Wakacyjna miłość (ebook)
Gdy Melissa Rivero spotykała się nad brzegiem oceanu z Herculesem Xenakisem, początkowo nie wiedziała, że jest księciem. A gdy się dowiedziała, nie powstrzymało jej to przed romansem z nim. Naiwnie sądziła, że jest przed nimi przyszłość. Jednak książę po kolejnych wakacjach już nie wrócił. Odwiedzili ją natomiast ludzie z pałacu, zakazując wyjawiania, kto jest ojcem jej dziecka. Po pięciu latach Hercules ponownie przyjeżdża w jej strony. Nie sam – z narzeczoną. Mimo to Melissa postanawia się z nim spotkać…
Fragment książki
Marissa
Nigdy nie zapomnę dnia, w którym po raz pierwszy ujrzałam księcia Herculesa. Człowieka noszącego imię boga. Boga, którego mój ojciec nazwałby fałszywym i od którego poradziłby mi trzymać się z daleka.
Gdyby mój ojciec wiedział o Herculesie, zamknąłby mnie w moim pokoju na wieki wieków. Ponieważ Hercules natychmiast stał się moją tajemnicą. A w mojej rodzinie tajemnice były zabronione. Tajemnica oznaczała, że ktoś ma coś do ukrycia. Że popełnił grzech.
Hercules bardzo szybko stał się moim grzechem.
Po raz pierwszy spotkałam go, gdy w drodze z kościoła wybrałam się na plażę. Spacery po plaży były jedną z nielicznych rozrywek dostępnych na małej wyspie Medland w Massachusetts. Było lato, a wyższe sfery jak co roku opanowały miasteczko. Wyspa żyła z turystów i choć już w wieku szesnastu lat wiedziałam, że są nam niezbędni do przetrwania, w dalszym ciągu uważałam ich wszechobecność za przytłaczającą. Na szczęście znałam dzikie, kamieniste plaże, które nie cieszyły się popularnością, dzięki czemu mogłam zaznać na nich odrobiony spokoju.
W sobotnie popołudnie trudno było znaleźć miejsce, które nie byłoby zatłoczone, ale spędziłam w Medland całe życie. Jeśli chciałam samotności, to wiedziałam, gdzie ją znaleźć.
Tam po raz pierwszy go ujrzałam. Stał wśród fal w podwiniętych spodniach, bez koszulki, a wokół niego pluskali się roześmiani ludzie. On jednak stał nieruchomo, a jego twarz wyglądała jak wyciosana z granitu. Jego czarne oczy, które jednocześnie błyszczały i pochłaniały światło, przywodziły na myśl obsydian. Pomyślałam, że mogłabym zatracić się w tych oczach.
W tej ciemności.
Nauczono mnie odwracać się od ciemności, ale w tej było coś, co zdawało się mnie przyciągać. Czułam się, jakbym przypadkiem dowiedziała się o czymś zakazanym.
Nieznajomy zdawał się pogrążony w myślach. Dopiero, gdy jedna z kobiet dotknęła jego ramienia, na jego twarzy pojawił się uśmiech, który zdawał się przyćmiewać słońce. Nagle poczułam dziwny, gorzki smak w ustach, od którego ścierpła mi skóra.
Uciekłam.
Ale następnego dnia po drodze z kościoła znów poszłam na plażę, a on znowu tam był. Tym razem nie stał w wodzie, ale na brzegu.
I zauważył mnie.
– Będziesz tak patrzeć przez cały dzień? – zapytał.
– Nie patrzyłam na ciebie – odparłam. – Po prostu podziwiałam widok za tobą.
– Widziałem cię, jak wczoraj stałaś na brzegu – poinformował tonem sugerującym, że doskonale wiedział, na co patrzyłam. – Uciekłaś.
– Wiedziałam, że mój ojciec będzie się martwił, gdzie zniknęłam. A ty? Byłeś dzisiaj w kościele? – zapytałam.
Co za głupie pytanie. Przecież na pewno bym go nie przeoczyła.
– Nie – zaprzeczył ze śmiechem. – Wolę znajdować ukojenie gdzie indziej. A ty?
– Mój ojciec jest pastorem. Jeśli nie pójdę, będę miała kłopoty.
– A gdyby wiedział, że jesteś tu ze mną, też miałabyś kłopoty?
Z bliska był jeszcze bardziej przystojny. Dzięki Bogu tym razem miał koszulę, ale i tak pożerałam pożądliwym wzrokiem każdy centymetr kwadratowy jego opalonej na brąz skóry.
Wiedziałam, że grzeszę, ale po raz pierwszy w życiu zupełnie nie czułam potrzeby, żeby się temu opierać.
– Możliwe – przyznałam. – Powinnam być ostrożna, kiedy rozmawiam z… no, większością ludzi, którzy przyjeżdżają tu na wakacje… i tymi, którzy mają pewien typ charakteru…
– Dziwkarze i tym podobni? – zapytał nieznajomy, a w jego oczach błysnęło rozbawienie.
Poczułam, że się czerwienię.
– No… tak.
– Niestety, jestem jednym i drugim. Przypuszczam, że powinnaś czym prędzej uciekać.
– Dobrze – zgodziłam się i zrobiłam w tył zwrot, zamierzając spełnić jego polecenie, ponieważ nie potrafiłam postępować inaczej.
– Zawsze robisz to, co ci każą? – zapytał, zatrzymując mnie w pół kroku.
– Eee… tak?
– Powinnaś przestać. Zastanowić się, czego sama chcesz od życia.
– Pewnie znajdę tu jakąś pracę, wyjdę za mąż… – Samo wymówienie tych słów sprawiło, że coś ścisnęło mnie w brzuchu.
Mężczyzna uniósł brew.
– Ale czy tego właśnie chcesz?
Patrzył na mnie w sposób, którego nie rozumiałam. Nie rozumiałam, dlaczego mężczyzna taki, jak on miałby patrzeć w ten sposób na taką dziewczynę, jak ja.
Oczywiście mogłam się tylko domyślać, co znaczy to spojrzenie. Nigdy wcześniej nie rozmawiałam z mężczyzną spoza mojej parafii. Nawet nie znaliśmy swoich imion. Przyznał się, że jest dziwkarzem, a ja i tak z nim rozmawiałam. Jego spojrzenie zdawało się trzymać mnie w miejscu.
– Nigdy się nad tym nie zastanawiałam – przyznałam wreszcie.
– Zrób to – odparł. – I wróć do mnie.
Przez następne kilka dni nie miałam okazji się z nim zobaczyć, ponieważ byłam zajęta nauką. Było lato, ale uczyłam się w domu, a moi rodzice nie przejmowali się zbytnio czymś takim jak wakacje. Za kilka miesięcy miałam skończyć szkołę i wciąż nie wiedziałam, co dalej. Zastanawiałam się, czy nie pojechać na misję. To przynajmniej na pewno spodobałoby się mojemu ojcu.
W sobotę wróciłam na plażę, żeby sprawdzić, czy zastanę tajemniczego mężczyznę. Nie było go tam, ale w niedzielę znów udało mi się go spotkać.
– Zastanowiłaś się, czego chcesz? – zapytał na mój widok.
Nie odpowiedziałam, ponieważ nie, nie zastanowiłam się.
Nie miałam czasu. Myślałam tylko o nim.
Od tego momentu nawiązała się między nami dziwna przyjaźń. Ilekroć się spotkaliśmy, prowadziliśmy niekończące się rozmowy o wszystkim i o niczym. On był wszędzie, ja nie byłam nigdzie. Oboje uznaliśmy to za fascynujące.
Nigdy nie powiedzieliśmy sobie, jak się nazywamy. Pewnego dnia dał mi skręconą muszlę i powiedział, że przypomina mu moje włosy. Włożyłam ją do pudełka i schowałam pod łóżkiem.
Kiedy lato się skończyło i wyjechał, świat stał się szary i smutny. Dziwnie było opłakiwać człowieka, który żył, ale nie ze mną. Jednak moje serce nie chciało słuchać głosu rozsądku.
Któregoś zimowego dnia kątem oka zobaczyłam zdjęcie na okładce magazynu. To był on. On, trzymający pod ramię piękną kobietę, a ja zastanawiałam się, jak mogłam być tak głupia.
Nie znałam świata celebrytów, ponieważ mój ojciec uważał go za siedlisko zła i rozpusty. Kiedy byłam w sklepie, często odwracałam wzrok od kolorowych gazet. Nic dziwnego, że nie rozpoznałam mojego przyjaciela z plaży.
Nie tylko był kimś ważnym.
Był księciem.
Księciem Herculesem Xenakisem, pretendentem do tronu Pelionu i jednym z najsławniejszych playboyów na świecie.
Tej nocy wyjęłam pudełko spod łóżka i powiedziałam sobie, że powinnam wyrzucić muszlę.
Nic dla niego nie znaczyłam. Ja byłam prostą uczennicą z prowincji, a on jednym z najbogatszych, najbardziej pożądanych mężczyzn na świecie.
Po chwili wewnętrznej walki schowałam muszlę pod łóżko.
Nadeszło kolejne lato, a razem z nim kolejny najazd turystów. I tym razem przypadkiem natknęliśmy się na siebie. Nie powinnam na jego widok szczerzyć się jak idiotka, ale i tak to zrobiłam. A on odwzajemnił mój uśmiech.
– Dalej tu jesteś – stwierdził, wciskając ręce do kieszeni.
– Mieszkam tu, więc to chyba nie jest nic zaskakującego. – Odwróciłam wzrok. – Jesteś księciem.
– Ach! Czyli odkryłaś moją tajemnicę. – W jego głosie zabrzmiał cień żalu.
Wciąż miałam spuszczoną głowę, ale zerknęłam na niego ukradkiem.
– Nie wiem, jak to może być tajemnicą, skoro twoje zdjęcia są na okładkach gazet?
Wtedy mnie dotknął. Musnął czubkami palców mój podbródek, a ja podniosłam głowę, napotykając jego spojrzenie. Zaparło mi dech.
– Czy to coś zmienia?
Byłam oszołomiona.
– A musi?
– Nie sądzę – odparł. – Ja przez cały czas wiedziałem, że jestem księciem. I lubiłem z tobą spędzać czas po części dlatego, że ty nie wiedziałaś.
Ta myśl dodawała mi otuchy przez resztę tygodnia.
Lubił mnie. Lubił mnie, bo nie wiedziałam, że jest księciem. I nie uważał mnie za głupią.
W następnym tygodniu zdradziłam mu moje imię.
– Marissa – powiedziałam. – Skoro znam już twoje.
– Tak, chociaż trochę ciężko się używa go w rozmowie.
– Pewnie większość ludzi i tak zwraca się do ciebie, używając tytułu.
– Wolałbym, żebyś ty mówiła do mnie po imieniu.
– Hercules? – Jego imię dziwnie smakowało w moich ustach.
– Dokładnie – pochwalił, uśmiechając się do mnie.
Wiedziałam, że jest ode mnie starszy, bogatszy, bardziej doświadczony. Ale kiedy obdarzył mnie tym uśmiechem, zakochałam się w nim.
Dał mi kolejną muszlę i pomyślałam, że może naprawdę coś do mnie czuje.
Kiedy wyjechał tamtego lata, nie mogłam się powstrzymać, żeby nie śledzić go w mediach. Kupiłam czasopismo z jego zdjęciem na okładce i schowałam je w pudełku z muszlami. Czułam się winna, bo teraz miałam tajemnicę.
Teraz nie robiłam tego, co mi każą.
Skończyłam szkołę, ale nie chciałam wyjeżdżać na misję, bo wiedziałam, że Hercules wróci. Zamiast tego znalazłam pracę w miejscowej kawiarni i żyłam głównie dla niedziel. Nikomu nie przyszło do głowy, żeby kazać mi pracować w niedzielę, ponieważ mój ojciec by na to nie pozwolił. Nie obchodziło mnie to. Zależało mi tylko na Herculesie.
– Wróciłeś – powiedziałam na jego widok, dokładnie tak samo, jak rok wcześniej.
Miałam już osiemnaście lat i czułam, że coś się między nami zmieniło. Byłam już kobietą. To musiało coś znaczyć.
– Oczywiście.
– Cieszę się.
– Ja też.
Wziął mnie za rękę.
– Pójdziemy na spacer?
– Dobrze.
Po raz pierwszy w życiu trzymałam mężczyznę za rękę. Jego palce były ciepłe i czułam się, jakby serce miało wyskoczyć mi z piersi. Hercules nie wyglądał na równie poruszonego, ale nie puścił mojej dłoni, co podtrzymało mnie na duchu.
W jedną z tych niedziel pocałował mnie.
Moje ciało stanęło w ogniu. Wzbudzał we mnie wszystkie te uczucia, które nauczono mnie uważać za grzech, ale były tak cudowne, że nie potrafiłam ich sobie odmówić. Dlatego otoczyłam ramionami jego szyję i odwzajemniłam jego pocałunek.
W te niedzielne popołudnia pozwalałam na wiele rzeczy. Jego dotyk stał się bardziej znajomy, a bliskość jego ciała stała się najdroższą mi rzeczą na świecie.
– Możemy się spotkać dzisiaj wieczorem?
Kiedy mnie o to zapytał, był już prawie koniec lata. Chciałam tego. Desperacko. Ale wiedziałam, że jeśli ktoś mnie przyłapie, będę miała ogromne kłopoty.
„Zawsze robisz to, co ci każą?”
Pytanie sprzed lat wróciło, żeby mnie nawiedzać. I tym razem odpowiedź brzmiała „nie”.
Dlatego postanowiłam zobaczyć, co życie ma do zaoferowania poza niedzielnymi popołudniami.
– Dobrze.
Tamtej nocy wyszłam przez okno i spotkałam się z nim w tym samym miejscu, co zawsze. Przyniósł koc i butelkę wina. Odmówiłam wina, ale upiłam się jego pocałunkami i dotykiem. Zanim się zorientowałam, sprawy zaszły dużo dalej, niż planowałam.
To trwało przez całe tygodnie i kiedy oddałam mu swoje dziewictwo, zrobiłam to z radością. Pokazał mi, czym jest rozkosz i czemu ludzie podążają za nią bez opamiętania.
Następnego dnia wyjechał.
A trzy tygodnie później wiedziałam, że moje życie na zawsze się zmieniło.
Nie wiedziałam nawet, jak mam się z nim skontaktować. Ale nie to przerażało mnie najbardziej. Bałam się, że będę musiała powiedzieć moim rodzicom. A przede wszystkim, że będę musiała powiedzieć Herculesowi.
Zadzwoniłam na numer pałacu, ale nikt nie odebrał. Zostawiłam wiadomość, ale nikt nie odpowiedział. Wreszcie w desperacji nagrałam na skrzynkę głosową wiadomość, że muszę się skontaktować z księciem Herculesem, ponieważ będę miała z nim dziecko.
Następnego dnia do mojej kawiarni przyszli mężczyźni w garniturach.
Zabrali mnie do gabinetu menedżera i powiedzieli, że mam nigdy więcej nie próbować się kontaktować z Herculesem. Oświadczyli, że jeśli zgodzę się podpisać gruby plik dokumentów i zachować tożsamość ojca w tajemnicy, dostanę dość pieniędzy, by spędzić w dostatku resztę życia.
Moje serce pękło na milion kawałków. Zrzuciłam dokumenty na podłogę i wybiegłam. Biegłam przez całą drogę do domu, gdzie od progu wyznałam rodzicom mój sekret.
Twarz mojego ojca zamieniła się w kamień. Zapytał, czy zamierzam poślubić ojca dziecka. Odparłam, że to niemożliwe, ponieważ mnie opuścił.
Wyraz twarzy mojego ojca wystarczył za odpowiedź. Ostrzegał mnie. Prosił. A ja go zawiodłam.
Wtedy powiedział, że nie mam więcej czego szukać w jego domu. Że nie może pozwolić, żeby jego córka przyszła na niedzielną mszę, publicznie obnosząc dowód swojego grzechu.
Wypadłam z domu na zdrętwiałych nogach. Mężczyźni w garniturach już na mnie czekali.
Otworzyli drzwi limuzyny i zaprosili mnie do środka. Posłuchałam, ponieważ w tamtej chwili zwątpiłam w moje siły i wróciłam do bycia posłuszną.
– Co jest napisane w tych dokumentach? – zapytałam.
Mężczyźni spojrzeli na mnie bez śladu współczucia.
– Musisz opuścić to miejsce na okres co najmniej pięciu lat – powiedział jeden z nich. – Nie możesz nigdy więcej kontaktować się z księciem Herculesem. Nie możesz nigdy przekroczyć granicy naszego kraju. Jeśli zgodzisz się na te warunki, ta suma będzie twoja. – Wskazał liczbę na kontrakcie, na widok której świat zawirował mi przed oczami. Nigdy więcej nie musiałabym pracować. Moje dziecko dorastałoby w dostatku. Musiałam zacząć brać pod uwagę takie rzeczy, skoro właśnie stałam się bezdomna.
Ale potrafiłam myśleć tylko o jednym.
– Ile razy musieliście to dla niego robić? – zapytałam.
– To prywatne sprawy pałacu. Podpisujesz czy nie?
Wiedziałam, że zostałam wykorzystana. Hercules nie czekał, bo mu na mnie zależało; po prostu czekał, aż będę legalna. A potem wysłał obcych ludzi, żeby mi to zrobili. Odczłowieczyli mnie, wzięli to, co dla mnie było pięknym darem, i zamienili w coś obrzydliwego i niemoralnego.
– Podpiszę.
I tak zrobiłam. Jaki miałam inny wybór?
Tak, pamiętam moje pierwsze spotkanie z Herculesem Xenakisem. To był początek końca życia, jakie znałam. Ale też początek czegoś pięknego, czegoś, co skupiało się wokół naszej córki. Mojej córki.
I nie złamałam warunków kontraktu. Ale…
Ale gdy pięć lat mojego wygnania upłynęło, wróciłam do Medland. Krążyły plotki, że Hercules będzie tam ze swoją narzeczoną, z którą wkrótce miał wziąć ślub.
Powiedziałam sobie, że idę na spacer. Ale moje nogi same zaniosły mnie w miejsce, gdzie spodziewałam się, że go spotkam.
I był tam, na balkonie klubu golfowego, z którego rozpościerał się widok na ocean. Towarzyszyła mu kobieta, na której serdecznym palcu błyszczał ogromny pierścionek. Wiedziałam, kim jest. Nie unikałam informacji o nim, ale też ich nie szukałam. Postanowiłam, że będzie mi obojętny.
Ale wiedziałam, że ma się ożenić.
Jakaś część mnie zastanawiała się, czy przyjechałam po to, żeby po śmierci ojca pojednać się z matką, czy też podświadomie liczyłam, że spotkam mojego byłego kochanka.
Oczywiście, że dalej tu przyjeżdżał. W miejsce, gdzie mnie zdradził. W miejsce, gdzie zniszczył mi życie.
I przyjechał z nią.
Oczywiście, przez lata był widywany z wieloma kobietami. Ale co innego zobaczyć go na żywo.
Nagle pożałowałam, że nie wzięłam ze sobą Lily. Mogłabym przynajmniej skupić się na niej, a nie na scenie, którą miałam przed sobą.
Ale nie. Nigdy, przenigdy nie naraziłabym Lily na spotkanie z Herculesem.
Nie chciał jej. Nie zasługiwał na nią. Nie zasługiwał, żeby choćby spojrzeć na cud, który stworzyliśmy razem. Jedyną dobrą, piękną rzecz w moim życiu. Odrzucił ją i nie zasługiwał na jej czystą, bezwarunkową miłość.
Ale potem odwrócił się, jakby niewidzialna siła dotknęła jego ramienia. I nasze spojrzenia się spotkały.
A w jego oczach ujrzałam czystą nienawiść.
Hercules
Marissa. Jej imię jak zawsze rozbrzmiało echem w mojej głowie, przenosząc mnie w czasie. Do najdziwniejszych, najbardziej niezrozumiałych trzech lat mojego życia.
Trzech lat mojej obsesji na punkcie czarnowłosej dziewczyny, która przy naszym pierwszym spotkaniu nawet nie wiedziała, kim jestem.
Jej nieświadomość zaintrygowała mnie. Kobiety chwytały się wszelkich sposobów, żeby się do mnie zbliżyć, rozkochać mnie w sobie. Marissa była pierwszą osobą, która po prostu chciała spędzać ze mną czas, bez żadnych ukrytych intencji.
W pierwszej chwili nie uwierzyłem w jej niewinność. Przez całe lato czekałem, aż czymś się zdradzi. Wreszcie musiałem zaakceptować fakt, że nie miała nic do ukrycia.
Nigdy nie przedstawiliśmy się sobie, a jeśli Marissa wiedziała, że jestem Herculesem Xenakisem, to nie dała nic po sobie poznać.
Na początku to przypominało grę. Byłem jednym z najbardziej rozpoznawalnych ludzi na świecie, więc anonimowość niesłychanie mnie bawiła. Ale im dłużej ją znałem, tym bardziej fascynował mnie jej uśmiech, jej oczy, jej włosy, wokół których popołudniowe słońce tworzyło złotą poświatę. Jakby była aniołem. Aniołem, który nie powinien zadawać się z takim diabłem, jak ja.