Zapisz na liście ulubionych
Stwórz nową listę ulubionych
Uleczę twoje serce część 1 (ebook)
Zajrzyj do książki

Uleczę twoje serce część 1 (ebook)

ImprintHarlequin
KategoriaEbooki
Liczba stron224
ISBN978-83-276-7466-1
Formatepubmobi
Tytuł oryginalnyUndaunted vol 1
TłumaczWanda Jaworska
Język oryginałuangielski
EAN9788327674661
Data premiery2021-10-07
Więcej szczegółówMniej szczegółów
Idź do sklepu
Idź do sklepu Dodaj do ulubionych

Emma nie zaznała w życiu wiele szczęścia. Gdy zdobyła posadę u znanej pisarki, odzyskała spokój ducha i wiarę w siebie. Miała nadzieję, że wreszcie wszystko się ułoży - dopóki nie poznała Connora. Ten cyniczny biznesmen już podczas pierwszego spotkania zarzucił jej brak odpowiedzialności i zagroził konsekwencjami z powodu błahego incydentu. Przestraszył ją i upokorzył, dlatego powinna go unikać. Tak byłoby najrozsądniej, ale Connor przyciąga ją jak magnes…

Fragment książki

Emma Copeland siedziała na końcu wychodzącego w jezioro pomostu, machając w wodzie bosą stopą. Jej długie platynowe włosy opadały na ramiona niczym jedwabna kurtyna lekko unoszona podmuchami wiatru. Nie była pięknością, ale miała subtelne, regularne rysy, prosty nos, wysokie kości policzkowe i zaokrągloną brodę. I niezwykłe oczy – duże, brązowe i łagodne jak ona sama.
Wychowywała się na niewielkim ranczu w Comanche Wells w Teksasie, gdzie jej ojciec hodował bydło mięsne. Potrafiła jeździć konno, posługiwać się lassem i wiedziała, jak odebrać poród cielaka. Ale tutaj, w Lake Lanier w północnej Georgii, pracowała jako asystentka Mamie van Dyke, znanej i bardzo bogatej autorki powieści sensacyjnych dla kobiet, której książki zawsze znajdowały się na czele listy bestsellerów „New York Timesa”.
Emma była dumna, że to właśnie ona pomaga przy zbieraniu materiałów i korekcie powieści w surowej formie, zanim jeszcze zostanie ona przekazana do opracowania redakcyjnego w wydawnictwie.
Znalazła tę pracę przez internet. Przyjaciel z Facebooka, który wiedział, że skończyła profesjonalny kurs biznesu, wspomniał, że przyjaciółka jego matki poszukuje prywatnej asystentki, kogoś zaufanego i lojalnego, kto by się zajmował porządkowaniem dokumentacji i pisaniem na komputerze. Ale dopiero gdy Emma została przyjęta – po uprzednim dokładnym sprawdzeniu jej kwalifikacji – dowiedziała się, kim jest jej nowa szefowa.
Mamie była jedną z jej ulubionych autorek, więc kiedy stanęła ze swoim skromnym bagażem przed drzwiami luksusowego domu nad jeziorem, zaparło jej dech w piersiach.
Martwiła się, że jej tania odzież i brak wyrobienia towarzyskiego mogą zniechęcić pisarkę, ale Mamie powitała ją niczym zagubione dziecko, wzięła pod swoje skrzydła i poinstruowała, jak się obracać wśród zamożnych i sławnych gości pojawiających się od czasu do czasu na organizowanych przez nią przyjęciach.
Jednym z nich był Connor Sinclair, zaliczający się do dziesięciu najbogatszych ludzi w kraju, a jak mówili niektórzy – na świecie. Zbliżał się do czterdziestki, był wysoki i barczysty, o regularnych rysach i kształtnych wargach. W kruczoczarnych włosach gdzieniegdzie widoczne już były srebrne nitki. Miał lekko oliwkową cerę, wysokie kości policzkowe i głęboko osadzone oczy pod krzaczastymi brwiami.
Był przystojny, a w wizytowym garniturze, śnieżnobiałej koszuli i czarnym krawacie prezentował się niezwykle elegancko. Kanty w jego spodniach były tak idealnie zaprasowane, jak idealnie były wypolerowane jego buty. Miał piękne dłonie, duże i mocne, a palce wyglądały, jakby mogły kruszyć kości. Na małym palcu nosił sygnet z tygrysim oczkiem, poza tym żadnej biżuterii z wyjątkiem zegarka marki Rolex, który jednak sprawiał wrażenie bardziej funkcjonalnego niż na pokaz.
Emma, w skromnej czarnej sukience koktajlowej, ze srebrnymi kolczykami w uszach i delikatnym srebrnym naszyjniku z turkusem, czuła się jak uboga krewna w mieniącym się, pełnym blichtru towarzystwie bogatych ludzi. Jasne włosy upięła w węzeł na czubku głowy. Miała idealnie brzoskwiniową cerę, a wargi wyglądały tak, jakby pociągnęła je błyszczkiem, nawet jeśli tego nie zrobiła.
Jedyny makijaż stanowił lekki puder i delikatna szminka. Trzymała w ręku kieliszek do szampana napełniony piwem imbirowym. Nie piła alkoholu, choć w wieku dwudziestu trzech lat mogła to robić legalnie.
Nie czuła się swobodnie na przyjęciu i marzyła tylko o tym, żeby ulotnić się w jakieś ustronne miejsce. Ale Mamie w każdej chwili mogła potrzebować iPada albo telefonu, które Emma miała przy sobie, gotowa coś dla niej zanotować. A więc nie mogła opuścić przyjęcia.
W pewnej chwili zauważyła, że z drugiego końca salonu rzuca na nią piorunujące spojrzenia jakiś wysoki mężczyzna. Skuliła się pod wpływem tego wzroku, zastanawiając się, czym sobie mogła zasłużyć na jego gniew. Nigdy wcześniej go nie widziała.
Nagle sobie przypomniała. Któregoś dnia pływała po jeziorze szybką łodzią motorową należącą do Mamie. Uwielbiała tę łódź, czuła się na niej wolna i szczęśliwa. Była to jedna z jej nielicznych przyjemności, którym się oddawała. Niestety nigdy ich wiele nie miała.
Swego czasu oszalała na punkcie chłopaka poznanego na kursie biznesu. Kiedy się z nią umówił, czuła się w siódmym niebie. Byli nawet przez krótki czas zaręczeni, dopóki chłopak nie dowiedział się, że jej ojciec hoduje bydło na mięso.
Jako jeden z założycieli lokalnej grupy obrońców praw zwierząt oświadczył Emmie, że uważa zawód jej ojca za odrażający i że nigdy nie będzie spotykał się z kobietą, która ma z tym cokolwiek wspólnego. Od tej pory na zajęciach świadomie ją ignorował i jej unikał. W końcu zniknął z jej życia i więcej go nie widziała.
Miała złamane serce. To był jeden z niewielu okresów w jej życiu, kiedy się z kimś umawiała. Teraz już tylko chodziła z ojcem do kościoła, a w ich niewielkiej parafii nie było wolnych mężczyzn, z wyjątkiem dużo starszego wdowca i rozwodnika, który mógłby być jej ojcem.
Jej życie domowe też pozostawiało wiele do życzenia. Mieszkała z ojcem na ranczu, w domu należącym do rodziny od trzech pokoleń i tak też wyglądającym. Meble w ogóle tu nie pasowały, naczynia były stare i zużyte, wodę dostarczała pompa elektryczna, która zatrzymywała się w czasie każdej burzy, a w Teksasie burze nie były rzadkością.
Ojciec był człowiekiem surowym, bardzo religijnym, o niezłomnym charakterze. W takim też duchu wychowywał córkę. Jej matka zmarła podczas porodu, kiedy Emma miała osiem lat i była tego świadkiem. W czasie kiedy najbardziej potrzebowała ojca, on zamknął się w sobie. To było, jeszcze zanim zaczął pić. W ostatnich latach jednak rzadko bywał trzeźwy, cedując podejmowanie decyzji i kierowanie ranczem na zarządcę.
Wydawało się, że nigdy nie żywił cieplejszych uczuć do Emmy, swojego jedynego dziecka. Oczywiście nie była chłopcem, a on rozpaczliwie pragnął syna, który odziedziczyłby po nim ranczo, żeby pozostało w rodzinie. Często powtarzał, że dziewczynki są bezużyteczne.
Otrząsnęła się ze wspomnień w chwili, gdy wysoki mężczyzna ruszył w jej stronę. Miała ochotę umknąć, ale jej przodkowie radzili sobie z powodziami, złodziejami bydła i atakami Indian, więc ucieczka nie była w jej stylu.
Przygryzła dolną wargę, kiedy Connor Sinclair stanął naprzeciw niej. Nie sączył szampana, o ile wzrok jej nie mylił, trzymał w ręku dużą szklankę whisky z lodem.
Spojrzał na nią jasnymi, srebrzyście połyskującymi oczami.
– Rozmawiałem o tobie z policją wodną – powiedział prosto z mostu. – Powiedziałem, dla kogo pracujesz i gdzie mieszkasz. Wytnij jeszcze raz taki numer jak wczoraj na jeziorze, a dowiesz się, co się dzieje z dzieciakami, które podejmują szaleńcze ryzyko na szybkich łodziach. Rozmawiałem też z Mamie.
– Nie zauważyłam skutera wodnego – broniła się drżącym głosem Emma.
– Nie patrzyłaś, skręcając – stwierdził obcesowo. – Za szybko pędziłaś, żeby cokolwiek zauważyć!
– Nikogo nie było, kiedy wypływałam... – Ręka, w której trzymała kieliszek, tak się trzęsła, że musiała ją przytrzymać drugą.
– Twoje pokolenie jest śmiechu warte – powiedział chłodno. – Rozkapryszone dzieciaki, bez żadnych manier, które myślą, że wszystko im się należy, że mogą robić, co im się żywnie podoba bez ponoszenia konsekwencji. Idziecie przez życie, powodując tragedie i nic sobie z tego nie robicie!
Emma poczuła, że łzy napływają jej do oczu.
– Proszę wybaczyć – powiedziała, odwracając się, żeby odejść.
Ale mężczyzna chwycił ją za ramię i odwrócił do siebie.
– Nigdy nie rzucam czczych pogróżek – oświadczył chłodno. – Zapamiętaj, co ci powiedziałem.
Emmie łzy płynęły po policzkach, a ona nie była w stanie ich powstrzymać. Wstydziła się, że okazuje słabość. Wyrwała się, blada i drżąca.
Connor zmarszczył brwi, jakby nie spodziewał się takiej reakcji. Odwróciła się i pobiegła do kuchni. Odstawiła kieliszek i tylnymi drzwiami wyszła na dwór, rozpaczliwie pragnąc znaleźć się jak najdalej od niego. Nikt nie wiedział, gdzie jest, nikogo to nie obchodziło. Łzy nadal toczyły się po policzkach.
Wychowywała się bez miłości, bez najmniejszych oznak uczuć, od kiedy ich gospodyni, Dolores, opuściła ranczo. Żyła samotnie, a jej sny o miłości prysły.
A teraz była tutaj, ze sponiewieraną dumą, wypłoszona przez tego nieopanowanego mężczyznę, który zdawał się myśleć, że jest młodocianą przestępczynią. A wszystko tylko dlatego, że odbyła trochę zbyt brawurową przejażdżkę łodzią wyścigową.
Kiedy doszła jakoś do siebie i wróciła do salonu, Connora Sinclaira nie było w zasięgu wzroku. Podeszła do Mamie i została przy niej przez resztę wieczoru, mając nadzieję, że on nie wróci.

Ta konfrontacja podziałała na nią jak zimny prysznic. Miała nadzieję, że już nigdy nie spotka Connora. Siedząc na pomoście, z nogami w wodzie, uśmiechała się, gdy malutkie rybki skubały lekko jej palce. Jezioro jesienią wyglądało cudownie. Liście właśnie zaczynały zmieniać kolory, przybierając wszystkie możliwe odcienie czerwieni i żółci. Wiał lekki, wciąż jeszcze ciepły wiatr, bo w tym roku jesień zawitała do północnej Georgii późno. Emma, w długiej sukience z bawełny wyglądała jak fragment krajobrazu na widokówce.
– Co ty u diabła robisz na moim terenie? – usłyszała nagle za sobą gniewny głos.
Zerwała się przestraszona na równe nogi, chwytając buciki.
– Pana teren? – spytała.
Myślała, że dom jest zamknięty i nikt w nim nie mieszka. Od wielu dni nie widziała żadnego światła w oknach i nigdy się nie zastanawiała, kto może być jego właścicielem. Nabrzeże zawsze było opustoszałe. Przychodziła tu od kilku dni, ciesząc się rybkami i widokiem jeziora.
– Tak, mój – odrzekł z irytacją.
Ręce wcisnął w kieszenie sportowych spodni, do których ubrał brązową koszulkę polo podkreślającą mięśnie klatki piersiowej i ramion.
– Ja… przepraszam – wyjąkała, rumieniąc się. – Nie wiedziałam, że ktoś tu mieszka…
– Zabawna dziewczyna – parsknął. – Mamie wie, że spędzam tu trzy miesiące w roku. Wiedziałaś.
– Nie – mruknęła, znowu poczuwszy łzy pod powiekami. – Przepraszam – dodała, odsuwając się od niego. – Przepraszam, nie wiedziałam…
– Przyjeżdżam tu, żeby być z dala od ludzi, reporterów, telefonów, które bezustannie dzwonią. Nie chcę, żeby moją prywatność naruszały tanie dziewczynki w tanich ciuchach – dodał bezczelnie, kpiąc z jej sukienki z sieciówki.
Wargi Emmy drżały, łzy cisnęły się do oczu, ale zraniona duma nie pozwoliła, żeby ta zniewaga pozostała bez odpowiedzi.
– Moja sukienka może być tandetna, panie Sinclair, ale ja nie jestem. – Uniosła brodę. – Co niedzielę chodzę do kościoła!
W jego oczach pojawił się jakiś błysk.
– Kościół! – parsknął. – Religia to jedno wielkie kłamstwo. Grzeszysz cały tydzień, a potem idziesz do spowiedzi. Siedzisz w ławce kościelnej w niedzielę, a przez resztę tygodnia skaczesz z łóżka do łóżka.
– Z tego, co słyszałam, skakanie z łóżka do łóżka jest pańskim hobby. Bo moim nie – odparowała Emma.
– Kobiety zrobią wszystko za odpowiednią cenę. – Zaśmiał się krótko.
Jakby w odpowiedzi na tę cyniczną uwagę z drzwi domu wychyliła się piękna brunetka w modnej sukni.
– Connor, pospiesz się – zawołała. – Suflet wystygnie!
– Idę. – Mężczyzna rzucił wymowne spojrzenie na sukienkę Emmy. – Kupiłaś ją w sklepie z używaną odzieżą? – spytał bezczelnie.
– Właściwie to kupiłam ją na wyprzedaży. I za bardzo dobrą cenę.
– Wygląda tandetnie.
– Jest tandetna.
– Zejdź z mego pomostu.
– Proszę się nie martwić, nigdy więcej moja noga tu nie postanie – mruknęła.
– Jeśli znowu weźmiesz tę łódź, lepiej uważaj. Policja będzie miała cię na oku.
Emma odwróciła się i odeszła sztywno wyprostowana. Ta postawa mówiła sama za siebie.
– Zuchwała parweniuszka – mruknął.
– Arogancki snob.
Wydawało się jej, że usłyszała za sobą śmiech, ale się nie odwróciła. Poszła swoją drogą.

Mamie podniosła wzrok, kiedy Emma weszła do salonu. Dom był piętrowy, położony nad jeziorem. Miał wdzięk i urodę, tak jak jego właścicielka. Wydawał się idealnie wpasowany w otoczenie. Mamie uśmiechnęła się, ale na widok wyrazu twarzy Emmy, uśmiech znikł z jej twarzy. Dziewczyna była zaczerwieniona, a na jasnej cerze widniały ślady łez.
– Co się stało, złotko? – spytała z troską.
– Nie wiedziałam, że dom na brzegu należy do Connora Sinclaira – odpowiedziała Emma, z trudem łapiąc oddech. – Siedziałam na pomoście, mocząc nogi, a on mnie zaskoczył i kazał opuścić posesję.
Mamie się skrzywiła.
– Przykro mi, powinnam ci była powiedzieć. Rozmawiał z tobą na przyjęciu na temat łodzi, prawda?
– Tak, jeśli można groźby i zastraszenie nazwać rozmową – odpowiedziała Emma z bladym uśmiechem. – Nie byłam wcale lekkomyślna, nie popisywałam się, po prostu nie zauważyłam skutera. Pojawił się nagle jakby znikąd.
– Powinnaś przewidzieć, że ci ludzie na skuterach wodnych zachowują się jak szaleńcy. Podobnie zresztą jak wielu innych. Kilka lat temu wydarzyła się tu tragedia. Wyścigowa łódź motorowa uderzyła w łódź mieszkalną i zabiła dwie osoby – opowiadała Mamie.
– To straszne! – przeraziła się Emma.
– Mężczyzna, który ją prowadził, był pijany. Aresztowano go i oskarżono, ale to nie przywróciło tym ludziom życia.
– Będę ostrożniejsza – obiecała Emma. – Nie rozumiem, dlaczego on mnie tak nie lubi – mruknęła jakby do siebie. – Był okropny na przyjęciu. I patrzy na mnie tak, jakby mnie nienawidził – dodała.
Mamie miała swoje podejrzenia, ale się z nimi nie zdradzała. Uśmiechnęła się tylko.
– Zbuduję pomost na jeziorze, tylko dla ciebie, żebyś mogła sobie pomachać nóżkami – powiedziała.
Dom pisarki był jednym z nielicznych nad jeziorem, który nie szczycił się prywatnym nabrzeżem. Żeby skorzystać z łodzi, Emma musiała pojechać samochodem Mamie do mariny, gdzie cumowała łódź, albo udać się tam piechotą, jeśli Mamie akurat wyjechała, co zdarzało się często. Dla kogoś tak młodego i sprawnego jak Emma nie był to jednak żaden problem.
– Nie musi pani zadawać sobie tyle trudu – roześmiała się Emma. – Będę chodzić do portu i moczyć sobie nogi z tamtejszego pomostu. Zresztą wkrótce to się skończy, przecież już październik.
– Przy twoim szczęściu kawałek nabrzeża, który sobie wybierzesz, będzie tym, przy którym Connor cumuje swój jacht – zachichotała Mamie. – Pomost nie jest dużym wydatkiem. To najczęściej puste beczki pokryte zwykłymi deskami. W przyszłym tygodniu znajdę kogoś, kto się tym zajmie. – Nie pozwoliła Emmie zaprotestować. – Wejdź, złotko. Chcę ci podyktować kilka chaotycznych myśli i zobaczyć, czy zdołasz mnie zainspirować do nadania im czytelnej formy.
– Z przyjemnością – odparła Emma.

– Kim była ta dziewczyna na pomoście? – spytała Ariel, kiedy Connor dzielił nadpalony suflet, który wyjęła z piekarnika.
– Jedna z przedstawicielek nowego pokolenia – odparł chłodno. – I to wszystko, co chcę o niej powiedzieć.
– Skoro tak mówisz, kochanie – westchnęła Ariel. – Wychodzimy wieczorem?
– A dokąd byś chciała pójść? – spytał, porzucając nadzieję na spokojny wieczór z książką i szklaneczką whisky.
– Do Kryształowego Niedźwiedzia – odrzekła bez namysłu Ariel, wymieniając nowy i modny lokal na obrzeżach Atlanty, w pobliżu Duluth, gdzie główną atrakcję stanowił ogromny niedźwiedź z kryształu i zespół muzyczny, o którym mówiło całe miasto. Kuchnia też była niezła, ale Connorowi było to obojętne. Musiał jednak dogadzać Ariel, mimo że zaczynała mu już działać na nerwy. Doceniał jej szczupłe ciało, ale już straciło dla niego urok. Czuł się tak od kilku dni, od kiedy ta mała i bezczelna blondynka prawie go staranowała na jeziorze, a on ją zbeształ na przyjęciu u Mamie.
Dziewczyna była niezwykła. Piękna na sposób, który niewiele miał wspólnego z jej wyglądem. Widywał ją z ganku swego domu nad jeziorem zwykle wtedy, kiedy ona go nie widziała. Kiedyś była tam też mała dziewczynka, błąkała się po plaży. Jasnowłosa dziewczyna zobaczyła ją, pochyliła się, żeby ją pocieszyć, wzięła w ramiona i mocno przytuliła, osuszając jej łzy. Widział, jak poszła z powrotem plażą, najwyraźniej szukając rodziców dziewczynki.
Ten widok go poruszył i dziwnie nie dawał spokoju. Nigdy nie chciał dzieci. Niezliczone kobiety przez dziesięć lat próbowały go przekonać, praktycznie rzecz biorąc wciągnąć go w pułapkę, ale on zawsze był ostrożny. Używał prezerwatyw, mimo ich zapewnień, że stosują pigułkę. Zawsze zachowywał czujność, bo był nieprzyzwoicie bogaty i zdawał sobie sprawę, że kobiety próbują go usidlić.
Dziecko łączyłoby się z odpowiedzialnością, której nie chciał, i oznaczałoby niemałe wydatki związane z utrzymaniem jego matki. Nie zamierzał wpaść w pułapkę. Widział, co się stało z jego jedynym bratem, nieszczęśliwym z powodu pazernej kobiety, która zaszła w ciążę tylko po to, żeby wciągnąć go w małżeństwo bez miłości. Skończyło się ono śmiercią na tym jeziorze. Przejmował go dreszcz na wspomnienie tamtych wydarzeń, które teraz przywołała ta jasnowłosa młoda kobieta.
A jednak jej widok z dzieckiem w ramionach, jej długie lśniące włosy powiewające na wietrze wywoływały w nim pragnienie, którego nie rozumiał.

Napisz swoją recenzję

Podziel się swoją opinią
Twoja ocena:
5/5
Dodaj własne zdjęcie produktu:
Recenzje i opinie na temat książek nie są weryfikowane pod kątem ich nabywania w księgarniach oraz pod kątem korzystania z nich i czytania. Administratorem Twoich danych jest HarperCollins Polska Sp. z o.o. Dowiedz się więcej o ochronie Twoich danych.
pixel