Zapisz na liście ulubionych
Stwórz nową listę ulubionych
Skandal na ślubie panny Cahill (ebook)
Zajrzyj do książki

Skandal na ślubie panny Cahill (ebook)

ImprintHarlequin
KategoriaEbooki
Liczba stron384
ISBN978-83-276-6684-0
Formatepubmobi
Tytuł oryginalnyDeadly Vows
TłumaczMałgorzata Borkowska
Język oryginałuangielski
EAN9788327666840
Data premiery2021-03-04
Więcej szczegółówMniej szczegółów
Idź do sklepu
Idź do sklepu Dodaj do ulubionych

Fran Cahill zdobyła uznanie jako prywatny detektyw, natomiast jej życie uczuciowe obfitowało w liczne zawirowania. Teraz wreszcie planuje wspólną przyszłość z ukochanym Calderem, który dzięki jej śledztwu uniknął niesłusznych oskarżeń o morderstwo. W dniu ślubu zostaje zwabiona na prywatny pokaz obrazu, który spędza jej sen z powiek. Jej odważny akt miał być prezentem dla przyszłego męża, lecz został jakiś czas temu skradziony. Być może złodziej chce zaprezentować dzieło szerokiej publiczności, by w ten sposób wywołać skandal. Jednak obrazu nie ma we wskazanej galerii, a uwięziona tam Fran spóźnia się na własny ślub i zastaje pusty kościół. Teraz musi odzyskać nie tylko kompromitujący obraz, ale przede wszystkim zaufanie i miłość narzeczonego.

Fragment książki

Gardło miała zdarte od wołania o pomoc. Jak miała się stąd wydostać? Wzywała pomocy przez długi czas, ale nikt jej nie usłyszał. Właściwie która to godzina?
Rozejrzała się za torbą. Rzuciła ją na podłogę, gdy usłyszała, że ktoś zamyka drzwi. Była wtedy przy ścianie, na której wisiał obraz. Przez chwilę poprzez panujący w pomieszczeniu mrok wpatrywała się w swój zmysłowy portret.
Zwabiono ją do galerii, a teraz została tu zamknięta. Dlaczego?! Pewnie komuś zależało, żeby nie pojawiła się w kościele. Ten wniosek sam się nasuwał.
Jednak nie zamierzała opuścić swojego ślubu! Musi wyjść z tej cholernej piwnicy! Kochała Caldera Harta i pragnęła zostać jego żoną. Nie mogła pozwolić, żeby samotnie stał przed ołtarzem, czekając na nią!
Rozmyślając, kto mógł jej to zrobić, po omacku ruszyła do sali za ścianą. Narobiła sobie wielu wrogów przez ostatnie pół roku. Każda zbrodnia, którą rozwiązała, owocowała wyrokami, więc lista osób, które mogły ją skrzywdzić, była długa.
Zastanowi się nad tym, gdy tylko wydostanie się z galerii i poślubi Harta.
Torba leżała na podłodze. Francesca wyjęła zegarek i serce jej się ścisnęło, bo do czwartej brakowało zaledwie kilku minut. Jej rodzina, przyjaciele i trzystu gości byli już w kościele. Wszyscy, w tym i narzeczony, już się wiedzieli, że nie przyszła.
Z pewnością Hart się o nią niepokoi! Jaka szkoda, że nie przekazała Alfredowi wiadomości; jaka szkoda, że nie pokazała Connie cholernego zaproszenia! Jednak nic z tego nie zrobiła i nikt nie miał pojęcia, dokąd pojechała.
Pewnie z godzinę krzyczała, mając nadzieję, że usłyszy ją jakiś przechodzień, jednak galeria była usytuowana zbyt nisko i za daleko od chodnika. Musiała poszukać innego sposobu, żeby się stąd wydostać.
Zakratowanych drzwi frontowych w ogóle nie brała pod uwagę tylko pobiegła do pokoju biurowego i spojrzała w górę. Usytuowane tuż pod sufitem małe prostokątne okna, mniej więcej dziesięć na pięć cali, wpuszczały do środka trochę światła. Była szczupła, ale nawet gdyby zdołała wdrapać się na górę i wybić szybę, raczej nie przecisnęłaby się przez otwór. Gdyby to nie był dzień jej ślubu, krzyczałaby aż do skutku, ale na to nie miała czasu. Owszem, była już spóźniona, ale musi dziś złożyć przysięgę małżeńską!
Z wielkim mozołem przesunęła pod okno ciężkie biurko i postawiła na nim szafkę na dokumenty, z którą też miała niezłą mitręgę. Bała się, że kręgosłup jej pęknie, ale dała radę. I ponurym wzrokiem spojrzała na okno. Jeśli się w nim zaklinuje, utknie w nim na całą noc, ale nie miała wyboru. Zdjęła pantofle i pończochy, żeby stopy się nie ślizgały, po czym wdrapała się na biurko i wbijając palce w szorstką ścianę, wspięła się na szafkę. Nie miała lęku wysokości, jednak znajdowała się dwa jardy nad podłogą i nie za bardzo ufała tej prowizorycznej drabinie, ale musiała to zrobić. Stanęła na szafce.
Która zachwiała się.
Francesca z trudem odzyskała równowagę, jednak już czuła się pewniej na chybotliwej konstrukcji. Wyprostowała się, palce dłoni oparła na dość wąskim występie pod oknem, a twarzą sięgała grubej i brudnej szyby
Piwniczne okno wychodziło na trawiaste podwórko za domem. Możliwe, że zdoła się przecisnąć przez otwór, ale same chęci nie wystarczą. Po wybiciu szyby i usunięciu odłamków szkła będzie musiała podskoczyć i wykorzystując występ, zacząć się przepychać przez otwór okienny. Ale jeśli źle wymierzy podskok, boleśnie wyląduje na podłodze.
Sięgnęła po pistolet, który tkwił za paskiem spódnicy, z całej siły walnęła kolbą i szkło się rozprysnęło. Choć ramieniem osłaniała twarz, i tak poczuła na policzku kłujące drobiny szkła. Po chwili wytłukła resztę szyby, ale brzegi ramy nadal były niebezpieczne, a ona nie miała jak pozbyć się wszystkich odłamków. Trudno, kilka zadrapań i skaleczeń to jeszcze nie koniec świata, a przecież był to dzień jej ślubu.
Unikając zerkania w dół, wysunęła rękę przez okno i położyła pistolet na trawie, po czym oparła dłonie na występie ściany. Bała się, że nie da rady, musiała jednak spróbować.
Podskoczyła jak najwyżej, próbowała wspomóc się rękami, już miała nadzieję, że się udało… i runęła w dół.

Opamiętała się i dotarło do niej, że poślubienie go byłoby szaleństwem.
Hart miał wrażenie, że podłoga gwałtownie się przechyliła. I nagle poczuł na ramieniu jakąś dłoń. Rathe, bo to on go chwycił, spytał niezbyt mądrze:
– Co to znaczy, że jej nie ma? To gdzie jest?
Zesztywniał, gdy spojrzał na matkę Franceski. Julia była śmiertelnie blada. Jęknęła, czego w innych okolicznościach nigdy nie zrobiłaby publicznie. Grace i Connie, które stały za nią, wyglądały równie upiornie.
– Nie ma jej tutaj, Rathe – wykrztusiła Julia. – Po raz ostatni była widziana w południe, jak zatrzymywała dorożkę. Nie wiem, gdzie jest!
Zapadła głucha cisza, a Hartowi wreszcie udało się sformułować jakąś spójną myśl. W południe Francesca przywołała dorożkę. Poczuł jeszcze większe napięcie. Czy to znaczy, że uciekła? Przeniósł wzrok z Julii na siostrę Franceski. Lady Montrose też była przerażona. Odwrócił się w stronę Ricka, który też był skrajnie zaskoczony.
Do Harta dotarło, że nie uciekła z jego przyrodnim bratem, bo Rick był tutaj.
Czuł na sobie wszystkie spojrzenia, choć sam na nikogo nie patrzył. Nadal był w szoku, pojawiło się też niedowierzanie.
Uciekła. Wystawiła go do wiatru.
Przed oczami latały mu obrazy Franceski, kiedy się do niego uśmiecha i patrzy na niego z uczuciem. Pogrążony w tych wspomnieniach, spojrzał na przyrodniego brata i zaczął się zastanawiać, jak mógł choćby przez chwilę sądzić, że ona naprawdę za niego wyjdzie. Był głupcem. Nigdy nie chciała mieć go za męża. Zawsze pragnęła poślubić Bragga. Jego widziała w roli kochanka…
Jego pożądała, ale kochała Bragga.
On miał być w zastępstwie.
Zacisnął pięści. Jak mógł być takim durniem?
– Kto widział ją ostatni?
Hart ze zdumieniem spostrzegł, że Rick wystąpił do przodu, jakby zamierzał wziąć sprawy w swoje ręce.
– Connie. – Głos Julii był ochrypły. – Francesca poprosiła siostrę, żeby tu przywiozła jej rzeczy. Powiedziała, że spotkają się tutaj o trzeciej.
– Błagałam ją, żeby nie jechała! – krzyknęła Connie.
Hart to słyszał, ale jakoś niewyraźnie, jakby z daleka. Działo się z nim coś dziwnego, ale to zignorował. Jak mogła mu to zrobić?
W pamięci odżywały coraz to nowe wspomnienia ich wspólnych chwil: nad szkocką u niego w bibliotece, w jego powozie w ciemnościach nocy, w klubie nocnym w świetle świec. Były w tym rozmowy i dyskusje, chwile beztroski i radosnego śmiechu, pożądanie i miłość. Oddał się jej całkowicie. Bezgranicznie jej zaufał. Chociaż… czy na pewno?
Był dla niej drugą opcją i nigdy o tym nie zapomniał.
Dziwne uczucie w klatce piersiowej nasiliło się, jakby coś zaczęło w nim trzeszczeć… Nie, jakby coś go rozrywało. Ale nadal to ignorował. Nie powinien niczemu się dziwić. Mógł się przecież spodziewać, jak ten dzień się skończy.
Uświadomił sobie, że Connie zwraca się do niego.
– Nie wiem, co było w tej wiadomości. Nie chciała mi jej pokazać. Błagałam, żeby nie jechała! Przysięgła, że będzie tutaj przed trzecią!
– Czy zostawiła tę kartkę w salonie? – spytał Rick.
– Miała ją ze sobą, gdy biegła na górę po torbę – wyjaśniła Connie. – Tylko Francesca mogła odpowiedzieć na wiadomość, która przyszła w dniu jej ślubu.
– Czy powiedziała coś na temat tego listu? Cokolwiek?
– Nie – odparła płaczliwie Connie. – Jednak była bardzo przygnębiona.
Omal nie zaśmiał się z goryczą. Francesca dostaje wiadomość, która tak bardzo ją przygnębia, że nie pojawia się na własnym ślubie. Zamierzał spędzić z nią całe życie. Pragnął dać jej wszystko, otworzyć jej oczy na świat: pokazać piramidy w Egipcie, Wielki Mur w Chinach, antyczne ruiny w Grecji i świątynię króla Dawida; pragnął dzielić z nią zachwyt nad największymi dziełami sztuki, poczynając od rysunków naskalnych w Norwegii po Stonehenge w Wielkiej Brytanii i średniowieczne skarby ukryte w podziemiach Watykanu. Jak mogła mu zrobić coś takiego?
Uwierzył w jej przyjaźń. Przed Francescą nigdy nie miał przyjaciół, więc jej przyjaźń uznał za zapewnienie o lojalności i uczuciu. Jakże się mylił. Przyjaciele nie zdradzają się w taki sposób. Ofiarował jej zaufanie, przyjaźń i bezwzględną lojalność, a w nagrodę został porzucony.
W obecności trzystu najznamienitszych obywateli miasta.
– Calder, wypij whisky. – Rourke podał mu trunek. – Potrzebujesz tego.
Gdy wziął szklaneczkę, spostrzegł, że drży mu ręka. Nienawidził się za to, że okazał się słabym, sentymentalnym głupcem. Przełknął alkohol jednym haustem i odszedł.
Czyż nie spodziewał się tego? Czy nie dlatego wyglądał przez okno, czekając na jej przyjazd? Czy podświadomie nie zdawał sobie sprawy, że to małżeństwo nie może dojść do skutku? Bo w gębi duszy Francesca marzyła o innym życiu… z kimś innym.
Nie chciał wspominać dzieciństwa, gdy był małym chłopcem, mizernym, chudym i wiecznie głodnym. Spali z Rickiem w jednym łóżku w jednopokojowej norze. Nie chciał myśleć o Lily, ich matce, jak niedługo przed śmiercią stała uśmiechnięta przy kuchence. Tyle że nigdy nie uśmiechała się do niego, wyłącznie do jego brata. To Rickowi powtarzała, jaki jest cudowny. Nie chciał przypominać sobie ostatnich dni jej życia, gdy z przerażeniem myślał, że go zostawi. Tylko Ricka chciała wtedy widzieć, do Ricka wciąż coś szeptała.
Teraz już wiedział, że kazała Rickowi przysiąc, że zaopiekuje się młodszym bratem, jednak ta wiedza niczego nie zmieniła. Lily bezgranicznie kochała Ricka, a on już nigdy się nie dowie, czy jego w ogóle chciała. Nad tym, czy go kochała, nawet się nie zastanawiał. Im gorzej się zachowywał, tym chłodniej go traktowała i z tym większym smutkiem na niego patrzyła. Na Ricka nigdy nie patrzyła w taki sposób.
– Byłeś naszym życiowym błędem! – powiedział kiedyś jego ojciec, Paul Randall.
Harta przyjęto na uniwersytet w Princeton, gdy skończył szesnaście lat. Rathe przyjaźnił się z rektorem tej uczelni, ale Hart dostał się na nią dzięki znakomitym wynikom egzaminu. Jednak zamiast udać się do New Jersey, gdzie powinien zarejestrować się na pierwszy semestr, najpierw pojechał do Nowego Jorku. Czuł się dziwnie, gdy wrócił na Manhattan w garniturze, z pieniędzmi w portfelu. Uczucie było zdumiewające i bardzo ożywcze. Spodobało mu się, że gdy wychodzi na ulicę i unosi rękę, dorożka natychmiast się zatrzymuje. Ze specyficzna satysfakcja odwiedzał ekskluzywne restauracje, gdzie zwracano się do niego z szacunkiem. Jednak przyjechał do Nowego Jorku w określonym celu. Wynajął detektywa, żeby odnalazł jego biologicznego ojca. W końcu nie tylko znalazł Paula Randalla, lecz dowiedział się również, że ma dwójkę rodzeństwa.
Randall mieszkał na rogu Pięćdziesiątej Siódmej i Lexington Avenue w tym samym budynku, w którym go zamordowano w lutym zeszłego roku. Zbliżając się do zbudowanego z piaskowca domu, Hart czuł wyjątkowe zdenerwowanie. To było całkiem do niego niepodobne. Mimo że przećwiczył nonszalanckie powitanie i dokonanie prezentacji, gdy podszedł do drzwi, był zlany potem i odjęło mu mowę. Jadąc tu pociągiem, przećwiczył w myślach ich pierwsze spotkanie. Nie był nadmiernym optymistą, ale każdy z wymyślonych scenariuszy miał w miarę szczęśliwe zakończenie.
Kiedy powiedział, kim jest, zszokowany Randall gwałtownie pobladł i zamiast zaprosić Caldera do środka, wyszedł na zewnątrz i zamknął za sobą drzwi.
– Po co tu przyszedłeś? – zawołał. – Na Boga, moja żona nie może się dowiedzieć!
Już wiedział, że ojciec nie chce go znać.
– Sądziłem, że powinniśmy się poznać. Wydawało mi się, że tak będzie właściwie.
– Ale nie jest! – krzyknął Randall. – Idź już, proszę… I nie wracaj. – Zamknął mu drzwi przed nosem.
Starając się na razie nie rozpamiętywać swoich uczuć, Hart słyszał zza drzwi, jak jego przyrodnie rodzeństwo pyta ojca, kto to był.
– Jakiś chłopak, który sprzedaje encyklopedie.
Odwrócił się od okna. Ku jego zdziwieniu Rick wciąż przepytywał Connie, jakby prowadził kolejne śledztwo. Cóż, w sumie to bez znaczenia, bo jeśli o niego chodzi, ten dramat już się skończył. Gdy Rick podszedł do niego zdecydowanym krokiem, Hart oznajmił szorstko:
– Z pewnością ucieszyła cię wiadomość, że Francesca zmieniła zdanie na temat swoich uczuć.
– Nie cieszę się – z powagą odparł Bragg. – Widzę przecież, że jesteś zraniony. Martwię się o nią. Nie słyszałeś, co powiedziała lady Montrose? Francesca zamierzała tu przyjechać, ale doręczono jej pilne wezwanie.
Pilne wezwanie w dniu ślubu! Zaśmiał się zimno i od razu poczuł się lepiej.
– Nie czuję się zraniony, Rick. W gruncie rzeczy nawet mi ulżyło. Nareszcie się opamiętałem. Co ja sobie właściwie wyobrażałem? Nie nadaję się do żeniaczki.
Teraz już wszyscy na niego patrzyli. Julia wyglądała, jakby miała zaraz zemdleć. Chciał ich wszystkich posłać do diabla, ale przecież nic mu nie zrobili. Tylko ona była winna.
– Świetnie. – Rick pokręcił głową. – Powtarzaj to sobie, skoro chcesz. Potrzebujesz pomocy?
– Nie. – Nie musiał się nad tym zastanawiać.
– Nie zrobiłaby tego specjalnie! – krzyknęła Julia i zachwiała się, a Rathe ją podtrzymał.
– Mamo, przejdźmy do salonu dla pań. – Connie zastąpiła Rathe’a u boku matki, gniewnie patrząc na Harta. – Evan, ojciec jest z gośćmi na dole. Przydałaby mu się twoja pomoc. Może uda się uspokoić nastroje i nie dopuścić do wielkiego skandalu.
– Oczywiście. – Evan wraz z Connie przeprowadzili Julię przez hol.
Hart dobrze wiedział, co nastąpi teraz, gdy rodzina Franceski opuściła salon. Uśmiechnął się zimno do Ricka.
Oczy Ricka pociemniały.
– Wiesz co? Bardzo się cieszę, że to się wydarzyło. Obaj wiemy, że to małżeństwo byłoby katastrofą. Wiemy też, że Francesca zasługuje na więcej, niż możesz jej dać. Może faktycznie odzyskała rozum. Tego ranka była bardzo zdenerwowana.
Hart zatrząsł się z gniewu, ale jego głos zabrzmiał spokojnie:
– A co ty jej dasz, Rick? Szczególnie teraz, gdy szczęśliwie pogodziłeś się ze swoją piękną żoną. Dozgonną przyjaźń? Niespełnioną miłość? A może… obleśny romans?
– Jestem jej przyjacielem – odparł ostro. – Chociaż ty nie rozumiesz, co to znaczy.
– Masz rację – rzucił zimno Hart, lekceważąc dojmujący ból. – Nie mam pojęcia, co to jest przyjaźń, i wcale tego nie żałuję. Ciesz się swoją przyjaźnią, Rick. – Skinął głową i minął brata.
Rourke zrównał się z nim, gdy przechodził przez hol.
– Co robisz? – spytał Hart chłodno.
– Dotrzymuję ci towarzystwa. Przeżyłeś szok.
– Bez przesady. Nie potrzebuję niańki ani pielęgniarki. – Szybkim krokiem zaczął schodzić po schodach.
Rourke wciąż szedł z nim ramię w ramię, mówiąc spokojnie:
– W takim razie będziesz miał przyjaciela. Czy tego chcesz, czy nie.
Hart trochę za późno się zorientował, że zaraz wejdzie w trzystuosobowy tłum gości weselnych. Zawahał się. Panie były w balowych sukniach, mężczyźni nosili smokingi. Wszyscy żywo rozprawiali, co prawda dość przyciszonymi głosami, lecz widać było, że są podekscytowani. I nagle zapadła cisza. Z ojcem Franceski, który stał w pobliżu wielkich podwójnych drzwi do kościoła, spostrzegli się jednocześnie. Andrew Cahill był zaniepokojony i zdenerwowany, a kiedy napotkał spojrzenie Harta, poczerwieniał z gniewu.
– Wyjdźmy stąd – odezwał się Rourke cicho. – Nie wiem jak ty, ale ja potrzebuję drinka.
Było mu to obojętne. Andrew wpatrywał się w niego oskarżycielsko, jakby to on zawinił, na co Hart oznajmił z uśmieszkiem:
– Pora ogłosić koniec rozrywek na dzisiaj. Ślub jest odwołany i mnie się za to wini.
Zszedł z ostatnich stopni, a tłum rozstąpił się przed nim jak wody Morza Czerwonego. Na nikim nie zatrzymywał wzroku, lecz rozpoznawał twarze. Spał z jakimś tuzinem bywalczyń salonów i z wieloma pannami, które podsuwały mu szacowne matrony, a z niektórymi z tych dżentelmenów prowadził interesy. Zauważył hrabinę Bartollę, która wydawała się rozradowana, i Leigh Anne, która miała bezmyślną, a jednocześnie zdumioną minę; dostrzegł Sarah Channing, która nie kryła skrajnego zaniepokojenia – o niego czy o Francescę? – oraz jej zszokowaną matkę.
Niech ich wszystkich diabli wezmą.
Kiedy wyszedł na zewnątrz na jasne słońce, za swoimi plecami usłyszał narastający gwar podekscytowanych głosów.
Mało go to obchodziło.

Napisz swoją recenzję

Podziel się swoją opinią
Twoja ocena:
5/5
Dodaj własne zdjęcie produktu:
Recenzje i opinie na temat książek nie są weryfikowane pod kątem ich nabywania w księgarniach oraz pod kątem korzystania z nich i czytania. Administratorem Twoich danych jest HarperCollins Polska Sp. z o.o. Dowiedz się więcej o ochronie Twoich danych.
pixel