Tak wiele nas łączy
Przedstawiamy "Tak wiele nas łączy" nowy romans Harlequin z cyklu HQN ŚWIATOWE ŻYCIE.
Nathanial Harcourt spędził noc z Gabriellą Casas, nie wiedząc, że jest ona córką kobiety, która właśnie oszukała go w interesach. Gdy po dwóch latach stawia się w sądzie jako świadek oskarżenia w sprawie Casas, jest przekonany, że Gabriella pamiętnej nocy działała na polecenie matki. Chce się na niej odegrać za to, jak z nim postąpiła. Jednak Gabriella również występuje jako świadek oskarżenia, w dodatku Nathanial odkrywa, że jest matką bliźniaków, które są do niego bardzo podobne…
Fragment książki
Nate był w mieszkaniu swojej siostry. Wyglądało jak zwykle, ale on nie czuł się normalnie. Trzymał w ręce kieliszek z winem, ale nie pamiętał, skąd go wziął. Obraz przed jego oczami rozmywał się, siostra coś mówiła, ale on nie słyszał słów. Wszystkie dźwięki były przytłumione, jakby ktoś owinął jego głowę szczelnie kocem. Wpatrywał się tylko w jej rozszerzone strachem oczy, otwarte usta, a cały świat zdawał się zapadać w ciemność…
– Panie Harcourt, słyszy mnie pan?
Ktoś potrząsnął nim brutalnie, co spowodowało wybuch bólu w jego głowie. Coś było nie tak. Jego siostra zaniosła się szlochem.
– Proszę, pomóżcie mu. Zróbcie coś!
Jego ciało zatoczyło się i opadł z głuchym tąpnięciem na łóżko. Ktoś zaświecił mu latarką w oczy, oślepiając go, ale nie mógł zareagować. Jego ręce były zupełnie bezwładne.
– Lewa źrenica rozszerzona.
Otoczyły go niezrozumiałe słowa: „angiogram”, „krew”, „tomograf”, a on próbował odnaleźć siostrę, ale nie mógł poruszyć żadnym mięśniem. Trafił do piekła, a jego ciało płonęło. Czuł każde ukłucie igły, każde szarpnięcie i szczypanie, ale nadal pozostawał w całkowitym bezruchu. Nie reagował. Jego ciało odmówiło posłuszeństwa.
– Co się dzieje? – W głosie Hope usłyszał strach, co go przeraziło. Wiedział, co to oznacza, znał ten ton, który przybierają ludzie, kiedy wiedzą, że ich bliscy odchodzą. Nie chciał sprawiać jej bólu.
Ogłuszył ich wysoki pisk kardiogramu, który po chwili wrócił do normy.
– Wszystko będzie dobrze, Nate, obiecuję. Sprowadzają najlepszego lekarza, który przeprowadzi operację – szeptała mu do ucha.
Operację? Co mu się stało?
Drzwi kabiny w jego małym prywatnym odrzutowcu zatrzasnęły się, wyrywając go z koszmaru, który nie był koszmarem. Koszmar w rozumieniu Nate’a był odzwierciedleniem bezpodstawnego strachu, który każdy nosi gdzieś w swojej podświadomości. A dla Nate’a ten sen był wspomnieniem sprzed dwóch lat. Wtedy to wrócił z Madrytu z potwornym bólem głowy, po totalnej katastrofie, jaką były negocjacje z Casasami, a następnie runął na podłogę w londyńskim mieszkaniu siostry.
Oczywiście nie ogłoszono, że Nathanial Harcourt, angielski miliarder, miał tętniaka. Zaszkodziłoby to znacznie zarówno rodzinie Harcourtów, jak i trzem biznesom, którymi kierował.
O ironio, nikt nie zdawał się przejmować faktem, że zabiegany prezes postanowił nagle udać się na kilkumiesięczną wyprawę w głąb puszczy na wyspie Goa. Widocznie było to mniej szokujące od poważnej choroby, która została utrzymana w sekrecie w strachu przed sępami, kryzysem ekonomicznym i opinią społeczeństwa.
Najgorsze było to, że musiał wrócić do pracy, nie nosząc na sobie żadnych śladów po operacji, którą przeprowadzono w Londynie, oraz intensywnej rehabilitacji w prywatnym hospicjum w Szwajcarii. Tylko jego siostra i dziadek wiedzieli, że zamiast opalać się na białych plażach, on wyciska z siebie siódme poty, „zaprzyjaźniając się z bólem”.
Pierwsza operacja to był pryszcz w porównaniu ze skutkami długofalowymi. Po potwornym wysiłku, jakim była rehabilitacja, teraz miewał częste bóle i zawroty głowy, szczękościski, rwanie w plecach, klikanie w uszach lub okresowe utraty słuchu, opóźnione reakcje.
Ledwie to znosił, bo był człowiekiem wychowanym w duchu „siły ponad wszystko”, niezgadzającym się na słabości, pragnącym wyplenić je za wszelką cenę. Tymczasem codziennie otrzymywał okrutne przypomnienie, że nie jest już mężczyzną, którym był kiedyś. Musiał uważać na swoje zdrowie, trzymać dietę, regularnie trenować… redukować stres. Kiedyś pozwalał sobie na wszystko, teraz jego życie stało się litanią przykazów i zakazów, połykania garści tabletek o określonych godzinach, nieustannych kontroli lekarskich.
I rozczarowanego wzroku jego dziadka.
– Powinieneś zdjąć z siebie trochę obowiązków. Sporo obowiązków – mówili lekarze.
Przez ponad dwa lata Nate pracował ciężej niż kiedykolwiek, by powrócić do dawnego życia, tak by nie musiał „zdejmować z siebie” obowiązków. Zapuścił włosy, udając, że to jego nowy styl, choć tak naprawdę ukrywał pod nimi bliznę. Schudł, bo stracił apetyt, ale gazety przypisywały to jego szaleństwom na imprezach.
Najgorszy był jednak wpływ, jaki to całe bagno miało na jego zdolności. Nie był już tak bezkompromisowy, tak szybki w podejmowaniu decyzji, nie potrafił w sekundę dogłębnie prześwietlić sytuacji. Wydawało mu się, że porusza się jak w smole i tak samo myśli – był powolny, ciągle w tyle.
Widział reakcje swoich pracowników, siostry i dziadka. Konsternację i wątpliwości, frustrację, że nie był już sobą. Lekarze twierdzili, że nie powinien się przejmować. Że to wszystko „przejdzie z czasem”.
Nic nie rozumieli, nie potrafili sobie wyobrazić, jak to jest, kiedy całe życie przewraca się do góry nogami w jednej chwili. Pomyśleć, że to wszystko zdarzyło się właśnie po tych cholernych biznesach z Casasami.
– Czas lotu do Madrytu to jakieś dwie godziny, panie Harcourt.
Nate pokiwał głową, dając stewardessie do zrozumienia, że usłyszał. Przymknął powieki, próbując pozbyć się bolesnych obrazów tamtego koszmarnego wspomnienia.
– I jeśli mogę panu służyć w czymkolwiek innym… – podkreśliła, przyciskając dłoń do jego barku, na co otworzył z niechęcią oczy – bardzo chętnie się tym zajmę.
Jeśli mógł mieć jakiekolwiek wątpliwości co do intencji jej słów, pożądliwy wyraz jej oczu skutecznie je rozwiał.
Trochę ponad dwa lata temu Nathanial Harcourt uśmiechnąłby się, przyciągnął ją blisko i posadził sobie na kolanach, a potem skorzystał z jej tak chętnie proponowanych usług. Nie przejmowałby się nawet resztą obsługi samolotu.
Tylko że tamten człowiek został zmieciony z powierzchni ziemi przez krew skumulowaną gdzieś pomiędzy zwojami jego mózgu. Nie mógł uwierzyć, że ktoś tak potężny, posiadacz trzech własnych firm, dyrektor finansowy rodzinnego imperium, którego nazwisko było synonimem luksusu, bogactwa i ekskluzywnej jakości, mógł zostać złamany przez coś tak głupiego. Lata nauki pod okiem ojca, a potem dziadka, poszły na marne, bo wymyślił sobie, że udowodni radzie nadzorczej, co potrafi, nawiązując lukratywną współpracę z hiszpańskim konglomeratem modowym Casas Textiles. I osiągnąłby sukces, gdyby nie…
Gdyby nie Gabriella Casas.
Nate zerknął na swoją dłoń zwiniętą w pięść, a potem na stewardessę, która nadal czekała na jego odpowiedź.
– Dziękuję. Proszę, podaj mi whisky – odparł, udając, że jej nie zrozumiał, choć jego głos pełen był głuchej goryczy, której kobieta chyba nie zauważyła. Odeszła wyraźnie zawiedziona.
Nate wyjrzał przez okienko i dostrzegł księżyc osrebrzający niesamowitą poświatą krawędzie chmur.
Gabriella.
Nawet teraz jego ciało zareagowało intensywnie, a jego mózg zaczęły zalewać wspomnienia dużo przyjemniejsze niż wcześniej. Kiedy pierwszy raz ją zobaczył, z niesamowitą arogancją pomyślał, że nie musi poznawać jej imienia, bo pewnie nie jest nawet istotne.
Była z pewnością najpiękniejszą kobietą, jaką widział w życiu. Ogromne, błyszczące czarne oczy spotkały jego i wydawało mu się, że ktoś uderzył go w splot słoneczny. Przez lata analizował każdy moment tamtej nocy, zastanawiając się, co zrobił źle. Zastanawiał się, czy tętniak nie zaczął pękać już w tamtej chwili.
– Ma pani ochotę na drinka?
– Proszę nie robić sobie nadziei.
– Zapraszam tylko na drinka. Nic więcej.
Nate nadal czuł gorąco jej spojrzenia. Ona najwyraźniej tak samo nie potrafiła odwrócić od niego wzroku. Tymczasem Nate, stary uwodziciel, został uwiedziony w zaledwie minuty.
– Chcę z panem porozmawiać.
– A ja chcę pani wysłuchać, ale… ale muszę… pragnę to zrobić.
Nie było już odwrotu. Powinien był najpierw zapytać, ale obustronne pożądanie wisiało między nimi jak ciężka pajęczyna, sprawiając, że prawie nie mógł się skupić. Pocałunek… chciał tylko dotknąć jej ust, to wszystko. Nie miał jednak pojęcia, że nie będzie mógł się na tym zatrzymać. I już wtedy zastanawiał się, jak mógłby przeżyć życie bez niej. To było niebo. Zanim zmieniło się w piekło.
Następnego ranka obudził się w pustym łóżku i był w szoku. Cyniczny głosik w jego głowie drwił z niego i szeptał, że dopadła go karma. Z ilu łóżek sam wymykał się nocami od lat? Usiadł i rozejrzał się, ale na podłodze leżały tylko jego porozrzucane ubrania. Kątem oka dostrzegł błyszczącą portmonetkę leżącą na komódce obok łóżka. Bez ceregieli otworzył ją, zastanawiając się, kim była tajemnicza nieznajoma, z którą spędził najlepszą noc swojego życia. W środku znalazł jedynie klucz do pokoju z podpisem G. Casas.
Przez chwilę wpatrywał się w klucz otępiale, a jego zwykle bystry umysł pracował na zwolnionych obrotach. Czuł wściekłość, kiedy zapinał koszulę i wciągał spodnie.
Gdy zrozumiał, z kim się przespał, zadzwonił do prywatnych detektywów, by odkryli to, czego nie udało im się odkryć za pierwszym razem. Przed podróżą do Madrytu zlecił detektywistyczny raport, ale dopiero w Hiszpanii na jaw wyszedł cały zdradziecki plan Renaty Casas.
Gabriella Casas została, jak podejrzewał, wysłana przez matkę, by go uwieść. Pewnie dlatego, że wysiłki starszej kobiety w tym względzie nie odniosły żadnego skutku. Nie spodziewał się jednak, że wyśle własną córkę, która będzie próbowała odwrócić jego uwagę, podczas gdy Renata oszuka go na grube miliony, sprzedając mu akcje firmy, której nie posiadała.
Mimo to konfrontacja z Renatą i Gabriellą tego samego popołudnia nie była najlepszym pomysłem. Doszedł do tego wniosku, przerabiając w głowie każdą sekundę tamtego dnia podczas bezwzględnie bolesnych rehabilitacji fizjoterapeutycznych.
– A zabierz ją sobie! Nie chcę jej więcej widzieć. To zwykła dziwka – prychnęła matka Gabrielli, która stała z boku, trzęsąc się i płacząc. Podejrzewał, że było to tylko kłamliwe przedstawienie na jego użytek. Renata próbowała sprzedać mu akcje firmy jej syna.
– Jest pani kompletną wariatką! Moi prawnicy zajmą się tą sprawą, a kiedy z wami skończą…
Z tą groźbą zostawił je w Hiszpanii i wrócił do siostry, do Londynu. A potem wiadomo, co się stało.
Nate wiedział, że irracjonalne było łączenie tych dwóch wydarzeń, pęknięcia tętniaka i próby oszustwa, ale nadal chował ogromną urazę. Powtarzał sobie, że jak tylko pozbędzie się Casas Textiles, całe jego życie wróci do normy.
Dlatego właśnie dwa lata później siedział w samolocie do Madrytu, by zeznawać jako główny świadek w sprawie defraudacji i oszustw Renaty Casas. Nathanial Harcourt nie rzucał słów na wiatr. Matka i córka pożałują dnia, w którym z nim zadarły.
– Wszystko okej? – brat Gabi zapukał do drzwi łazienki. Javier Casas oczywiście martwił się, jak jego siostra zniesie wystąpienie przed sądem przeciwko własnej matce, ale pewnie dobrze wiedział, że nie był to jedyny powód, dla którego kryła się w łazience.
– Już idę!
Gabriella spojrzała na siebie w lustrze. Jej długie, czarne fale, którymi tak się szczyciła przed laty, były teraz upięte w luźny kok na karku. Ubrania, które kiedyś dobierała z taką precyzją, teraz nie musiały do siebie pasować, o ile były w miarę czyste. Jej niegdyś różowe, okrągłe policzki zapadły się, skóra zbladła i ujawniła ciemne podkówki pod oczami.
Długo wpatrywała się w gazetę, którą tu ze sobą przyniosła. W końcu słowa zaczęły pływać przed jej oczami i jedyną rzecz, którą widziała wyraźnie, były oczy wciąż przystojnego mężczyzny, z którym spędziła fantastyczną noc trochę ponad dwa lata temu. Zdjęcie było czarno-białe, ale przysięgłaby, że widzi orzechowe iskierki grające w jego spojrzeniu, które wwiercało się w nią z fotografii.
Zapuścił te swoje blond włosy. Tamtej nocy były krótkie, łatwe w utrzymaniu, jak u żołnierza. Pamiętała miękki dotyk jego palców, wplątujących się w jej loki, kiedy ją całował. Traciła dech, gdy przypominała sobie jego smak, zapach, ciężar jego ciała obok siebie. Była zafascynowana siłą, z jaką na siebie działali. Odganiała łzy, gdy wspomnienie wspólnego śmiechu, a potem ognia, przetaczały się przez nią falami emocji. I wyobrażała sobie, że mogłaby spędzić życie…
Musiała przestać. Gazeta pod jej palcami podarła się.
Przecież próbowała się z nim skontaktować od dwóch lat. Każdego dnia.
Maile, telefony, wysłałaby nawet faks, gdyby go miała. W pewnym momencie była przekonana, że to jakaś konspiracja, że ludzie specjalnie nie pozwalają jej do niego dotrzeć. Próbowała już wszystkiego poza wyprawą do Anglii, ale jedynie dlatego, że nie było to dla niej fizycznie możliwe. Odzywała się za to do wszystkich znajomych z branży, próbując przekazać wiadomość dyrektorowi finansowemu sieci luksusowych sklepów Harcourts. Poszła nawet do hiszpańskiej filii, z której wyrzuciła ją ochrona. Czuła się okropnie. Czuła wstyd, który tylko otwierał stare rany. Przez nie nie zachowała nawet szczątek swojej dawnej pewności siebie. Tymczasem on ogrzewał tyłek na plaży w Azji.
Teraz jednak miał być w Madrycie. Jako świadek w procesie stulecia, jak opisywały go gazety.
Nikt nie wierzył, że rzeczywiście zrealizuje swoje groźby, szczególnie jej matka. Najwyraźniej jednak ostatnią rzeczą przed jego zniknięciem na przedłużony „urlop” było postawienie zarzutów Renacie.
Gabi nie była zaskoczona. Od razu wiedziała, co między nimi zajdzie tamtej nocy, gdy go spotkała. Nocy, która odmieniła całe jej życie. Nie potrafiła jednak żałować swoich decyzji.
Tamtego wieczoru matka wysłała ją, by uwiodła Nate’a i okręciła go sobie wokół palca, tak by nie wchodził w szczegóły ich biznesu, a przede wszystkim oszustw Renaty. Dla Gabi była to kropla, która przelała czarę goryczy. Chciała znaleźć Harcourta i wyznać mu, że jej matka nie ma prawa sprzedawać tych akcji. Poradzić, by uciekał najszybciej, jak potrafi.
Chciała mu powiedzieć, ale była nim tak olśniona, a także jego widocznym zainteresowaniem, że straciła mowę. Kilka razy próbowała zacząć, ale nie potrafiła wymówić słów, a on pewnie by ich nie usłyszał. Jego flirt ją oszołomił, a jej niewinne odpowiedzi rozbrajały go i w jednym momencie zobaczyła człowieka, który wydawał się pojmować ją do głębi. W innym przypadku nigdy nie zrobiłaby tego, co zrobiła.
Tylko że potem wytropił ją w domu matki, do którego uciekła z hotelu. Czuł się zdradzony i nie szczędził jej gorzkich słów.
– Wysłałaś ją do mnie jak jakąś Matę Hari i teraz mam ją sobie zabrać?
– A po co mi ona? Zwykła puszczalska szmata.
Okrutne oskarżenie jej matki było dla niej kolejnym ciosem. Nate nie chciał na nią nawet spojrzeć, nie mówiąc już o obronie jej czci i godności czy przyznaniu, że ich wspólna noc była czymś więcej niż zwykłym seksem. Wydawało jej się, że jej serce rozpada się na tysiąc maleńkich kawałeczków, które rozwiewa wiatr.
– Wszystko dobrze, kochana? – Emily delikatnie zapukała do drzwi łazienki. Zaniepokojenie jej szwagierki wreszcie wyrwało ją z otępienia i otrząsnęła się z ponurych rozmyślań. Ostatni raz ochlapała wodą twarz i otworzyła drzwi, gotowa zmierzyć się z domowym chaosem.
– Mama! Mama! Mama!
Dźwięk małych stópek obijający się echem wzdłuż korytarza od razu podniósł ją na duchu. Ana i Antonio biegli chybotliwie w jej stronę uzbrojeni w takie same szerokie uśmiechy, zaróżowione policzki i orzechowe spojrzenia. Przykucnęła i wzięła dzieci w ramiona, co choć na chwilę zagłuszyło tępy ból w jej potrzaskanym sercu.
– Co znowu knujecie? – zapytała ze śmiechem, łaskocząc wijące się w zachwycie maluchy.
– Rozumieją po angielsku? – zapytał po hiszpańsku zaskoczony Javier, opierając się o futrynę i wycierając ręce ścierką po zmywaniu.
– Wiedzą, że tutaj mówimy po angielsku – odparła Gabi w obcym dla siebie języku. Obok męża pojawiła się Emily, niosąc swoją córkę, Lily, ślicznego jednorocznego bobasa o burzy kręconych loczków. Gabi starała się nie zwracać uwagi na zazdrość i ból, które ukłuły ją w klatce piersiowej. Takiej rodziny życzyłaby sobie i swoim dzieciom, ale przecież nie zawsze można mieć to, czego się chce.
– Przecież mówię już płynnie po hiszpańsku – zaoponowała Emily, a Gabi tylko się uśmiechnęła.
Mogła okłamywać ich i samą siebie, że to dla szwagierki uczy dzieci angielskiego. Javi zresztą nigdy nie zapytał, kto jest ich ojcem. Pewnie już się domyślił, ale nigdy tego nie komentował. Ich relacje bardzo się poprawiły, odkąd wyprowadziła się od matki. Opierały się na wzajemnym wsparciu, ale i zaufaniu. Jej brat ufał, że powie mu, kiedy będzie gotowa. A ona ufała, że mimo wszystko będzie przy niej.
Już teraz dał jej praktycznie wszystko – nie miała wyboru i musiała go o to poprosić, bo nie zabrała niczego z domu Renaty. Nie zamierzała tam wracać po kłótni z Nate’em, nie chciała bogactw kupionych za brudne pieniądze. I choć Javi nigdy jej niczego nie żałował, Gabi marzyła o niezależności.
– Cara, droga moja, masz bliźnięta. To na nich musisz się skupić, nie na pieniądzach czy kupowaniu mieszkania.