Widok na Manhattan
Przedstawiamy "Widok na Manhattan" nowy romans Harlequin z cyklu HQN ŚWIATOWE ŻYCIE.
Projektantka wnętrz Eva Grey słyszała wiele niepochlebnych plotek o Markosie Lionidesie. Jest przekonana, że ten wielki biznesmen to cyniczny playboy. Po rozpadzie swojego małżeństwa, zamierza trzymać się z daleka od takich mężczyzn. Gdy otrzymuje od Markosa zlecenie zaprojektowania apartamentu z widokiem na Manhattan, żeby utrzeć mu nosa, specjalnie dwa razy w ostatniej chwili odwołuje spotkanie. Wkrótce jednak poznają się przypadkowo na przyjęciu i wszystko zaczyna się bardzo komplikować…
Fragment książki
– Sądzę, że spotkanie z sekretarzem senatora Ashcrofta przebiegło, jak należy.
Markos Lionides po raz ostatni popatrzył z osiemdziesiątego piętra biurowca na przedwieczorną panoramę Nowego Jorku, po czym skierował uważne spojrzenie na asystenta.
– Czyżby?
Gerry, który stał po drugiej stronie imponującego biurka z mahoniu, zmarszczył brwi.
– Pan tak nie uważa? – spytał.
Markos oderwał wzrok od widoku za szybą i przeszedł na środek pomieszczenia. Jego ciemny garnitur idealnie podkreślał muskularne ramiona i tors, a także szczupłą talię i długie, mocne nogi. Markos dbał o sprawność fizyczną, uprawiając poranny jogging w jednym z nowojorskich parków. Miał trzydzieści cztery lata i metr osiemdziesiąt pięć wzrostu, a dzięki ciemnym, odrobinę zbyt długim włosom, przenikliwym zielonym oczom oraz wyrazistym rysom twarzy świadczącym o greckich korzeniach prezentował się naprawdę interesująco.
– Cóż, jestem ciekaw, czy senator Ashcroft ośmieliłby się przysłać swojego sekretarza, czy raczej zjawiłby się osobiście, gdyby to Drakon wciąż kierował nowojorskim biurem. – Ze spokojem wpatrywał się w Garry’ego.
Zaledwie miesiąc wcześniej Markos miał siedzibę w londyńskich biurach Lionides Enterprises, firmy należącej do niego i jego stryjecznego brata Drakona. W stolicy Wielkiej Brytanii cieszył się życiem towarzyskim, świetnie sobie radził w interesach i ani myślał przeprowadzać się do Nowego Jorku. Wtedy jednak Drakon zakochał się w mieszkance Londynu, Angielce Gemini. Zaręczyli się i pobrali zaledwie po dwóch tygodniach znajomości, a obecnie spędzali miesiąc miodowy na należącej do Lionidesów wyspie na Morzu Egejskim.
Na szczęście Markos i Gerry szybko znaleźli wspólny język, Drakon zaś wyraził aprobatę dla asystentki, którą Markos zatrudnił w londyńskim biurze po niedawnym incydencie w podróży służbowej, gdy poprzednia asystentka wręcz rzuciła się na niego, w niedwuznaczny sposób oferując swoje wdzięki. Markos nadal się wzdrygał na wspomnienie tamtej żenującej sytuacji.
– Drakon już wcześniej przyjął zaproszenie senatora. Najwyraźniej zapomniał o tym wspomnieć przez te wszystkie przygotowania do ślubu – zbagatelizował sprawę Gerry. – Senator Ashcroft pewnie tylko chciał się upewnić, że nowy szef Lionides Enterprises w Nowym Jorku wie, że zaproszenie pozostaje aktualne. A zresztą nie przysłał pierwszego lepszego sekretarza, tylko jedynego syna!
Gerry uśmiechnął się szeroko. Był wysokim, szczupłym mężczyzną pod czterdziestkę, miał jasne włosy i raczej miłą niż urodziwą twarz.
– To dobrze? – Markos uniósł ciemne brwi.
Gerry uśmiechnął się jeszcze szerzej.
– Senator przygotowuje Roberta juniora do przejęcia interesów, kiedy on sam przejdzie na emeryturę, czyli już za parę lat – wyjaśnił. – Nowojorczycy z towarzystwa daliby się pokroić za wstęp na sobotnie przyjęcie. Moja żona byłaby gotowa na niemal wszystko, byle się tam znaleźć. Słusznie pan postąpił, przyjmując zaproszenie – dodał z aprobatą.
– Prawdę mówiąc, kierowałem się ostrożnością, bo nie byłem pewien, czy mam się czuć urażony, czy też nie. – Markos skrzywił się i usiadł za biurkiem. – Obawiam się, że kulisy amerykańskiej polityki pozostają dla mnie kompletną tajemnicą.
– Musi pan wiedzieć tylko tyle, że dla większości naszych polityków najważniejsza jest reelekcja, a poza nią zgromadzenie odpowiednich pieniędzy na skuteczną kampanię wyborczą. Właśnie dlatego senatorowi zależy na dobrych relacjach z szefem nowojorskiego oddziału Lionides Enterprises. Nasza firma zatrudnia kilka tysięcy nowojorczyków i tysiące innych ludzi na całym świecie – wyjaśnił Gerry.
– To musi być bardzo kuszące dla senatora… – zaczął Markos, ale urwał, słysząc pukanie do drzwi.
Po chwili do pokoju weszła kierowniczka sekretariatu, Lena Holmes, jeszcze jedna bezcenna pracownica, którą Markos odziedziczył po Drakonie. Miała grubo po czterdziestce, była pulchna, bardzo opiekuńcza i z podziwu godną skutecznością kierowała biurem Markosa.
– Przepraszam, że przeszkadzam, ale powinien pan wiedzieć, że pani Grey odwołała spotkanie o piątej – oznajmiła.
„Ponownie”, zdawał się sugerować pełen dezaprobaty ton Leny.
Evangeline Grey, projektantka wnętrz zarekomendowana przez żonę Gerry’ego do przerobienia pokojów w apartamencie na dachu biurowca, w tym tygodniu już odwołała jedno spotkanie.
– Tym razem z jakiego powodu? – zapytał Markos.
Lena zacisnęła usta.
– Pilna wizyta u dentysty.
Markos popatrzył na złoty zegarek. Do umówionego spotkania o piątej brakowało zaledwie pięciu minut. Gdyby Evangeline Grey zamierzała się zjawić, byłaby zmuszona wyjechać ze śródmiejskiego biura swojej firmy co najmniej kwadrans temu i na pewno nie odwoływałaby spotkania w ostatniej chwili.
– Niewątpliwie chodziło o bardzo nieoczekiwaną pilną wizytę… – mruknął.
– Nie wiem, proszę pana. – Lena nadal miała niezadowoloną minę. – Spytała, czy mogłaby przełożyć spotkanie na godzinę piątą w poniedziałek.
– I co pani na to?
– Odparłam, że oddzwonię w poniedziałek rano, aby ją poinformować, czy to panu odpowiada – odparła Lena z satysfakcją.
– A odpowiada?
– W tej chwili nie ma pan innych umówionych spotkań o tej porze – przyznała.
Markos uśmiechnął się do niej.
– Ale nie zaszkodzi dać jej czas na przemyślenia przez weekend.
– Otóż to. – Lena pokiwała głową.
– Dziękuję pani. – Markos poczekał, aż sekretarka opuści biuro. Gdy starannie zamknęła za sobą drzwi, spojrzał pytająco na Gerry’ego. – Już drugi raz w tym tygodniu Evangeline Grey odwołuje spotkanie.
– Nie mam zielonego pojęcia, co się tutaj dzieje. – Gerry wzruszył ramionami. – Zdaniem Kirsty projekty tej kobiety są zjawiskowe, a ja muszę przyznać, że w pełni aprobuję innowacje, które wprowadziła do naszej sypialni pół roku temu.
Markos wymownie uniósł brwi.
– Czy chcę wiedzieć, jak wyglądają? – spytał z rozbawieniem.
– Raczej nie, bo Kirsty jest teraz w czwartym miesiącu ciąży – zachichotał Gerry, ale po chwili spoważniał. – Może spytam żonę, czy poleciłaby kogoś innego?
Wieżowce Lionides Tower, zarówno ten w Nowym Jorku, jak i w Londynie, były wyposażone w apartament typu penthouse, zajmujący całe najwyższe piętro. W Londynie Markos nie mieszkał w apartamencie, tylko w mieszkaniu położonym z dala od biura. Również Drakon podczas pracy w Nowym Jorku wolał poszukać czegoś na Manhattanie i zatrzymał lokal dla siebie oraz Gemini na czas przyjazdów do Ameryki.
Markos, który przybył do miasta zaledwie tydzień temu, uznał, że apartament nad jego biurem jest zarazem wygodny i przestronny, a do tego rozpościera się z niego fantastyczna panorama Nowego Jorku. Postanowił zamieszkać tu na jakiś czas i sprowadzić dekoratora wnętrz, aby dostosować pomieszczenia do swojego gustu.
Niestety, dekoratorka Evangeline Grey najwyraźniej postanowiła go unikać.
– Poczekajmy. Zobaczymy, co się stanie w poniedziałek.
– Cieszę się, że pan to powiedział. – Asystent uśmiechnął się pogodnie. – Nie chciałbym rozczarować Kirsty. Przepada za tą kobietą. Jeszcze zanim spytał pan o dekoratora wnętrz, już rozmyślała o zorganizowaniu kolacji, aby pana z nią poznać – wyjaśnił w odpowiedzi na pytające spojrzenie Markosa.
– Jeśli odwoła także następne spotkanie, być może to będzie jedyna okazja, byśmy się poznali. – Markos usiadł wygodniej w skórzanym fotelu. – Sam nie wiem dlaczego, ale imię Evangeline skojarzyło mi się ze starszą kobietą.
Gerry pokręcił głową.
– Ma pod trzydziestkę, jak sądzę.
– Naprawdę? – Uniósł brwi. – Nie jest trochę za młoda jak na takie peany?
Gerry wzruszył ramionami.
– Jeśli w Nowym Jorku nie osiągnie się sukcesu przed trzydziestką, nie osiągnie się go nigdy.
– Ładna? – spytał Markos z uśmiechem.
– Prawdę mówiąc, zawsze byłem w pracy, kiedy przychodziła do naszego mieszkania, więc nigdy jej nie widziałem. – Gerry się zawahał. – Ale myślę, że jest niebrzydka, skoro Kirsty postanowiła was poznać.
– W takim razie miejmy nadzieję, że mimo wszystko dotrze tutaj w poniedziałek po południu.
– Dzięki temu Kirsty nie byłaby rozczarowana – dodał Gerry. – Inna sprawa, że na jutrzejszym przyjęciu u senatora zjawi się mnóstwo pięknych kobiet, które warto poznać.
Markos ze znużeniem potrząsnął głową.
– Myślę, że przez ostatnie cztery dni zostałem już przedstawiony wszystkim pięknym kobietom w Londynie.
– Nie poznał pan jeszcze Kirsty!
Markos się skrzywił.
– Mierzi mnie ta cała atmosfera miłości i romansu – burknął. Najpierw Drakon i Gemini, teraz Gerry nie robił tajemnicy ze szczęścia małżeńskiego. – Mam akurat wolną godzinę, może więc przejrzymy ostatnie umowy?
Nieuchwytna Evangeline Grey ulotniła się z myśli Markosa w chwili, kiedy skoncentrował się na pracy, którą zamierzał skończyć przed upływem dnia.
Sam nie wiedział, dlaczego od przyjazdu do Nowego Jorku czuje wewnętrzny niepokój. Dwa tygodnie przed ślubem Drakona były nerwowe i chaotyczne, a następnego dnia, tuż po przylocie do Stanów, Markos zapadł w lekki letarg. Niemal od razu musiał wziąć udział w serii spotkań, aby przedstawić się współpracownikom w firmie. Każdego wieczoru uczestniczył w przyjęciach, gdyż nowojorskie towarzystwo otwierało przed nim domy, aby powitać go w miejsce Drakona.
Może zmiana nastąpiła tak szybko, że nadal był zdezorientowany z powodu nowego otoczenia? Nowe było biuro i apartament na najwyższym piętrze wieżowca, ludzie, z którymi pracował każdego dnia, a także poznawani co wieczór znajomi.
Bez względu na powód swojego niepokoju jednego był pewien – nie miał najmniejszej ochoty na kolejną imprezę…
Eva nie przepadała za przyjęciami koktajlowymi, ponieważ w przeszłości była zmuszona pojawiać się na nich niemal bez przerwy. Jeszcze mniej podobały jej się imprezy organizowane przez amerykańskich senatorów, czyli takie jak ta, na której właśnie się znalazła. Wyglądało na to, że wszyscy piękni i bogaci w mieście ściągnęli dziś do wielkiej sali balowej jednego z najbardziej prestiżowych nowojorskich hoteli. Panował tu przeraźliwy wręcz zgiełk, ludzie głośno gawędzili i jeszcze głośniej się śmiali, a eleganckie klejnoty zdobiące przeguby, szyje i uszy dam lśniły i migotały w blasku kryształowych żyrandoli. Evie kręciło się w głowie od zapachów drogich perfum.
Przypomniała sobie ulubione powiedzenie matki: „Czego nie da się wyleczyć, trzeba przetrzymać”. Z całą pewnością maksyma ta jak ulał pasowała do małżeństwa rodziców Evy.
Eva musiała mocno zaciskać zęby, by wytrzymać na przyjęciu zorganizowanym przez senatora Roberta Ashcrofta. Nie dlatego, że istniało ryzyko napotkania tutaj kogoś z rodziny byłego męża – wiedziała od wspólnych znajomych, że ponad rok temu Jack przeniósł się do rodzinnego biura w Paryżu, a jej teść, Jack senior, nie wspierał partii politycznej senatora Ashcrofta. Mimo to zapewne nie przyjęłaby zaproszenia, gdyby nie wiedziała, jak bardzo udział w przyjęciu ucieszy mężczyznę, który był jej partnerem na ten wieczór. Glen lubił tego rodzaju spotkania, a Eva miała ważny powód, żeby się z nim dzisiaj zobaczyć.
Szczerze mówiąc, nie była pewna, jak zareaguje Glen, kiedy się dowie, że nie jest zainteresowana pójściem do łóżka – ani z nim, ani z nikim innym. Zamierzała spytać go jednak, czy zechciałby zostać dawcą nasienia, gdyby postanowiła urodzić dziecko in vitro, co poważnie rozważała. Temat był delikatny i bardzo osobisty, więc należało traktować go wyjątkowo ostrożnie, a nie wykładać kawę na ławę przy okazji pierwszego, czy nawet drugiego spotkania.
Na przyjęciu u senatora Ashcrofta zjawił się tłum ludzi, tak jak Markos się spodziewał. Większość z obecnych już go znała, gdyż przez ostatni tydzień bawił na salonach. Mężczyźni oczekiwali odnowienia znajomości, zaś ich żony, córki i dziewczyny nie kryły zainteresowania przystojnym biznesmenem o nieco egzotycznych rysach.
Markos nigdy nie uskarżał się na brak powodzenia u kobiet. W Londynie prowadził urozmaicone życie seksualne i miał szczery zamiar kontynuować ten zwyczaj po przeprowadzce do Nowego Jorku. Mimo to, nawet w otoczeniu pięknych pań, które domagały się jego uwagi, zauważył nieznajomą w obcisłej czerwonej sukience. Kobieta stała po drugiej stronie pokoju. Zainteresował się nią dlatego, że na tle innych wyróżniała się niezwykłą urodą, a w dodatku demonstracyjnie ignorowała tłumek mężczyzn, którzy ją otaczali, usiłując nawiązać rozmowę. Najwyraźniej była znudzona zarówno nimi, jak i otoczeniem.
Markos nie przypominał sobie, żeby ostatnio widział podobną piękność. Czarne włosy spływające na jej ramiona sięgały połowy pleców. Oczy miała jasne, zapewne szare lub błękitne, okolone gęstymi czarnymi rzęsami. Jej skóra wydawała się alabastrowa, rysy twarzy były symetryczne i interesujące. Nieznajoma nie nosiła biżuterii z wyjątkiem pary bardzo długich misternych kolczyków.
Markos przyjrzał jej się z daleka i zrozumiał, że w odróżnieniu od znanych mu kobiet, ta nie zabiegała o niczyją uwagę. Przeciwnie, była całkowicie obojętna na próby zalotów, traktowała ludzi chłodno i z dystansem.
Wszystko to razem sprawiło, że nie mógł oderwać od niej wzroku. Po chwili doszedł do wniosku, że oddałby wszystko, aby ją poznać. Z tą myślą przeprosił kobiety, które tłoczyły się wokół niego, i ruszył w kierunku nieznajomej w czerwonej sukience.
Markos mylił się co do koloru oczu kobiety w czerwonej sukience. Nie były ani błękitne, ani zielone, ani szare, lecz tak jasnobrązowe, że wydawały się bursztynowozłote.
Eva zauważyła, że kiedy zmierzał ku niej wysoki i niebywale przystojny brunet, który zaledwie kilka minut wcześniej lustrował ją wzrokiem, mężczyźni wokół niej rozstąpili się przed nim niczym Morze Czerwone przez Mojżeszem. Naturalnie, bez trudu go rozpoznała, jak zapewne większość osób na przyjęciu. Każdy wiedział, jak wygląda bogaty i wpływowy Markos Lionides, który od tygodnia brylował wśród nowojorskiej śmietanki towarzyskiej.
Był bardzo atrakcyjny, lecz na jego nieszczęście Eva wiedziała dostatecznie dużo, aby trzymać się od niego z daleka – zarówno na gruncie osobistym, jak i zawodowym. Co nie przeszkadzało jej wodzić go za nos przez cały ostatni tydzień.
– Mam nadzieję, że pozwoli mi pani się przedstawić. – Uniósł ciemne brwi. – Jestem Markos. Markos Lionides.
Eva pomyślała, że nawet jego głos brzmiał seksownie – głęboko i chrapliwie, a przy tym zmysłowo. Na szczęście była całkowicie odporna na tak zadufanych mężczyzn.
– Doskonale wiem, kim pan jest – powiedziała zgodnie z prawdą.
Mężczyźni, którzy starali się o jej uwagę, również doskonale wiedzieli, kim jest Markos Lionides. Wszyscy jak jeden mąż postanowili oddalić się na bezpieczny dystans, pozostawiając Eve i Markosa samym sobie, choć sala była pełna najbogatszych i najmodniejszych ludzi w Nowym Jorku.
– Naprawdę?
Eva uśmiechnęła się wyniośle.
– Całe wyższe sfery Nowego Jorku, a w szczególności kobiety, żyją tym, że nasze grono niedawno wzbogaciło się o Markosa Lionidesa – wyjaśniła.
Markos nie odrywał od niej wzroku, wyczuwając drwinę w jej głosie.
– A pani to…?
– Eva.
– I tyle? Tak po prostu? – uśmiechnął się.
– Tak po prostu. – Lekko pochyliła głowę.
– W takim razie miło cię poznać, Evo.
– Czy nie powinieneś poznać mnie nieco lepiej, zanim zadecydujesz, czy to rzeczywiście miłe?
– Poznaję po akcencie, że jesteś Angielką – mruknął Markos.
– To oczywiste. – Nie przestawała się uśmiechać.
Pomyślał, że z całą pewnością z niego drwi.
– Mieszkałem w Anglii przez dziesięć lat, więc miałem dość czasu, żeby oswoić się z akcentem.
– I jak ci się podoba Nowy Jork?
Wzruszył szerokimi ramionami.
– Póki co przekonałem się, że faktycznie to miasto nigdy nie śpi – odparł.
Właśnie to sprawiło, że Eva zakochała się w Nowym Jorku po przeprowadzce siedem lat temu. Była wówczas dwudziestodwuletnią absolwentką i świeżo poślubioną małżonką rodowitego nowojorczyka. Robiła błyskawiczną karierę, a Nowy Jork spełnił pokładane w nim oczekiwania, w odróżnieniu od małżeństwa Evy. Po zaledwie czterech latach od ślubu ona i Jack zdecydowali się na separację, a niedługo potem postanowili się rozwieść. To doświadczenie, a także nieszczęśliwe małżeństwo rodziców Evy sprawiło, że postanowiła już nigdy nie wychodzić za mąż. Nie zamierzała popełnić tego samego błędu po raz drugi.
– Chyba nie narzekasz? Daj spokój – westchnęła. – Przynajmniej możesz o każdej porze dnia i nocy cieszyć się kubkiem przyzwoitej kawy.
Markos zmrużył zielone oczy.
– Ekspres w moim mieszkaniu parzy wyśmienitą kawę bez względu na porę dnia i nocy – oświadczył.
– Ho, ho. – Popatrzyła na niego z udawanym podziwem. – Wystarczyło pięć minut, żebyś zaprosił mnie do swojego mieszkania. To chyba rekord, nawet jak na twoje możliwości.
Markos zamarł. Teraz już nie miał złudzeń – każde słowo tej kobiety było podszyte drwiną.
– Nawet jak na moje możliwości? – powtórzył cicho.
Gdy wzruszyła ramionami, mimowolnie opuścił wzrok na jej pełne piersi.
– Obawiam się, że twoja sława cię wyprzedza – powiedziała.
– Hm. A jaka to sława?
Wpatrywała się w niego ze stoickim spokojem.
– Taka, że jesteś niepoprawnym podrywaczem, a ponadto jednym z tych zimnych i wyrachowanych mężczyzn, którzy bez wahania potrafią zerwać z kobietą – odparła.
Markos szeroko otworzył oczy.
– Słucham? – spytał.
Eva nie była pewna, czy nie posunęła się za daleko. Koniec końców, powinna liczyć się z kimś pokroju Markosa Lionidesa, zarówno na gruncie zawodowym, jak i towarzyskim, podobnie jak liczyła się z Drakonem.
– Powtarzam tylko plotki, które krążą na twój temat – wyjaśniła.
– Doprawdy? – Wpatrywał się w nią ze zmarszczonymi brwiami. – Czy zawsze słuchasz plotek, zamiast wyrabiać sobie własną opinię o ludziach?