Zapisz na liście ulubionych
Stwórz nową listę ulubionych
Spragnieni siebie (ebook)
Zajrzyj do książki

Spragnieni siebie (ebook)

ImprintHarlequin
KategoriaEbooki
Liczba stron160
ISBN978-83-276-8473-8
Formatepubmobi
Tytuł oryginalnyHis Perfect Fake Engagement
TłumaczElżbieta Chlebowska
EAN9788327684738
Data premiery2022-06-02
Więcej szczegółówMniej szczegółów
Idź do sklepu
Idź do sklepu Dodaj do ulubionych

Słynny architekt Drew Maddox ma opinię playboya. Najnowszy skandal, rzekome uczestnictwo w orgii, poważnie zagroził jego karierze. Aby ratować stanowisko w zarządzie firmy, Drew spełnia prośbę siostry i ogłasza zaręczyny z jej przyjaciółką Jenną, piękną i inteligentną specjalistką od neuroinżynierii. Jest gotów zaofiarować fałszywej narzeczonej gwiazdkę z nieba, byle tylko wyglądała na szczęśliwą. Co prawda Jenny pożąda go od lat, ale nie chce być „laleczką miliardera”. Uważa, że zasługuje na poważne traktowanie. I nie wystarczą jej pocałunki na użytek publiczności...

Fragment książki


‒ To była ustawka – bąknął Drew.
Doświadczenie nauczyło go dyplomacji w stosunkach z kąpanym w gorącej wodzie wujem, ale dziś żadne wykręty nie pomagały.
‒ Ustawka czy nie, szkody dla reputacji firmy są takie same! – złościł się Malcolm Maddox. Cisnął na stół kilka kolorowych pisemek. – Wezmą cię za narkomana i podrywacza nastolatek! Na miłość boską, dlaczego w ogóle trafiłeś do tej speluny? Coś ty sobie myślał, idioto!
Drew westchnął i policzył w myślach do dziesięciu. Zdjęcia w tabloidach nie były pochlebne: patrzył w obiektyw mętnym wzrokiem, koszulę miał rozpiętą do pasa, a jakaś laska w skórzanej minispódniczce siedziała mu okrakiem na kolanach.
‒ Przyjaciółka poprosiła mnie o pomoc. Dowiedziała się, że jej młodsza siostra wybrała się na prywatkę. Nie dałaby rady tam dojechać, więc zadzwoniła do mnie. Przed laty dobrze znałem gospodarza. Miałem tylko sprawdzić, czy małolata będzie bezpieczna.
‒ Jesteśmy dziś umówieni na kolację z Hendrickiem i Bev! – wrzasnął wuj. – Czy choć przez chwilę brałeś to pod uwagę?
‒ Pamiętam o kolacji – zapewnił Drew.
Hendrick Hill był wieloletnim partnerem biznesowym Malcolma i współzałożycielem firmy architektonicznej Maddox Hill. Drew go lubił, choć facet był kompletnie pozbawiony poczucia humoru.
‒ Bev przeczytała u fryzjera o pijackiej orgii w domu Arnolda Sobela! – Malcolm stuknął palcem w zdjęcie. – I kogo widzi? Zaćpanego dyrektora firmy swojego męża! Była oburzona.
‒ To nie orgia, wujku. Nigdy bym sobie nie pozwolił…
‒ Hendrick to załgany świętoszek – warknął Malcolm. – Miał czelność pouczać mnie o moralności i odpowiedzialności. Nie dba o to, ile wygrałeś konkursów architektonicznych i ile masz dyplomów, jeśli nie potrafisz zachowywać się przyzwoicie. Uważa, że powinniśmy się ciebie pozbyć, a jeśli przekona innych członków zarządu, mój głos w twojej obronie nie zda się na wiele.
‒ Rozumiem – odparł pokornie Drew. – Zostałem wrobiony. Ktoś starannie zaaranżował całą scenę na użytek paparazzi.
‒ Sam się wrobiłeś – odparł ponuro wuj. – Jeśli zarząd cię wyrzuci, twoi klienci rozpierzchną się na wszystkie strony. Co za upokorzenie!
To była pułapka, pomyślał Drew, ale nie powiedział tego na głos. Malcolm i tak nie słucha jego usprawiedliwień, lepiej nie gadać po próżnicy.
Katastrofa wizerunkowa czy nie, drugi raz zachowałby się tak samo. Kiedy Raisa dowiedziała się, że jej młodsza siostra Leticia wybrała się na jedno z niesławnych przyjęć u Arnolda Sobela, wpadła w histerię i gdyby Drew nie interweniował, wkroczyłaby tam z pistoletem w ręku, co oznaczałoby kłopoty. Dla Raisy. A może kilku innych osób.
Na miejscu okazało się, że ktoś spłatał psikusa jemu i Raisie. Leticii tam nie było. Chodziło o to, by ściągnąć Drew.
‒ Ktoś mnie wrobił – powtórzył bezradnie. – Fotograf się przyczaił, a zanim się obejrzałem, wylądowałem na kanapie w objęciach jakiejś laluni i jej koleżanek.
‒ Jeśli coś irytuje mnie bardziej niż kretyn, który myśli, że świat istnieje dla jego przyjemności, to obwinianie innych o swoje błędy. Byłeś w marines, na miłość boską! Pozwoliłeś, żeby kilka girlasek rozłożyło cię na łopatki?
‒ Wujku, może Drew lekceważy konwenanse, ale nie unika odpowiedzialności – wystąpiła w jego obronie młodsza siostra Ava. – Te dziewczyny wyraźnie się na niego zasadziły.
‒ Zasadzka, tere-fere-kuku! To wygląda jak wstęp do orgii.
‒ Ktoś się o to postarał, wujku – upierała się Ava – a ty dałeś się nabrać.
‒ Pewne jest jedno, twój brat nie dba o opinię firmy, której poświęciłem całe życie! A jeśli Hendrick nie zmieni zdania, Drew straci lukratywną posadę. Lepiej popracuj nad CV. Od jutra będziesz szukał roboty. Dziś przyjdź na kolację, bądź mężczyzną i wysłuchaj, co Hendrick ma ci do powiedzenia. Jeśli o mnie chodzi, umywam ręce. Mam dosyć twoich wyskoków.
Wzburzony Malcolm opuścił pokój, postukując laską. Chciał trzasnąć drzwiami, ale uniemożliwiły mu to zawiasy hydrauliczne. Kliknięcie było niemal niesłyszalne.
‒ Daruję sobie kolację. – Drew potarł skronie. – Nie jestem tam potrzebny. Mam dość upokorzeń na jeden dzień.
‒ Nie ma mowy! Oni odbiorą to jak przyznanie się do winy – stwierdziła z namysłem Ava. – Mam pomysł.
‒ Boję się zapytać, co tym razem wymyśliłaś – jęknął.
‒ Nie bądź głupi – skarciła go. – Firma cię potrzebuje, to oczywiste. Jesteś nową twarzą Maddox Hill. Nadzieją amerykańskiej architektury. Nikt inny nie potrafi kierować dużymi projektami wykorzystującymi zieloną energię. Zdobyłeś międzynarodową nagrodę za budynek zgodny z zasadami zrównoważonej architektury i zostałeś wyróżniony przez AIA COTE…
‒ Daj spokój, znam swoje CV.
‒ Wygrałeś konkurs Green Academy, a to tylko nagrody za ekologiczne projekty – ciągnęła siostra. – Masz wizję i potrafisz wprowadzić ją w życie. Maddox Hill bez ciebie wypadnie z rynku. Zobaczysz, już niedługo wszyscy będą mi dziękować, że zapobiegłam kryzysowi.
W to akurat był w stanie uwierzyć. Jego siostra miała burzę jasnych włosów, niebieskie oczy, zabójczą figurę i ogromną siłę przebicia. Bez trudu owijała sobie mężczyzn wokół palca. Tylko on czasami stawiał opór, w końcu był starszym bratem.
Cała sprawa brzydko wyglądała. Dopiero teraz dotarło do niego, ile może stracić. Musiałby przekazać komuś kontrolę nad dużymi projektami, a większość z nich będzie realizowana jeszcze przez kilka lat. Co gorsza, straciłby wpływ na Laboratorium Planetarne. Założył je we współpracy z działem badań nad robotyką w Maddox Hill Foundation. Zatrudnił obiecujących młodych architektów i inżynierów, aby tworzyć plany ludzkich siedlisk na Marsie i Księżycu.
Było to marzenie jego ojca, chciał go w ten sposób upamiętnić.
‒ Nie każę ci się wdzięczyć do Hendricka ani wuja Malcolma. To zadanie dla kobiety. Wykona je twoja narzeczona, a ty będziesz się uśmiechał i potakiwał.
‒ Jaka narzeczona? – zdziwił się. – Mam ją znaleźć przed kolacją? Chyba przeceniasz moje możliwości, Ava.
‒ Nic podobnego. Już mam kandydatkę. Olśniło mnie, kiedy wuj cię zbeształ. Mamy do czynienia z wygenerowanym przez kogoś fałszywym obrazem. Musimy odpowiedzieć w ten sam sposób, ale nasza historyjka przedstawi cię w dobrym świetle. A tak się składa, że główna bohaterka zaraz tu będzie!
‒ O czym ty mówisz? Nie rozumiem. Kto tu będzie?
‒ Twoja narzeczona – oznajmiła Ava.
‒ Żartujesz sobie?
‒ Ani trochę. Oczywiście, będą to tymczasowe zaręczyny. Kilka miesięcy, aż ludzie przestaną plotkować. Poznałeś ją, choć może nie pamiętasz. Byłeś na przepustce między jedną a drugą misją w Iraku. Odwiedziłeś mnie w akademiku. Jenna to moja koleżanka ze studiów. Mieszkałyśmy w jednym pokoju.
‒ Mała, rudowłosa, w okularach? Ta, która wylała na mnie dzbanek sangrii?
‒ Ta. Byłam z nią umówiona na kawę przed jej popołudniowym wykładem na konferencji, ale Malcolm tak histeryzował, że musiałam przesunąć spotkanie. Próbowałam go udobruchać. Nie na wiele się to zdało.
‒ Jaki wykład?
‒ Jenna jest inżynierem i kilka lat temu założyła firmę biomedyczną. Projektuje protezy kończyn. Sztuczne mięśnie połączone z układem nerwowym człowieka i sterowane bezpośrednio przez mózg. Medycyna przyszłości. Zajmuję się ich PR-em. Jenna ubiega się o nagrodę Wexlera: Doskonałość w Inżynierii Biomedycznej. Wygłosiła dziś prezentację. Jej misją jest udostępnianie niedrogich, sprawnie działających protez ramion i dłoni wszystkim, którzy tego potrzebują. Jest genialna, skoncentrowana na pracy, empatyczna i działa dla dobra powszechnego. Krótko mówiąc, idealna.
‒ Ale dlaczego miałaby się bawić w ratowanie mojej zszarganej reputacji? – Potrząsnął głową. – I czy ktokolwiek w to uwierzy?
‒ Publika będzie ci jadła z ręki, braciszku. Nie doceniasz moich profesjonalnych zdolności.
‒ Nie chcę kłamać – zaprotestował. – Mam wrażenie, że zaraz mnie ktoś przyłapie.
‒ Ogień zwalcza się ogniem – oznajmiła Ava. – Wolisz się poddać i rozłożyć firmę Malcolma na łopatki? Trzeba walczyć, nawet posuwając się do ryzykownych metod. Ktoś rozpuszcza fałszywe informacje o tobie. Przedstawia cię jako zdemoralizowanego playboya, który podrywa i porzuca naiwne młode dziewczyny. Moja historia jest dużo lepsza. Czarujący uwodziciel zakochuje się w mądrej kobiecie, miłość sprowadza go na dobrą drogę, budzi w nim wrażliwość społeczną…
‒ Mam sumienie i wrażliwość społeczną – zaprotestował. – Nie jestem kompletnym dupkiem.
‒ Nie przeszkadzaj. Robimy burzę mózgów. Cyniczny łobuz dręczony przez pustkę w sercu traci głowę dla inteligentnej dziewczyny w okularach. Miłość rzuca go na kolana.
‒ Pustka w sercu? – Uniósł brwi. – Naprawdę, Av?
‒ Współpracuj, braciszku. Jego wybranka robi sztuczne ramiona dla ludzi, aby mogli znów przytulić swoje dzieci. Rozumiesz? Szlachetne emocje. Ciepło. Bliskość. Wszyscy za tym tęsknimy.
‒ Rozumiem, ale uważam pomysł za idiotyczny.
Ava wzięła ze stołu tablet i podała bratu.
‒ To jest Jenna. Mój asystent nagrał jej prezentację i właśnie mi podesłał. Zobacz.
Młoda kobieta na ekranie stała na okrągłej scenie w Curtis Pavilion, jednym z najnowszych drapaczy chmur w Seattle, który Drew zaprojektował. Miała obcisłą szarą sukienkę. Ładne nogi. Rude włosy upięte były w kok, z którego wyślizgiwały się niesforne loczki. Nadal nosiła okulary, teraz jednak w skośnych zielonych oprawkach, które nadawały jej koci wygląd.
Drew przyjrzał się jej twarzy. Trójkątny podbródek, jasnobrązowe oczy, trochę piegów na nosie, pełne usta z seksownym zarysem dolnej wargi. Pomalowała je odważnie, na czerwono.
‒ Nowe połączenia nerwowe otwierają drzwi do odbierania prawdziwych wrażeń – mówiła. – Trzymamy pędzel w dłoni. Zaplatamy włosy dziecku. Gramy w kosza i kozłujemy piłkę. Przyjmujemy nasz odbiór świata jako pewnik i nie dostrzegamy, jakie to cudowne doświadczenie. Chcę, żeby te zwykłe cuda stały się dostępne dla każdego. Dziękuję.
Jej słowa zostały nagrodzone entuzjastyczną owacją. Drew wyciszył dźwięk, a Ava odebrała tablet.
‒ Firma nazywa się Arm’s Reach. W zasięgu ręki – powiedziała. – Zdobyła wiele poważnych nagród. Ostatnio AI and Robotics International Award. Milion dolarów. Potrzebuje dużo więcej, aby umożliwić ludziom dostęp do poważnych operacji neurologicznych, które umożliwiają korzystanie z najnowszej technologii. Jest przemiłą osobą, choć to już pewnie wiesz.
‒ Pomaga ludziom, którzy mają prawdziwe problemy. Nie będzie miała czasu na nasze pseudodramaty – uznał Drew bez przekonania. – Podeślij mi to wideo.
‒ Oczywiście. – Ava uśmiechnęła się, bardzo z siebie zadowolona, i postukała w ekran. – Zrobione. – Podniosła słuchawkę. – Pani Crane? Czy przyszła już pani Somers? Świetnie, proszę ją przyprowadzić. Bardzo dziękuję.
‒ Jenna Somers tu jest? – zaniepokoił się Drew. – Avo, wcale się nie zgodziłem…
‒ Nie bądź głupi. Po co tracić czas? Proszę! – zawołała, bo w tym momencie rozległo się pukanie do drzwi.
Na spory było już za późno.

Jenna szła za siwowłosą recepcjonistką wzdłuż wiszącego korytarza nad ogromnym biurem projektowym. Trzykondygnacyjna szklana ściana dawała widok na śródmieście Seattle. Od dawna miała ochotę zobaczyć ten budynek, dzieło firmy architektonicznej Maddox Hill, wykonany w całości z ekologicznych drewnianych konstrukcji budowlanych. Nic dziwnego, że w środku był równie piękny jak na zewnątrz. Drewno nadawało mu ziemskiego przyjaznego ciepła, o które trudno, gdy materiałem jest beton i stal.
Szkoda, że Ava wykręciła się od spotkania w kawiarni. Jenna miała nadzieję, że przed wykładem przećwiczy z przyjaciółką główne punkty swego wystąpienia. Ava miała niesamowite wyczucie i wyłapywała wszystkie miejsca, które mogłyby znudzić słuchaczy lub byłyby za trudne dla laików.
Trudno. Poradziła sobie sama bez próby generalnej i teraz wszystko jest w rękach jury konkursu. Nagroda Wexlera to łakomy kąsek. Pół miliona dolarów popchnęłoby naprzód jej badania i przyspieszyło realizację planów.
Może Ava chciała się pochwalić najnowszą siedzibą Maddox Hill, a jeśli tak, ma powód do dumy. Jej wuj Malcolm był jednym z założycieli firmy, a autorem unikalnego projektu jej brat Drew – słynny architekt i otoczony złą sławą playboy.
Recepcjonistka zapukała.
‒ Proszę! – zawołała Ava.
Z dużych skośnych okien pokoju był niesamowity widok. Słońce świeciło nisko nad horyzontem, malując chmury na różowo. Ava powitała ją z uśmiechem, a mężczyzna przy stole się odwrócił. I wtedy świat się zatrzymał, a w każdym razie Jenna przestała oddychać.
Drew Maddox we własnej osobie. Starszy brat Avy. Architekt, którego klientami są multimilionerzy, potentaci technologiczni, arabscy szejkowie, hollywoodzkie sławy i członkowie rodzin królewskich. Obecnie bohater medialnego skandalu.
A zarazem obiekt jej pierwszej dziewczęcej miłości i wieloletnich fantazji. Zawsze umiała wybierać mężczyzn, ha, ha.
Nie widziała go od pamiętnej sceny w akademiku. Oblała gościa sangrią i uciekła. Dopiero kiedy sobie poszedł, wróciła z wiaderkiem i mopem. Odjechał na motorze w pogoni za zachodzącym słońcem i na zawsze stał się obiektem jej erotycznych rojeń.
Jest równie przystojny jak wtedy. Może bardziej. Po jedenastu latach stał się bardziej męski, przybyło mu mięśni i doświadczenia. Był wyższy niż zapamiętała. Duży facet z szerokimi barami i długimi nogami. Biała koszula, spodnie od garnituru i jedwabny krawat nie zmieniały wrażenia, że niebezpiecznie wejść mu w drogę.
Miał piękną twarz. Smagła cera, czarne włosy, głęboko osadzone zielone oczy. Długie rzęsy, jakich pozazdrościłaby mu niejedna kobieta. Wystające kości policzkowe, mocna linia żuchwy, zmysłowe wargi. Gęste czarne brwi. Wygląda jak amant filmowy, nic dziwnego, że kobiety mu się narzucały. Całkiem dosłownie, jeśli wierzyć brukowcom.
Ava wyglądała na rozbawioną, bo przyłapała przyjaciółkę na robieniu maślanych oczu do brata.
Jenna zaczerwieniła się gwałtownie. Niestety, taką miała skórę, typową dla rudowłosych. Biała cera, piegi i skłonność do oblewania się rumieńcem.
‒ Pamiętasz Drew?
‒ Oczywiście. – Jenna uśmiechnęła się w wysiłkiem. – Nasz pokój w akademiku. Wylałam na niego dzbanek sangrii.
‒ Ja też pamiętam – wtrącił ciepłym barytonem. – Cały się lepiłem.
‒ Opowiadałam mu o twojej prezentacji – powiedziała Ava. – Wysłałam nagranie, które zrobił Ernest.
Widział jej wykład? Poczuła się niepewnie.
‒ Wejdź, wejdź – popędzała Ava. – Poprosić o coś do picia? Kawa, herbata? Sok pomarańczowy, świeżo wyciskany?
‒ Dziękuję, niczego mi nie trzeba.
‒ Usiądź. Mamy do ciebie pytanie.
Jenna zajęła miejsce w fotelu, ale wciąż czuła się niepewnie. Drew wpatrywał się w okno, jakby nie mógł oderwać wzroku od barw zachodu na horyzoncie.
‒ Sprawa jest nietypowa, problem związany z PR-em. Pewnie nie widziałaś okładek najnowszych szmatławców?
‒ Kilka głupich tytułów na ekranie komputera. Nie czytałam tekstów. Już nikt nie interesuje się plotkami w gazetach.
Kłamstwo. Przeczytała wszystkie artykuły, każde słowo. I przyjrzała się zdjęciom. Nie mogła zrozumieć, co taki facet jak Drew widzi ciekawego w napompowanych silikonem laleczkach Barbie. Mężczyźni. Wszyscy tacy sami.
„Twórca Trzech Wież przyłapany in flagranti!”, donosił krzykliwy tytuł. Obok wykrzywiona twarz aktorki, z którą prowadzał się jakiś czas temu. „Bonita jest wściekła! Niegrzeczny chłopak popełnia dawne grzeszki”.
‒ Wuj zrobił mi dziką awanturę – przyznał Drew. – Gorszy problem to jego wspólnik, Hendrick Hill. Uważa się za strażnika moralności i postanowił mnie zwolnić dla przykładu. Wuj ma czterdzieści procent akcji, Hill też czterdzieści, a dwadzieścia jest w rękach pozostałych członków zarządu. Jeśli Hendrick przekona ich, że zdjęcia źle wpłyną na naszą reputację, wylecę z firmy.
‒ Bardzo mi przykro – odparła Jenna. – Z pewnością sobie poradzisz, jesteś architektem o światowej renomie i nikt tego nie kwestionuje. Jednak rozumiem, że sytuacja jest nieprzyjemna.
‒ Zwłaszcza że zdjęcia były ustawką – dodała Ava. – Drew został ściągnięty podstępem i wrobiony w dwuznaczną sytuację.
‒ Avo, czy musimy się babrać w błocie? – jęknął.
‒ Jenna musi znać sytuację od podszewki. Kawa na ławę. Zostałeś tam zwabiony, a dziewczyny rzuciły się na ciebie i pozowały do zdjęć w wyuzdanych pozach. Ktoś za tym stoi. Nie wiemy, kto jest twoim wrogiem, ale zadał sobie wiele trudu. I tu mamy nadzieję na twoją pomoc, Jenno.
‒ Ja? Ale jak to? – bąkała zdezorientowana.
‒ Pomyśleliśmy…
‒ Avo, ty pomyślałaś! Bądź precyzyjna.
‒ Okej, ja, Ava Maddox pomyślałam, że nagłe zaręczyny byłyby doskonałym sposobem na odwrócenie uwagi od skandalu. Rozumiesz, zamiast wizerunku rozpustnego kawalera mielibyśmy obraz szczęśliwie zakochanego mężczyzny. Czy nie jestem genialna?
‒ Jakie zaręczyny? Z kim? – I nagle coś jej zaświtało. Zaczerwieniła się. – Chyba nie masz na myśli…

Napisz swoją recenzję

Podziel się swoją opinią
Twoja ocena:
5/5
Dodaj własne zdjęcie produktu:
Recenzje i opinie na temat książek nie są weryfikowane pod kątem ich nabywania w księgarniach oraz pod kątem korzystania z nich i czytania. Administratorem Twoich danych jest HarperCollins Polska Sp. z o.o. Dowiedz się więcej o ochronie Twoich danych.
pixel