Zapisz na liście ulubionych
Stwórz nową listę ulubionych
Słodko-gorzka zemsta (ebook)

Słodko-gorzka zemsta (ebook)

ImprintHarlequin
KategoriaEbooki
Liczba stron224
ISBN978-83-276-7913-0
Formatepubmobi
Tytuł oryginalnyTangled Destinies
TłumaczNatalia Kamińska-Matysiak
Język oryginałuangielski
EAN9788327679130
Data premiery2022-02-03
Więcej szczegółówMniej szczegółów
Idź do sklepu
Idź do sklepu Dodaj do ulubionych

Młodziutka Gabrielle zakochuje się bez pamięci w mężczyźnie, który obronił ją przed groźnymi napastnikami. Jednak jej rodzice uważają, że tę znajomość trzeba szybko zakończyć. Proponują Marcowi pieniądze, by zgodził się zostawić ich córkę w spokoju. Marc i Gabrielle spotykają się ponownie dopiero po dziewięciu latach. Ona jest słynną modelką, on właścicielem dużej firmy. Marc nie wie, dlaczego Gabrielle z rozmysłem uprzykrza mu życie. Jest złośliwa i celowo go prowokuje, na co on reaguje z chłodną obojętnością. Oboje prowadzą dziwną grę, zbyt dumni, by przyznać, że ich uczucie nigdy nie wygasło…

Fragment książki

Wiedziała, że ktoś za nią idzie. Strach ściskał jej gardło. Z czystej głupoty o tak późnej porze wylądowała w tej zakazanej nowojorskiej dzielnicy. Nie zaczekała na autobus, bo w tak piękny wiosenny wieczór nabrała ochoty na spacer. Nie sądziła jednak, że z mieszkania, w którym pobierała lekcje muzyki, będzie tak daleko do domu, gdy się idzie piechotą.
Lekki wiatr zarzucał jej brązowe włosy na twarz, a zielone oczy niespokojnie przeczesywały wyludnioną ulicę. Mocniej otuliła się kaszmirowym swetrem i nerwowo przygryzła wargę. Kurczowo przyciskała do siebie skórzaną torebkę i nuty. Co za idiotka ze mnie! – wyrzucała sobie w duchu. Zapuszczanie się w drogich ciuchach w miejsca, gdzie za kilka dolców można stracić życie, było szczytem głupoty. Kroki, które od jakiegoś czasu słyszała za sobą, przyśpieszyły i stały się głośniejsze.
Prześladowców musiało być dwóch. Skręcając za róg, w panice obejrzała się za siebie. Obaj mężczyźni byli brudni, nędznie ubrani i wyglądali groźnie. Przed sobą miała pustą ulicę i ciemne budynki. W oddali dostrzegła warsztat samochodowy. Jeszcze bardziej przyśpieszyła, modląc się, żeby działał, ale usłyszała, że jej prześladowcy ruszyli biegiem.
– Nie! – krzyknęła, gdy ktoś szarpnął ją za ramię.
Wyższy zbir przytrzymał ją, grubas zaczął wyszarpywać jej torebkę, a kartki z nutami rozsypały się na chodniku. Próbowała walczyć i krzyczeć, ale wyższy pchnął ją w zaułek, gdzie poczuła się już całkiem sama. Ale nadal, choć była wiotka i chuda, szarpała się z furią. I była wściekła na siebie, że zamiast szpilek włożyła botki na płaskim obcasie.
– Zostaw mnie! – wrzasnęła, wyrywając się z całych sił, a włosy wymknęły się z koczka i kasztanową chmurą otoczyły jej szczupłą twarz.
– Zamknij się, pieprzony chudzielcu! – Wyższy roześmiał się paskudnie, brutalnie ją przytrzymując. – Łap torebkę, Terry!
– Puszczaj! – warknął grubas, wyszarpując jej torebkę. – Coś taka oporna, laluniu? Przecież masz kasę, a Bozia każe się dzielić.
– Z takimi jak my, potrzebującymi – dodał wyższy.
– Fiu, fiu! – zagwizdał grubas. – Pięć dyszek! – Uniósł plik banknotów.
Gaby nie przejmowała się pieniędzmi, ale bała się, że to jeszcze nie koniec. Nigdy nie czuła się taka bezradna, a właśnie grubas uśmiechnął się do niej lubieżnie. Poczuła silne pchnięcie i wylądowała na ziemi, a wyższy zaczął podciągać jej sweterek…
– Co tu się dzieje?
Prześladowcy jak na komendę spojrzeli w stronę wylotu zaułka. Mężczyzna był potężnym brunetem, miał na sobie obcisłe dżinsy i białą koszulkę z krótkim rękawem, która opinała mocarne mięśnie. Gaby dostrzegła także wielkie ciemne oczy, prosty nos i zdecydowaną linię szczęki.
– Marc, nie chcemy kłopotów – oznajmił grubas, unosząc ręce.
Marc spojrzał na leżącą na ziemi dziewczynę.
– Wszystko w porządku, kotku? – zapytał przyjaznym tonem.
– Tak – wykrztusiła.
– Chodź do mnie, już nie będą cię niepokoić.
Kiedy stanęła za nim, Marc strzelił wyższego w splot słoneczny, a drugą pięścią posłał go na ziemię, następnie lewym sierpem położył obok niego grubasa.
– Poprawiło ci to nastrój, kotku?
– T…tak. Dziękuję.
Choć przybrudzony smarem, z bliska jej wybawca wyglądał jeszcze bardziej imponująco. Patrzył na nią z zawadiackim uśmiechem, a w jego oczach migały wesołe iskierki.
– Cała przyjemność po mojej stronie. Nie przepadam za Terrym i Gusem. Zabrali ci coś?
– Trochę gotówki. Ale niech ją sobie wezmą, nie chcę tych pieniędzy.
Marc podszedł do leżących na ziemi łobuzów i wyszarpnął grubasowi banknoty z dłoni.
– Gus, jeszcze raz cię zobaczę w mojej dzielnicy, a dam ci taki wpierdol, że ten dzisiejszy uznasz za pieszczoty.
– Dobra, nawet tu nie zajrzę. Ale nie powiesz o tym swojemu wujowi?
– Wuj Michael nie rozróżnia takich śmieci jak ty od gnoju, a gnojem się nie zajmuje – podsumował Marc. – A teraz wypierdalać stąd!
Napastnicy zebrali się z ziemi i świńskim truchtem zniknęli za rogiem.
– Łajzy – mruknął, z zaciekawieniem zerkając na uratowaną dziewczynę.

Napisz swoją recenzję

Podziel się swoją opinią
Twoja ocena:
5/5
Dodaj własne zdjęcie produktu:
Recenzje i opinie na temat książek nie są weryfikowane pod kątem ich nabywania w księgarniach oraz pod kątem korzystania z nich i czytania. Administratorem Twoich danych jest HarperCollins Polska Sp. z o.o. Dowiedz się więcej o ochronie Twoich danych.
pixel