Wiem, czego pragnę (ebook)
„Całował ją z taką pasją, jakby chciał przelać pożądanie w jeden pocałunek. Silvia chciała go doprowadzić do stanu całkowitego zapomnienia. Będzie jedyną kobietą, którą nigdy się nie nasyci, zawładnie jego marzeniami. Z niewyjaśnionych przyczyn chciała się stać dla niego wszystkim. A skoro wszystko i na zawsze to historia z bajek, niech będzie na tu i teraz. Zasługiwała na każdy skrawek szczęścia...”.
Fragment książki
Nick Campbell nie zwracał uwagi na zimny wiosenny deszcz. W ręce ściskał zaklejoną kopertę: wyznanie, którego mama tak zazdrośnie strzegła za życia. Ciekawość nie dawała mu spokoju, a jednak najchętniej podarłby list na drobne kawałeczki i pogrzebał tajemnicę w jej grobie.
Biała trumna z ciałem Lori Campbell pokryta była różami. Matka uprzedziła go, że zostawia list, a prócz niego jeszcze dwie osoby otrzymają jej pośmiertne przesłanie.
Tak wiele sekretów, tak wiele zagadkowych wiadomości zza grobu. W tym momencie Nickowi było wszystko jedno. Przepełniał go ból po stracie matki, nic innego nie miało znaczenia.
Przysiągł, że przeczyta adresowaną do niego wiadomość. Lori zmarła pięć dni temu, a on do tej pory nie otworzył koperty. Nosił ją przy sobie, jednak ciągle mu coś przeszkadzało. Musiał zająć się organizacją pogrzebu, załatwić prawne formalności.
Brakowało mu czasu i energii.
Ogarnął go niepokój. Nie miał już pilnych obowiązków, nie powinien zwlekać, obietnica zobowiązuje.
Rozerwał kopertę i wyjął list. Westchnął głęboko, zaczął czytać. Szok, gniew, niedowierzanie…Targały nim gwałtowne emocje i nie był pewien, czy dobrze zrozumiał treść. Przeczytał jeszcze raz, wolniej, w nadziei, że to nieporozumienie.
Niech to wszyscy diabli! Jak ma się uporać z żałobą, skoro spotyka go kolejny cios? Stanowczo za wiele stresu naraz. Kilka tygodni temu, kiedy dowiedział się, że Lori jest umierająca, był bliski załamania. Przyszłość rysowała się w czarnych barwach. Nawet renowacja ośrodka turystycznego – wymarzony projekt matki – przestała sprawiać mu radość.
Przy remoncie budynków poznał Silvię Lane.
Świetnie im się współpracowało, aż nagle pewnego wieczoru poważna pani architekt stała się dla niego kimś więcej niż zwykłą znajomą.
Była zmysłową kochanką, tak seksowną, że wciąż rozpamiętywał szczegóły ich spotkania. Prowokacyjny uśmieszek, z jakim pozbyła się obcisłej sukienki, fala rudych włosów spływających na jego pierś, czułe słówka szeptane podczas pieszczot, sposób, w jaki wymówiła jego imię, kiedy szczytowała.
Od czterech tygodni myślał o niej nieustannie. Tymczasem następnego ranka po owej romantycznej nocy Silvia wymogła na nim obietnicę, że randka nie będzie miała dalszego ciągu. Właśnie się przeprowadziła, zależało jej na opinii tutejszych mieszkańców i chciała zachować w tajemnicy fakt, że się kochała ze swoim biznesowym klientem.
Zgodził się, bo w jego życiu nie było miejsca na kolejne komplikacje. Silvia okazała mu wiele współczucia, kiedy na jaw wyszła terminalna choroba Lori. Zatęsknił za tym cichym wsparciem.
Ponownie przeczytał list i wpatrywał się w niego, aż litery zaczęły się zamazywać. Byłby gotów go podrzeć, gdyby w ten sposób dało się wymazać koszmarną prawdę.
Matka nigdy by go nie oszukała. Nie była zdolna do kłamstwa i zawsze chciała dla niego jak najlepiej.
Czemu więc przez tyle lat utrzymywała wszystko w tajemnicy? Nie dała mu szansy na zadanie pytań, domaganie się wyjaśnień. I co znaczy wzmianka o dwóch innych listach pożegnalnych?
Po plecach przebiegł mu dreszcz, przemarzł do szpiku kości. Pożegnał się z matką w duchu. Powinien wypełnić jej ostatnią wolę.
Kiedy się odwrócił, stanął twarzą w twarz z Silvią, kobietą, o której ostatnio myślał bezustannie.
Silvia trzymała się na uboczu, specjalnie schowała się za drzewem, aby dać Nickowi czas na chwilę prywatnego pożegnania. Widziała, jak uważnie czyta list wyjęty z kieszeni. Ścisnęła mocno parasolkę. Nie powinna go podglądać. Czas zebrać się na odwagę, podejść, zagadać.
Od pięciu dni usiłowała się z nim skontaktować, ale na wiadomość o śmierci Lori zdała sobie sprawę, że trudno o gorszy moment. Miał prawo nie odbierać telefonów i nie odpisywać na mejle.
Nie chodziło o to, że złamała warunek, który sama postawiła: żadnych prywatnych kontaktów.
Nick jest w żałobie. Już tamtego dnia był wytrącony z równowagi, bo przeraziła go wiadomość o śmiertelnej chorobie matki.
Pierwsza reakcja na jego widok była naturalna: chętnie by go objęła, złożyła kondolencje. Jednak sprawy przybrały inny obrót i nie mogła sobie na to pozwolić.
Przez kilka miesięcy pracowali ramię w ramię przy projekcie renowacji kurortu, aż pewnego wieczoru w biurze załamał się i ze łzami w oczach opowiedział jej o osobistych problemach. Silvia zaczęła go pocieszać, jeden gest doprowadził do drugiego i zaiskrzyło między nimi.
Od początku, kiedy zamiast jakiegoś mężczyzny wskazał ją jako głównego architekta nadzorującego realizację projektu, była świadoma, że ma do czynienia z bardzo atrakcyjnym facetem, który nie ukrywa, że ona również bardzo mu się podoba.
Nie zwykła romansować w pracy, więc zachowała dla siebie erotyczne fantazje… aż raz zdarzył się wyjątek.
Trudno o większą komplikację.
Jak to się stało, że straciła dla Nicka głowę? Przecież znała wielu interesujących mężczyzn. Może rozczuliła ją jego chwilowa słabość i zapragnęła, żeby zapomniał o wszystkim w jej ramionach. No i podziałał jego nieodparty seksapil.
Ścisnęła parasolkę, wsunęła drugą rękę do kieszeni. Ponure niebo i smętna mżawka stanowiły stosowne tło do tego, co czuła. Zrobiła jeden krok, potem kolejny.
Nick odwrócił się, jego niebieskie oczy błyszczały i nagle przypomniała sobie, jak z wygodnych skórzanych foteli przenieśli się na jego wielkie biurko. Od tamtego wieczoru go nie widziała, ale myślała o nim nieustannie.
– Co tu robisz? – spytał zdławionym głosem.
Zazwyczaj widywała go w dżinsach, teraz miał na sobie czarny garnitur i żałobny krawat. Był gładko ogolony i wyglądał nienagannie. A te okulary…
Błyskawiczne wspomnienie: zrzuciła je Nickowi z nosa, kiedy ściągała mu koszulę przez głowę.
Nie rozklejaj się Silvio, pomyślała. Facet jest w żałobie, a ty nie przyszłaś tu po drugą szansę.
Żadne z nich nie ma w tej chwili głowy do romansów.
Nie przyszłaby, gdyby nie sprowadziła jej pilna sprawa. Współczuła mu szczerze, ale nie zamierzała go okłamywać, nawet jeśli prawda będzie szokująca.
– Nie chciałam ci przeszkadzać podczas pogrzebu. Trzymałam się z daleka, zwłaszcza z uwagi na ludzi. To nie jest idealne miejsce, ale musimy porozmawiać.
Co za wyświechtany banał.
– Dzwoniłam i mejlowałam – ciągnęła, a deszcz bębnił w parasolkę. – Nie mogę czekać.
Mokre włosy Nicka były niemal czarne, choć zwykle miały kolor ciemnoblond. Wydawało się, że nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo przemókł. Na szkłach okularów zbierały się krople deszczu.
I nadal był bardzo seksowny.
– Porozmawiać? – powtórzył nieobecnym głosem. Przetarł twarz dłonią. – Remonty muszą poczekać. Wiem, nalegałem, że zależy mi na czasie, ale…
– Nie chodzi o pracę.
– Wobec tego wracamy do auta. – Zacisnął wargi.
Zrobiło jej się wstyd. Facet stoi nad grobem matki, a ona domaga się rozmowy.
Gdyby nie waga sprawy, nie byłoby jej tutaj.
– Poczekam w swoim samochodzie. Nie śpieszy mi się.
I odeszła, nie czekając na reakcję Nicka. Jakoś opanuje zdenerwowanie, da mu trochę czasu. Najważniejsze, że powiedziała swoje, a on zgodził się na spotkanie.
Zachowa absolutny spokój. Niczego nie zmienią histeria i szlochy. Zawsze była dumna ze swego opanowania, okaże je również teraz, gdy tak beznadziejnie splątała życie zawodowe i prywatne.
Po kilku minutach otworzyły się drzwi po stronie pasażera. Nick zajrzał do środka.
– Strasznie zmokłem. Pojedź za mną. Porozmawiamy w domu, kiedy się przebiorę.
Trzasnął drzwiami, zanim zdążyła zaprotestować. Oparła się o zagłówek z poczuciem porażki. Specjalnie przyjechała na cmentarz. Nie chciała znaleźć się na terytorium Nicka, gdy przekaże mu wiadomość. Nie zamierzała czekać.
Wyskoczyła z auta. Otuliła się płaszczem i pobiegła za nim. Dygotała z nerwów, ale głos miała zdecydowany.
– Porozmawiamy teraz. Tutaj – zażądała.
Odwrócił się. Trudno mu było ukryć zaskoczenie. Silvia poczuła, że zbyt długo trzymała wszystko w sekrecie. Zawsze stawiała czoło problemom, więc powie bez ogródek, z czym przyszła. Nie będzie lepszego czasu i miejsca.
– Jestem w ciąży – wypaliła.
Nick stał nieruchomo, nie odrywając od niej wzroku. Wstrzymała oddech, ale szok odebrał mu głos. Patrzył na nią, jakby nie wierzył własnym uszom.
– Nick?
– Porozmawiamy u mnie w domu.
Wskoczył do samochodu i odjechał. Nie zostawił jej wyboru. Tym razem musi dostosować się do jego woli, ale najwyższy czas nauczyć Nicka Campbella, że Silvia Lane nie słucha niczyich rozkazów.
Czy dzień może być jeszcze gorszy? Nick poczuł, że wpadł z deszczu pod rynnę.
Najpierw pogrzeb matki. Potem jej pożegnalny list. Szokujący. Wreszcie to… Cios w splot słoneczny. Silvia była świetna w swym fachu i dzięki niej ośrodek turystyczny zapowiadał się na prawdziwą perełkę. Była też jedyną kobietą, z którą Nick się przespał pod wpływem gwałtownego pożądania, wbrew zasadom i rozsądkowi. A teraz okazuje się, że zaszła w ciążę.
Długą krętą drogą dojechał do dwupiętrowego kamiennego domu w górach, skąd roztaczał się wspaniały widok na park narodowy Great Smoky Mountains. Parcela porośnięta była lasem, podjazd otaczały czerwone świerki i jodły Frasera. Kiedy kilka lat temu kupił ziemię i zdecydował się na budowę, starał się zachować jak najwięcej drzew.
Górski dom był jego przystanią, ucieczką od nerwowego życia potentata biznesowego i ustawicznych podróży. Jednak teraz widok bezpiecznego schronienia nie uspokoił skołatanych nerwów. Dręczył go wstyd i poczucie winy.
Dziecko. Będzie ojcem? Ależ on nie ma pojęcia o rodzicielstwie. Nie miał zamiaru zakładać rodziny.
Przez blisko czterdzieści lat zastanawiał się, kto jest jego ojcem. Matka go zbywała. Lepiej, aby się nie dowiedział – to była jej stała odpowiedź. Co za ironia losu, że przyjdzie mu odegrać rolę, do której się zupełnie nie nadaje, bo we własnym życiu nie miał żadnego wzorca.
Będzie miał dziecko z kobietą, z którą się kochał tylko jeden raz.
Podobała mu się od początku i skłamałby, gdyby się zapierał, że o niej nie fantazjował. Cenił ją za inteligencję i intuicję biznesową. Świetnie im się pracowało przy modernizacji górskiego ośrodka, który już jesienią powinien otworzyć podwoje dla pierwszych gości.
Jego matka uwielbiała Silvię.
Spędzały razem sporo czasu i świetnie się dogadywały, jeśli chodzi o detale urządzenia hotelu. Nick cieszył się, widząc ją tak szczęśliwą mimo choroby.
Z drugiej strony to była kolejna sfera, w której Silvia wkraczała w jego prywatne życie. Czym innym jest romans, ale zbyt głębokie emocjonalne więzi mogą prowadzić do katastrofy.
Stało się. Wspólne dziecko oznacza, że zapuścili się głęboko na to zdradzieckie i nieznane terytorium. Ani przez chwilę nie podejrzewał, że Silvia mogłaby go okłamać. Skoro twierdzi, że to on jest ojcem, z pewnością ma rację. Ufał jej – inaczej by się z nią nie przespał.
Wjechał do garażu, zostawił drzwi otwarte i miejsce na samochód Silvii. Nie miał pojęcia, co jej odpowiedzieć. Nawet w najlepszym momencie byłby oszołomiony i zbity z tropu po takim anonsie, ale dzisiaj był wyczerpany emocjonalnie i całkowicie niezdolny do empatii.
Wysiadł z samochodu, zdjął marynarkę, podwinął rękawy koszuli. Garnitur krępował ruchy. Niedobrze się czuł w tym stroju. Zazwyczaj go nie nosił.
Komórka wibrowała, ale nie odebrał po sprawdzeniu, kto próbuje się dodzwonić. Biuro Rusty’ego Lockwooda. Znaleźli sobie moment – oddzwaniają akurat teraz, kiedy jego świat legł w gruzach.
Od kilku tygodni bombardował ich prośbami o spotkanie.
Rusty stanowczo za długo był przysłowiowym cierniem w jego boku, ale Nick nie miał siły na kolejne problemy. Rusty Lockwood był właścicielem gorzelni i dzięki swoim licznym kontaktom wpływał na decyzje, kto na całym dużym obszarze dostanie koncesję na sprzedaż alkoholu. Można było sprzedawać trunki dystrybuowane przez Lockwood Lightning albo ograniczyć się do piwa. Bez hołdu lennego złożonego Rusty’emu nie można marzyć o koncesji. A ponieważ ten drań i gangster załatwił odmownie podanie Lori Campbell, stał się osobistym wrogiem Nicka.
Nie da się grać jednocześnie na kilku fortepianach. Decyzja o dziecku jest ważniejsza. Odwrócił się do Silvii.
– Mówię ci o ciąży, a ty po prostu odjeżdżasz? – odezwała się z pretensją w głosie.
– Mieliśmy dyskutować na cmentarzu o nowym życiu? – odparł dość niepewnym głosem.
Spiorunowała go wzrokiem. Nie próbował się bronić, poszedł przodem i przytrzymał drzwi. Słyszał za plecami mało kulturalne prychnięcie i zawstydził się. Zachowuje się jak dupek, a Silvia nie zasługuje na nieuprzejmość. Nie przyszła, aby się na niej wyżywał. Należy jej się szacunek i kurtuazja. Będzie trzymał nerwy na wodzy.
Dopiero w kuchni zauważył, że Silvia także była przemoczona. Zatroszczył się o nią.
– Przyniosę ręczniki – mruknął i poszedł do jednej z gościnnych łazienek.
Zdjął z wieszaka na drzwiach gruby biały szlafrok i zorientował się, że Silvia stoi w progu.
– Znów przede mną uciekasz? – burknęła, blokując mu wyjście.
Podał jej ręcznik i szlafrok.
– Nie uciekam. Staram się doprowadzić nas do porządku.
Im bardziej był zajęty banalnymi czynnościami, tym łatwiej przychodziło mu opanować nerwy.
Silvia nie poruszyła się. Nawet z kosmykami włosów przylepionymi do czoła i mokrym ubraniem przylegającym do kształtnego ciała, z twarzą bez cienia makijażu, była jedną z najpiękniejszych kobiet, jakie znał.
Zastanawiał się wcześniej, co poczuje, kiedy spotkają się po owej pamiętnej przygodzie. Już wiedział. Nadal jej pożądał. Nic nie osłabiło erotycznego napięcia, które między nimi było.
– Przepraszam, naprawdę nie zamierzam grać ci na nerwach – usprawiedliwił się i zaczął wycierać mokrą głowę. – Sam nie wiem, co powiedzieć.
– Słowa niczego nie zmienią. – Silvia otarła twarz i zaczęła wyżymać włosy. – Próbowałam skontaktować się wcześniej, ale byłeś zajęty mamą. Przepraszam za wtargnięcie na cmentarz. Specjalnie odczekałam, aż ludzie się rozejdą.
Długo stała w strugach deszczu, żeby z nim porozmawiać. Nie znał bardziej zdeterminowanej osoby.
– Zacznijmy od tego, że niczego od ciebie nie oczekuję. Jeśli chcesz być obecny w naszym życiu, okej, ale nie zamierzam do niczego cię zmuszać.
– Daj spokój.
Nick rzucił zużyty ręcznik na podłogę i sięgnął po drugi. Silvia otuliła się szlafrokiem, z kosmyków wciąż kapały krople wody. Delikatnie osuszał jej włosy. Jego ciało zareagowało, jak było do przewidzenia, ale świadomość, że Silvia nosi jego dziecko, napełniła go czułością.
Odstąpił o krok, emocje były zbyt intensywne.
– Wychowywała mnie samotna matka – powiedział i patrzył, jak Silvia przesuwa ręcznikiem po rudych pasmach. – Było jej ciężko, czasem pracowała na dwóch etatach, ale nigdy nie opuściła ani jednego szkolnego meczu i zawsze kibicowała najgłośniej. Nie brakowało mi ojca. Mama była wspaniała.
Mówienie o Lori w czasie przeszłym sprawiało mu ból. Powinna być teraz z nimi, radosna, pełna życia; powinna się przygotowywać na wielkie otwarcie kurortu, który był jej marzeniem. A jak by zareagowała na wiadomość, że zostanie babcią?
– W miarę dorastania coraz bardziej doceniałem jej siłę i wolę walki. To dlatego zaszedłem w biznesie tak daleko.
– Chyba się zaczynasz przechwalać. – Silvia uśmiechnęła się pod nosem.
– Przedstawiam fakty. Chcę tylko powiedzieć, że moja mama była waleczną kobietą, a ty jesteś równie uparta i utalentowana.
– Dziękuję. – Wyraźnie nie była pewna, dokąd to prowadzi.
– Nie będziesz sama. – Nick oparł ręce na jej ramionach. – Wychowywałem się bez ojca, ale nasze dziecko będzie go miało.
Czekał na jakąś reakcję – protest czy podziękowanie – sam nie wiedział, czego się spodziewać. Poruszał się po omacku, ale poważnie traktował obowiązki – zwłaszcza w najważniejszej życiowej roli.
Spędził dzieciństwo bez ojca, ale sam zamierzał być wzorowym tatą.
Tamtego wieczoru zdecydowali, że ich związek byłby błędem. Teraz nie da się zachować go w tajemnicy. Nie będzie się wypierał ojcostwa.
– Możesz być obecny w naszym życiu, ale stawiam jeden warunek – powiedziała Silvia twardo. – Potrzeby i bezpieczeństwo dziecka są na pierwszym miejscu. Gdybyś chciał pełnić rolę taty tylko wtedy, kiedy ci wygodniej, wolę, żeby cię w ogóle nie było...