Zapisz na liście ulubionych
Stwórz nową listę ulubionych
Szczęście to ty
Zajrzyj do książki

Szczęście to ty

ImprintHarlequin
Liczba stron160
ISBN978-83-8342-573-3
Wysokość170
Szerokość107
EAN9788383425733
Tytuł oryginalnyThe Reason for His Wife's Return
TłumaczAnna Nowak
Język oryginałuangielski
Data premiery2024-06-27
Więcej szczegółówMniej szczegółów
Idź do sklepu
Idź do sklepu Dodaj do ulubionych

Przedstawiamy "Szczęście to ty" nowy romans Harlequin z cyklu HQN ŚWIATOWE ŻYCIE.
Aristos Carides i Mira Reddy zawsze skrycie się kochali, ale gdy mieli się pobrać, Mira zerwała zaręczyny i wyjechała. Kiedy spotykają się po kilku latach, Aristos proponuje, by wzięli ślub. Dzięki niemu on zyska wizerunek ustatkowanego biznesmena, a ona będzie mogła mieć dziecko, którego pragnie. Wkrótce Mira uświadamia sobie, jak trudno jej żyć bez miłości męża. Podejmuje decyzję, by odejść, wtedy jednak odkrywa, że jest w ciąży. Może to najlepszy moment, by powiedzieć mężowi, że go kocha…

 

Fragment tekstu

Dziesięć tygodni wcześniej

Mira Reddy-Carides ukryła trzęsące się ręce za plecami i witała gromadzących się przyjaciół rodziny, którzy przybyli ostatni raz pożegnać jej dziadka. Nie mogła jednak powstrzymać się od rzucania ukradkowych spojrzeń na swojego stojącego z boku męża.
Wciąż dziwił ją fakt, że Aristos przybył do Kalifornii po ośmiu miesiącach ciszy. Wtedy właśnie wyjechała, by zająć się swoją babcią, a potem już została, gdy po jej śmierci zachorował również dziadek, którego całe życie nazywała Thaatą. Przez cały ten czas ani razu się nie komunikowali.
Oczywiście, istniało prawdopodobieństwo, że był tu ze względu na własnego dziadka, Lea Caridesa, którego łączyła z jej Thaatą ponad pięćdziesięcioletnia przyjaźń. Może przyjechał z szacunku dla zmarłego i nie chciał mieć nic wspólnego ze swoją żoną.
Mira parsknęła, wiedząc, że było to myślenie życzeniowe. Od momentu, gdy się pojawił, czuła wzrok przecinający ją jak nóż, próbujący przewiercić się przez jej zbroję i szukający dostępu do serca. O ironio, miała wrażenie, że to właśnie jego brak zainteresowania jej uczuciami ostatecznie popchnął ją do ucieczki.
Teraz, wraz z Caiem Olivierem, wychowankiem i dziedzicem dziadka, odgrywała rolę gospodyni, ale trudno było nie słyszeć otaczających ją ze wszystkich stron szeptów gości plotkujących o ich separacji. I o jej mężu.
Co za mężczyzna, ten Aristos Carides! Genialny prawnik korporacyjny, który przekazywał miliony na sierocińce. Żądny wrażeń playboy, którego dotyk zmieniał każdą rzecz w złoto. Niesamowity okaz, który, ku ogólnemu rozczarowaniu, ożenił się z najnudniejszą osobą na świecie.
Ale dla Miry zawsze był kimś innym. Był jej towarzyszem nastoletnich lat. Osieroconym chłopakiem z ulicy, który nagle dowiedział się, że odziedziczył miliardy. Niegrzecznym, błyskotliwym, pełnym życia młodzieńcem, z którym doskonale się rozumiała i który zadziwiał ją swoimi odważnymi wyczynami. Niezwykle przystojnym młodym mężczyzną, w którym się zakochała.
Kiedy rozpoczynał swoją karierę prawniczą, dziadkowie namówili ich, by się zaręczyli. Cóż mogło być wspanialszego od perspektywy spędzenia całego życia z tak dynamicznym i wyjątkowym facetem, który w dodatku akceptował jej stateczny, nudny i spokojny charakter. Była nastolatką, która nie lubiła podejmować ryzyka. Mieli za to takie same cele – chcieli być kimś, zmieniać świat na lepsze, nie pozwalać przeszłości wpłynąć na przyszłość.
Nie miało wtedy znaczenia, że zostali zeswatani przez dwóch chytrych staruszków albo że Aristos sam nigdy nie poprosił jej o rękę. Wyglądał na wystarczająco zadowolonego, gdy nakładał pierścionek na jej palec podczas przyjęcia zaręczynowego. Jak zwykle był czarujący i agresywnie ekstrawertyczny, a jego ciemnoszare oczy płonęły dzikim ogniem, kiedy całował jej policzek.
Naiwność osiemnastolatki, dla której miłość nie była jeszcze słodkim, trującym kłamstwem, pozwoliła jej cieszyć się przyjęciem. Na szczęście Aristos pozbawił ją złudzeń tuż po zakończeniu wydarzenia, a prawda wyszła na jaw dzięki jego kuzynowi Kairosowi. Zawczasu uświadomiła sobie, że dla Aristosa, zupełnie jak dla jej ojca, wszystko – bogactwo, kobiety, sporty ekstremalne – było tylko wyzwaniem rzucanym przez życie i nie znaczyło nic więcej. Cieszyła się, że przynajmniej nie wyjawiła mu wtedy swoich uczuć i zachowała godność.
Następnego dnia zerwała zaręczyny, tłumacząc dziadkowi, że wyjście za mąż w wieku osiemnastu lat mogłoby zatrzymać ją w dążeniu do zostania lekarzem. Choć Leo Carides nie był zadowolony, uparła się, a utwierdziła się w słuszności swojej decyzji, gdy Aristos nawet nie zapytał jej o powód.
Nigdy jednak nie udało jej się całkowicie wyrzucić go z serca. Zastanawiała się wielokrotnie, czy to, co ich łączyło podczas tych długich letnich dni młodości, gdy odwiedzała Grecję, było tylko iluzją. Obsesyjnie wręcz śledziła jego szybką wspinaczkę po szczeblach kariery, jego rosnącą sławę filantropa, wielbiciela ekstremalnych doznań i kobiet. Zdecydowanie też trzymała się postanowienia, że więcej się do niego nie zbliży.
Tylko że to Aristos zbliżył się do niej, wchodząc rok temu do jej pokoju hotelowego w Vegas. Był chłodny wrześniowy wieczór, a ona bawiła tam kilka dni, pilnując swojej siostry Yany, która pracowała jako modelka.
Aristos, wyposażony w całą swoją burzliwą sensualność i ciskający pioruny wzrok, zaskoczył ją bezpośrednią propozycją kontraktu małżeńskiego. Dowiedział się o jej pragnieniu posiadania dziecka, którego ojcem miał być anonimowy dawca. Mira pomyślała wtedy, że niepotrzebnie zwierzała się Thaacie, który nie potrafił trzymać języka za zębami.
Kontrakt w założeniu byłby korzystny dla obu stron: ona miałaby swoje dziecko z ojcem, któremu nie przeszkadzałoby odsunięcie się na dalszy plan, a do tego mógłby zagwarantować ogromny system wsparcia finansowego. Jako lekarka widziała już wiele i doskonale zdawała sobie sprawę, jak bywało to ważne. Szczerze podziwiała spryt Aristosa, który świadomie grał na jej czułych strunach.
On natomiast mógłby stworzyć iluzję, że się ustatkował, czego wymagał od niego zarząd korporacji Caridesów, który nieustannie obawiał się o życie jedynego dziedzica, tak rozmiłowanego w adrenalinie. Poza tym Leo Carides desperacko pragnął podtrzymać dynastię i naciskał na wnuka, by dał mu takie „zabezpieczenie”, skoro wciąż musiał „rzucać się z klifów czy innych helikopterów”.
I choć Mira bardzo chciała znaleźć dziurę w całym, nie wymyśliła wystarczająco ważkiego powodu, by odmówić. W dodatku dziadkowie sądzili, że był to powrót ich młodzieńczej miłości. Nikt nie wiedział o zaplanowanym wcześniej dyskretnym rozwodzie, który mieli wziąć po pięciu latach. Tak jej się przynajmniej wydawało do czasu, gdy zobaczyła tamten artykuł w internecie.
Ich układ był drobiazgowo przemyślany, ale dopiero po dwóch miesiącach zdała sobie sprawę z zagrożeń, które umknęły jej uwadze. Pierwszym z nich był fakt, że zaczęła czuć nieznośne pożądanie w stosunku do własnego męża. Drugim natomiast były przyzwyczajenia Aristosa z jego lat kawalerskich, przez które nie był w stanie dochować jej wierności dłużej niż przez dwa miesiące od zawarcia małżeństwa.
Dlatego, gdy tylko jej babcia zachorowała, uciekła od swoich naiwnych nadziei, które generowała jego bliskość. Cisza z jego strony potwierdzała tylko jej przypuszczenia. Żałował ich układu. Sądziła, że wkrótce dostanie papiery rozwodowe.
A jednak przyjechał. Zerknęła przez ramię i napotkała jego spojrzenie. Wciąż opierał się nonszalancko o ścianę i prawie w ogóle się nie ruszał, obserwując jej każdy ruch jak myśliwy czyhający na ofiarę. Wydawało jej się, że patrzy na nią drwiąco, tak jakby wiedział, dlaczego uciekła. Jakby znał jej najskrytsze pragnienia i zdawał sobie sprawę, że pod fasadą grzecznej pani doktor kryje się żarliwe, wyniszczające pożądanie.
Przypomniała sobie o zwiniętej w ręku karteczce i odwróciła wzrok. To był liścik od Thaaty. Zostawił po jednym dla każdej z wnuczek, kiedy już wiedział, że nadchodzi jego czas. Gdy Mira pierwszy raz go przeczytała, powstrzymywane dotychczas łzy popłynęły wartką strugą.

Niczego nie zbudujesz na zasadzie transakcji, Miro. Nie ukrywaj swoich prawdziwych pragnień. Jeśli chcesz zdobyć Króla, bądź Królową, na jaką Cię wychowałem.

Od tego dnia nieustannie się zastanawiała, czy Thaata domyślił się prawdy o małżeńskim kontrakcie. A przede wszystkim skąd wiedział, że wciąż się obawiała otworzyć swoje serce z lęku przed zranieniem? Że jej siła była tylko maską ukrywającą przestraszoną dziewczynkę?
Thaata miał rację, nic nie było prawdziwe w jej życiu. Żadna z niezliczonych randek, na które umawiała się poprzez algorytm aplikacji randkowych, żaden z mężczyzn, który na papierze miał być jej idealną drugą połówką. Jedynie dotyk Aristosa pobudzał krążenie krwi w jej żyłach i odbierał dech. Czy mogłaby poczuć się naprawdę żywa choć przez jeden wieczór, jeden moment, zapomnieć o zasadach i byciu racjonalną?

Aristos Carides, pomimo niezliczonych tyrad wygłaszanych przez swojego dziadka Lea, nigdy nie nauczył się kontrolować swoich pierwotnych instynktów. Nigdy nie pozbył się tej ziejącej pustki, która wciąż pragnęła więcej, która kazała mu ryzykować, zdobywać status i bogactwo, by udowodnić sobie, że żyje.
Tak jakby nigdy nie potrafił pozbyć się uczucia głodu i pragnienia, które poznał na ulicach Aten. Aż wreszcie Leo go odnalazł i spróbował ucywilizować. Teraz potrafił świetnie udawać, że ma wszystko pod kontrolą, że nigdy nie spogląda w lustro z niezadowoleniem i niepokojem.
Wszyscy sądzili, że chce coś udowodnić: sobie, prawom fizyki, swojemu wymagającemu dziadkowi, światu. Tak naprawdę chyba próbował się jednak oczyścić. Nic jednak nie miało znaczenia, gdy pojawiała się ona. Mira Reddy, księżniczka o ogromnych brązowych oczach, apetycznych krągłościach, które spędzały mu sen z powiek, gdy był nastolatkiem, i o uśmiechu tak szerokim, że wydawało się, że ogarnia cały świat. Przepiękna lwica, która piętnaście lat temu miała mu być przeznaczona, o czym nie śnił nawet w najśmielszych snach. Niestety okazał się mniej ważny od jej ambicji.
Głęboko w duszy wiedział, że ona po prostu uważała, że jest niewystarczający, gorszy. Był dzikim, bezdomnym nastolatkiem, którego wyprowadzanie na ludzi mogło być ciekawym projektem, ale perspektywa spędzenia z nim życia… już nie za bardzo. Nigdy nie zapomniał tego poczucia straty.
Brał właśnie zimny prysznic, ale myśl o niej od razu poskutkowała gorącem wspinającym się w górę jego ciała. Uświadamiał sobie, że teraz ona jest jego, nosi jego nazwisko, i przyjemność wynikająca z tej myśli niosła za sobą natychmiastowe rozdrażnienie.
Pragnął swojej żony tak desperacko, że zakrawało to na śmieszność. Gdy zobaczył ją po raz pierwszy, mając zaledwie trzynaście lat, obarczony nagłym ciężarem nazwiska rodowego, fortuny i dziedzictwa, ona po prostu się do niego uśmiechnęła. Od tego momentu miała już na zawsze stać się częścią jego serca, jego marzeniem, które nieustannie wymykało mu się z rąk.
Wszystkie te kobiety, z którymi sypiał, wszystkie ryzykowne działania, których się podejmował, służyły zagłuszeniu tego pragnienia. Na nieszczęście teraz nie miał jak pozbyć się nieprzyjemnych uczuć, które wzbudził w nim widok Miry opierającej się na ramieniu Brazylijczyka Caia Oliveira. Wyglądali, jakby byli dla siebie stworzeni. A przecież należała do NIEGO.
Wiedział jednak, że choć ma złamane serce, a jej oczy zachodzą łzami nad zmarłym dziadkiem, żadne słowa otuchy z jego strony nie zostaną zaakceptowane. I przez to czuł się niewystarczający, niepotrafiący sprostać zadaniu. Był znów nieporadnym chłopcem, którego własna matka kochała mniej niż butelkę wódki. A Aristos nienawidził bezradności. Nienawidził swojej przeszłości. Nienawidził tego dziwacznego przyciągania, przez które nie potrafił zbyt długo trzymać się z dala od Miry.
Zaklął i wyłączył wodę. Minęło wystarczająco dużo czasu, by mógł się uspokoić po jej kolejnej ucieczce, oraz by ona mogła się zająć dziadkami. Najwyższa pora, by do niego wróciła, wróciła do domu, tak by przez te pięć lat ich układu mógł wreszcie złamać zaklęcie, które na niego rzuciła przed laty. Wystarczy, że będzie z nim na zawsze związana dzieckiem, nawet kiedy już się rozwiodą.
Powiedział jej, że nie będzie chciał mieć z nim kontaktu, ale to nie była prawda. Nie potrafiłby całkowicie wycofać się z jego życia. Christos, tyle knucia, by sprowadzić ją do siebie! Nawet najtrudniejsze sprawy prawnicze nie wymagały od niego takiej subtelnej precyzji.
Otrzepując włosy z wody, wrócił do pokoju gościnnego, który mu zaoferowano. Panował w nim półmrok, ale natychmiast zorientował się, że nie jest sam. Migoczące światło księżyca wlewało się przez niedomkniętą okiennicę, otulając zarys sylwetki Miry opartej o zamknięte drzwi. Wyglądała pięknie w luźnej koszuli nocnej, której jedno ramiączko opadło, odsłaniając idealną linię jej ramion i długiej szyi. Materiał opierał się i naciągał na jej kształtnym ciele, a kończył zaledwie w połowie ud, ale nie była wyzywająca, jedynie niesamowicie zmysłowa.
Kiedy odnalazł ją i Yanę na planie sesji zdjęciowej w Vegas, wyróżniała się w tłumie roznegliżowanych modelek. Wyglądała szlachetnie i dumnie w jasnoróżowym kombinezonie, roztaczając aurę tajemniczości i pewności siebie, które wywoływały w nim dreszcz. Była perfekcyjna i jak zwykle zapięta na ostatni guzik, a w nim odzywało się pragnienie zerwania tej wypolerowanej maski i odkrycia jej prawdziwych uczuć, pierwotnych żądz.
– Cóż za miła niespodzianka, Miro – powiedział, wyciągając dłoń w kpiarskim ukłonie. Ona jednak nie zareagowała, tak mu się przynajmniej zdawało w pierwszym momencie. Dostrzegł, że drży. W pokoju nie było zimno, ale zajęło mu chwilę zrozumienie, co pozwala mu zobaczyć. Nic nie mówiąc, Mira oderwała się od drzwi i pewnie podeszła do łóżka, kołysząc biodrami, by po chwili się na nim rozłożyć.
Doleciał go jej różany zapach i poczuł napływającą falę gorąca. I nie było to tylko wynikiem celibatu, który sam sobie narzucił osiemnaście miesięcy temu, gdy zobaczył ją ponownie, stwierdzając, że nie chce już żadnej innej kobiety.
Miał ochotę dotknąć jej lśniącej, świeżo umytej twarzy, chciał zanurzyć się w słodyczy jej ust, tak jak wtedy, gdy całowali się ten jeden, jedyny raz. Tydzień później uciekła, zostawiając mu liścik na blacie kuchennym.

Nanamma miała atak serca. Muszę zająć się nią i siostrami. Nie wiem, kiedy wrócę.

Tygodnie zmieniły się w miesiące, minęło ponad pół roku, a on był zajęty wyjątkowo trudną sprawą korporacyjną. Wiedział, jak blisko była ze swoimi siostrami i babcią, a przede wszystkim z dziadkiem Rao, więc postanowił dać jej przestrzeń, zanim ponownie upomni się o swoją część kontraktu. Chciał ją odwiedzić od razu, gdy dowiedział się od swojego dziadka, że Rao zachorował, ale nie zdążył przyjechać przed jego śmiercią.
Chciałby, żeby przy nim płakała, wygrażała na los, wyładowywała się lub wymagała od niego, by był jej mężem i spełniał małżeńskie obowiązki. A on wymagałby, żeby była jego żoną. Żeby nigdy więcej nie ignorowała go tak jak dzisiaj.
Tymczasem ona tylko opierała się na boku i milczała, z determinacją wyrytą na twarzy, szukając w napięciu jego spojrzenia. Oparł się pokusie przytulenia jej i pocieszania słowami bez znaczenia.
– Wiem, jak bardzo go kochałaś. – Usłyszał swój własny, szorstki głos. – Uwielbiał cię.
Potaknęła, zaciskając wargi, a jej oczy momentalnie wypełniły się łzami, których, był pewien, nikt wcześniej nie widział. To ona była starszą, odważną, odpowiedzialną siostrą, wzorem i pocieszycielką, opoką w trudnych chwilach. Była stworzona do roli matki, a Aristos poczuł głupią zazdrość dla własnego, jeszcze niepoczętego dziecka.
– Czy mogę ci w czymś pomóc? – zapytał, próbując zagadać ciszę i rosnące między nimi napięcie. Tym razem potrząsnęła głową.
– Caio ma wszystko pod kontrolą. – Jej dolna warga zadrżała, więc ją przygryzła. – Nie wiem, co bym zrobiła bez niego przez ten ostatni tydzień.
Zacisnął zęby, słysząc szczery podziw, który zabrzmiał w jej głosie. Gdyby nie czuł sympatii dla tego cholernego Brazylijczyka, który wykazywał się honorem i uczciwością rzadko spotykanymi u mężczyzn na jego pozycji, zaprosiłby go na pogawędkę w ringu bokserskim za takie zbyt ochocze pomaganie jego żonie.
– Oczywiście. – Mira Reddy-Carides była jego. Musiał sobie to powtarzać w głowie.
– Cały czas patrzyłeś na niego spode łba. – Poczuł dreszcz satysfakcji, że to zauważyła.
– O tym przyszłaś ze mną porozmawiać w środku nocy? Po ośmiu miesiącach, na które zostawiłaś swojego biednego męża samego?
Uniosła się na ramieniu, powodując całkowite obsunięcie się ramiączka koszuli.
– Dlaczego, Aristosie?
– Może też odpowiesz na moje pytania, glykia mou? Uzbierało się ich trochę przez te dwadzieścia lat.
Oblizała dolną wargę, nie odpowiadając, a przez jej oczy przebiegł błysk niepewności, który szybko ukryła. Zrobił krok w jej kierunku, próbując przedrzeć się przez kamienną maskę, którą nosiła jak drugą skórę. Uniosła tylko głowę, by móc na niego spojrzeć.
– Dlaczego?
– Co dlaczego, Miro?
– Dlaczego byłeś zły na Caia?
– Nie byłem zły. – Wzruszył ramionami. Mógł się spodziewać, że w swojej upartości będzie drążyć temat. – Byłem zazdrosny.
Rzuciła mu krótkie, badawcze spojrzenie.
– O co ty mógłbyś być zazdrosny?
– Nie lubię – ponownie wzruszył ramionami, zastanawiając się, jak taka mądra kobieta może być tak ślepa, gdy chodzi o niego – kiedy cię dotyka. Nie podoba mi się, że tak pięknie razem wyglądacie. Nawet Rao kiedyś tak uważał.
Wytrzeszczyła oczy.
– Caio jest dla mnie jak brat. Poza tym należy do Nush, nawet jeśli ona udaje, że wcale tak nie jest. Nigdy nawet nie pomyślałam o czymś takim.
– A więc Nush i Caio? – zapytał, czując przypływ ulgi. Oczywiście, miało to sens.
Polubił drobną, zwinną hackerkę Anushkę w momencie, gdy Mira przedstawiła go swoim siostrom, a z łobuziarą, piękną Yaną, trzymał od dzieciństwa sekretną sztamę.

Napisz swoją recenzję

Podziel się swoją opinią
Twoja ocena:
5/5
Dodaj własne zdjęcie produktu:
Recenzje i opinie na temat książek nie są weryfikowane pod kątem ich nabywania w księgarniach oraz pod kątem korzystania z nich i czytania. Administratorem Twoich danych jest HarperCollins Polska Sp. z o.o. Dowiedz się więcej o ochronie Twoich danych.
pixel