Zapisz na liście ulubionych
Stwórz nową listę ulubionych
Świąteczna niespodzianka (ebook)
Zajrzyj do książki

Świąteczna niespodzianka (ebook)

ImprintHarlequin
KategoriaEbooki
Liczba stron160
ISBN978-83-276-7474-6
Formatepubmobi
Tytuł oryginalnyChristmas Baby for the Greek
TłumaczAlina Patkowska
Język oryginałuangielski
EAN9788327674746
Data premiery2021-11-04
Więcej szczegółówMniej szczegółów
Idź do sklepu
Idź do sklepu Dodaj do ulubionych

Holly Marlowe zawsze marzyła, żeby wziąć ślub w Boże Narodzenie. Tymczasem to jej siostra wychodzi za mąż – za szefa Holly, w którym ona od trzech lat jest zakochana. Nowożeńcy oczekują od niej, że wyjedzie z nimi do Hongkongu. Z pomocą Holly przychodzi kuzyn pana młodego, Stavros Minos. Proponuje jej atrakcyjną i dobrze płatną posadę w Nowym Jorku. Holly jest zachwycona. Nie wie jednak, jakie motywy kierują Stavrosem i jakie jeszcze usłyszy propozycje z jego strony…

Fragment książki

Czy mogło być coś gorszego niż ślub w Wigilię, z błyszczącymi światełkami migającymi na tle śniegu, salą ozdobioną ostrokrzewem oraz bluszczem i powietrzem przesyconym zapachem zimowych róż?
Jeśli nawet coś takiego istniało, Holly Marlowe nie potrafiła sobie tego wyobrazić.
– Możesz teraz pocałować pannę młodą – powiedział uśmiechnięty ksiądz.
Holly ze złamanym sercem patrzyła, jak Oliver – jej szef, w którym potajemnie podkochiwała się przez trzy lata – rozpromienił się i pochylił głowę, by pocałować pannę młodą, którą była jej młodsza siostra Nicole.
Goście w ławkach wydawali się oczarowani namiętnym uściskiem młodej pary, ale Holly zbierało się na mdłości. Wiercąc się niespokojnie w obcisłej czerwonej sukni druhny, podniosła wzrok na wielkie witraże, a potem znów spojrzała na nawę starego nowojorskiego kościoła, bogato ozdobioną migoczącymi białymi świecami i czerwonymi różami.
W końcu państwo młodzi oderwali się od siebie. Panna młoda wyrwała bukiet ze zdrętwiałych palców Holly i triumfalnie uniosła rękę swojego nowo poślubionego męża.
– Najlepsze święta w życiu! – zawołała.
Rozległy się śmiechy i brawa. I chociaż Holly zawsze uwielbiała święta Bożego Narodzenia, teraz była pewna, że znienawidzi je na zawsze.
Poczuła ściskanie w gardle. Nie, nie powinna tak myśleć. Nie może być taka samolubna. Nicole i Oliver byli w sobie zakochani. Powinna się z tego cieszyć.
Zmusiła się do uśmiechu, gdy organy zaczęły grać Marsza weselnego Mendelssohna. Młoda para odwróciła się od ołtarza i Holly nagle stanęła twarzą w twarz z drużbą, którym był Stavros Minos, kuzyn Olivera i jego szef, czyli szef jej szefa. Wysoki i barczysty, ciemnowłosy, potężny grecki miliarder wydawał się nie na miejscu w starym kamiennym kościele. Oczywiście nikt nie zmusił go do założenia jakiegoś idiotycznego stroju, w którym wyglądałby jak niespełna rozumu kolędnik. Nie sposób było sobie wyobrazić, żeby ktokolwiek potrafił zmusić do czegokolwiek Stavrosa Minosa. Holly z zazdrością patrzyła na jego elegancki garnitur, a potem podniosła głowę i napotkała ironiczne spojrzenie czarnych oczu.
Zaschło jej w ustach. Nie. Nie mógł wiedzieć. Nikt nie wiedział, że skrycie kochała Olivera. Przecież nic się nigdy między nimi nie wydarzyło. Oliver nie miał pojęcia, że jego sekretarka pała do niego żałosną, nieodwzajemnioną miłością. Nikt nie miał o tym pojęcia – to znaczy, chyba nikt oprócz Stavrosa Minosa. Ale nie powinno jej dziwić, że grecki miliarder i playboy dostrzegał rzeczy, których nie widział nikt inny.
Niemal dwadzieścia lat temu, jako nastolatek, Stavros założył firmę technologiczną, do której obecnie należało pół świata. Często pojawiał się w wiadomościach, zarówno w kontekście wielkich interesów, jak i podbojów wśród pięknych kobiet. Teraz, na tle grzmiących organów, ten tytan biznesu i życia towarzyskiego bez słowa wyciągnął rękę do Holly. Przyjęła ją niechętnie, starając się nie zauważać gry mięśni pod elegancką czarną marynarką. Wydawało się absurdalnie niesprawiedliwe, że człowiek tak bogaty i potężny może być również tak przystojny. Na wszelki wypadek Holly starannie omijała go wzrokiem.
Na urokliwej uliczce przed starym kamiennym kościołem czekali kolejni goście. Gdy młoda para wyłoniła się z drzwi, została obrzucona białymi i czerwonymi płatkami róż, które opadały na przyprószony śniegiem chodnik. Popołudniowe słońce świeciło blado na tle szarych chmur. Holly wsiadła do limuzyny i natychmiast odwróciła się do okna, mrugając, żeby odpędzić łzy.
– Uff. – Nicole opadła na siedzenie naprzeciwko niej, spowita w fale białego tiulu, i uśmiechnęła się do męża. – Mamy to z głowy! Jesteśmy małżeństwem!
– Wreszcie – wycedził Oliver ze swoim charakterystycznym leniwym urokiem. – Było z tym mnóstwo zachodu. Nigdy nie przypuszczałem, że pozwolę komukolwiek się usidlić.
– Dopóki nie spotkałeś mnie – westchnęła Nicole, unosząc twarz do pocałunku.
Siedzenie ugięło się, gdy obok Holly usiadł Stavros Minos. Limuzyna ruszyła i Holly poczuła odurzający piżmowy zapach. Oliver odwrócił się do kuzyna.
– I co myślisz, Stavros? Czy ta ceremonia była dla ciebie jakąś inspiracją?
Przystojna twarz greckiego potentata była zimniejsza niż mroźne powietrze na zewnątrz.
– Taką, jaka tobie nawet nie przyszłaby do głowy.
Jak śmiał być tak niegrzeczny? – pomyślała Holly z niedowierzaniem. Ale z drugiej strony ten playboy, który, jak głosiła fama, bał się zobowiązań i nie znosił ślubów, musiał czuć się bardzo nieszczęśliwy przez to, że zmuszono go do wzięcia udziału w ślubie kuzyna. W przeciwieństwie do Holly nawet nie próbował ukrywać swoich uczuć. Na szczęście nowożeńcy chyba tego nie zauważyli.
– Miałem zamiar zaprosić wuja Aristidesa, ale wiedziałem, że nie byłbyś zachwycony – zaśmiał się Oliver.
– To bardzo wielkodusznie z twojej strony – odrzekł Stavros bezbarwnie.
Holly zazdrościła mu chłodu i opanowania. Sama w tej chwili czuła się załamana i poraniona. Nicole nalegała, aby po powrocie z ich podróży poślubnej na Arubę Holly zamieszkała razem z nimi w Hongkongu. Oliver zrezygnował już z pracy w Minos International. Gdyby Holly została w Nowym Jorku, musiałaby przejść pod zwierzchnictwo nieprzyjemnego wiceprezesa do spraw operacyjnych. Mogła też przyjąć ofertę poprzedniego pracodawcy, który przeniósł się do Europy. Ale gdyby miała wyjechać z Nowego Jorku, czy nie lepiej byłoby przeprowadzić się do Hongkongu, poświęcić się dla młodszej siostry, zrezygnować z osobistego szczęścia i znów pracować razem z Oliverem?
– Wiem, że nie cierpisz ślubów, Stavros. – Oliver uśmiechnął się szeroko do kuzyna. – Przynajmniej nie będę musiał więcej oglądać twojej niezadowolonej twarzy w biurze. Twoja strata jest zyskiem Sinistech.
– Racja. – Stavros wzruszył ramionami. – Teraz kto inny będzie musiał znosić twoje trzygodzinne lancze z martini.
– Owszem. – Oliver oblizał się ze smakiem. – Nie mogę się już doczekać odkrywania uroków Hongkongu.
– Ja też – wtrąciła Nicole.
Oliver drgnął, jakby zapomniał o jej obecności.
– Naturalnie. – Przeniósł spojrzenie na Holly. – Czy Nicole już cię przekonała? Będziesz nadal pracować jako moja sekretarka?
Poczuła, że wszyscy na nią patrzą, i zaczerwieniła się jak burak.
– N-nie mów głupstw – wyjąkała.
– Nie możesz być taką egoistką – stwierdził Oliver. – Nie poradzę sobie bez ciebie. Kto mi pomoże zorganizować się w nowej pracy?
– A ja mogę wkrótce zajść w ciążę – dodała Nicole niespokojnie. – Kto zajmie się dzieckiem, jeśli ciebie nie będzie w pobliżu?
Gardło Holly zacisnęło się boleśnie. To, że jej siostra wyszła za mąż za mężczyznę, którego Holly kochała, i miała z nim wyjechać na drugi koniec świata, było już wystarczająco trudne. Ale sugestia, że Holly powinna z nimi zamieszkać i wychowywać ich dzieci, była czystym okrucieństwem.
Poprzedniego dnia Holly świętowała swoje dwudzieste siódme urodziny. Wciąż była dziewicą, a poza tym sekretarką, siostrą i być może wkrótce ciotką. Ale czy kiedykolwiek będzie kimś więcej? Żoną? Matką? Czy spotka kiedyś mężczyznę, którego mogłaby pokochać i dla którego stałaby się najważniejszą osobą na świecie? Wydawało się to coraz mniej prawdopodobne.
Od niemal dziesięciu lat samotnie wychowywała siostrę po śmierci rodziców, od prawie trzech opiekowała się Oliverem w pracy. Może takie było jej przeznaczenie – dbać o Nicole i Olivera, patrzeć, jak się kochają i wychowują swoje dzieci. Może Holly miała pełnić w życiu tylko rolę personelu pomocniczego, a rola gwiazdy nie była jej pisana? Na tę myśl poczuła ukłucie w sercu.
– Poradzicie sobie beze mnie – wykrztusiła.
Nicole z oburzeniem potrząsnęła głową.
– To byłaby katastrofa! Musisz pojechać z nami do Hongkongu, Holly. Proszę! – zawołała natarczywym tonem, którego używała od dziecka, gdy chciała postawić na swoim. Tym samym tonem cztery tygodnie wcześniej przekonała Holly, by ta zorganizowała pośpieszny ślub w świątecznej oprawie, taki, o jakim Holly zawsze marzyła dla siebie. W końcu jednak zrozumiała, że nie ma sensu trzymać się kurczowo marzeń o ślubie, który zapewne nigdy się nie odbędzie. Gdyby jakikolwiek mężczyzna miał się nią zainteresować, już by się to stało. Ale na tym polu jej siostra radziła sobie znacznie lepiej. Drobna, urocza, jasnowłosa Nicole rzucała na mężczyzn dziwny urok i w wieku dwudziestu dwóch lat doskonale umiała korzystać z tej umiejętności. Holly przedstawiła ją Oliverowi zeszłego lata na firmowym pikniku, ale wtedy nawet nie przyszło jej do głowy, do czego ta znajomość doprowadzi.
Spojrzała na siostrę i dopiero teraz zauważyła jej nagą szyję.
– Nicole, gdzie jest złoty naszyjnik mamy?
Siostra dotknęła dekoltu.
– Gdzieś w tych wszystkich pudełkach. Na pewno go znajdę, kiedy rozpakuję rzeczy w Hongkongu.
– Zgubiłaś naszyjnik mamy? – oburzyła się Holly. Ich rodzice nie dożyli ślubu młodszej córki. Jeśli Nicole w dodatku zgubiła cenny naszyjnik ze złotą gwiazdą, który ich matka zawsze nosiła…
– Nie zgubiłam go – zirytowała się Nicole. – Gdzieś tam jest.
– Nie próbuj zmieniać tematu, Holly – odezwał się ostro Oliver. – Jesteś uparta i samolubna, skoro chcesz zostać w Nowym Jorku, chociaż jesteś mi tak potrzebna.
Samolubna. To oskarżenie było jak cios. Czy rzeczywiście była samolubna, mając nadzieję, że odnajdzie własne szczęście, zamiast wiecznie stawiać na pierwszym miejscu ich potrzeby?
– Ja… próbuję nie być samolubna – szepnęła.
– Chciałbym coś wyjaśnić – odezwał się Stavros Minos lodowato. – Życzysz sobie, Oliverze, żeby panna Marlowe rzuciła pracę w Minos International i przeniosła się do Hongkongu, gdzie przez cały dzień miałaby pracować dla ciebie w biurze, a wieczorami zajmować się twoimi dziećmi?
Oliver skrzywił się.
– To nie twoja sprawa, Stavros.
– To bardzo miłe, że troszczy się pan o Holly, panie Minos – wtrąciła Nicole, posyłając mu czarujący uśmiech – ale Holly uwielbia opiekować się innymi. Wychowywała mnie, odkąd skończyłam dwanaście lat, i nie wyobrażam sobie, żeby teraz miała ochotę przestać się mną opiekować.
– Nami – poprawił ją Oliver.
Stavros błysnął w uśmiechu białymi zębami i zwrócił się do Holly.
– Czy to prawda?
– Każdy by to zrobił – wyjąkała, speszona jego dziwnym spojrzeniem.
– Ja nie.
– Naturalnie, że nie – prychnął Oliver. – Mężczyźni z rodziny Minosów są samolubni do szpiku kości. Robimy, co nam się podoba, a wszyscy inni mogą iść do diabła.
– Co chcesz przez to powiedzieć? – zdziwiła się jego żona.
Oliver mrugnął do niej.
– To część naszego uroku, kotku.
Ale Nicole nie wydawała się szczególnie oczarowana. Znów spojrzała na Holly.
– Nie mogę tak po prostu zostawić cię w Nowym Jorku. Nie wiedziałabyś, co ze sobą zrobić. Byłabyś zupełnie sama.
Holly zesztywniała.
– Mam przyjaciół…
– Ale nie masz rodziny – przerwała jej siostra niecierpliwie. – I jest mało prawdopodobne, że kiedykolwiek będziesz ją miała.
– Co będę miała?
– Własnego męża lub dzieci. Daj spokój – prychnęła Nicole pobłażliwie. – Przecież nigdy nie miałaś nawet chłopaka. Naprawdę chcesz się zestarzeć samotnie?
Holly patrzyła na nią bez słowa. Nicole miała rację. Następnego dnia Holly po raz pierwszy w życiu miała spędzić samotnie dzień Bożego Narodzenia.
Napotkała wzrok Stavrosa. Wyraz jego czarnych oczu, lodowatych jak zimowa noc, nagle się zmienił.
– Niestety, panna Marlowe nie będzie mogła wyjechać do Hongkongu – oznajmił nieoczekiwanie. – Potrzebuję jeszcze jednego asystenta, więc zamierzam ją awansować.
– Co? – sapnął Oliver.
– Co? – westchnęła Nicole.
– Co? – zdumiała się Holly, odpędzając łzy.
Twarz Stavrosa złagodniała.
– Czy zechciałaby pani pracować bezpośrednio dla mnie, panno Marlowe? Awans będzie oznaczał dłuższe godziny pracy, ale również sporą podwyżkę. Podwoję pani pensję.
– Ale… dlaczego ja? – szepnęła Holly.
– Ponieważ jest pani najlepsza. I ponieważ mogę to zrobić.

Stavros nie miał zamiaru się w to mieszać. Nic go nie obchodził kuzyn. Oliver był bezużytecznym draniem i Stavros żałował dnia, w którym go zatrudnił. Kiepsko sobie radził jako wiceprezes do spraw marketingu i Stavros był już gotów go zwolnić, gdy kuzyn przyjął niespodziewaną ofertę pracy w Hongkongu. Stavros przypuszczał, że Olivera czeka zaskoczenie, gdy się okaże, że nowi pracodawcy rzeczywiście oczekują pracy w zamian za wypłacaną mu pensję.
Nic go też nie obchodziła nowa żona kuzyna. Poprzedniego wieczoru, podczas próby generalnej weselnego przyjęcia, próbował ją ostrzec przed niewiernością Olivera, ale ona nie pozwoliła mu skończyć. A zatem wiedziała, w co się pakuje; po prostu nie dbała o to.
Ale Holly Marlowe była inna. Stavros podejrzewał, że tylko dzięki ciężkiej pracy sekretarki Oliverowi udawało się utrzymać na powierzchni przez ostatnie trzy lata. Holly zostawała w biurze po godzinach, a potem zapewne pracowała w domu wieczorami i w weekendy, wykonując pracę Olivera. Wszyscy, od woźnych po dyrektora operacyjnego, lubili uprzejmą, niezawodną pannę Marlowe. Czuła, szlachetna, ofiarna Holly była najbardziej szanowaną osobą w nowojorskim biurze, bardziej nawet niż Stavros. Ale była przytłoczona przez tę parę egoistów, którzy zamiast podziękować za wszystko, co dla nich robiła, zamierzali ją zabrać ze sobą do Hongkongu na niewolniczą służbę.
Jeszcze dwa dni temu Stavros zapewne by to zlekceważył. Ludzie mieli prawo dokonywać własnych wyborów, nawet głupich. Ale wiadomości, jakie otrzymał poprzedniego dnia, sprawiły, że po raz pierwszy w życiu zaczął się zastanawiać, co po sobie zostawi. I obraz, jaki się wyłaniał, nie był przyjemny.
– Nie możesz zatrzymać Holly! Potrzebuję jej! – wybuchnął Oliver i spojrzał niespokojnie na żonę. – Obydwoje jej potrzebujemy.
– Nie chcesz tego głupiego awansu, prawda, Holly? – jęknęła Nicole.
Ale twarz Holly, wpatrzonej w Stavrosa, pojaśniała.
– Czy… czy mówi pan poważnie?
– Zawsze mówię poważnie. – Jego spojrzenie przesunęło się po ładnej twarzy i ponętnej figurze. Dopiero gdy stanął naprzeciw niej w blasku świec w starym kamiennym kościele, zauważył, jak piękną kobietą jest Holly Marlowe.
Prawdę mówiąc, wcześniej wolał tego nie widzieć. Pięknych kobiet w jego świeie było na pęczki, a kompetentnych i zaangażowanych sekretarek bardzo niewiele. Holly ukrywała swoją urodę i w biurze stawała się niemal niewidoczna. Ognistorude włosy wiązała w kok jak matrona, nigdy się nie malowała, nosiła luźne beżowe kostiumy i rozsądne buty. Teraz spod długich ciemnych rzęs patrzyły na niego jasne, szeroko rozstawione zielone oczy. Cerę miała jasną, z kilkoma piegami na nosie. Gęste, kręcone rudozłote włosy spływały jej na ramiona. I ta obcisła czerwona sukienka…
Stavros najwyraźniej jeszcze nie umarł, ponieważ przyspieszył mu puls. Głęboko wycięty dekolt podkreślał pełne piersi, wcześniej doskonale maskowane workowatymi kostiumami. Kiedy wychodzili z kościoła, zauważył też zgrabny, krągły tyłeczek. To wszystko musiałby zignorować, gdyby zgodziła się dla niego pracować. Seks był tylko rozrywką, ale firma od lat była jego życiem. Skoro Holly w pracy ubierała się tak skromnie, to widocznie chciała być doceniana za swoje osiągnięcia, a nie za wygląd. Pod tym względem byli tacy sami. Stavros od dziecka chciał robić ważne rzeczy; chciał zmieniać świat. I to nie było wszystko, co ich łączyło. Zauważył jej udręczony wyraz twarzy, kiedy patrzyła na Olivera. A zatem obydwoje mieli swoje tajemnice.
Jej niewytłumaczalne zauroczenie Oliverem nie mogło być trwałe. Kiedy się z tego otrząśnie, jak z przeziębienia, zda sobie sprawę, że uniknęła wyroku. Co do Stavrosa, ludzie odkryją jego sekret po jego śmierci, co, zgodnie z prognozą lekarza, miało się wydarzyć za jakieś sześć do dziewięciu miesięcy.
Zamrugał. Jeszcze kilka dni temu podświadomie zakładał, że będzie żył kolejne pięćdziesiąt lat, a tymczasem zapewne nie doczeka trzydziestych siódmych urodzin. Umrze sam i nie będzie go opłakiwał nikt oprócz prawników i akcjonariuszy. Firma będzie wszystkim, co po nim pozostanie; zapewne przekaże swoje udziały na cele dobroczynne. Biedny Stavros, westchną jego byłe kochanki, i wrócą do łóżka cieszyć się swymi nowymi partnerami. Biedny Minos, powiedzą współpracownicy, po czym skupią się na nowych, ekscytujących metodach kupna i sprzedaży. A on będzie gnił w grobie i nigdy już się nie dowie, jak to jest zaangażować się w coś innego niż praca. Nie zostawi po sobie nawet dziecka, które nosiłoby jego nazwisko.
Zrozumiał to wszystko teraz z bolesną jasnością, gdy usłyszał bezmyślne, okrutne słowa Nicole: „Czy naprawdę chcesz umrzeć samotnie?”.
Bożonarodzeniowe światełka migotały na Szóstej Alei w szybko zapadającym zmierzchu. Mijały ich żółte taksówki wypełnione ludźmi śpieszącymi na rodzinne spotkania. Limuzyna skręciła na wschód i zatrzymała się przed wielkim hotelem z widokiem na Central Park.
– Jeszcze nie skończyliśmy tej rozmowy, Holly – oświadczył Oliver stanowczo. – Mam zamiar cię przekonać.
– Pojedziesz z nami – dodała Nicole, przygładzając welon.
Kierowca w liberii otworzył drzwi. Oliver wyszedł pierwszy i pomógł wysiąść narzeczonej. Pośpieszyli do hotelu na sesję fotograficzną przed przybyciem gości.
W tylnej części limuzyny zapadła cisza. Holly nie poruszała się. Stavros spojrzał na nią.
– Nie poddawaj się, Holly – powiedział cicho, po raz pierwszy używając jej imienia. – Jesteś warta o wiele więcej niż oni.

Napisz swoją recenzję

Podziel się swoją opinią
Twoja ocena:
5/5
Dodaj własne zdjęcie produktu:
Recenzje i opinie na temat książek nie są weryfikowane pod kątem ich nabywania w księgarniach oraz pod kątem korzystania z nich i czytania. Administratorem Twoich danych jest HarperCollins Polska Sp. z o.o. Dowiedz się więcej o ochronie Twoich danych.
pixel