Zapisz na liście ulubionych
Stwórz nową listę ulubionych
Ślub stulecia (ebook)

Ślub stulecia (ebook)

ImprintHarlequin
KategoriaEbooki
Liczba stron160
ISBN978-83-276-7680-1
Formatepubmobi
Tytuł oryginalnyClaiming His Out-of-Bounds Bride
TłumaczJoanna Żywina
Język oryginałuangielski
EAN9788327676801
Data premiery2022-01-27
Więcej szczegółówMniej szczegółów
Idź do sklepu
Idź do sklepu Dodaj do ulubionych

Dzięki związkowi Olivii i Carla rodzinne firmy stworzą razem prawdziwą potęgę. Olivia lubi Carla, a jeszcze bardziej kocha swoją pracę, więc wszystko zapowiada się jak najlepiej. Jednak tydzień przed ślubem Carlo wycofuje się z układu. Tę wiadomość przynosi Olivii jego starszy brat, Alessandro Sartori. Podsuwa jej też pomysł, że mogłaby w tej sytuacji poślubić jego, a fuzja odbędzie się zgodnie z planem. Olivia czuje niepokój na myśl o małżeństwie z mrocznym i niezwykle seksownym Alessandrem…

Fragment książki

– No, zaczyna to już jakoś wyglądać. – Sonia przyjrzała się krytycznie sukni Olivii, podczas gdy jedna z krawcowych klęczała pomiędzy nimi, sprawdzając długość. – Jeszcze chwila i jesteśmy w domu.
Olivia chciała odetchnąć z ulgą, ale się powstrzymała. To była ostatnia przymiarka i miała wrażenie, że stoi tak już całe wieki, podczas gdy kobiety upinają i poprawiają na niej suknię.
Która musiała być idealna.
W przyszłym tygodniu oczy całej Wenecji, a nawet całego świata, będą zwrócone właśnie na nią. Suknia musiała być wyjątkowa. Oczekiwali tego ludzie, prasa i przede wszystkim jej rodzina. Zrobiła wszystko, czego oczekiwali, a nawet więcej. Wkrótce będzie miała okazję, żeby się sprawdzić i zrealizować marzenia. W końcu będzie miała coś do powiedzenia w firmie, w której tak długo walczyła o pozycję i należny szacunek.
Olivia spojrzała w olbrzymie lustro ze złoconą ramą, w którym odbijało się światło migoczące na wodach Canal Grande.
Kobieta w lustrze nie przypominała Olivii Jennings. Nawet tej Olivii Jennings, która w końcu nauczyła się poruszać wśród europejskich elit z elegancją i wdziękiem.
W tej sukni była kimś innym.
Z pewnej odległości szyfon i jedwab zdawały się kremowe, choć tak naprawdę oba materiały wpadały w jasnoróżowe tony. Suknia miała dopasowany gorset i rozchodziła się miękko delikatnymi zakładkami aż do ziemi. Drobne, szyfonowe kwiatuszki z kryształowym środkiem pokrywały cały gorset i schodziły delikatnie na dół sukni i na przezroczyste rękawy. Gdy się poruszała, delikatne płatki poruszały się, a kryształki odbijały światło wpadające przez okna.
– Jest piękna – powiedziała krawcowa, odsuwając się lekko. – Wygląda pani jak księżniczka.
– I właśnie o taki efekt nam chodziło – skinęła głową Sonia. – Każda kobieta choć raz chce wyglądać jak księżniczka.
Nie każda.
Olivia od dawna nie wierzyła w bajki.
Tragedia, która dotknęła ją w dzieciństwie, zabiła w niej wiarę w szczęśliwe zakończenia. Gdy skończyła osiemnaście lat, na dobre pożegnała się z jakimikolwiek romantycznymi fantazjami.
Znów spojrzała w lustro, przyglądając się delikatnym kwiatkom, których szyfonowe płatki tańczyły pod jej oddechem, i poczuła dziwną tęsknotę.
Ten mężczyzna, który pierwszy raz od dziewięciu lat sprawił, że przez chwilę pragnęła uwierzyć w przeznaczenie i bratnie dusze. To było wręcz niedorzeczne. To było niczym objawienie, jakby poraził ją piorun, a serce nagle zaczęło bić w zupełnie innym rytmie.
Oczywiście do niczego jej to nie zaprowadziło. Ona mu się nawet nie podobała.
Zrobiła więc to, co zawsze – przełknęła gorycz rozczarowania i postanowiła żyć dalej. Jej dziadkowie mieli rację. Lepiej będzie dla niej, jak da sobie spokój z niedorzecznymi romansami.
Odetchnęła głębiej, a kwiaty na sukni znów zatańczyły.
Olivia uśmiechnęła się do obu kobiet.
– Wspaniale się spisałaś. Suknia jest przepiękna, a klienci będą się do nas dobijać.
– Jeśli uda ci się przekonać radę nadzorczą – wtrąciła Sonia.
Olivia skinęła głową.
– Zostaw to mnie. Opracowałam już strategię. Za kilka tygodni, gdy w końcu dostanie zasłużony awans i zasiądzie w radzie nadzorczej, otworzy się przed nią szansa, na którą pracowała przez te wszystkie lata. Była gotowa.
– Proszę się obrócić – powiedziała młodsza krawcowa.
Olivia zakręciła się wokół własnej osi, na stopach miała ręcznie robione szpilki ozdobione kryształkami. Jedwab zatańczył wokół jej nóg z czułym szeptem. Miała nadzieję, że kobiety również będą szeptać, marząc, aby, kupić tę unikalną suknię.
Krawcowa podniosła się z kolan.
– Doskonale. Pan młody będzie oszołomiony, gdy zobaczy panią idącą do ołtarza.
Olivia uśmiechnęła się uprzejmie.
– Dziękuję. – Nie było sensu tłumaczyć, jak mało było to prawdopodobne. Ona i Carlo byli przyjaciółmi, nie kochankami. To miało być małżeństwo z rozsądku.
Być może nie było to marzenie każdej kobiety, ale Olivia wolała nie wpadać ponownie w sidła miłości. Tak było wygodniej. Wzajemny szacunek i przyjaźń były solidną podstawą dla udanego małżeństwa.
Sprawdziło się w przypadku jej dziadków, więc jej i Carlowi też się uda.
Sonia pochyliła się, żeby przyjrzeć się bliżej rękawowi sukni, i w tym momencie ktoś zapukał do drzwi.
– Mogłabyś sprawdzić, kto to? – poprosiła krawcową. – Nie spodziewam się nikogo.
Dziadkowie nie dotarli jeszcze do Wenecji, a sama przyjechała z tygodniowym wyprzedzeniem, żeby dopilnować ślubnych przygotowań.
– Nie ruszaj się przez chwilę – powiedziała Sonia, marszcząc brwi nad jednym z kwiatków, który nie był dokładnie przyszyty.
– To mężczyzna – powiedziała krawcowa, wracając do pokoju. Oczy miała szeroko otwarte i przygładziła włosy. – Przedstawił się jako il signor Sartori i chce z panią rozmawiać.
Carlo tutaj? Miał się zjawić dopiero za tydzień.
– Może zaczekać pięć minut? – odezwała się Sonia. – Powiedz mu, że pan młody nie powinien oglądać przyszłej żony w sukni ślubnej. To przynosi pecha.
– Obawiam się, że to nie może czekać – z korytarza dobiegł je głęboki głos i kobiety zamarły.
Olivia znała ten głos, jak zwykle trochę szorstki i jakby zniecierpliwiony. Poczuła dreszcz i rozchodzące się po całym ciele ciepło. Zamknęła oczy, starając się opanować. Powinna się do niego przyzwyczaić, taka reakcja była nieuzasadniona. Stosunki z przyszłym szwagrem cechowały uprzejmość i dystans.
I tak właśnie miało zostać.
Otworzyła oczy i zobaczyła, że Sonia zamarła, a asystentka automatycznie poprawiła bluzkę.
Alessandro Sartori tak właśnie działał na kobiety.
Carlo również, ale jego urok polegał w dużej mierze na pogodnym usposobieniu. Jego starszy brat był bardziej milczący, było w nim coś oziębłego.
Olivia wciągnęła powietrze i odwróciła się.
Jego ramiona zajmowały całą szerokość drzwi, był szczupły i elegancki, emanowała z niego siła sugerująca, że pod tą schludną otoczką kryje się coś dzikiego i niebezpiecznego.
Jego garnitur był jak zwykle doskonale skrojony, był chodzącą reklamą firmy Sartori, produkującej ekskluzywną odzież męską.
Olivia zastanawiała się, dlaczego zatrudnieni przez firmę guru od reklamy nie wpadli jeszcze na to, żeby wykorzystać nietypowy urok i magnetyzm drzemiący w ich szefie. Hebanowe włosy miał krótko przycięte po bokach i trochę dłuższe na czubku głowy. Lśniły teraz w świetle lampy, które podkreślało również wyraziste rysy twarzy, czarne oczy, silnie zarysowaną szczękę i zmysłowe usta, w tej chwili zaciśnięte.
Nic nowego. Alessandro Sartori zawsze tak wyglądał w jej obecności.
Poczuła ukłucie irytacji – to właśnie on razem z jej dziadkami doprowadził do jej małżeństwa z Carlem, które miało przypieczętować połączenie dwóch potężnych firm: Sartori i Dell’Orto.
Olivia wypuściła powietrze z płuc, starając się uspokoić.
Nie szukała miłości, a to małżeństwo otwierało przed nią i Carlem możliwości, na które oboje ciężko pracowali.
Chodziło tylko o to, że ktoś zdecydował za nią. Jak zwykle.
– Alessandro. Co za niespodzianka. – Miała nadzieję, że zobaczy go dopiero podczas ceremonii i nie będzie miała z nim za dużo do czynienia, choć był świadkiem. – Obawiam się, że nikogo z rodziny tu nie ma i, jak wiesz, Carlo jeszcze nie przyleciał.
Pewnie szukał dziadków Olivii. Jej rozmowy z Alessandrem Sartorim ograniczały się do wymiany zdawkowych uprzejmości. Jakby nie była dla niego partnerem do rozmów o interesach, a przecież wkrótce będą zasiadać w tym samym zarządzie.
– Przyszedłem do ciebie.
Tak po prostu, żadnych wyjaśnień, zero uśmiechu. Tylko to nieprzeniknione spojrzenie.
Zaskoczona Olivia zamilkła. Przyszedł, żeby z nią porozmawiać? Nie mogło chodzić o wesele, nie brał udziału w przygotowaniach. Ani o interesy, bo o takich sprawach rozmawiał wyłącznie w biurze, chyba że chodziło o członków zarządu, ale do nich się nie zaliczała… Jeszcze.
Olivia chciała odmówić, zaproponować, żeby umówili się na spotkanie, bo jej grafik był bardzo napięty. Chciała zobaczyć jego minę.
Szkoda, że przy okazji nie nauczył się trochę pokory.
Odwróciła się jednak do Soni.
– Przepraszam, czy możemy na chwilę przerwać? Daj nam dziesięć minut.
Sonia skinęła głową.
Kobiety wyszły. Alessandro zamknął za nimi drzwi.
Atmosfera w pokoju momentalnie się zmieniła. Choć pełen antyków salon był wysoki i przestronny, podczas rozmów i prac nad suknią wydawał się Olivii bardzo przytulny. Teraz miała wrażenie, że zapanował tu chłód.
Może to z powodu przeciągającego się milczenia Alessandra lub emanującej z niego pewności siebie. Sprawiał wrażenie, jakby zjawił się tu w bardzo ważnej sprawie.
Choć miała na nogach szpilki, musiała unieść głowę, żeby spojrzeć mu w oczy. Stał tak blisko, że widziała delikatne zmarszczki po obu stronach jego ust; z każdą chwilą zdawały się pogłębiać.
– Mogę ci w czymś pomóc, Alessandro?
Nagle zdała sobie sprawę, że nigdy wcześniej nie była z nim sam na sam.
Serce zaczęło bić coraz szybciej, jakby się chciało wydostać z jej piersi.
– Mam ci coś do przekazania. Może lepiej usiądź.
Nie myśląc wiele, chwyciła go za rękaw i zacisnęła palce, czując twarde mięśnie jego przedramienia.
– Czy chodzi o moich dziadków? Coś im się stało? – Nigdy nie byli zbyt wylewni, ale kochali ją na swój sposób. Myśl o tym, że mogłaby ich stracić, była nie do zniesienia.
– Nie, nic z tych rzeczy. Nikomu nic się nie stało i wszyscy mają się dobrze.
Podniósł wolną rękę, jakby chciał dotknąć jej dłoni, ale zmienił zdanie.
Olivia natychmiast go puściła. Odwróciła wzrok, czując, że się wygłupiła.
– Usiądź, będzie ci wygodniej.
– Nie mogę. Nie chcę pognieść sukni.
– Można ją przecież wyprasować.
– Mogę wysłuchać cię na stojąco. Co to za wieści?
Milczał przez chwilę.
– Rozmawiałaś ostatnio z Carlem?
Olivia zmarszczyła brwi.
– Oczywiście. Jesteśmy w stałym kontakcie. – Może nie tak regularnym, jak między zakochanymi, ale mieli kontakt. Carlo był teraz w Stanach, gdzie doglądał interesów brata i nadrabiał zaległości z przyjaciółmi.
– Dziś?
Poczuła, jak na szyi zaciskają jej się lodowate palce.
– Czy wszystko w porządku? Nic mu nie jest?
– Z tego co wiem, fizycznie jest cały i zdrowy. Ale sugerowałbym, żebyś sprawdziła wiadomości. – Dziwny błysk w jego oczach i ton głosu sprawiły, że jej niepokój wzrósł.
Carlo dzwonił wcześniej, ale został przekierowany na pocztę głosową. Potem wiadomości przychodziły jedna za drugą, ale nie miała okazji ich odsłuchać.
Olivia odwróciła się gwałtownie, a suknia zawirowała wokół niej. Telefon był jednak w drugim pokoju, razem z jej ubraniami. Czuła rosnącą panikę. To musiało być coś naprawdę bardzo ważnego.
– Po prostu mi powiedz! Co się stało?
Alessandro wahał się przez chwilę, po czym skinął głową.
– Carlo cię porzucił. Uciekł z inną kobietą.

Olivia przyglądała się jego poważnej twarzy.
Porzucił ją? To niemożliwe. Ona i Carlo byli w tym razem. Omówili wszystko ze szczegółami i postanowili, że wykorzystają sytuację jak najlepiej. Ufali sobie.
Prawda?
Momentalnie zaschło jej w gardle i z trudem przełknęła ślinę.
– Nie zrobiłby tego – wyszeptała.
Ten ślub był dla nich zbyt ważny. W życiu Carla nie było żadnej kobiety. Już nie.
Widziała jednak, że Alessandro nie kłamie. Skrzywił się lekko. Nie chciał być posłańcem złych wieści? A może bał się, że Olivia zaraz upadnie na kolana, zanosząc się płaczem?
Olivia wypuściła powietrze z płuc i znów gwałtownie je wciągnęła. Lśniące diamenty migotały jej przed oczami, a miękki, lśniący jedwab szumiał jak fala, która za chwilę ją pochłonie.
Zachwiała się i wtedy Alessandro przytrzymał ją za łokcie.
– Oddychaj. Powoli.
Olivia zamrugała, patrząc w ciemne oczy, których wyrazu nie była w stanie odczytać. Wrażenie tonięcia osłabło i odsunęła się lekko, wyswabadzając się z jego uścisku.
– Nie musisz… – Pokręciła głową. – Nic mi nie jest.
To było kłamstwo.
Puścił ją, ale wciąż czuła na sobie jego dotyk. Spojrzała w dół; może rękaw sukni się przedarł? Oczywiście, że nie. Alessandro trzymał ją pewnie, ale niemal delikatnie. Zdobione kryształkami kwiaty zamrugały do niej. Przypomnienie ślubu, który miał się odbyć za tydzień.
Poczuła bolesny skurcz żołądka.
– Jesteś pewien? – spytała ochrypłym głosem.
– Myślisz, że bym tu przyjeżdżał, gdybym nie był?
Westchnęła i niechętnie uniosła głowę. Alessandro wyglądał bardziej ponuro niż zwykle, nozdrza miał rozchylone, jakby był zniesmaczony wieściami, które musiał przekazać.
Cóż, Alessandro Sartori nie był typem człowieka, który panikowałby z powodu plotki. Najpierw by się upewnił. Olivia nigdy nie spotkała bardziej opanowanego mężczyzny, który zawsze działał metodycznie.
– Co dokładnie powiedział? – może Carlo chciał tylko przesunąć ceremonię, a Alessandro od razu założył, że chodziło o inną kobietę.
Jednak patrząc na jego poważną twarz, widziała, że desperacko chwyta się jakiegokolwiek wytłumaczenia.
– Nieważne, sama się dowiem – powiedziała, nie czekając na odpowiedź.
Potrzebowała trochę prywatności, z dala od przenikliwego wzroku Alessandra.
Uniosła lekko obszerną spódnicę i przeszła przez salon, mijając sofy, złocone krzesła, duży marmurowy kominek i cztery wysokie okna z widokiem na Canal Grande.
Żałowała, że nie ma przy sobie telefonu, powinna wcześniej sprawdzić wiadomości. Zazwyczaj była na bieżąco, ale dziś nie miała już cierpliwości.
Pchnęła wysokie, masywne drzwi i weszła do mniejszego pokoju, który służył jej za gabinet i tu zostawiła telefon. Wypuściła gwałtownie powietrze, widząc wiadomość od Carla. Przyłożyła telefon do ucha, żeby ją odsłuchać. Przepraszał ją. Serce się jej ścisnęło. Choć wiedziała, że Alessandro nie zjawiłby się tutaj, gdyby nie miał powodu, ale wciąż miała nadzieję…
To była długa wiadomość, a ton głosu Carla był jednocześnie przepraszający i podekscytowany.
Naprawdę żałował. Wiedział, ile znaczyło to małżeństwo i połączenie obu rodzin. Nie chciał zostawiać jej na lodzie, ale zdarzyło się coś niespodziewanego.
Znów spotkał Hannah, Amerykankę, którą poznał podczas wyjazdu do Stanów tuż po studiach. Mieli wtedy krótki romans, rok później kobieta złamała mu serce, gdyż nawet nie chciała słyszeć o wyjeździe do Europy.
Okazało się, że wciąż się kochali, bardziej niż kiedyś. Tym razem zgodzili się na kompromis. On przez rok będzie mieszkał i pracował w Stanach, nawet gdyby miało to zaszkodzić jego karierze w Sartori, bo teraz wiedział, że Hannah była dla niego dużo ważniejsza niż rodzinny biznes. Potem spędzą rok w Europie, żeby sprawdzić, jak ona poradzi sobie, mieszkając za granicą. Byli tacy szczęśliwi. Żałował, że zawiódł Olivię, ale…
Przytrzymała się oparcia krzesła, a jej palce zacisnęły się na misternie rzeźbionym drewnie.
Czuła, jak krew szumi jej w uszach. Dopasowany gorset, który dziesięć minut temu był całkiem wygodny, teraz zaciskał się na niej, uniemożliwiając oddychanie.
Brak ślubu oznaczał, że nie dojdzie do fuzji. Dziadkowie nalegali na to małżeństwo, żeby zabezpieczyć rodzinę Dell’Orto, gdy firmy zostaną połączone.
Co oznaczało, że Olivia nie zasiądzie w radzie nadzorczej. Nie będzie dla niej stałego miejsca w firmie. To również były ich warunki. Dziadkowie znali się na interesach, ale należeli już do innej epoki, w której kobieta w biznesie musiała mieć u swego boku mężczyznę, nieważne, jak byłaby utalentowana i wykształcona.
Olivia mogła się zatrudnić w innej firmie, dostawała wiele ofert, ale zależało jej, by sięgnąć po rodzinną spuściznę. To było jej marzenie. Rodzina natomiast chciała, by wyszła za mąż. Nie z miłości, ale żeby utrzymać i pomnożyć rodzinny majątek – zgodnie z pokoleniową tradycją. Wyjątkiem była matka Olivii, która wyszła za mąż z miłości, zwiedziona romantyczną wizją – i dokąd ją to zaprowadziło?
Olivia przełknęła ciężko, próbując się pozbyć kwaśnego smaku, który czuła w ustach. Cała jej praca i poświęcenie, niekończące się przeprawy z dziadkami – wszystko to na nic. Ile czasu minie, zanim rodzina zacznie szukać dla niej nowego męża? Przez krótką chwilę zapragnęła zakochać się tak jak Carlo. To brzmiało tak prosto, nawet jeśli miałoby się zakończyć katastrofą.
Alessandro przeklął swego brata w myślach, podczas gdy porzucona panna młoda opadła na krzesło z telefonem przyciśniętym do piersi. Twarz miała kredowobiałą, nawet usta jej zsiniały. Cała jej postać zdawała się pozbawiona koloru, z wyjątkiem podkrążonych oczu, które były przepełnione bólem.
Instynkt kazał mu pójść za nią. Potrzebowała wsparcia.
Zatrzymał się w pewnej odległości, lepiej trzymać się na dystans. Umysł zawsze płatał mu figle, gdy Olivia była w pobliżu. Myślał, że udało mu się nad tym zapanować, aż do teraz. Podobne komplikacje były dziś ostatnim, czego potrzebował.
Jak Carlo mógł zrobić coś takiego?
Alessandro zazgrzytał zębami i zacisnął pięści. Brat wysłał mu wiadomość ze Stanów, nie odważył się stanąć z nim twarzą w twarz.
Czy to nie było typowe dla jego rodziny? Zawsze stawiać siebie na pierwszym miejscu, nie zważając na to, jak ich działania wpłyną na innych ludzi.

Napisz swoją recenzję

Podziel się swoją opinią
Twoja ocena:
5/5
Dodaj własne zdjęcie produktu:
Recenzje i opinie na temat książek nie są weryfikowane pod kątem ich nabywania w księgarniach oraz pod kątem korzystania z nich i czytania. Administratorem Twoich danych jest HarperCollins Polska Sp. z o.o. Dowiedz się więcej o ochronie Twoich danych.
pixel