Zapisz na liście ulubionych
Stwórz nową listę ulubionych
Ukryte marzenia (ebook)
Zajrzyj do książki

Ukryte marzenia (ebook)

ImprintHarlequin
KategoriaEbooki
Liczba stron160
ISBN978-83-276-8219-2
Formatepubmobi
Tytuł oryginalnySlow Burn
TłumaczKatarzyna Ciążyńska
Język oryginałuangielski
EAN9788327682192
Data premiery2022-01-05
Więcej szczegółówMniej szczegółów
Idź do sklepu
Idź do sklepu Dodaj do ulubionych

„Jej ciało było miękkie i uległe. Zapach odurzający. Dotykał jej, całował ją. Tamta noc w Atlantic City powracała w jego snach. Mówił sobie, że ubarwia wspomnienia, a jednak ich ciała rozpoznały się po latach. Coś jednak było inaczej. Nikki się zmieniła, urządziła sobie życie, a on tylko uciekał. Czemu po tak długim czasie wciąż miała nad nim władzę, która kazała mu przekraczać wszelkie rozsądne granice? Seks ma też ciemną stronę...”.

Fragment książki


W ciągu minionych piętnastu lat Jake Lowell objechał świat więcej niż raz. Był wszędzie i widział wszystko. No może poza Antarktyką. Podróż na ten kontynent wciąż znajdowała się na jego liście rzeczy do zrobienia. Ze wszystkich miast na świecie, które odwiedził lub w których czasowo pomieszkiwał, jedynym, do którego nie zamierzał wrócić, było Falling Brook w stanie New Jersey.
Nazwa miasta brzmiała idyllicznie. Wspomnienia Jake’a były dalekie od idylli.
Opuścił rodzinne miasto w wieku dwudziestu dwóch lat, w środku skandalu i tragedii, i nie wrócił tam aż do dnia, kiedy został do tego zmuszony.
Gdy po raz trzeci zaburczało mu w brzuchu, zatrzymał się na stancji benzynowej. Przy okazji zatankował, a ponieważ w automacie do płatności kartą zabrakło papieru, wszedł do środka po paragon i kupił coś do jedzenia. Ostatecznie zdecydował, że wystarczy mu batonik.
Gdy zapłacił, jego wzrok przyciągnął stojak z gazetami. Jak zwykle były tam „New York Times” i „Wall Street Journal”, ale to lokalna gazeta przyprawiła go o szybsze bicie serca. Nagłówek krzyczał: „Vernon Lowell żyje. Uciekinier z Black Crescent odnaleziony na Karaibach!”.
Poczuł ucisk w dołku. Ta historia ujrzała światło dzienne przed tygodniem, ale lokalne gazety trąbiły o tym codziennie. Zdążył do tego przywyknąć, choć wciąż był w szoku. Przez piętnaście lat żył ze świadomością, że ojciec zniknął z powierzchni ziemi, że używał życia w czeluściach piekła. Teraz wrócił do świata żywych.
Wręczając mu paragon, kasjerka obrzuciła go zaciekawionym spojrzeniem. Za późno zdał sobie sprawę, że powinien zapłacić gotówką. Czy zobaczyła nazwisko na karcie i połączyła fakty? Czy usłyszała jakieś plotki, z których słynęło Falling Brook?
Nazwisko Lowell nie było rzadkie, ale w Falling Brook źle się kojarzyło. Piętnaście lat temu ojciec Jake’a, Vernon Lowell, zniknął z ogromną sumą pieniędzy należących do najważniejszych mieszkańców miasta. Kilkunastu członków lokalnej elity zaufało mu i powierzyło swoje fortuny prowadzonemu przez niego funduszowi. Vernon wraz ze swoim dyrektorem finansowym, a jednocześnie najlepszym przyjacielem Everettem Reardonem, byli finansowymi czarodziejami i zarobili dla wszystkich mnóstwo pieniędzy.
A jednak nie wiedzieć czemu w jakimś momencie coś się zepsuło. Pieniądze wyparowały. Everett Reardon zginął w wypadku, uciekając przed policją. Ojciec Jake’a zapadł się pod ziemię. Zakładano, że nie żyje.
Żywym pozostało posprzątać ten bałagan. A było co sprzątać. Jake ruszył znów przed siebie, dręczony wspomnieniami.
Falling Brook było małą enklawą liczącą niewiele ponad dwa tysiące mieszkańców. Jake zrobił wywiad przed przyjazdem. Przejrzał dość informacji w sieci, by wiedzieć, że niewiele się tu zmieniło. To miasto, gdzie nieruchomości osiągały kolosalne ceny, wciąż było azylem dla bogaczy.
Na kilka chwil zatrzymał się naprzeciwko dawnego domu Nikki Reardon, właściwie rezydencji, zostawiając silnik na biegu jałowym. Świat Nikki, podobnie jak jego, został wywrócony do góry nogami. Piętnaście lat temu Nikki i jej matka wyjechały.
Kiedy pozwalał sobie wrócić myślą do Nikki, doświadczał dziwnej mieszanki tęsknoty i niepokoju. Ich ojcowie przyjaźnili się i prowadzili wspólny biznes, było zatem naturalne, że rodziny spędzały z sobą sporo czasu. A jednak jeśli chodzi o Nikki, w pamięci Jake’a najbardziej zapisała się jedna szalona noc w Atlantic City przed pięcioma laty.
Choć Nikki była cztery lata od niego młodsza, zawsze była dojrzała jak na swój wiek. Była jego pierwszą dziewczyną. A jednak kobieta, z którą się przespał w Casino Hotel, bardzo się różniła od rudowłosej nastolatki o jasnej karnacji, którą znał jako młody chłopak.
Ta nowa Nikki go olśniła i przeraziła.
Uruchomił samochód. Być może duch Nikki wciąż krążył po tym przestronnym domu, ale jej już tu nie ma.
Jego celem był hotel butikowy znany z dyskrecji i luksusu. Tego pierwszego potrzebował, to drugie sprawi mu przyjemność. Choć potrafił żyć skromnie, teraz wolał kończyć dzień w wygodnym łóżku.
Gdy już obejrzał swój elegancki pokój, przysiadł na skraju łóżka i popatrzył na telefon. Powinien powiadomić Joshuę, że dotarł. Joshua Lowell, jego brat bliźniak. Jedyne, co ich łączyło, to jasne włosy, metr dziewięćdziesiąt wzrostu i piwno-zielone oczy.
Gdy Josh zadzwonił z informacją, że ojciec się znalazł, poprosił Jake’a, by przyjechał do Falling Brook i zaprosił go do swojego domu. Zaproszenie zostało wystosowane chyba tylko z obowiązku. Bracia nie widzieli się od piętnastu lat. Poza dość wymuszonymi esemesami czy mejlami na urodziny i Boże Narodzenie nie utrzymywali kontaktów i równie dobrze mogliby być sobie obcy.
Jake starał się przez te lata być nieosiągalny. Robił to z premedytacją. Zerwał więzi z braćmi, więc niewiele wiedział o ich życiu. Kiedy miał dwadzieścia dwa lata, nie w pełni rozumiał, że rodzina to rodzina, niezależnie od wszystkiego. Nie zdawał sobie sprawy, że bycie wciąż w drodze w końcu straci swoją atrakcyjność.
Teraz był doświadczonym trzydziestosiedmioletnim mężczyzną i miał nadzieję naprawić stosunki z rodziną, zwłaszcza że Joshua oczekiwał jego zaangażowania w poszukiwaniu nowego prezesa Black Crescent. Pochlebiało mu, że brat chciał znać jego zdanie.
Umówili się w hotelowej restauracji o siódmej. Przyciemnione światło tworzyło intymną atmosferę, mimo to Jake dał hostessie pięćdziesiąt dolarów, by znalazła dla nich nierzucający się w oczy stolik. Gdyby ktoś znów zobaczył braci Lowellów razem, rozeszłyby się plotki.
Jake nie znosił paparazzich. Po zniknięciu ojca dziennikarze nękali wszystkich Lowellów i Reardonów. Szczerze mówiąc, wszystkie rodziny, które miały jakiś związek z tym skandalem, stały się ich celem. Jake, wówczas absolwent uniwersytetu, planował już podróż do Europy, więc po prostu przyspieszył termin i uciekł.
Josh – stary dobry niezawodny Josh – został, by posprzątać. Poczucie winy do dziś nie dawało Jake’owi spokoju. Brat ciężką pracą odbudował firmę. Został na miejscu, stawił czoło oskarżycielom i współpracował z policją. Choć posiadał wyjątkowy talent artystyczny, odłożył na bok marzenia i próbował zrekompensować pokrzywdzonym winy ojca.
Jake ograniczył się do realizowania własnych egoistycznych celów.
Czasami prawda boli.
Na widok Joshui poderwał się na nogi i niezręcznie uściskał brata, czując przypływ silnych emocji.
- Kopa lat. – Skrzywił się w duchu, bo jego słowa musiały zabrzmieć co najmniej nonszalancko.
Bracia usiedli. Sommelier napełnił ich kieliszki kosztownym burgundem. Jake pamiętał, że Josh lubi to wino. Chociaż kto wie? Piętnaście lat to szmat czasu. Gusta się zmieniają.
Josh wypił duszkiem pół kieliszka i lekko się uśmiechnął.
- Dobrze wyglądasz, Jake.
- Ty też.
Kilka sekund milczeli.
- To dziwne. – Joshua wsunął palce we włosy. Miał na sobie sportową marynarkę, garniturowe spodnie i purpurowy krawat. Jake, w dżinsach i sportowej koszulce, czuł się przy nim niechlujny. Zawsze różnili się w tym względzie. Joshua nosił się jak biznesmen. Jake nie miał ochoty ulegać dyktatowi społecznemu.
Wyprostował się, czując napięcie.
- Lepiej powiem to od razu – rzekł nagle. – Przykro mi, Josh. Przykro, że ojciec zrujnował nam życie, i przykro, że cię zostawiłem samego z tymi problemami. Teraz tu jestem. Jeśli to ma jakieś znaczenie.
Uśmiech brata był niepewny. Urodzony trzy minuty wcześniej Josh często poważnie traktował rolę starszego brata. Westchnął.
- Już dawno przestałem się na ciebie wściekać, Jake. Każdy wybiera własną drogę. Nikt mi nie kazał tu zostać i naprawiać tego, co zepsuł ojciec.
- Ale obaj myśleliśmy, że on nie żyje. – To prawda. Ich matka Eve piętnaście lat temu zatrudniła prywatnego detektywa. Federalni przez wiele miesięcy prowadzili poszukiwania. Vernon Lowell zapadł się pod ziemię.
- Byłoby łatwiej, gdyby nie żył. Prawda? – zapytał Josh.
Jake poczuł ucisk w dołku. Niedawno władze odnalazły Vernona na jednej z wysp Bahama i został poddany ekstradycji do Stanów. Obecnie przebywał w areszcie federalnym i chciał się widzieć ze swoimi dwoma starszymi synami. Oliver, ich młodszy brat, odbył niedawno pielgrzymkę do ojca. Nie poszło dobrze.
- Musimy tam pojechać, tak? – spytał Jake.
Josh wzruszył ramionami.
- Nie może nas do tego zmusić.
- Z drugiej strony, kiedy mu powiemy, żeby poszedł do diabła, może to będzie dla nas zamknięcie sprawy.
- Masz rację.
- Domyślam się, że ostatnie pół roku, odkąd ta przeklęta dziennikarka napisała artykuł na temat BC, nie było dla ciebie łatwe. Dopiero niedawno go przeczytałem.
Joshua uśmiechnął się szerzej.
- Prawdę mówiąc, nie skarżę się. Zaręczyłem się z tą cholerną dziennikarką.
- Poważnie?! Czemu mi nie powiedziałeś przez telefon?
- Nie rozmawialiśmy całe wieki. Chciałem ci to przekazać osobiście. Zamierzamy się pobrać. Sophie jest wspaniała. Polubisz ją. Powinieneś też wiedzieć, że to ona mnie zachęciła do powrotu do malowania. Dlatego chcę odejść z BC.
- Teraz rozumiem, czemu szukasz prezesa. Zastanawiałem się, dlaczego akurat w tym momencie? – Jeśli ktokolwiek zasługiwał na możliwość realizowania własnych marzeń, to właśnie Josh. – Cieszę się ze względu na ciebie. A co z firmą?
Joshua nie odpowiedział od razu, ponieważ kelner przyniósł im przystawki. Kilka chwil później bębnił palcami po stoliku z niepokojem.
- Przez lata świetnie odgrywałeś rolę dyletanta. Nikt nie zdawał sobie sprawy, że jesteś cudownym dzieckiem świata finansów. – Uśmiech Joshui był cierpki.
- Czemu tak mówisz?
- Zrobiłem małe śledztwo, braciszku. Jesteś uzdolnionym day traderem. Pewnie bogatszym ode mnie. Ryzykując, że cię urażę, powiedziałbym, że odziedziczyłeś ten talent po ojcu. Ale nie jego moralność – dodał szybko.
- Odniosłem pewien sukces – przyznał Jake. – I nie jestem twoim młodszym braciszkiem.
Joshua popatrzył mu w oczy.
- Chcę, żebyś przejął Black Crescent.
- O nie – odrzekł Jake. – Nie, do diabła. – Zacisnął pięści. – Z pewnością masz inne opcje.
- Owszem, od jakiegoś czasu prowadzę rozmowy z paroma kandydatami. Ale nie jestem przekonany do żadnego.
- Cóż, bardzo się mylisz, jeśli sądzisz, że ja jestem odpowiednim człowiekiem.
- Może. – Joshua miał nieczytelną minę.
- A co z Oliverem? Nie chce porzucić fotografii? – Najmłodszy z Lowellów mocno ucierpiał przez postępek ojca, chyba bardziej niż Josh i Jake. Złość i rozpacz doprowadziły go do narkotyków. Na szczęście od dłuższego czasu był czysty.
- Oliver w końcu znalazł swoje miejsce. Wiadomość, że ojciec żyje, była dla niego trudna. Wciąż ma w sobie dużo złości, ale daje radę.
W końcu przyniesiono im główne danie. Joshua uparł się, że zapłaci rachunek. Miły, choć niekonieczny gest. Powróciło skrępowanie.
- Muszę z tobą porozmawiać o czymś ważnym – oznajmił, chowając kartę do portfela. – Nie chciałem o tym mówić przez telefon, tu też nie jest dobre miejsce.
- Ważniejszym niż fakt, że ojciec powrócił do żywych?
- Być może. Pogadamy po drodze?
Jake ruszył za bratem na zewnątrz. Powietrze było rześkie, lecz przyjemne. Niektóre sklepy już zaczęły szykować się na święta, chcąc zyskać przewagę nad innymi podczas najbardziej handlowego sezonu w roku.
Przez lata święta były dla Jake’a bolesnym okresem. Zapewne także dla pozostałej części rodziny. Stanowiły przypomnienie wszystkiego, co stracił. Wspomnienia szczęśliwych czasów, gdy cała piątka Lowellów zbierała się wokół choinki, wyblakły. W radosnych latach dzieciństwa prezenty były spektakularne: kucyki, gitary, rowery wyścigowe. Wszystko, czego mógł zapragnąć chłopiec.
Potem to zniknęło. Co gorsza, inne rodziny, niewinne, także ucierpiały. Jake, jego bracia i matka też byli niewinni, ale nikt nie chciał temu wierzyć. Byli szkalowani, nielubiani. Jake przygarbił się i wyrównał krok z bratem. Nie chciał myśleć o złych czasach, ale wspomnienia uczepiły się go jak pajęczyna. Tu nie zazna spokoju.
Przechadzka sprawiła mu jednak przyjemność. Przez trzy przecznice Joshua milczał. Jake starał się przeczekać, lecz szybko stracił cierpliwość.
- Czemu jesteś taki tajemniczy?
Brat zatrzymał się w łagodnym świetle latarni.
- Nie wiem, jak ci to powiedzieć.
- Co? Czy ja umieram?
- To nie jest zabawne.
- Skąd mam to wiedzieć? Jeszcze nic nie powiedziałeś.
Josh oparł się o słup latarni, jego twarz zdradzała napięcie i zmęczenie. Jak na zakochanego nie wyglądał zbyt beztrosko. Wzruszył ramionami.
- W tym artykule, który pojawił się wiosną, pominięto jedną sensację.
- Tak?
- Sophie dysponowała wynikiem badania DNA, które wskazywało, że zostałem ojcem.
- Do diabła, Josh. Czemu nic o tym nie wiem?
- Najpierw nie chciała zdradzić źródła, ale kiedy się zbliżyliśmy, przyznała, że dostała to od Zane’a Pattersona.
Jake był więcej niż zszokowany – był pełen podejrzeń.
- Tego Zane’a Pattersona? Ze szkoły? Był rok za Oliverem, tak? Co on miałby z tym wspólnego?
- Zane otrzymał ten wynik od anonimowego źródła. Był wciąż zły z powodu strat, jakie poniosła jego rodzina po zniknięciu ojca. Zobaczył w tym szansę na dogryzienie mi i firmie. Sophie jednak nie włączyła tego do artykułu.
- Miałeś dość czasu, żeby udowodnić, że to oszustwo. To oszustwo, tak? Minęło pół roku. To głupi żart?
Joshua pokręcił głową.
- Wynik testu nie był sfabrykowany. Gdzieś żyje czteroletnia dziewczynka, która ma moje DNA. Zacząłem dyskretne śledztwo wśród kobiet, z którymi miałem do czynienia mniej więcej pięć lat temu. Niczego nie znalazłem.
- Więc to fałszywy wynik. – Jake odniósł wrażenie, że znalazł się w alternatywnym świecie. Joshua mówił bez sensu. Potem brat wyprostował się i rzucił mu spojrzenie, od którego Jake’owi ścierpła skóra; wyczuł zagrożenie.
W końcu twarz Joshui złagodniała.
- Wynik jest prawdziwy, ale to nie ja jestem ojcem. To twoje dziecko.

Nikki Reardon zerknęła na zegarek. Za pół godziny musi odebrać Emmę z przedszkola przy kościele w ich małym Poplar Ridge w stanie New Jersey. Emma bardzo lubiła to przedszkole. Chodziła do niego dwa razy w tygodniu i zdążyła już zyskać tam przyjaciół.
Dzięki zajęciom córki Nikki miała trochę czasu dla siebie. Cztery dni w tygodniu pracowała jako zastępca kierownika w lokalnej restauracji, poza tym zajmowała się córką i pomagała matce. Nic dziwnego, że czuła się wyczerpana. Kiedy pracowała na nocną zmianę, matka zostawała z Emmą.
Nie było to najlepsze rozwiązanie, ale na razie musiała się tym zadowolić. Czasami czuła się winna, że wykorzystuje matkę, ale wierzyła też, że kontakt z Emmą to dla matki coś pozytywnego w pustym skądinąd życiu.
Wróciła wzrokiem do iPada. Czytała akurat historię, która przywoływała złe wspomnienia. Parę dni wcześniej dowiedziała się, że Vernon Lowell żyje. Dzisiejszy artykuł na pierwszej stronie głosił, że znaleziono go na Bahamach. Po szybkiej ekstradycji czekał na proces w areszcie federalnym. Chciała z nim porozmawiać. Był jedyną osobą, która znała prawdę. Vernon i jej ojciec byli przyjaciółmi i partnerami. Ale jej ojciec zginął. Widziała ciało, przeżyła jego pogrzeb. Świat sądził, że Vernon też nie żyje. Okazało się, że jest inaczej.
Pomyślała o Jake’u. Piękny uparty Jake, który nie potrafił usiedzieć na miejscu. Jej pierwszy chłopak. Rozumiała, czemu wyjechał. Dziennikarze nie dawali mu spokoju. Od tamtych wydarzeń widziała go tylko raz.
To była najlepsza i najgorsza noc w jej życiu.
Rozmyślania przerwało jej głośne stukanie do drzwi. Czasami stukał tak kurier, ale to brzmiało bardziej stanowczo. Ostrożnie spojrzała przez szparę między tanimi zasłonami. Mój Boże. Jake? Po co tu przyjechał? Czego chciał?
Powoli otworzyła drzwi.
- Jake – powiedziała. – Co za niespodzianka.
- To prawda? – Przeszył ją wzrokiem.
Pomyślała o milionie powodów, dla których mógł pojawić się na jej progu.
- Co? Może wejdziesz?
Cofnęła się i szerzej otworzyła drzwi. Jake wszedł do niewielkiego salonu i krążył po nim nerwowo.
- Czemu wysłałaś Zane’owi Pattersonowi informację, że Joshua jest ojcem twojego dziecka?
Krew odpłynęła jej z twarzy. Opadła na kanapę.
- Mojego dziecka? – Czemu jej głos tak drży?
- Przestań. Wiem, że to prawda. Co chciałaś osiągnąć, szantażując mojego brata?
Wyprostowała się i zmierzyła go wzrokiem.
- Jeśli usiądziesz i zechcesz porozmawiać w cywilizowany sposób, wysłucham cię. Ale mylisz się. Odkąd byliśmy nastolatkami, nie kontaktowałam się z Zane’em ani z twoim bratem. Nie wiem, o czym mówisz.
Jake usiadł w fotelu i bębnił palcami w podłokietniki. Rozjaśnione słońcem włosy wymagały strzyżenia. Kiedy byli dziećmi, latem włosy Jake’a były złote. Teraz odcień był nieco przygaszony.
Zerknęła na zegarek, starając się nie panikować.
- Mam coś do załatwienia – oznajmiła.
- Pójdę z tobą.
Kiedy był tak blisko, jej zmysły szalały.

Napisz swoją recenzję

Podziel się swoją opinią
Twoja ocena:
5/5
Dodaj własne zdjęcie produktu:
Recenzje i opinie na temat książek nie są weryfikowane pod kątem ich nabywania w księgarniach oraz pod kątem korzystania z nich i czytania. Administratorem Twoich danych jest HarperCollins Polska Sp. z o.o. Dowiedz się więcej o ochronie Twoich danych.
pixel