Opinia niepotwierdzona zakupem
Kiedy byłam małą dziewczynką, kochałam oglądać bajki Disneya. Miałam kilka swoich ulubionych księżniczek i to właśnie w ich skórę chciałam wejść, by także czekać na swego księcia z bajki. Cóż, pewnego dnia dorosłam, wiedziałam więcej i dziś to, co kiedyś wydawało mi się idealnym życiem, obecnie nazwałabym więzieniem o złotych prętach. Któregoś dnia, mając naście lat, poznałam trylogię filmów o cesarzowej Elżbiecie Bawarskiej z lat pięćdziesiątych. Myślałam sobie, kurczę, nie dość, że piękna to jeszcze znalazła miłość i była cesarzową. Nic bardziej mylnego. Obecnie, po przeczytaniu i obejrzeniu kilku innych filmów o Elżbiecie, wiem, że historia była znacznie inna, a życie cesarzowej nie tak szczęśliwe. Nie zmieniło to jednak mojej ciekawości względem jej osoby i kiedy nakładem wydawnictwa HarperCollins ukazała się dylogia Allison Pataki, to z ogromną ciekawością zabrałam się za czytanie.
Pierwszy tom, „Sisi. Cesarzowa mimo woli” opowiada o życiu księżniczki bawarskiej chwilę przed największą zmianą swojego życia. Sisi ma piętnaście lat, kiedy poznaje Franciszka i choć oboje się w sobie zakochują, to jednak lojalność wobec siostry jest większa i młoda bawarska księżniczka nie chce wychodzić za cesarza, bo uważa, że to Helena powinna zostać władczynią Austrii. Popiera ją w tym ciotka Zofia, arcyksiężna i matka Franciszka, ale w tej jednej bitwie kobieta zostaje pokonana i niespełna rok po pierwszym spotkaniu odbywa się ślub. Młoda cesarzowa, wychowywana do tej pory w dość luźnym podejściu wśród bawarskich gór, ma ogromny problem, by dostosować się do życia na dworze Habsburgów. Allison Pataki skoncentrowała się na latach 1853-1867, czyli zakończyła w momencie koronacji Franciszka i Elżbiety na króla i królową Węgier.
Przejdźmy do postaci. Po pierwsze, Elżbieta. Młoda dziewczyna, nie znała dobrze świata, w którym żyła, a pewnego dnia jej jedyną „zbrodnią”, jaką popełniła była zbyt wielka uroda i odwaga, by odpowiadać na pytania ciotki, podczas gdy jej siostra milczała jak grób. Sisi była wychowywana w zupełnie innych warunkach niż jej mąż. Codziennie jeździła konno, chodziła na piesze wędrówki, polowała. Była wolna i dzika, a któregoś dnia musiała założyć suknie i korony, machać do ludzi i uśmiechać się całymi dniami. Walczyła mocno o swoje przekonania, walczyła o dzieci z teściową, ale kiedy zrozumiała, że nie wygra, zwyczajnie odpuściła.
Na temat cesarza nie miałam najlepszego zdania. Franciszek, mimo tego, że był starszy, to jednak nie umiał podjąć żadnej decyzji bez matki, zwłaszcza jeśli to kwestia małżeństwa z Elżbietą. Cesarz, a jednak ostatnie słowo należało do Zofii! Jedyną rzeczą, przy której się uparł na tyle, że jego matka musiała ustąpić, było małżeństwo z młodszą księżniczką bawarską. Wybieramy się na miesiąc miodowy? Weźmiemy matkę! Wybieramy imię dla dziecka? Niech zdecyduje Zofia! Elżbieta nie może pójść na oficjalną kolację? Żaden, problem, Zofia chętnie ją zastąpi! Franciszek nie chce rozmawiać o polityce z żoną? Wspaniałe, przecież Zofia chodzi na spotkania rady. I tak można wymieniać i wymieniać....
Choć istnieje przecież druga strona medalu. Był władcą. Miał wojny na głowie, ludzi, konflikty. Nie miał czasu brać udziału w kurniku, gdzie dwie kokoszki, matka i żona, próbowały być górą nad drugą. Wszystko, co robił, to robił, bo tak nakazywał protokół, bo tak było w tej rodzinie od lat. Tradycja swoją drogą, ale trzeba było wziąć sobie inną żonę, a nie taką, która całymi dniami najchętniej by jeździła konno, zamiast stać u boku i dawać rękę do całowania.
A teraz osoba, która został w tak dobry sposób opisana przez autorkę, że co do niej można mieć tylko negatywne uczucia, bo nie wzbudza tych pozytywnych. Arcyksiężna Zofia. Znała dwór jak mało kto, świetnie radziła sobie z etykietą i obyczajami. Była bardzo dobrym wzorem dla Sisi, jak powinna się nosić i wyrażać władczyni. Jej największym grzechem było zbytnie wtrącanie się w życie intymne syna. Autorka, jak dla mnie, wykonała bardzo dobrą robotę, by wykreować z dostępnych źródeł historycznych kobietę tak despotyczną i ukierunkowaną wyłącznie na swoim synu. Przypominał mi się program, w którym pokazywani są mężczyźni i ich matki, gdzie ich relacje są zdecydowanie przesadzone, a pępowina nieprzecięta, mimo dorosłego wieku syna. Choć po raz kolejny trzeba zaznaczyć: to była cesarska rodzina z zasadami i obyczajami. Nie mogli pozwolić sobie na potknięcia. A tym bardziej nie mogli sobie pozwolić na samowolkę swojej cesarzowej, więc musieli ją nieco doszkolić, jak wygląda dworskie życie. Idealnie wykrojony antagonista z tej Zofii!
Alisson Pataki napisała historię Sisi na podstawie wielu innych biografii, niezliczonych źródeł historycznych, jak pamiętniki, dzienniki czy wspomnienia. Stworzyła historię wielkiej miłości i wielkiego nieszczęścia. Sam początek dla jednych będzie ciekawy i wciągający już od pierwszej strony, z kolei inni poczują klimat XIX-wiecznej Austrii i Węgier dopiero później. Ja niestety musiałam trochę stron przeczytać, by potem pochłaniać kolejne kartki. Im dalej się jest, tym ciężej przerwać. Język jest prosty, nie ma zbędnych opisów czy głębokich przemyśleń Sisi na kilka stron. Wszystko jest dobrze i przyjemnie wyważone.
Jeśli ktoś, tak jak ja, interesuje się życiem tej wrażliwej, inteligentnej, kapryśnej i dzikiej cesarzowej to myślę, że powieść Allison Pataki będzie jedną z wielu lektur, które mogą się spodobać. Nie jest w niej zawarte owijanie w bawełnę, jak to wspaniałe życie wiodła Elżbieta. Nie, to historia o kobiecie, która kochała, ale w zetknięciu z dworskim życiem, brakiem czasu przez męża, ciągłą obecnością teściowej i przede wszystkim odebraniu jej dzieci, przestała odczuwać tę miłość i popadła w melancholię. Dla miłośników cesarzowej Elżbiety mogę z czystym sercem polecić tę książkę! A dla tych, którzy nie mieli jeszcze okazji czytać nic na jej temat, to może się okazać ciekawym wstępem do poznania bliżej jej świata, uczuć i pasji.
Dziękuję Wydawnictwu HarperCollins za egzemplarz powieści.