Więcej niż seks (ebook)
Piper Holloway, malarka i właścicielka galerii sztuki, lubi swoje życie singielki. Odnosi też sukcesy zawodowe. Wprawdzie z powodu skandalu, w jaki uwikłana jest jej rodzina, obroty firmy spadają, ale za to zaczyna jej się układać życie osobiste. Młodszy o jedenaście lat obiecujący prawnik Brian Cooper wydaje się być ideałem, lecz Piper nieoczekiwanie z nim zrywa. Uważa, że różnica wieku między nimi nie wytrzyma próby czasu. Brian nie daje za wygraną…
Fragment książki
Piper Holloway jak prawie wszyscy uwielbiała śluby i wesela. W końcu to takie radosne wydarzenia.
Jej siostrzenica Harley i Grant Everett długo czekali na szczęśliwe zakończenie. Piper nie odmówiła im swojego udziału i błogosławieństwa na nową drogę życia, choć samotne uczestnictwo w tego rodzaju uroczystościach nie należy do przyjemności.
Przy takich okazjach zawsze nękały ją wątpliwości co do obranej drogi życia, choć na co dzień chwaliła sobie los singielki. Uprawianie sztuki oraz własna firma wypełniały jej życie i dawały oparcie o wiele solidniejsze niż jakikolwiek facet.
Choć co do biznesu, to nie rozwijał się on już tak dobrze jak dotąd. Mimo iż Piper nie miała udziałów w Wingate Enterprises, ludzie uwierzyli, że maczała palce w nie do końca jasnych poczynaniach tego koncernu i prowadzona przez nią galeria zaczęła notować spadek zainteresowania ze strony klientów.
Ale to nieważne. Teraz ma się cieszyć szczęściem siostrzenicy i wspierać swoją siostrę Avę, która właśnie wyprowadziła się od Keitha i zaczynała żyć w pojedynkę. Po śmierci męża źle znosiła samotność. I wtedy dawny przyjaciel podał jej pomocną dłoń. Wszystko byłoby okej, gdyby nie to, że Ava w jakimś momencie zorientowała się, że Keith liczy na romantyczny związek…
No cóż, dziś wieczorem wszystkim im przyda się odrobina dobrej zabawy.
W Royal w stanie Teksas był właśnie cudowny sobotni listopadowy wieczór. Piper mieszkała w Dallas, ale zawsze tęskniła za rodzinnym miastem. Ostatnio często tu bywała, pomagając siostrze i reszcie rodziny wyplątać się z biznesowego skandalu. Plotki czyniły z życia jej bliskich istne piekło. A oni przecież nie mieli nic wspólnego z przemytem narkotyków.
W toku śledztwa zamrożono cały kapitał firmy Wingate i zajęto rodową rezydencję. A Harley tak marzyła, by ślub brać właśnie w domu przodków…
Musiała się zadowolić ranczem rodziców Granta. Uroczystość była oczywiście mniej okazała, na ślub przyszli tylko ci, którzy nawet w niesprzyjających okolicznościach chcieli zademonstrować swoje przywiązanie do Wingatów i Hollowayów.
Dom Everettów też był dość obszerny i wraz z obejściem wspaniale udekorowany przez Harley na okoliczność wesela. Sam ślub i przyjęcie młodzi zdecydowali się zorganizować w budynku starej stodoły, który do potrzeb uroczystości przystosowała Beth, starsza siostra panny młodej.
Grupka gości okazała się nawet większa, niż się spodziewano. Na szczęście nie pojawił się „wujek” Keith, jego obecność na pewno nie poprawiłaby humoru Avie. Siostra Piper mimo upływu dwóch lat nadal była w żałobie po śmierci ukochanego męża i zaloty Keitha budziły tylko powszechny niesmak. Piper nigdy się na ten temat nie wypowiadała, ale i jej wydawało się, że Keith był wobec Avy stanowczo nadopiekuńczy, tłamsił ją, wskutek czego ta jej niegdyś pełna życia siostra była teraz tylko cieniem dawnej siebie.
W wytwornej sukni matki panny młodej wyglądała przepięknie, choć była w widoczny sposób zmęczona i lekko spięta. Najważniejsze, że ma za sobą pierwszy krok w kierunku odzyskiwania dawnego życia i energii. Dość już tej żałoby. Tym bardziej że starszej o dziewiętnaście lat od Piper aktualnej liderce rodu Wingatów ostatnie miesiące nieźle dały w kość.
– W coś ty się ubrała? – Ava podeszła do Piper, zadając to obcesowe pytanie. – Wiem, że to nie jest wielkie wesele, ale mogłaś bardziej się postarać.
– To sukienka od greckiego projektanta – odparła młodsza siostra, przełykając zniewagę i całując Avę w policzek. – Pomyślałam, że będzie pasować do okoliczności. Przesłałam jej nawet zdjęcie Harley do akceptacji. A jak tam śledztwo?
– Znam je tylko z plotek. Może Miles wie coś więcej.
– Podejrzewają już kogoś?
Piper wiedziała, że siostra chce wrócić do kierowania rodzinnym biznesem, ale na razie są to plany palcem na wodzie pisane.
– Tak, ale nie wolno mi z nikim o tym rozmawiać – powiedziała Ava cierpkim tonem. – A już na pewno nie w dniu czyjegoś ślubu. Ty tego nie zrozumiesz, bo nigdy nie byłaś zamężna.
– Jasne, Ava. Przepraszam cię, Zeke i Reagan do mnie machają, pogadamy później. A ty musisz pełnić obowiązki matki panny młodej, zwłaszcza że nie ma już z nami Trenta.
Umierając, Trent Wingate osierocił poniekąd ich wszystkich, ale szczególnie dotkliwie brak ukochanego ojca musiała odczuwać Harley. Po jego śmierci uciekła do Tajlandii, gdzie założyła własną, świetnie teraz prosperującą firmę.
Piper udała się w kierunku baru.
– Postawić ci drinka? – usłyszała za plecami głęboki i mroczny męski głos.
Jakby pochodził z malowanych przez nią obrazów, w których ujawniała swoje sny i marzenia.
Odwróciła się i ujrzała Briana Coopera. Wysoki, krótko przycięte ciemne włosy, męskie rysy twarzy. Miły uśmiech, inteligentne spojrzenie. Kilka razy proponował jej wspólną kawę, ale zawsze odmawiała.
Choć spełniał wiele z wymogów, które stawiała facetom. Błyskotliwy, nie pozbawiony charyzmy. Łatwo traciła przy nim rezon, choć była starsza, a więc i bardziej doświadczona. Wolała więc trzymać się od niego z daleka.
Ale nie chodziło tylko o różnicę wieku – te głupie jedenaście lat. Brian był bratankiem Keitha Coopera, a to już gmatwało sprawę w poważniejszym stopniu. A Piper nie lubiła komplikacji.
– Tu pije się za darmo – zauważyła.
– Wiem – odparł, unosząc brwi. – Po prostu myślałem, że na takie pytanie trudniej ci będzie odpowiedzieć odmownie.
Szelmowski uśmiech przydawał mu niewymuszonego wdzięku, który powodował u niej szybsze bicie serca.
– Mam ochotę na zwykłą tequilę, ale ze względu na Avę poproszę o sauvignon blanc.
– Zawsze działasz pod jej dyktando? – zdziwił się Brian. – No tak, wy wszyscy tańczycie, jak ona wam zagra.
– A zwłaszcza twój wuj – odcięła się.
– Pewnie masz rację. Dawno go nie widziałem, byłem bardzo zajęty. Zakładałem w Dallas kancelarię adwokacką – powiedział, po czym odchrząknął znacząco. – Naprawdę powiedziałem to na głos?
– Tak – roześmiała się.
– Nie chciałem się chwalić. Ja po prostu…
– No już dobrze. Czego się napijesz?
Siedli obok siebie przy kontuarze.
– Czystej z lodem.
– Boże, już zaczynam żałować, że zamawiam białe wino.
– Bądź sobą i pij to, na co masz ochotę. Ja nie jestem Avą Wingate.
Piper nie mogła sobie przypomnieć, kiedy po raz ostatni zdarzyło jej się być na luzie. Poprosiła dla siebie o tequilę. Podała Brianowi jego szklankę, odeszli od baru i usiedli pod ścianą.
– Widzę, że mam na ciebie zły wpływ – zauważył. – Twoje zdrowie.
– I twoje. – Piper stuknęła się z nim kieliszkiem.
Musiała przyznać, że tequila smakuje o niebo lepiej niż białe wino. Poczuła się znowu sobą, a nie tą perfekcyjną siostrą, którą usiłowała coś udawać, ilekroć przyjeżdżała do Royal. W końcu stuknęła jej już czterdziestka, nie musi ciągle zabiegać o uznanie ze strony Avy.
– Dzięki, przypomniałeś mi, na czym polega dobra zabawa – odezwała się. – Mogłam to zrobić sama, ale i tak się cieszę.
Brian powoli sączył wódkę. Wydawało mu się, że od zawsze zna Piper, a naprawdę spotkał ją zaledwie parę miesięcy temu. Była fajna, odjechana i w dodatku cholernie seksowna. Pragnął jej, śnił o niej po nocach, a rano budził się ze wzwodem, chociaż myślał, że takie młodzieńcze niespodzianki dawno ma za sobą.
Spotykał się z różnymi kobietami, przyprowadzał je do siebie, ale żadna nie dorównywała jego wyobrażeniom o Piper. Tak, to było pożądanie i im bardziej go odrzucała, tym bardziej jej pragnął.
A może ten wspólny drink wystarczy i po nim wszystko mu przejdzie? Intuicja podpowiadała jednak, że to niemożliwe, a ona rzadko się myli.
Co go w niej tak pociąga?
To że jest dumna i nieprzystępna? Zresztą nieważne. Siedzą i piją razem, rozmawiają. Czego chcieć więcej?
Wiele ich różniło. Ona to artystyczna dusza, on obiecujący prawnik, specjalista od prawa rodzinnego. Ale przeciwieństwa się przyciągają…
Spojrzał na nią. Niebanalna, uosobienie kreatywności. Począwszy od fryzury przez grecką suknię w jaskrawym szafirowym odcieniu, której głęboki dekolt pozwala dojrzeć wspaniałe krągłości jędrnego biustu.
Wysoka, do tego buty na obcasach, dzięki czemu prawie dorównuje mu wzrostem. Pije tequilę, przy każdym łyku przymyka oczy. Jest to nieprzytomnie erotyczne. Musi się opanować, ale nic nie poradzi na to, że te drinki piłby teraz najchętniej, będąc sam na sam z nią u siebie w domu.
Wyobrażał sobie, jak stoi obok niego całkiem naga. Oj, to niebezpieczne. Zmysłowa współczesna boginka.
– Wpadłem w zeszłym tygodniu do twojej galerii, ale cię nie zastałem – powiedział i pomyślał, że pora kończyć tę grę. Najpierw chełpi się na poważnie swoją firmą, a teraz to niezdarne zagranie w stylu mało rozgarniętego podrywacza...
– Byłam w mieście. Skąd miała wiedzieć, że przyjdziesz?
– Jasne. Powinienem był zadzwonić.
– Niezły pomysł.
– Ale ty nie chcesz się ze mną spotykać. Zapraszałem cię na kawę do Zekego…
– Szczerze? – odparła, czerwieniąc się i przekrzywiając głowę na bok. – Nie jestem pewna, co o tobie myśleć. Nie podobał mi się wpływ, jaki Keith wywierał na moją siostrę po śmierci Trenta. Bałam się, że możesz być do niego podobny.
– W porządku. Wprawdzie nie jestem moim wujem, ale poniekąd cię rozumiem – przytaknął Brian.
– Dzięki – odparła oschle.
Jęknął i pomyślał, że albo powinien się jeszcze napić wódki, albo się więcej nie odzywać.
– Zatańczysz? – zaproponowała. – Uwielbiam tę piosenkę.
– Nie umiem tańczyć – wyznał.
– W takim razie widzimy się później – powiedziała, podając mu swój pusty kieliszek.
Weszła na parkiet. Patrzył, jak z gracją porusza się i z uśmiechem na ustach uczy tańca Daniela, wnuka siostry.
– Chłopie, dlaczego tu stoisz, zamiast tańczyć z kobietą, którą od miesięcy usiłujesz poderwać? – zapytał go Zeke.
– Nie umiem tańczyć – wyjaśnił Brian. – A w ogóle to jedna wielka katastrofa. Przy niej nie potrafię się nawet jasno wysłowić. Więc oszczędź mi dalszych ciosów.
– Ja też nie lubię tego typu muzyki, ale jeśli twoja dama ciągnie cię na parkiet, musisz iść.
– Ona nie jest moją damą.
– I nigdy nią nie będzie, jeśli będziesz tu stał jak jakiś kołek.
Po tych słowach Zeke poszedł szukać Reagan i już po chwili oboje szaleli na parkiecie.
Brian dokończył swoją wódkę, postawił szklankę i kieliszek na tacy kelnera i też udał się na parkiet.
– Hej, możesz mnie tego nauczyć? – zapytał Daniela.
– Jasne – odparł czterolatek i zaczął mu pokazywać poszczególne kroki.
Naśladowanie go sprawiło Brianowi autentyczną przyjemność. Piper przyglądała się im, śmiejąc się w głos. W końcu muzyka ucichła i Brian podziękował chłopcu.
– Jak ja ci się odwdzięczę, kolego?
– Lubię żelki – uśmiechnął się dzieciak.
– Okej, będę pamiętać. Zatańczysz ze mną? – zwrócił się do Piper, gdy zespół zaczął grać spokojną melodię.
– Odmówiłabym, gdyby nie to, że przed chwilę dałeś z siebie wszystko – odparła.
Wziął ją w ramiona i przeszył go dreszcz. Krew zaczęła szybciej krążyć w żyłach. Najchętniej zaciągnąłby ją teraz do swojego mieszkania w Royal, ale przecież dopiero co wypili razem drinka. Zbyt szybkie tempo. Ale zawsze sobie takie narzucał, kiedy dążył do celu.
A teraz chciał mieć Piper w łóżku. Tyle że ona należy do kobiet, które łatwo spłoszyć.
Budowanie zaufania wymaga czasu, a cierpliwość nie była najmocniejszą stroną Briana. Dla Piper jednak się postara. Bo po zbyt gwałtownym płomieniu pozostają tylko popiół i zgliszcza. Oraz dym.
Piper wmawiała sobie, że nie jest zainteresowana Brianem, ale po kilku chwilach spędzonym z nim na parkiecie dotarło do niej, że to nieprawda. W wielkim namiocie rozpiętym w ogrodzie rancza Everettów połyskiwały rozwieszone światełka, a przenośne piecyki chroniły przed listopadowym chłodem. Na przyjęciu byli obecni wyłącznie ludzie, którzy nie opuścili Wingate’ów w kryzysie, który ich dotknął.
Między innymi Brian. Zeke i Reagan mówili jej, jak bardzo im pomaga i jak wiele to dla nich znaczy. No i między nią a Brianem istniało seksualne napięcie, którego nie była w stanie dłużej ignorować. Nie powinna wypuszczać go z rąk.
Poczuła niepokój, który nigdy nie dawał się jej we znaki w Dallas, gdzie jej życie toczyło się według ustalonej rutyny. Ale tu, w Royal, chaos, który wdarł się do jej rodziny, uświadomił jej, że wszystko się zmienia. Może i ją czeka przemiana? Zaczęło się od drobiazgu: od zamówienia tequili, co oznaczało wyrwanie się spod kontroli Avy.
A co teraz? Piper poczuła, że jest gotowa na coś lekkomyślnego i brawurowego.
Ale przecież Brian nie jest facetem dla niej.
To przyjaciel rodziny. Może teraz jest nawet bliższy niż „wuj” Keith, który ostatnio przestał być dobrze widziany. Czy Briana także należałoby się wystrzegać?
– Jeszcze jeden drink? – zapytał, gdy muzyka ucichła.
– Byłoby cudownie.
W tym momencie Lauren Roberts poprosiła Piper o chwilę rozmowy, więc Brian ofiarował się, że przyniesie drinki im obu.
Uspokój się, dziewczyno, powiedziała sobie Piper, śledząc go wzrokiem i podziwiając jego sylwetkę.
– W czym mogę ci pomóc? – zwróciła się do Lauren.
Po Royal krążyły plotki, że ta piękna brunetka, właścicielka food-trucków, przymierza się do otworzenia własnej restauracji.
– Pod twoją nieobecność odwiedziłam galerię i wiele rzeczy bardzo mi się tam spodobało. Twoja asystentka poradziła mi, żeby zwrócić się z tym do ciebie i bliżej określić moje oczekiwania – oznajmiła Lauren. – Wesele to może nie najlepsza okazja do takich rozmów, ale nie chciałabym w tym celu ponownie wybierać się do Dallas.
– Czemu nie, możemy porozmawiać – odparła Piper. – Lubię gadać o sztuce. Chętnie wybiorę coś do twojej restauracji, to będzie dla mnie nowe doświadczenie. To zdaje się ma być lokal w stylu „z gospodarstwa prosto na stół”, z lokalnymi produktami?
– Zgadza się, taki mam zamiar.
– W takim razie wystrój też powinien nawiązywać do tych okolic. Mam kolegów, który mogliby pomóc ci dotrzeć do miejscowych twórców. Szukasz obrazów czy raczej zdjęć?
– Bo ja wiem? Chodzi mi o to, żeby goście, patrząc na ściany, mieli przekonanie, że znaleźli się w fajnym miejscu – odparła Lauren.
– Czyli nie kupisz nic w ciemno? – roześmiała się Piper.
– Przenigdy. Współinwestorką jest Gracie Diaz, ona też chce mieć wpływ na wystrój.
– Okej, spróbuję się rozejrzeć i coś zaproponować. Wstępnie wyślę wam kilka ofert, żebyście mogły precyzyjnie określić wasze oczekiwania. Co ty na to?
– Świetny pomysł, dziękuję – odparła Lauren. – A przy okazji… Wiem, że to nie moja broszka, ale… czy ty spotykasz się z Brianem?
– Nie, po prostu tak jakoś tu na siebie wpadliśmy. Zdaje się, że przyszedł sam.
– To dobrze. Mam nadzieję, że nie jest taki jak Keith. Sutton uważa Briana za równego gościa.
Równy gość…
– Świetnie – odparła Piper.
– Co jest świetne? – zapytał Brian, wręczając jej kieliszek tequili.
– Ta impreza – odparła Lauren, oddalając się.
– Cieszę się, że Harley i Grant odnaleźli się po latach i że wyjadą razem do Tajlandii – powiedział Brian do Piper.
– Tak, Grant to świetny chłopak. Czasy niby się zmieniły, ale i dziś nie każdy facet zdecyduje się pójść za swoją kobietą dosłownie na koniec świata.
– Sam nie wiem, czy bym się zdecydował opuścić swój kraj – odparł Brian, pocierając czubek nosa. – Ale nie mnie osądzać cudze wybory.
– Słusznie, niech każdy wybiera dla siebie to, co mu odpowiada.
Piper cieszyła się szczęściem siostrzenicy, ale z drugiej strony ostrożnie podchodziła do sprawy. Sama kiedyś spotkała kogoś, z kim chciała dzielić życie, ale jakoś im nie wyszło. No cóż, jak widać na jednym facecie świat się nie kończy. Teraz już wie, że nie potrzebuje nikogo u boku, żeby czuć się spełnioną.
Chociaż fakt, że teraz tak nagle nabrała chęci na Briana, świadczy o tym, że czasem brakuje jej męskiego towarzystwa. Może powinna znów zacząć szukać?
Najpierw rzucił ją facet, potem była świadkiem, jak choroba niszczy związek Avy i Trenta. Ale jej siostrzenice i siostrzeńcy wszyscy odnaleźli miłość. Może i jej się uda wypełnić pustkę?
Nigdy już jednak nie będzie się starała zmienić dla mężczyzny, tak jak wtedy. I nie zwiąże się z nikim, komu nie można zaufać. Ale rozmowa i żarty z Brianem uświadamiają jej, jak bardzo była do tej pory zamknięta na relacje. Może z powodu lęku?
Tak czy owak, pora z tym skończyć.
Pomyślała o planach na najbliższy tydzień. Wróci do Dallas. Brian ma tam wprawdzie kancelarię, ale nie należy do jej kręgów towarzyskich. Pozwoli jej to odetchnąć od zamieszania i pragnień, jakie rozbudził w jej sercu.