojrzeniu Pascoe nie było nic impertynenckiego, a jednak nagle poczuła, jak jej policzki robią się ciepłe. Wiedziała, że jest bardzo świadomy jej kobiecości.
– Proszę usiąść, Pascoe.
– Wolę stać, proszę pani.
Niech go diabli. To oznaczało, że musiała nadal patrzeć na jego smukłą, odzianą w czerń sylwetkę prezentowaną w całej okazałości.
– Pan Grant zapewne wyjaśnił panu, że znalazłam się w sytuacji, która wymaga rozwiązania – zaczęła.
– Powiedział mi, że ma pani problem, księżno. Moim zajęciem jest usuwanie problemów.
– A jak pan to osiąga?
– Dyskretnie i trwale, zapewniam. A środki nie muszą pani martwić, księżno
– Są legalne, jak mniemam? – wtrąciła, nagle wyobrażając sobie, jak z chłodną skutecznością Pascoe pozbywa się ciał.
– Oczywiście, skoro pani nalega – powiedział z kamiennym wyrazem twarzy.
– Tak, nalegam – odrzekła, zanim zdała sobie sprawę, że się z nią droczy. Było to niepokojące, ludzie nigdy nie drażnią księżnej, nawet młodej i owdowiałej.
– Proszę wyjaśnić naturę problemu, który wymaga rozwiązania – powiedział.
Mówił spokojnym tonem, jak jej lekarz, gdy pytał o objawy łagodnego rozstroju żołądka. Przygotowała się, że będzie musiała zdradzić szczegóły swojego małżeństwa, o których wolałaby nigdy nikomu nie mówić.
– Byłam drugą żoną zmarłego księcia – powiedziała spokojnie. – Pierwsza księżna była niestety bezdzietna. – To było oczywiście powszechnie wiadome. Reszta już mniej. – Zmarły książę przez wiele lat miał kochankę. Tę samą przez cały czas. Miała oddzielny apartament we wszystkich domach księcia, również w tym.
Pascoe uniósł lekko brwi. To, że arystokrata utrzymywał kochankę, nikogo nie dziwiło, ale to, że zajmowała ten sam dom, co jego żona, było szokujące.
– I pani tolerowała tę sytuację? – zapytał.
– Odziedziczyłam. Mąż był ode mnie starszy o trzydzieści lat. – Teraz to ona uniosła brwi. – Na pewno orientuje się pan, że nasz związek nie był oparty na miłości, więc dlaczego Jego Wysokość miałby zmieniać z mojego powodu styl życia?
Została wychowana tak, by znać swoje obowiązki i dobrze je wypełniać. Miała być idealną żoną utytułowanego mężczyzny, rodzić mu dzieci, oczywiście synów, i to jak najszybciej, oraz dbać o to, by jego życie i dom wyglądały tak, jak sobie tego życzył. Nie obejmowało to próby usunięcia jego kochanki. Kobiety, którą poślubiłby, gdyby była damą, a nie tancerką.
Książę również znał swoje obowiązki, zatem przede wszystkim musiał zawrzeć małżeństwo z dobrze urodzoną damą o nienagannej reputacji. Fakt, że jego pierwsza żona okazała się bezpłodna i chorowita, był dla niego ciosem. Nie dlatego, że ją kochał, ale dlatego, że ponad wszystko pragnął dziedzica. Pół roku po jej śmierci, choć nadal powinien być w żałobie, pięćdziesięcioletni książę poślubił lady Sophię Masterton, najstarszą, dwudziestoletnią córkę markiza Radleya.
– Mój mąż, jak pan z pewnością wie, był człowiekiem o wielkich wpływach politycznych oraz powiernikiem księcia regenta. Znał wszystkich i, co ważniejsze, znał ich sekrety i słabości. – Wzięła głęboki oddech. – Przez całe dorosłe życie prowadził pamiętniki. Bardzo szczegółowe, bardzo szczere. Myślę, że najlepiej będzie, jeśli zademonstruję skalę problemu.
Wstała, a Duncan Grant, który stał dyskretnie z tyłu pokoju, otworzył drzwi.
– Jeśli pójdziesz ze mną, Pascoe, pokażę ci gabinet zmarłego księcia.
Nick podążył za wyprostowaną postacią. Liliowe spódnice kołysały się, gdy szła, choć nie wyglądało to na zamierzony efekt. Księżna wydawała się zupełnie nieświadoma własnego powabu.
Chociaż Nick zrobił rozeznanie i znał wiek księżnej, Grant nie wspomniał o jej urodzie. Być może, jeśli znało się kobietę od piątego roku życia, nie zwracało się uwagi na jej wygląd. To było jedyne wytłumaczenie. Jego kolega z wojska nigdy wcześniej nie skarżył się na wzrok czy niechęć do płci przeciwnej.
Księżna była dość wysoka, smukła, ale niepozbawiona krągłości. Miała miodowo–blond włosy i oczy o orzechowo–zielonym odcieniu, ocienione długimi, ciemnymi rzęsami. Blada cera, smukłe, eleganckie dłonie ozdobione dwoma prostymi pierścionkami. Dama w każdym calu, elegancka i powściągliwa w okazywaniu emocji.
Zatrzymała się przed bogato zdobionymi drzwiami.
– Czy Grant wyjaśnił naturę problemu?
– Nie. Powiedział tylko, że coś zniknęło i pani wolałaby sama wyjaśnić tę kwestię.
Domyślił się, że ma to coś wspólnego z pamiętnikami, bo nie była kobietą, która wspominałaby o błahostkach. Otworzyła drzwi, a on wszedł za nią do pokoju, który mógłby służyć jako ilustracja gabinetu arystokraty w Repozytorium Ackermanna. Było tam masywne biurko, ciężkie aksamitne zasłony w oknach, półki z książkami, które wyglądały na podręczną biblioteczkę i kilka skórzanych foteli.
Jeden wysoki regał miał podwójne szklane drzwi i kilka zamków. Półki wypełniały tomy oprawione w czerwoną skórę ze złoconymi tłoczeniami na grzbietach.
– Pamiętniki mojego męża – powiedziała księżna. Sięgnęła po łańcuszek zawieszony na szyi i wyciągnęła klucz.
Nick stłumił myśl, że metal jest ciepły od jej skóry. Patrzył, jak otwiera drzwi, a kiedy podszedł bliżej, zobaczył, że pozłacane napisy to daty.
– Na pierwszy rzut oka jest tu co najmniej pięćdziesiąt tomów – zauważył.
– Książę zaczął prowadzić pamiętnik, gdy w wieku osiemnastu lat wstąpił na Uniwersytet Oksfordzki. Często zapełniał więcej niż jeden tom rocznie, zwłaszcza w ostatnich latach. Jednorazowo oprawiał tuzin pustych tomów i sam dodawał daty na grzbietach. – Oparła dłoń o krawędź drzwi. – Na początku nie zdawałam sobie sprawy, że coś jest nie tak. Oczywiście nadzoruję porządek, także w pokojach, które nie są obecnie używane. Dopiero gdy zorientowałam się, że ona odeszła, przyszło mi do głowy, by upewnić się, że nic nie zostało... usunięte. – Gestem wskazała na najniższą półkę. Nick zobaczył, że ostatnie cztery tomy nie miały napisu na grzbietach. – Te są niezapisane. Zostały wyjęte z tamtej szafki, żeby uzupełnić lukę.
– Kiedy mówi pani „ona”, zakładam, że chodzi o kochankę pani zmarłego męża? – Księżna skinęła głową. – Zatem odkryła pani stratę zaledwie kilka dni temu. Kiedy się wyprowadziła?
Usta, które uważał za pełne i miękkie, stwardniały i przypominały teraz cienką linię.
– Zgodnie z warunkami testamentu zmarłego księcia zachowała prawo do korzystania z apartamentu w tym domu przez rok po jego śmierci. Zostawił jej również kamienicę w Londynie. Starałam się nie spotykać z nią przez ten rok, co było dość łatwe w tak dużym domu, ponieważ jej pokoje miały własne wejście na parterze. Po roku i jednym dniu poszłam jej powiedzieć, że musi wyjechać. Nie chciałam, by przebywała tu dłużej, niż nakazywał testament.
– I odeszła?
– Tak. Wyglądało na to, że mieszkanie zostało ogołocone ze wszystkiego, co wartościowe. Miała własne stajnie i służbę, więc mogła dokonać tego bez wiedzy mojego personelu, zwłaszcza we wczesnych godzinach porannych. Mam wszelkie powody, by wierzyć, że jest bardzo sprawna, dobrze zorganizowana.
– Jak się nazywa? – zapytał. Powinien był ustalić to na samym początku, ale ta kobieta go rozpraszała.
– Nazywa siebie Estellą Doucette. Nie sądzę, że to prawdziwe nazwisko.
– Słodka gwiazda? Poetycki wybór.
Księżna wzruszyła ramionami eleganckim ruchem, który był bardziej francuski niż fałszywe imię Estelli.
– Kiedy ją poznał, była tancerką i nie miała jeszcze dwudziestu lat. Przypuszczam, że teraz ma około trzydziestu pięciu. Przyszło mi do głowy, że skoro ogołociła apartament, mądrze byłoby sprawdzić sejf w gabinecie męża, gdzie przechowywana jest biżuteria. Jednak był nienaruszony. Nie wiem, co sprawiło, że zajrzałam do pamiętników. Zgodnie z testamentem księcia powinny być zamknięte przez siedemdziesiąt pięć lat. Byłam pewna, że mam jedyny klucz. Okazało się, że nie ma ostatnich tomów, a na ich miejscu stoją te niezapisane. – Zamknęła drzwi regału. – Proponuję wrócić do salonu.
– Będę musiał obejrzeć jej apartament i zbadać ten pokój.
– Później. Duncan Grant pokaże ci wszystko, co zechcesz. Oprócz pozostałych pamiętników.
Wyszła, nie oglądając się, by sprawdzić, czy podąża za nią, a Nick przypomniał sobie, że księżne są przyzwyczajone do bezwzględnego posłuszeństwa pracowników i służby. To może być interesujące, bo po wojsku miał dość słuchania rozkazów.
Księżna zadzwoniła po herbatę.
– Usiądź, proszę, Pascoe. – Wskazała fotel po drugiej stronie niskiego stołu. Z jej tonu wynikało, że to nie była sugestia, a ponieważ chciał, by się odprężyła, posłuchał. Usiadł wygodnie, skrzyżował nogi i przyglądał się jej, podziwiając przy okazji portret Gainsborough nad jej ramieniem.
– Czy może pani opisać Estellę Doucette?
– Nigdy nie widziałem jej twarzą w twarz, tylko z daleka. Mojego wzrostu, szczupła, ciemnowłosa. Oczywiście zapewne piękna – dodała, ponownie lekko wzruszając ramionami. – Mój mąż był koneserem wszystkiego, co piękne.
– Tolerowała pani jej obecność pod swoim dachem przez cały rok po śmierci męża?
Jej wyraz twarzy pozostał niezmieniony, ale dostrzegł błysk w jej dużych, zielonych oczach. Gniew?
– Duncan Grant powiedział, że powierzyłby ci swoje życie. Skoro ja powierzyłabym mu moje, a co ważniejsze, życie mojego syna, to będę z tobą całkowicie szczera.
To, pomyślał Nick, byłoby miłą odmianą. Wielu klientów uważało, że może zdziałać cuda, nie znając wszystkich faktów – zwykle tych, które uważali za wstydliwe.
Księżna złożyła ręce na kolanach. Szmaragd osadzony w pierścionku na jej lewej dłoni mienił się w promieniach słońca. Nie była tak spokojna, na jaką chciała wyglądać.
– Zostałam wychowana na żonę wysoko postawionego mężczyzny i matkę jego dziedzica. Doskonale wiem, co należy do moich obowiązków. Po pierwsze, instrukcje zawarte w testamencie mojego męża muszą zostać wykonane dokładnie tak, jak sobie tego życzył. Dlatego pozwoliłam tej kobiecie pozostać tu przez rok po jego śmierci. Nie zamierzałam dać jej ani dnia dłużej. Po drugie, muszę dopilnować, by mój syn został wychowany do pełnienia funkcji, do której się urodził. Nie mogę pozwolić, by nazwisko rodziny zostało zbrukane skandalem. Jeśli treść pamiętników zmarłego księcia stanie się powszechnie znana lub zostanie wykorzystana w niegodziwy sposób, wówczas rodzina zostanie obrzucona błotem. – Uśmiechnęła się słabo. – Chcę, by syn wyrósł na szczęśliwego i zdrowego chłopca, który rozumie swoje obowiązki, ale nie jest nimi przytłoczony.
– Książę zmarł zaraz po narodzinach syna?
– Tej samej nocy. Świętował narodziny z przyjaciółmi i najwyraźniej stracił równowagę na szczycie głównych schodów.
Nick widział te schody – długi, prosty ciąg marmurowych stopni schodzących na marmurową podłogę. Tak, mężczyzna w średnim wieku, z głową pełną wina, miałby niewielkie szanse na przeżycie upadku.
– Tragedia.
– Tak – zgodziła się. – Jednak chcę, by mój syn w miarę możliwości cieszył się dzieciństwem.
Wątpił, czy zamierzała wyjawić, jak mało brakuje jej męża. Musiała z niecierpliwością wyczekiwać końca roku żałoby i pozbycia się kochanki męża. Nie mogła się doczekać życia bez mężczyzny, który mógłby być jej ojcem.
Czy pod tą opanowaną powierzchownością kryła się namiętna kobieta? A może namiętność wygasła przez to małżeństwo?
– Wierzy pani, że Estella Doucette zabrała dzienniki i zamierza sprzedać je wydawcy, który wypromuje je tak, by wywołać skandal? Mogę sobie wyobrazić, że przyćmiłyby one wyczyny lady Caroline Lamb. Albo wspomnienia Harriette Wilson.
– Tak. Albo zamierza wykorzystać groźbę publikacji do wyłudzenia pieniędzy od osób, o których książę pisał. Albo jedno i drugie. Kiedy zobaczyłam, że niektórych brakuje, przeczytałam pozostałe tomy z ostatnich lat i mogę sobie wyobrazić skandal, jaki wywołałaby ich publikacja. Mój mąż miał dostęp do rządu. Był dobrze zaznajomiony z każdym, kto się liczy, wiedział wiele o księciu regencie. Jestem przeciwna kradzieży, wymuszeniom i wywoływaniu skandali. – Księżna pochyliła się do przodu, a Nick odkrył, że nie jest w stanie oderwać wzroku od zielonej głębi jej spojrzenia. – Ale przede wszystkim nie chcę, by skandal zaszkodził mojemu synowi.
Odsunęła się nieco i wzięła głęboki wdech. Domyślił się, że nie poddawała się łatwo gniewowi, ale o syna walczyłaby jak lwica.
– Frederick nie będzie postrzegany jako syn człowieka, który obalił rząd, zhańbił osoby publiczne i, co gorsza, ujawnił sekrety rodziny królewskiej.
Książę regent jest całkowicie zdolny do zrobienia tego osobiście, prawie zripostował, ale ugryzł się w język. Czy księżna miała poczucie humoru? Nie widział jeszcze żadnych oznak, ale nie rozmawiali o śmiesznych sprawach.
– Jest pani gotowa je odkupić? Przelicytować wydawców albo tych, których mogłaby szantażować?
– Nie. – Riposta była natychmiastowa. Zaciekła. – Nie dam tej kobiecie ani grosza z pieniędzy Fredericka.
– Chce pani, żebym je ukradł?
– Chcę, żebyś odzyskał skradzioną własność. To jest różnica.
– Bobrze. Będę potrzebował adresu jej kamienicy, a potem natychmiast wyruszę do Londynu.
– Niezupełnie natychmiast, Pascoe. Muszę mieć dzień na spakowanie się i zorganizowanie domu.
– Pani też zamierza jechać? Ale...
– I zabiorę z sobą syna.
Nick nie mógł sobie przypomnieć, kiedy ostatnio ktoś sprawił, że zaniemówił. Księżna nie tylko oczekiwała, że będzie ją eskortował do Londynu, ale zamierzała także zabrać dziecko. Miał bardzo małe doświadczenie z dziećmi. Właściwie to żadnego. Wiedział jednak, że wymagają stałej uwagi, dużej ilości bagażu i, jak na małego księcia przystało, prawdopodobnie armii służących.
Jednak nie wyglądało na to, by księżnej to przeszkadzało.
– Jak sobie życzysz, księżno.
Pracodawca zawsze dostawał to, za co płacił, więc Nick tylko skorygował w myślach swoje dzienne stawki.
***
Sophia zamknęła mocno drzwi swojego salonu i podeszła do okna, ale zieleń rozległych trawników, blask jeziora i misternie przycięte żywopłoty po raz kolejny nie przyniosły jej ukojenia. Miała problem i wcale nie była pewna, czy lekarstwo nie okaże się kolejnym.
Nicholas Pascoe odnosił się do niej z szacunkiem, choć w nieodpowiedni sposób. Był inteligentny. Nie kłócił się z nią, choć Sophia podejrzewała, że jej decyzja, by podróżować z dzieckiem, mocno go zaskoczyła. Zachowywał się jak idealny dżentelmen. Dlaczego więc nie miała żadnych wątpliwości, że jest bardzo świadomy jej kobiecości? To była niepokojąca nowość. Wiedziała, że August, choć zawsze nieskalanie uprzejmy, nawet w łóżku uważał ją jedynie za naczynie do noszenia jego dziedzica, panią domu i niezbędną ozdobę.