Zapisz na liście ulubionych
Stwórz nową listę ulubionych
W słońcu Kaliforni / Królowi też wolno kochać
Zajrzyj do książki

W słońcu Kaliforni / Królowi też wolno kochać

ImprintHarlequin
Liczba stron160
ISBN978-83-276-8386-1
Wysokość170
Szerokość107
Tytuł oryginalnyPromoted to the Italian’s FiancéePregnant with His Majesty’s Heir
Oprawamiękka
TłumaczEwa Pawełek
Język oryginałuangielski
EAN9788327683861
Data premiery2022-08-11
Więcej szczegółówMniej szczegółów
Idź do sklepu
Idź do sklepu Dodaj do ulubionych

W słońcu Kaliforni

Izzy Stowe przyjeżdża do Kalifornii, gdzie kiedyś mieszkali jej rodzice. Ma nadzieję uleczyć tu złamane serce. Dowiaduje się, że przyjaciółce, która jest jej bliska, grozi utrata domu. Biznesmen Gabriel Ricci, który został właścicielem okolicznych winnic, zamierza kupić również ten skrawek ziemi. Izzy idzie do Ricciego, by go przekonać do zmiany decyzji. Traci jednak całą odwagę, gdy staje twarzą w twarz z najprzystojniejszym i najbardziej seksownym mężczyzną, jakiego w życiu widziała…

Fragment książki

– Dostałam zaproszenie. – Evelyn Scott przesunęła po kuchennym stole odręcznie napisaną notatkę.
Zdążyły z Izzy zjeść lekką sałatkę, którą starsza dama przygotowała z warzyw uprawianych we własnym ogródku. Domowej roboty lemoniada także się skończyła. W szklankach odbijały się wpadające przez okno ostatnie promienie pomarańczowego słońca. Nadchodził zmierzch, ale w Napa Valley zapadał później niż gdzie indziej. Horyzont wydawał się nieograniczony, a niebo przypominało płótno najlepszego mistrza malarstwa, pełne przenikających się barw i światłocieni, w zależności od kaprysów pogody. Izzy mogła leżeć całymi godzinami na łące tylko po to, by podziwiać to zmienne piękno natury.
– Zaproszenie? – powtórzyła, sięgając po kartkę z lekkim niepokojem. Kremowy grubszy papier kojarzył się raczej z agresywnymi bankierami, którzy przysyłali ponaglenia w sprawie spłaty pożyczki. Pospiesznie rzuciła okiem i po chwili już wiedziała, że dużo się nie pomyliła. Owszem, było to zaproszenie na herbatę, ale w celu omówienia sprzedaży domu. Przypominało raczej wezwanie.
– Po raz pierwszy dostałam zaproszenie od mężczyzny – przyznała Evelyn z pogodnym uśmiechem, zbierając puste szklanki.
– To przecież… – zaczęła Izzy powoli, zmartwiona, ale staruszka machnęła ręką.
– Nie przejmuj się problemami starej kobiety. Nie dlatego tu przyjechałaś, kochanie.
– Evelyn, twój problem jest moim problemem – odparła, nadal czując się dziwnie, gdy zwracała się do staruszki po imieniu.
Jej matka zawsze nazywała ją nianią Scott. W rodzinnym domu krążyły niezliczone opowieści o najlepszej piastunce na świecie. Izzy poznała ją dopiero, gdy skończyła dziewięć lat i wybrała się z rodzicami na wycieczkę do Kalifornii. Było to na rok przed katastrofą lotniczą, w której zginęli jej najbliżsi. Od tamtego czasu minęło trzynaście lat, a wciąż z wyjątkową ostrością pamiętała ostatnie beztroskie lato z matką, ojcem i Evelyn.
Teraz, gdy patrzyła na zatroskaną twarz dawnej opiekunki matki, ogarnął ją gniew na człowieka, który uparcie i bezwzględnie dążył do pozbawienia domu siedemdziesięciodziewięcioletnią kobietę. Co za podłość! Tylko ktoś pozbawiony serca mógłby tego chcieć.
– Nie – zaprotestowała Evelyn. Ukroiła kawałek ciasta dyniowego i podała talerzyk Izzy. Obok położyła widelczyk. – Nie będziemy rozmawiać o mnie. Masz wystarczająco dużo własnych problemów. Przyjechałaś tu odpocząć, nabrać sił, a nie denerwować się.
– Nie denerwuję się, a moje problemy właściwie się skończyły – zapewniła pospiesznie.
– Czyli posłuchałaś mojej rady i wreszcie przestałaś unikać telefonów od brata? Rozmawialiście ze sobą? – Oczy Evelyn rozbłysły blaskiem. – Wiedziałam, że jest coś na rzeczy. Mam nosa do takich spraw.
Izzy wbiła wzrok w placek dyniowy. Nie zamierzała jeszcze wracać na Hawaje, choć brat ją do tego namawiał. Przyjechała tu, by wyleczyć serce po romansie z Jeffersonem. Wielka miłość okazała się jedną wielką katastrofą. Tutaj, gdzie jej matka spędziła dzieciństwo, czuła się bliżej niej, a Evelyn kochała niemal jak babcię. Cudownie było skryć się przed światem w jej małym przytulnym domku. Zraniona i upokorzona przez Jeffersona, z dnia na dzień rzuciła pracę i zwyczajnie uciekła, nie oglądając się za siebie. Oczywiście miała ogromne wyrzuty sumienia, że zostawiła brata samego ze wszystkim. Prowadzenie hotelu wymagało odpowiedzialności i zaangażowania, ale wiedziała, że Max poradzi sobie z jej tymczasową nieobecnością. Musiała, po prostu musiała wyjechać. Miała wrażenie, że jeśli zostanie, rozpadnie się na kawałki i nie będzie czego zbierać.
Od dawna była przyzwyczajona do tego, że w ekstremalnych sytuacjach musi sobie radzić. I radziła sobie… do czasu. Zawód miłosny był tą kroplą, która przepełniła czarę. Rozpaczliwie pragnęła przytulić się do matki i wypłakać swój ból, ale ponieważ akurat to było niemożliwe, postanowiła pojechać do Evelyn. Max i James byli wspaniałymi braćmi, ale pewnych spraw nie była w stanie z nimi omawiać, szczególnie tych dotyczących złamanego serca.
Kiedy przybyła na miejsce, okazało się, że rozległa posiadłość, w której dorastała matka, została kupiona przez jakiegoś milionera, który już od dawna miał chrapkę na winnicę. Na szczęście Evelyn nadal mieszkała w swoim małym kamiennym domku na skraju posiadłości. Nieważne, że nie mogła wejść do dawnego domu matki, który teraz miał nowego właściciela. Już samo przebywanie w tej okolicy wystarczyło, by wlać w jej serce otuchę. Obecność Evelyn działała na nią kojąco, ale niestety byli też tacy, którzy zamierzali się jej pozbyć, na przykład nowy właściciel winnicy, który kamienny domek zamierzał zrównać z ziemią. Nie mogła jej teraz zostawić. Bracia przez jakiś czas musieli sobie radzić sami. Wiedziała, że bardzo zawiodła Maxa, ale on był silny. Miał władzę, pieniądze i mnóstwo ludzi do pomocy, a Evelyn miała tylko ją.
– No, powiedz wreszcie – naciskała Evelyn. – Rozmawiałaś z bratem? Mam dość smutnych tematów. Powiedz, że masz jakieś dobre wieści. Och, chciałabym kiedyś zobaczyć Maxa i Jamesa na żywo, a nie tylko na zdjęciach, które pokazywałaś mi w telefonie.
– Rozmawiałam – powiedziała, biorąc do ust kawałek ciasta. Przyjemna słodycz rozlała się na język. – Niepotrzebnie się obawiałam. Sądziłam, że gdy się dowie, że zamierzam tu jeszcze zostać, będzie wściekły i każe mi natychmiast wracać, ale na szczęście był w doskonałym humorze. Chyba wreszcie zrozumiał, że potrzebny mi był ten wyjazd. A teraz potrzebna jestem tobie. Nie pozwolę, by ten bezduszny facet cię skrzywdził.
– Wiesz, chyba nic już się nie da zrobić – westchnęła cicho. – Może jeśli pójdę na to spotkanie to…
– Nie pójdziesz – zarządziła stanowczo.
Podeszła do Evelyn i wzięła ją za rękę. Pod jasną, przezroczystą skórą widoczne były sine żyłki. Niania była drobna i chuda, choć silna. Praca w ogrodzie pozwoliła jej zachować zdrowie fizyczne, ale i tak sprawiała wrażenie osoby, którą może przewrócić lekki podmuch wiatru.
– Muszę to zrobić.
– Nie – zaprotestowała Izzy, ocierając usta serwetką. – Ja to zrobię.

Królowi też wolno kochać

Po niespodziewanej śmierci wuja i kuzyna Lucien musi wrócić do kraju, by objąć władzę. Po drodze zatrzymuje się we francuskiej miejscowości w Alpach, gdzie w restauracji poznaje Aurélie. Przyjmuje jej zaproszenie do domu i w nocy znajduje ukojenie w jej ramionach. Dwa miesiące później, gdy trwają przygotowania do ślubu Luciena z księżniczką Ilsą, w pałacu zjawia się Aurélie i mówi mu, że zostanie ojcem.

Napisz swoją recenzję

Podziel się swoją opinią
Twoja ocena:
5/5
Dodaj własne zdjęcie produktu:
Recenzje i opinie na temat książek nie są weryfikowane pod kątem ich nabywania w księgarniach oraz pod kątem korzystania z nich i czytania. Administratorem Twoich danych jest HarperCollins Polska Sp. z o.o. Dowiedz się więcej o ochronie Twoich danych.
pixel