Zapisz na liście ulubionych
Stwórz nową listę ulubionych
Uleczę twoje serce. Część 2 (ebook)
Zajrzyj do książki

Uleczę twoje serce. Część 2 (ebook)

ImprintHarlequin
KategoriaEbooki
Liczba stron224
ISBN978-83-276-7601-6
Formatepubmobi
Tytuł oryginalnyUndaunted vol II
TłumaczWanda Jaworska
Język oryginałuangielski
EAN9788327676016
Data premiery2021-12-09
Więcej szczegółówMniej szczegółów
Idź do sklepu
Idź do sklepu Dodaj do ulubionych

Emma podejmuje pracę u Connora, chociaż wie, że to ryzykowny pomysł. Jeśli on dowie się, kim naprawdę jest jego nowa asystentka, może zamienić jej życie w koszmar. Jednak od dawna kocha szefa, w dodatku powoduje nią poczucie winy – to przez nią Connor uległ groźnemu wypadkowi. Dlatego teraz znosi jego humory i wypełnia najtrudniejsze polecenia. Kiedy prawda wreszcie wychodzi na jaw, spełniają się najgorsze obawy Emmy. Na szczęście czas leczy rany, a przebaczenie okazuje się dla nich obojga o wiele słodsze niż zemsta.

Fragment książki

DIANA PALMER
Uleczę twoje serce, część II

Emma chwilę odczekała, chcąc się upewnić, że nikt jej nie zobaczy i zeszła z walizką na dół. Zostawiła na kontuarze w kuchni niezrealizowany czek za ostatni tydzień oraz krótki list, w którym prosiła Marie o przekazanie Connorowi, że nie spodziewa się wynagrodzenia za bieżący tydzień, gdyż rezygnuje z pracy z pominięciem terminu wypowiedzenia. Dodała, że bardzo jej przykro, ale nie miała odwagi poinformować o przyczynie swego odejścia.
Miała klucz od domu Mamie, więc postanowiła się tam udać i do czasu powrotu pisarki znaleźć jakieś inne zajęcie tymczasowe. Z posesji Connora dom był prawie niewidoczny, więc nie obawiała się, że Connor dowie się, że tam zamieszkała. No i będzie pilnować, żeby nikt jej nie zauważył.
Choć bez trudu ułożyła plan działania, opuszczała Connora z bólem w sercu. W ciągu kilku tygodni ubarwił jej świat, a bez niego wszystko stało się nagle szare i smutne. Miała wrażenie, jakby ktoś wyrwał jej serce z piersi.
Ale zostać i patrzeć, jak on trzyma w objęciach inną kobietę, nie mogła. Była pewna, że Ariel nie wyjedzie następnego dnia. Bądź, co bądź wieczorem poszła z Connorem do jego pokoju i raczej nie spędzili nocy na rozmowie. Ta świadomość złamała jej serce.
Walizka była tak ciężka, że nie mogła jej ciągnąć, lecz musiała nieść. Dowlokła się w ten sposób do dużego pnia nad jeziorem między posiadłością Connora i Mamie, na którym siedziała, rozmawiając z nim, zanim jeszcze stracił przez nią wzrok.
Westchnęła ciężko, opadając na pień. To będzie długi marsz, więc może chwilę odpocząć. Wszyscy w domu Connora już śpią, z wyjątkiem Marie. Ale kiedy wymykała się z domu, gospodyni była w łazience. Nikt zatem nie zorientuje się, że jej nie ma, w każdym razie do czasu, kiedy Marie przeczyta Connorowi list, który zostawiła.
Była to najsmutniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek napisała.

Dom spowijała cisza, przerywana tylko lekkimi odgłosami z kuchni, gdzie Marie kończyła myć ostatnie naczynia.
Connor odesłał rozczarowaną Ariel do łóżka samą. Nie był w stanie zapomnieć smaku Emmy, który poczuł, gdy ze sobą tańczyli.
Jej zmysłowa reakcja na bliskość jego ciała sprawiła, że Ariel już na niego nie działała. Tylko pożądanie, jakie budziła w nim Emma, naprawdę go podniecało.
Zdawał sobie sprawę, że okrutnie potraktował Emmę, i było mu z tego powodu przykro. Chciał ją przeprosić, ale nie bardzo wiedział, jak to zrobić, żeby nie urazić własnej dumy. Nie ufał Emmie. Tak, w tym rzecz. Odpowiadała na jego próby zbliżenia, a potem nagle robiła unik. Za każdym razem. Dla niego było to niczym próba uchwycenia czegoś ulotnego.
Nie mógł spać. W głowie mu szumiało, jakby miał w niej zainstalowany motor. Wstał, wyłączył telefon, wsunął na nogi klapki i poszedł w stronę drzwi. Wciąż miał na sobie spodnie i białą koszulę. Nie było sensu się rozbierać, skoro nie był śpiący.
Zatrzymał się przy drzwiach pokoju Emmy, lekko zapukał i zawołał ją. Zmarszczył brwi, poczuwszy nagłą pustkę, coś, co podziałało bardzo silnie na jego zmysły. Otworzył drzwi i wymacał kontakt. Zorientował się, że światło nie jest wyłączone.
– Emma? – zawołał.
Marie usłyszała jego głos i pojawiła się w holu.
– Wyprowadziła się, panie Sinclair – oznajmiła ze spokojem.
– Co zrobiła?
Marie podeszła bliżej, żeby nie obudził całego domu.
– Odeszła. Zostawiła list, który mam panu przeczytać. Napisała, że oddaje ostatni niezrealizowany czek i w związku z nagłym zerwaniem umowy o pracę nie spodziewa się w tym tygodniu następnego. Wzięła walizkę i poszła w stronę jeziora.
– W środku nocy? Bóg jeden wie, co może ją tam spotkać! Czarne niedźwiedzie podchodzą pod sam brzeg!
– Jestem pewna, że zdawała sobie sprawę z niebezpieczeństwa. – Ton gospodyni był tak samo pełen dezaprobaty, jak wyraz jej twarzy.
Wpadł w panikę. Emma odeszła. Poczuł zimną pustkę w piersi na myśl, że rano nie będzie mu towarzyszyć przy śniadaniu, że nie będą razem pracować w jego gabinecie, że nie będzie jej przy nim podczas napadów migreny i w chwilach, kiedy będzie wymagał opieki. Potrzebował jej. Stał się od niej zależny.
Rzuciła pracę, bo upokorzył ją w obecności swoich gości. I to wszystko jego wina. Chciał się odegrać za to, że z nim nie spała. To bardzo kiepski i podły powód, żeby ją ranić. Była taka uprzejma i delikatna. Niczego od niego nie wymagała, o nic nie prosiła.
– Obudź Barnesa, proszę – zwrócił się przygnębionym tonem do Marie.
Gospodyni uniosła w zdziwieniu brwi. Nie poznawała go.
– Tak, sir – powiedziała tylko.
Barnes zjawił się niemal natychmiast.
– Słucham, sir.
– Zaprowadź mnie nad jezioro – powiedział szorstko Connor. – I lepiej się pospieszmy. Emma odeszła. – Miał nadzieję, że walizka nie pozwoli jej na zbyt szybki marsz, ale nie wiedział, ile rzeczy spakowała.
– Oczywiście, panie Sinclair – powiedział Barnes.
– Którędy poszła, Marie? – zwrócił się Connor do gospodyni. – Widziałaś ją?
– Tak, jak tylko przeczytałam kartkę, którą zostawiła.
– Dzięki.
Barnes wziął szefa za rękę i wyprowadził z domu, stosując metodę, której nauczyła go Emma. Droga biegnąca wokół jeziora prowadziła obok domu Mamie van Dyke.
Nie miał pojęcia, gdzie dokładnie mieszka rodzina Emmy ani dokąd mogła się skierować. Mogła być tak zdesperowana, że zdecyduje się na jazdę autostopem, co naraziłoby ją na niebezpieczeństwo, nawet w tej wiejskiej okolicy.
– Widzisz coś? – spytał Barnesa głosem pełnym rozpaczy.
Barnes wpatrywał się w ciemność. I nagle w świetle księżyca zauważył Emmę siedzącą na dużym pniu. Obok stała walizka.
– Jest tam, sir – powiedział. – Siedzi na pniu.
– Bogu dzięki. – Connor odetchnął z ulgą. – Chodźmy!

Emma usłyszała kroki i przerażona zerwała się na równe nogi. A kiedy po chwili zobaczyła, kto się do niej zbliża, serce ścisnęło jej się w piersi.
– W porządku, Barnes, zostaw mnie tutaj – powiedział spokojnie Connor. – Jeśli za godzinę nie wrócę, to będzie znaczyło, że wepchnęła mnie do jeziora – dodał.
– Tak, sir.
Barnes wrócił do domu, a Connor stał w pewnej odległości od Emmy, usiłując znaleźć odpowiednie słowa. Nie chciał wyrządzić większych szkód niż te, które już poczynił.
– Zamierzasz wtrącić mnie do jeziora, Emmo? – spytał łagodnie. – Nie mówię, że na to nie zasłużyłem, ale chciałbym z tobą porozmawiać.
Prosił, nie rozkazywał, a to było coś nowego.
– Nie ma o czym rozmawiać – odparła również łagodnie. – Przykro mi, ale nie mogę… Nie mogę wrócić.
– Gdzie jesteś?
– Siedzę na pniu.
– Może dokładniej? – Connor przekrzywił głowę.
– Trzy kroki naprzód, skręć w prawo, usiądź.
Postąpił według instrukcji, sadowiąc się na ogromnej kłodzie.
– Dziwne – mruknął. – Wydaje mi się, jakbym pamiętał to miejsce. Coś mi świta. Była tu kobieta. Zrobiła coś, co mnie zirytowało i zareagowałem niestosownie – przypomniał sobie. – Miałem wyrzuty sumienia. – Skrzywił się. – Płakała przeze mnie na przyjęciu wydanym przez Mamie van Dyke. – Znowu się skrzywił. – Trudno mi wyznać winę, to kwestia dumy. Nigdy nie zrobiłem nic, co zadowoliłoby mego ojca. Kiedy zachowałem się nie po jego myśli, groził mi pięścią, a potem kazał się przepraszać na oczach tylu osób, ile zdołał w danej chwili znaleźć. Lubił mnie upokarzać.
– To smutne – zauważyła Emma.
Zmartwiła ją wzmianka o przyjęciu u Mamie. Mimo wszystko miała nadzieję, że Connor nie będzie już pamiętał tamtego incydentu.
– Pewnego dnia – mówił dalej – a miałem wtedy chyba z czternaście lat, wróciłem ze szkoły i on się na mnie zamierzył, a ja wtedy zrobiłem to samo. Powaliłem go na ziemię i tłukłem z całych sił, a potem kazałem przeprosić za wszystkie krzywdy, jakie wyrządził mnie i mojemu bratu. Potem już mnie nie bił, ale zaczął mi grozić, że skrzywdzi mego brata. – Uśmiechnął się smutno. – Bardzo kochałem Williama. Zrobiłbym wszystko, żeby mu oszczędzić tego, co mnie spotkało. Ale przekonałem się, że najbliżsi nam ludzie są najgroźniejsi.
– Też się o tym przekonałam.
– Tak, w jaki sposób? – spytał.
– Ktoś w mojej rodzinie pił na umór. Trudno było wybaczyć to, co zrobił jednej z moich krewnych. – Nie dodała, że tą krewną była jej matka. – Ale ja nie byłam na tyle duża, żeby jej bronić. Potem przez dłuższy czas obawiałam się mężczyzn.
– Ale byłaś raz zaręczona – przypomniał Connor.
– Tak.
– Powiedziałaś, że brak ci intymności.
– Brak mi kogoś, o kim myślałam, że mu na mnie zależy – skorygowała. – Stevenowi byłam obojętna… Cóż, on tak naprawdę nie uważał mnie za atrakcyjną pod względem fizycznym.
– Dlaczego?
– Nigdy się nie dowiedziałam – wyznała, odsuwając się nieco. – Mówił, że łączy nas pokrewieństwo dusz, że zależy mu na mnie. Ale odnosiłam wrażenie, jakby się zmuszał do pocałowania mnie. On… nigdy mnie nie chciał. W każdym razie w sensie fizycznym.
Connor poczuł, jak jego serce zatrzymało się na ułamek sekundy, po czym zaczęło galopować w ekspresowym tempie.
– Nie łączył was intymny związek? – spytał z niedowierzaniem. – Nie spałaś z nim?
– Nie.
– Dlaczego?
– Głównie dlatego, że on nie chciał – odrzekła. – Ja chodziłam co niedzielę do kościoła – dodała z namysłem. – Religia pomogła mi przetrwać ciężkie czasy, a nie było ich mało. Uczyłam się, co jest słuszne, a co złe. I takie pozostanie, niezależnie od przemian społecznych. Nie sypiam, z kim popadnie, bo nauczono mnie, że przyzwoici ludzie tak nie postępują. – Znowu poruszyła się niespokojnie. – No dalej, śmiej się ze mnie. Większość moich przyjaciół tak robiła. Uważali, że jestem stuknięta.
– Nigdy nie byłaś z mężczyzną? – spytał z wahaniem.
– Nie. W moim świecie zakochujesz się, bierzesz ślub, masz dzieci, żyjesz ze współmałżonkiem aż do starości, a potem umierasz w otoczeniu rodziny.
– A w moim świecie bierzesz, co możesz dostać i nigdy nie pozwalasz, żeby uczucia przeszkodziły ci w dobrej zabawie – zaśmiał się sarkastycznie.
– Ach, te kasyna.
– Nie ma nic złego w kasynach – powiedział. – Lubisz automaty do gier, przyznaj to.
– No cóż, może kasyna nie są takie złe – zauważyła.
– Może mógłbym się też przyzwyczaić do świerszczy, którymi ty tak się zachwycasz.
– Nie ma szans – rzuciła przekornie.
Connor ujął jej dłoń i ścisnął.
– Nie możesz mnie opuścić, Emmo. Jesteś mi potrzebna.
– Cały czas wymieniasz komputery i drukarki – odpowiedziała. – Pomyśl o mnie jak o przestarzałym elemencie wyposażenia gabinetu.
– Nie, nie mogę. – Connor wziął głęboki oddech. – Myślałem, że pogrywasz ze mną, udając niewiniątko.
– Co takiego? – Emma otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia.
– Prowokujesz i robisz uniki, kusisz mężczyznę, a potem się wymykasz, żeby jeszcze bardziej cię pożądał.
– Nie jestem taka – wyjąkała Emma. – To znaczy… nie wiem, jak się bawić w takie gierki…
Connor uniósł jej rękę do ust.
– W ogóle cię nie znałem, prawda, Emmo?
– Myślałeś, że znasz.
– Widziałem to, co chciałem widzieć – rzekł. – Wybacz ironię. Nic nie widzę.
– Pewnego dnia to się zmieni – powiedziała, gotowa modlić się o to każdej nocy. – Pewnego dnia znowu będziesz widział.
– Tak myślisz? Gdybyś miała pieniądze, założyłbym się z tobą i wzbogacił.
Zamilkli oboje. Słychać było tylko szum świerszczy wokół nich i plusk wody podchodzącej do brzegu.
– Wróć – poprosił. – Już nigdy nie będę cię źle traktował.
– Zawadzam ci – przekonywała.
– To nie to. – Connor słyszał jej przyspieszony oddech. – Chodzi o Ariel, prawda?
Emma zacisnęła zęby. Nie ma mowy, żeby miała się przyznać do wzbierającej w niej zazdrości, ale nie wiedziała, że jej milczenie ją zdradziło. Connor poczuł emocje, o jakich już dawno zapomniał. Był wobec niej zaborczy, należała do niego.
– Nie spałem z Ariel – oświadczył prosto z mostu. – Odesłałem ją do jej pokoju.
W Emmie serce aż podskoczyło.
– To nie moja sprawa – mruknęła.
Jeszcze nie skończyła zdania, gdy przyciągnął ją do siebie i po omacku znalazł jej usta.

Zawsze było tak samo. Tak bardzo go kochała, bardziej niż kogokolwiek i cokolwiek w świecie. Wystarczyło, żeby jej dotknął, a już mu ulegała. To było silniejsze od niej. I Connor o tym wiedział. Jego ręce były delikatne i czułe. Całował ją z tkliwością, jakiej nigdy od niego nie doznała.
– Dziewica – szepnął wprost do jej ust.
Podniecała go myśl, że będzie jej pierwszym mężczyzną. Nigdy jeszcze niczego podobnego nie doświadczył.
Dotykała jego twarzy z wahaniem, wyczuwając wypukłe czoło, wysokie kości policzkowe, lekki zarost wokół ust.
– Powinienem był się ogolić – szepnął.
– Nie przeszkadza mi to – odparła schrypniętym głosem.
– Naprawdę? – Przyciągnął ją do siebie. – Z moją pierwszą żoną – powiedział – pobraliśmy się, nie mając jeszcze dwudziestu lat, ale ona już od dłuższego czasu była aktywna seksualnie. Nigdy nie byłem pierwszym mężczyzną żadnej kobiety.
– Posłuchaj – zaczęła zaniepokojona. – Ja nie mogę…
Obrócił ją tak, że jego twarz była wtulona w długie włosy okalające jej delikatną ciepłą szyję.
– Nie będziesz musiała. – Zacisnął ramiona. – Dzięki tobie moje życie stało się znośne. Nigdy nie doświadczyłem czułości ze strony kobiety – dodał. – Namiętność, agresję – tak, ale nie znam żadnej kobiety, która byłaby gotowa zajmować się mną podczas napadu migreny. – Pocałował jej szyję. – Jeśli mnie zostawisz, nikt nie będzie wiedział, co robić w takiej sytuacji.
Emma stopniowo miękła. Uwielbiała być blisko niego. Jeśli nie będzie niczego żądał, jeśli przestanie wywierać na nią presję… odetchnęła głęboko i przytuliła się do niego.
– Nie możesz pójść z Ariel gdzie indziej? – spytała rozpaczliwie. – Jeśli nie będzie jej w twoim domu, chyba mogłabym wrócić.
– Jesteś zazdrosna – roześmiał się Connor.
– Ona jest piękna, światowa i doświadczona – stwierdziła Emma. – Jest z tobą od dawna.
– Skąd o tym wiesz? – Przez twarz Connora przemknął grymas niezadowolenia.
– Marie mi powiedziała – skłamała Emma.
– Ach tak.
– Jesteś moim szefem – dodała, próbując uratować coś z resztek swojej dumy. – Chyba nie lubię dzielić się tobą z innymi osobami. No cóż, to brzmi egoistycznie.
– Nie dbam o to – uśmiechnął się.
Serce Emmy znowu podskoczyło.
– Ale nie możesz mnie uwieść – oświadczyła bez ogródek. – Ty po prostu sobie odejdziesz, ale ja nie przechodzę łatwo do porządku dziennego nad różnymi sprawami. Nigdy bym nie doszła do siebie.
– Będzie, jak chcesz, kochanie. – Connor mocniej ją przytulił. – Dla ciebie wszystko.
Emma wzięła głęboki oddech. Connor pachniał wodą kolońską i mydłem, te zapachy zawsze mu towarzyszyły. Jego słowa ogrzewały ją tak samo, jak jego ramiona. Czuła się teraz bezpieczniej niż kiedykolwiek przedtem.
Podobne odczucia miał Connor, ale je zwalczał. Bardzo ją lubił, uwielbiał ją całować. Okazywała mu tyle serdeczności, była świetna asystentką.
– Jesteś jedną z najlepszych osobistych asystentek, jakie miałem – powiedział niespodziewanie. – Nie dam sobie bez ciebie rady.
– Mebel biurowy – uśmiechnęła się smutno Emma. – Oto, czym jestem.
– Cenny ładunek – szepnął, unosząc głowę i pocierając pieszczotliwie policzkiem o jej policzek. – Najcenniejsza rzecz w moim domu.
Serce Emmy znowu przyspieszyło. Może i potrzebował jej z egoistycznych pobudek, ale sposób, w jaki ją trzymał w ramionach, był całkiem nowy, słodszy niż miód.
– Nie mówisz poważnie – szepnęła. – Na pewno nie.
– Przeciwnie, każde moje słowo jest szczerą prawdą.
Jej dotyk, głos, zapach mówiły mu, że jest pociągająca, ale chciał wiedzieć, jak wygląda. Chciał widzieć jej oczy, kiedy jej dotykał, ujrzeć w nich dowód, że ją pociąga.
Przesunął palce wzdłuż jej policzka, pełnych ust, zaokrąglonego podbródka.
– Dałbym wszystko, żeby w tej chwili zobaczyć, jak wyglądasz, Emmo – westchnął.
– Powiedziałeś temu hodowcy bydła z zachodniego Teksasu, że jestem pospolita.
– Cymbał ze mnie, wiesz przecież. Wymknęłaś mi się tamtej nocy w Nassau. Poszedłem do łóżka, oczekując… Cóż, czegoś więcej niż dostałem. Chciałem się odegrać. Ariel słyszała moją rozmowę telefoniczną z Cortem i nie mogła się powstrzymać, żeby tego nie przytoczyć. – Westchnął. – Przepraszam – powiedział i to był jeden z nielicznych momentów, kiedy to słowo przeszło mu przez usta. – Naprawdę bardzo mi przykro. Nawet nie wiem, jak wyglądasz.
– Jestem pospolita. Powiedziałeś prawdę.
– Nie doceniasz siebie. Jesteś delikatna, ciepła i pociągająca. Kiedy cię całuję, ogarnia mnie przemożna tęsknota.
– Naprawdę?
Connor pogładził jej zmierzwione włosy.
– Twoje nieudane zaręczyny zraziły cię do mężczyzn, prawda? – spytał.
– Tak – wyznała. – Myślałam, że nie jestem kobietą zdolną wzbudzić pożądanie mężczyzny. Tak mnie to załamało, że bałam się spróbować jeszcze raz. Prosto z pracy wracałam do domu.
– Na pewno ktoś chciał się z tobą jeszcze umówić.
– Rzadko się to zdarzało – odpowiedziała z uśmiechem wtulona w jego szeroką pierś. – Kiedy Steven się ze mną umówił, byłam tak podekscytowana, że zwrócił na mnie uwagę, że nawet się nie zastanawiałam, dlaczego chciał tak szybko się zaręczyć.

Napisz swoją recenzję

Podziel się swoją opinią
Twoja ocena:
5/5
Dodaj własne zdjęcie produktu:
Recenzje i opinie na temat książek nie są weryfikowane pod kątem ich nabywania w księgarniach oraz pod kątem korzystania z nich i czytania. Administratorem Twoich danych jest HarperCollins Polska Sp. z o.o. Dowiedz się więcej o ochronie Twoich danych.
pixel