Tylko ciebie kocham (ebook)
Emma Piper poślubiła Christa Karidesa, ponieważ go kochała. Sądziła, że on też ją kocha, ale podczas wesela w Melbourne niechcący usłyszała, co nim kierowało. Christo ożenił się z Emmą, by stać się właścicielem posiadłości jej dziadka w Atenach oraz żeby jego osierocona siostrzenica miała opiekunkę. Emma jeszcze tego samego dnia ucieka. Christo odnajduje ją po tygodniu w jej rodzinnym domu na Korfu. Nie przyjmuje do wiadomości, że Emma chce rozwodu. Proponuje jej inne wyjście…
Fragment książki
– Gratulacje, Christo. – Damen z uśmiechem uścisnął ramię najlepszego przyjaciela. – Nie sądziłem, że dożyję tego dnia.
– Dnia mojego ślubu?
– Dokładnie tak. Na szczęście doszedłeś do wniosku, że nadszedł czas, żeby pomyśleć o potomku.
Wymienili porozumiewawcze spojrzenie. Obaj wiedzieli, co to oznacza być jedynym dziedzicem fortuny. Damen był spadkobiercą firmy zajmującej się produkcją łodzi, Christo zaś firmy handlującej nieruchomościami. Wiązało się z tym wiele przywilejów, ale także ogromna odpowiedzialność.
Teraz brał na siebie kolejny obowiązek. Wiedział jednak, że dzięki temu część jego problemów zostanie rozwiązana. Życie wróci do normalnego rytmu. Wspomniał moment, w którym wsunął obrączkę na palec Emmy, i mimowolnie się uśmiechnął.
Wszystko doskonale się udało.
– Cieszę się, że dałeś radę przyjechać. – Christo nie należał do sentymentalnych mężczyzn, ale rzeczywiście cieszył się, że miał w tym dniu przyjaciela przy sobie.
Jego ślub odbył się w Melbourne i Damen był jednym z nielicznych gości ze strony pana młodego. Teraz, kiedy było już po wszystkim i siedzieli w ogrodzie, po raz pierwszy mogli swobodnie porozmawiać.
– Ta twoja panna młoda jest zupełnie inna, niż sobie wyobrażałem.
Christo spojrzał pytająco na przyjaciela.
– Jest w ciebie wpatrzona jak w obrazek. Naprawdę nie wiem, co ona w tobie widzi… – Damen potrząsnął kpiąco głową.
– Mnie to nie dziwi. W końcu wyszła nie za byle kogo, tylko za mnie.
Christo doskonale znał swoją wartość. Emmę, która była wnuczką starego Katsoyannisa, wybrał bardzo starannie. Nie mógł sobie pozwolić na to, żeby jego propozycja została odrzucona.
Kiedy przypomniał sobie, z jaką ochotą Emma odwzajemniła jego pocałunek, który kończył ceremonię zaślubin, coś w nim drgnęło. Nie mógł się już doczekać nocy. Ich pierwszej wspólnej nocy.
– Twoje ego jest większe niż Morze Śródziemne. – Damen spojrzał na dom, upewniając się, że są sami. Wszyscy jedli śniadanie w odległej części domu. – A mówiąc serio, naprawdę byłem zdziwiony. Emma jest urocza. Słodka i niewinna, ale śmiem twierdzić, że nie w twoim typie. – Spojrzał przenikliwie na Christa. – Prędzej powiedziałbym, że to jej kuzynka, ta rudowłosa torpeda, jest w twoim stylu.
Christo skinął głową, przypominając sobie seksowną, pewną siebie Maję. Wiedział, że gdyby sytuacja była inna, z pewnością miałaby u niego spore szanse.
– Masz rację, jest wspaniała. W innych okolicznościach na pewno doskonale byśmy się bawili. – Potrząsnął głową. – Ale nie zapominaj, że teraz jestem żonatym mężczyzną i wszystko się zmieniło.
Popatrzył na dom, z którego dochodził stłumiony odgłos muzyki. Wciąż nie było widać żywego ducha.
Będzie musiał wrócić do gości, zanim jego żona zacznie się zastanawiać, co go zatrzymało.
– Emma nie jest tak piękna i wyrafinowana jak jej kuzynka, ale to małżeństwo jest ceną, jaką musiałem zapłacić za to, żeby nabyć posiadłość jej dziadka w Atenach.
Uśmiech zniknął z twarzy Damena.
– Naprawdę poślubiłeś ją z tego powodu? Wiedziałem, że ta umowa jest dla ciebie bardzo ważna, ale nie sądziłem, że musisz uciekać się aż do takich środków.
– W normalnych okolicznościach nawet bym o tym nie pomyślał, ale wszystko trochę się zmieniło. – Christo wzruszył ramionami i przybrał nonszalancki wyraz twarzy, żeby ukryć napięcie, spowodowane tym, co się wydarzyło w jego życiu. – Nagle zostałem obarczony odpowiedzialnością za dziecko. Wyobrażasz mnie sobie w roli ojca? Rozumiesz, dlaczego małżeństwo stało się dla mnie nagle tak ważne. Potrzebowałem czułej, łagodnej kobiety, która będzie odpowiednią matką dla tego dziecka.
Emma zacisnęła palce na brzegu umywalki z taką siłą, że aż pobielały jej kostki. Miała wrażenie, że umiera.
Popatrzyła na swoje odbicie w lustrze w łazience na dole. Miała blade policzki i zbyt ostro rysującą się na ich tle szminkę. Wciąż miała na głowie koronkowy welon, który należał jeszcze do jej babki.
Zamknęła oczy. Nienawidziła tego welonu, podobnie jak długiej białej sukni, która ciasno opinała jej piersi, talię i biodra.
– Wiedziałaś o tym?
Otworzyła uczy i ujrzała obok swojego odbicia w lustrze twarz Steph. Ona, w przeciwieństwie do Emmy, która przypominała teraz woskową figurę, była podminowana. Jej oczy ciskały gromy, a policzki płonęły.
– Głupie pytanie. Oczywiście, że nie! Zabiję go własnymi rękami. Chociaż nie, śmierć to zbytek łaski. Będę go wolno torturować. Na nic innego nie zasługuje. Jak mógł cię tak potraktować? Doskonale wie, co do niego czujesz.
Emma czuła tak wielki ból, jakby ktoś rozrywał jej ciało na kawałki. Zasłużyła sobie na to, skoro była na tyle głupia, żeby oddać serce i rękę Christowi Karidesowi.
– Jemu jest wszystko jedno. Tak naprawdę nigdy mu na mnie nie zależało.
Dopiero kiedy wypowiedziała te słowa na głos, zdała sobie sprawę, jak bardzo są prawdziwe. To prawda, że Christo był dla niej czuły, delikatny, troskliwy i pełen zrozumienia. Był przy niej, kiedy rozpaczała z powodu śmierci dziadka. Wzięła jego staroświecką kurtuazję za dowód szacunku. Teraz wiedziała, że Christowi wcale na niej nie zależało.
Znów ogarnęła ją fala mdłości.
Dlaczego wcześniej tego nie dostrzegła? Dlaczego nie posłuchała Steph, która radziła jej, żeby nie podejmować pochopnych decyzji?
Emma widziała w Chriscie księcia na białym koniu, który przybył nie po to, by ją uratować, ale żeby poczuła, że nie jest sama.
Wszyscy, których kochała, odeszli. Jej rodzice zginęli w katastrofie samolotu, gdy miała jedenaście lat. Cztery lata temu, gdy miała osiemnaście lat, zmarła babcia. A teraz jej nieznoszący sprzeciwu, ale ukochany dziadek Papou. Poczucie straty było niemal nie do zniesienia.
– On nawet nie wie, kim jestem. Nie ma o tym pojęcia.
Najwyraźniej Christo uwierzył Papou, który uważał, że Emma studiuje jedynie po to, by się czymś zająć, zanim znajdzie odpowiedniego męża. I że mieszka w domu dziadków dlatego, że jest niesamodzielna.
Prawda była taka, że Papou bardzo źle zniósł śmierć żony. Emma postanowiła zamieszkać z nim, aż się pozbiera. Potem jednak stan jego zdrowia znacznie się pogorszył i nie mogła się wyprowadzić.
Tragedia polegała na tym, że Emma sądziła, że Christo ją rozumie. Wierzyła, że spędza z nią czas, ponieważ uważa, że jest interesująca i atrakcyjna.
Najwyraźniej jednak nie tak atrakcyjna, jak jej wspaniała kuzynka Maja.
W porównaniu z tą pełną seksapilu kobietą ona sama jawiła się jako Kopciuszek. Fakt, że Maja była przy tym kobietą zabawną, inteligentną i ciepłą, nie ułatwiał sprawy.
Christo miał reputację playboya. Umawiał się jedynie z najatrakcyjniejszymi kobietami, z którymi lubił pokazywać się publicznie. W swojej naiwności Emma uwierzyła mu, kiedy powiedział, że w tych plotkach jest sporo przesady.
Wystarczyło, że lekko dotknął jej policzka, a już miękła jak wosk. Nietrudno ją było zmanipulować. Jego urok i atencja, jaką jej okazywał całkowicie ją zawojowały.
Czy rzeczywiście była aż tak łatwym kąskiem?
Pochyliła się nad umywalką, obawiając się, że nie zdoła powstrzymać nudności. Rzeczywiście, targnęły nią torsje, które jednak nie przyniosły ulgi. Przepłukała usta i podniosła wzrok na przyjaciółkę.
– Wierzyłam mu, Steph. Pomyślałam, że skoro oparł się Mai, to znaczy, że rzeczywiście mu na mnie zależy.
To prawda, była bardzo łatwowierna. Nie słuchała ostrzeżeń przyjaciółki i zależało jej na tym, żeby wyjść za mąż jeszcze za życia ukochanego Papou. Kiedy umierał, powiedział jej, że jest szczęśliwy, że ma przy sobie Christa. Nie chciał, żeby odwlekała ślub.
Powinna była zaczekać.
Powinna była wiedzieć, że te romantyczne fantazje są tylko mrzonką.
– Postąpiłam jak kompletna idiotka, prawda?
Emma była z natury ostrożna i nieufna, tym razem jednak dała się zwieść jego słodkim słówkom i romantycznym gestom.
– Ależ skąd. – Steph objęła przyjaciółkę i przytuliła do siebie. – Jesteś ciepłą i szczodrą osobą, dlatego zawsze szukasz w ludziach tylko dobra.
Emma pokręciła głową.
– Chciałaś powiedzieć, że zawsze chowam głowę w piasek. – Albo w książki. – Cóż, dość już tego. Gdybyśmy tego nie usłyszały…
– Ale usłyszałyśmy. – Steph ścisnęła ją za ramię. – Pytanie, co zamierzasz z tym zrobić.
Emma popatrzyła na swoje odbicie w lustrze. Nagle ogarnęła ją złość tak wielka, że aż zrobiło jej się gorąco. Policzki jej zapłonęły. Odwróciła się do przyjaciółki.
– Zamierzam od niego odejść. Christo będzie musiał znaleźć sobie jakąś inną sensowną kobietę, która zajmie się jego dzieckiem i zaspakajaniem jego potrzeb.
Najgorsze było to, że Christo zdołał rozbudzić w niej pragnienie fizycznego zjednoczenia. Chciała się z nim kochać.
Teraz jednak na samą myśl, że mógłby jej dotknąć, robiło jej się niedobrze.
Zrozumiała, że powstrzymał się od uprawiania z nią seksu nie z szacunku dla niej i umierającego dziadka, ale ponieważ uznał ją za kompletnie pozbawioną atrakcyjności. Gdyby to Maja miała zostać jego żoną, na pewno nic by ich nie powstrzymało przed pójściem do łóżka jeszcze przed ślubem.
Wierzyła, że Christo Karides będzie tym mężczyzną, którego pokocha i który ją posiądzie. Teraz czuła do niego jedynie nienawiść i rozczarowanie.
– Całe szczęście! Bałam się, że przyjdzie ci do głowy zostać z nim i czekać, aż cię pokocha.
Emma potrząsnęła głową, a drogocenna koronka zatańczyła wokół jej twarzy. Papou byłby dumny, widząc ją w tym welonie. Ten ślub wiele dla niego znaczył. Teraz jednak okazało się, że Christo zakpił sobie nie tylko z niej, ale także z dziadka. Tego mu nigdy nie wybaczy.
– Może nie należę do najodważniejszych osób na świecie, ale nie pozwolę sobą pomiatać. Pomożesz mi?
– Po co pytasz? Oczywiście, że tak! Co konkretnie chcesz zrobić?
Emma zawahała się przez chwilę.
– Mogłabyś mi przynieść z pokoju moją torebkę, paszport i walizkę? Wynieś je z domu tylnymi schodami.
– I co potem?
– Zarezerwuję sobie jakiś lot. Mogłabym wziąć twój samochód i zostawić go na lotnisku.
– Chcesz wystawić Christa Karidesa do wiatru? Podoba mi się ten pomysł, ale mam lepszy. Pamiętaj, że lotnisko to pierwsze miejsce, w którym będzie cię szukał. Jak go znam, wytropi cię natychmiast. Pojedź do mnie i czekaj na telefon. – Sięgnęła do torebki i podała jej klucze. – Wyciągnę cię z Melbourne, ale tak, że cię nie namierzy. Z prawdziwą przyjemnością będę patrzeć, jak się miota, nie mogąc cię znaleźć.
Emma wreszcie się uśmiechnęła. Po raz pierwszy, odkąd podsłuchała rozmowę Christa, zobaczyła światełko w tunelu. Poczuła, że nie jest z tym wszystkim sama.
– Dziękuję, Steph. Nawet nie wiesz, ile znaczy dla mnie twoja pomoc.
Zacisnęła powieki, żeby się nie rozpłakać. Ten człowiek, który wykorzystał łatwowierność jej dziadka, nie był godzien jej łez.
– Będziesz musiała być bardzo ostrożna. Jedno niewłaściwe spojrzenie i Christo domyśli się, że coś ukrywasz. To prawdziwa menda, ale jest przy tym bardzo inteligentny.
– Możesz być spokojna, niczego się nie domyśli. Powiem mu, że potrzebujesz krótkiego wypoczynku. Na pewno uwierzy. Wie, że to dla ciebie trudny czas i że jesteś tym wszystkim zmęczona.
– Dobrze. W takim razie idź na górę, a ja zdejmę ten welon. Schowam go w kredensie. Jeśli będziesz mogła, zajmij się nim później, dobrze?
– Oczywiście. Wiem, jaki jest cenny. – Steph uścisnęła lekko ramię Emmy. – I jeszcze jedno: dokąd chcesz jechać?
Emma zwróciła twarz w stronę lustra i zaczęła wyjmować spinki mocujące welon.
– Jest tylko jedno miejsce, które uważam za dom.
Jej wujostwo, rodzice Mai, odziedziczyli ten dom po Papou, podobnie jak jego australijskie dzierżawy. Ona dostała posiadłość w Atenach, którą miał zarządzać jej mąż. Będzie musiała coś z tym zrobić. Oprócz tego odziedziczyła starą willę dziadków w Grecji. Tę, w której spędzała wakacje, kiedy jeszcze żyli jej rodzice.
– Jadę na Korfu.
Christo nie wiedział o tym domu i tam zapewne jej nie znajdzie. Będzie miała czas, żeby się zastanowić, co zrobić. I jak zakończyć tę farsę, jaką się okazało jej małżeństwo.
ROZDZIAŁ DRUGI
Jak tylko przekroczyła żelazną bramę, odniosła wrażenie, że czas się cofnął. Nie była tu od wielu lat. Ostatni raz przyjechała tu, kiedy jeszcze żyła jej babcia. Od tamtej pory minęło siedem lat, a ona poczuła się tak, jakby znów miała piętnaście.
Okoliczne wzgórza porastały stare oliwkowe drzewa, ciągnące się aż do samego morza. Wokół domu rosły cytrusy, których zapach oszałamiał w rozgrzanym od słońca powietrzu. W Grecji kwiat pomarańczy tradycyjnie jest kwiatem panny młodej. Tutaj było go pod dostatkiem.
Emma zadrżała, czując nagły nieprzyjemny chłód.
Nawet nie chciała myśleć, co by się stało, gdyby nie odkryła prawdy. Jak dalece mogłaby się zaangażować w to małżeństwo. Nie miała wątpliwości, że Christo był mistrzem uwodzenia i że nie zdołałaby się oprzeć jego urokowi.
Potrząsnęła głową, wzięła do ręki walizkę i ruszyła w stronę domu.
Była zmęczona i marzyła o czymś zimnym do picia. Poprosiła taksówkarza, żeby zatrzymał się w pewnym oddaleniu od domu, ponieważ nie chciała, żeby ktokolwiek wiedział, gdzie przebywa. Wiedziała, jak duże są możliwości Christa.
Spotka się z nim, kiedy będzie gotowa. Na razie musi się spokojnie zastanowić, co robić dalej.
Z każdym krokiem, który zbliżał ją do domu, wspomnienia ożywały. Z tym miejscem wiązały się najwspanialsze wspomnienia wakacji spędzanych tu wraz z całą rodziną.
Spojrzała na rosnące pomiędzy oliwnymi drzewami kwiaty i przypomniała sobie, jak je zrywała, żeby włożyć do kryształowych wazonów babci. W zatoce o szmaragdowej wodzie pływała wraz z rodzicami, a tu, w cieniu wysokiego muru, Papou uczył ją grać w tavli.
Wszystko to należało już do przeszłości.
Zatrzymała się, żeby wziąć głęboki oddech. Musi żyć dalej. To prawda, że jej rodzice i dziadkowie nie żyją, ale nauczyli ją, jakie jest znaczenie miłości. Nawet teraz czuła tu ich obecność i miłość.
Główna aleja zakręciła i jej oczom ukazał się dom. Choć stary, wciąż był bardzo piękny. Pomalowano go na odcień pastelowego różu i pomarańczy, a drewniane okiennice niedawno zostały odnowione i miały teraz kolor głębokiej zieleni. Dom, choć ponadstuletni, był w doskonałym stanie. Papou już o to zadbał.
Teraz ona się nim zajmie. Patrząc na dom, miała dziwne poczucie, że do niego przynależy. Nigdy nie czuła czegoś podobnego, gdy była w domu w Melbourne. Zdała sobie sprawę, że tu właśnie jest jej miejsce na ziemi.
W jej głowie zaświtała myśl. Może uczyni z niego coś więcej niż tylko przelotne schronienie przed powrotem do Australii?
– Panienka Emma?
Znajomy głos Dory Panayitos znów zabrał ją w przeszłość. Odstawiła walizkę i podeszła do gospodyni, żeby się z nią przywitać.
– Dora! – Uściskała z entuzjazmem starszą kobietę. – Jak dobrze cię znów widzieć!
– I panią także, panienko Emmo. Witamy w domu.
Emma sięgnęła po ręcznik, żeby się wytrzeć. Po porannym deszczu nie pozostał ślad i niebo było bezchmurne. Nie mogła się oprzeć pokusie i poszła popływać do zatoczki, w której woda była chłodniejsza i głębsza niż w basenie.
Odkąd przyjechała, rozkoszowała się wszystkim tym, co oferowało jej to miejsce. Czuła, że część jej dawnego życia ocalała i była z tego powodu niezmiernie szczęśliwa.
Przez kilka dni nie robiła nic innego, jak tylko spała, pływała i jadła wspaniałe potrawy przyrządzane przez Dorę.
Dziś obudziła się pełna zapału i nowych pomysłów na przyszłość. Przyszłość, w której będzie robiła to, na co ona ma ochotę, a nie czego oczekują od niej inni.
Po raz pierwszy od śmierci dziadka poczuła odrobinę dawnego optymizmu.
Skończyła zarządzanie i była w tym bardzo dobra. Dostała nawet pracę w biznesie związanym z produkcją wina, ale z powodu ślubu musiała ją odrzucić, ponieważ planowała przeprowadzić się z Christem do Aten.
Tutaj rozkręci swój własny interes. Willa doskonale nadawała się do tego, żeby wynajmować w niej pokoje i pomieszczenia na różne prywatne okazje i uroczystości.