Wolny jak motyl
Młodej, ale doświadczonej przez życie Emmie i beztroskiemu celebrycie Carsonowi – przyjdzie zmierzyć się z konsekwencjami sławy, która odziera z prywatności i obnaża nawet głęboko skrywane sekrety. Czy ich relacja przetrwa tę niełatwą próbę? Poznaj książkę "Wolny jak motyl":
Dwoje ludzi. Dwa światy.
Carson Matthews, najprzystojniejszy motocyklista MotoGP, najbardziej prestiżowych wyścigów motocyklowych na świecie, żyje beztroskim życiem celebryty. Jego jedynym zmartwieniem jest utrzymanie się na pozycji lidera, a ulubioną rozrywką są odwiedziny u pewnej blondynki pracującej w Angels Gentelmen’s Club.
Emma Bancroft stara się wiązać koniec z końcem, pracując na godziny jako kelnerka i tancerka erotyczna w londyńskim klubie dla mężczyzn. Życie jej nie rozpieszcza, na dodatek od ponad dwóch lat skrywa też pewną tajemnicę.
Prasa całego świata śledzi każdy ruch Carsona, kiedy więc jego relacja z Emmą wyjdzie na jaw, natychmiast stanie się medialną sensacją…
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Powiedzieć, że byłam zmęczona, czekając przy barze, aż barman przygotuje drinka, to jakby nic nie powiedzieć. Tandetne białe plastikowe buty na dziesięciocentymetrowych obcasach, które należały do mojego służbowego mundurka, były katorgą dla moich stóp. Skąpe czarne szorty, ledwie zakrywające pośladki, powoli podsuwały się coraz wyżej i wyżej, aż w końcu skrępowana zaczęłam przestępować z nogi na nogę. Zerknęłam na zegarek. Była 22.24.
No świetnie, zostały jeszcze trzy i pół godziny.
Jedyną dobrą rzeczą tego dnia było to, że nazajutrz wypadała niedziela, a ja miałam wolny wieczór.
Drzwi otworzyły się i od strony wejścia doleciał zimny powiew, wprawiając w ruch duszne ciężkie powietrze w klubowej sali. Do środka wmaszerowała grupa młodych mężczyzn, a ja natychmiast poczułam, jak na moją twarz wkrada się uśmiech.
Muszę się więc poprawić. Ten dzień przyniósł ze sobą dwie dobre rzeczy. Drugą było pojawienie się w klubie Carsona Matthewsa.
Ukradkiem zlustrowałam go z góry na dół, kiedy żartował z jednym z kumpli. Tego wieczoru miał na sobie niebieskie dżinsy apetycznie opinające pośladki i białą koszulę z krótkim rękawem, w której rozpiął dość guzików, by wyglądało to trochę wyzywająco. Prezentował się niesamowicie seksownie. Rozpięcie odsłaniało szyję i część fantastycznej klaty, która, jak już wiedziałam, ukrywała się pod koszulą. Siłą woli przeniosłam wzrok na jego twarz i głośno przełknęłam ślinę, bo już ogarnęło mnie pożądanie. Carson mógł się pochwalić idealną cerą. Jak zwykle świetnie wystylizował swoje jasnobrązowe włosy. Palce mnie swędziały, żeby dotknąć jego cudownie pełnych warg. Moje westchnienie było przepełnione tęsknotą.
Kiedy odwrócił głowę w stronę baru, dokładnie tam, gdzie właśnie stałam, lekki seksowny uśmiech uniósł kąciki jego warg.
– Twój kochaś tu jest – rzekł Jason, menedżer baru, podsuwając mi tacę z drinkami. – Stolik numer pięć.
Skinęłam głową w milczeniu. Co mogłam odpowiedzieć? Jason wiedział, co czułam do Carsona, więc nie było sensu zaprzeczać. Założę się, że wszystko było wypisane na mojej twarzy. Wzięłam tacę z drinkami i odwróciłam się, by zanieść je klientom, którzy już na nie czekali. Dumnie krocząc przez salę na plastikowych dziesięciocentymetrowych obcasach, starałam się wyglądać atrakcyjnie. Popłynęła muzyka, światła przygasły, zza kurtyny wystawiła nogę kolejna „artystka”. Zaraz potem lubieżnie powiodła dłonią po swoim nagim ciele, a mężczyźni zaczęli gwizdać i ryczeć, tłocząc się wokół sceny w oczekiwaniu na wielką odsłonę.
Zgadza się. Pracuję w klubie ze striptizem. Oczywiście, pewnie jak każdy, kto wykonuje podobną pracę, nie miałam wielkiej ochoty tego robić. Raczej okoliczności mnie skłoniły. Ludzie bywają zmuszeni do robienia rozmaitych rzeczy, żeby nie wylądować na ulicy. W moim przypadku jedną z takich rzeczy jest kelnerowanie w tanich szpilkach, kusych gatkach i obcisłym topie. Do moich obowiązków każdego wieczoru należy także taniec erotyczny wykonywany na kolanach klienta i od czasu do czasu taniec na rurze na scenie. Na szczęście nie zdarza się to zbyt często. Do występów na scenie klub zatrudnia profesjonalistki. No i niewielu facetów chciałoby mnie oglądać, mając do wyboru dziewczynę o urodzie supermodelki. Co nie znaczy, że jestem jakaś koślawa. Prawdę mówiąc, jestem zadowolona ze swojego ciała, tyle że ja nie ingerowałam w swoją urodę, a większość facetów nie przepada za naturalnością. Nie przepadają też za laskami średniego wzrostu. Mężczyźni, którzy bywają w tym klubie, zwykle wyznają zasadę: im więcej, tym lepiej. W związku z czym obsługuję stoliki i ledwie uciułam dość grosza, żeby opłacić czynsz, czesne na uniwersytecie i nakarmić dwie osoby, za które jestem odpowiedzialna.
Grupa zdesperowanych mężczyzn w średnim wieku pospieszyła w stronę sceny, gdzie w świetle reflektora właśnie pojawiła się Precious w czarnym gorsecie do burleski i zaczęła potrząsać pupą w rytm muzyki, bez wysiłku hipnotyzując świntuszących widzów.
Niosąc obiema rękami ciężką tacę nad głową, manewrowałam pomiędzy gośćmi, starając się nie wylać pięciu piw i dwóch shotów whisky. Nie było mnie na to stać, w tym miesiącu miałam już i tak wystarczająco dużo do zapłacenia. Cokolwiek zrzuciłabym na podłogę, wylała, stłukła czy ukradła z mojej tacy, odliczano mi od wypłaty, a muszę powiedzieć, że drinki w tej knajpie były cholernie drogie. Zamówienie, które właśnie niosłam, było pewnie warte z pięćdziesiąt funtów.
Tymczasem Precious znalazła się na czworakach, wypięła pupę i zaczęła szybko kręcić głową, zarzucając włosami. Jakiś podniecony facet nagle rzucił się naprzód i pchnął mnie z taką siłą, że wylądowałam na podłodze, zrzucając z tacy szklanki i rozlewając drinki. Zacisnęłam powieki i aż zawyłam, ścierając skórę dłoni na taniej wykładzinie. Upadając, wyciągnęłam ręce, żeby się na nich oprzeć.
Wokół mnie rozległy się szydercze gwizdy, rozbawieni moim nieszczęśliwym wypadkiem ludzie rechotali i klaskali.
Wzdrygając się i kuląc, wylądowałam na czworakach, czułam, że policzki płonęły mi z zażenowania. Jakie to dla mnie typowe: seksowna laska na scenie trzęsie pupą, a ja co? Padam na pysk i robię z siebie kompletną idiotkę. Poczułam nagłą chęć, by klepnąć się w tyłek i nagrodzić medalem za bycie największą frajerką.
Och, jesteś niesamowita, Emmo.
Nikt nie wyciągnął ręki, żeby mi pomóc. Łakomie spoglądający na scenę łysiejący gość, który się ze mną zderzył, zniknął w tłumie – pewnie się przestraszył, że będzie musiał zapłacić za straty – i zostawił mnie samą z tym bałaganem. Pociągnęłam nosem, przełykając łzy, podniosłam tacę i zaczęłam zbierać z podłogi większe kawałki potłuczonego szkła. Przybita zastanawiałam się w duchu, jak ja zapłacę za te drinki. W tym miesiącu musiałam opłacić szkolną wycieczkę młodszego brata – 365 funtów za to, że pojedzie do pieprzonej Szkocji na weekend!
Głupia, głupia Emma!
Czasami nienawidziłam swojego życia. Nie skończyłam jeszcze dziewiętnastu lat, a od roku byłam odpowiedzialna za mojego piętnastoletniego brata Rory’ego. Jakby moje życie i bez tego nie było dość ciężkie. Choć, prawdę mówiąc, bez jego pomocy byłoby mi trudno, więc w zasadzie nie powinnam się uskarżać. Rory był darem nieba, wybawieniem, tyle że cholernie drogim darem.
Sięgnęłam po rozbitą butelkę i ze złością wrzucałam kawałki szkła na tacę. W chwili gdy właśnie wzięłam do ręki kolejny odłamek, ktoś chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął do góry. Zapiszczałam zaskoczona, czując w piersi rosnącą panikę, i rozejrzałam się gwałtownie za ochroniarzem. Zwykle kręcili się po sali, żeby mieć oko na dziewczyny. Tymczasem jakieś ciepłe ręce postawiły mnie na nogi i poczułam przyciśniętą do pleców muskularną klatkę piersiową. Słodki gorący oddech musnął mi szyję, prawie sięgając piersi odsłoniętych w tym durnym kostiumie.
– No, no, Emmo, powinnaś bardziej uważać – szepnął mi do ucha jakiś głos, a całym moim ciałem wstrząsnął dreszcz.
Carson Matthews.
Twarz mi znów poczerwieniała. Czułam jego ręce na brzuchu, jak poprawiał mi gorset, a potem położył je na moich biodrach – wciąż stał za mną niebezpiecznie blisko. Z trudem łapałam oddech. Zawsze tak na mnie działał, od czasu, kiedy zobaczyłam go po raz pierwszy, a miałam wtedy szesnaście lat. To była moja pierwsza zmiana w klubie, tamta noc na zawsze odmieniła moje życie, chociaż dla niego to była tylko jedna z wielu sobotnich nocy.
Przełknęłam ślinę, bałam się, że głos mnie zdradzi. Odwróciłam się, żeby spojrzeć na niego przez ramię, chciałam wyglądać uwodzicielsko, choć chwilę wcześniej padłam na nos jak kretynka. Spojrzał na mnie bladoniebieskimi oczami. Seksowny uśmiech na jego wargach wybił z rytmu moje serce.
Był tak niesamowicie przystojny.
– Dziękuję za troskę, panie Matthews. A w ogóle to ze mną wszystko w porządku, dziękuję, że pan spytał – powiedziałam pół żartem, pół serio.
– O tak, Emma, w porządku.
– Chodź, dzisiaj będziesz nas obsługiwać. – Chwycił mnie za rękę i uniósł ją wysoko, odwracając mnie do siebie twarzą. Moje nozdrza wypełnił jego zapach – niepowtarzalna woń kwiatu pomarańczy i czekolady połączona z zapachem ziemi i smaru.
Takie ciacho. Dlaczego musi być taki pociągający?
Zaraz, co on powiedział? Że będę go obsługiwać?
Przeniosłam wzrok na szóstkę jego przyjaciół, tego wieczoru nie siedzieli w moim rewirze. Ich kelnerką była Charlotte, nie ja. Powściągnąwszy chęć okazania niezadowolenia, pokręciłam głową.
– Nie siedzisz dzisiaj w moim rewirze, skarbie.
Zmarszczył czoło i wyraźnie skonsternowany spojrzał na swój stolik.
– Zdawało mi się, że obsługujesz od osiemnastki do dwudziestki czwórki?
Uśmiechnęłam się, słysząc, że zachował to w pamięci. W tym samym momencie zdałam sobie sprawę, że razem z kumplami siadał zwykle przy stoliku numer dwadzieścia, który jeszcze dwa tygodnie temu należał do mnie.
– Zaszły pewne zmiany, teraz obsługuję tylko od jedynki do szóstki. – Przygryzłam wargę, patrząc na niego przepraszająco, choć on i tak pewnie wolał Charlotte, była ode mnie dużo ładniejsza, no i niezła z niej flirciara.
– Szlag – mruknął, ściągając brwi. Potem posłał mi szelmowski uśmiech. – No to cóż, na ten jeden wieczór się zamienisz. – Pochylił się szybko, mocno chwycił mnie w pasie i zarzucił mnie sobie na muskularne ramię, aż znów zapiszczałam zaskoczona.
– Postaw mnie – zażądałam bez tchu, a on bez wysiłku niósł mnie przez salę w stronę swojego stolika. Widząc po drodze tacę i potłuczone szkło na podłodze, głośno jęknęłam.
– Carson, muszę posprzątać ten bałagan.
Delikatnie poprawił mnie na ramieniu i zmienił kurs, zamiast do stolika skierował się do baru.
– Emma miała wypadek. Weź kogoś, żeby to posprzątał, dobra? – powiedział do Jasona, rzucił na bar dwa nowiutkie banknoty pięćdziesięciofuntowe, po czym odwrócił się, nie czekając na odpowiedź. Jason się zaśmiał, widząc, jak walczę, żeby się uwolnić. Cóż, walka to nie do końca właściwe słowo. Rzecz jasna tak naprawdę za bardzo się nie starałam, ponieważ to był Carson Matthews, facet, w którym od prawie trzech lat byłam totalnie absolutnie zakochana. Carson Matthews, światowej sławy zdobywca Grand Prix w wyścigach motocyklowych i najbardziej pożądany kawaler w Anglii. Żadna dziewczyna, która posiada choć trochę rozumu, nie życzyłaby sobie szybkiej zmiany tej sytuacji.
Kiedy dotarliśmy do jego stolika, pociągnął mnie za nogi, a ja zsunęłam się wzdłuż jego wysportowanego ciała. Ścisnął mnie w talii i przycisnął do siebie, nasze twarze znajdowały się na jednym poziomie, bo jeszcze nie sięgnęłam stopami podłogi. Uśmiechnął się, a wtedy w jego policzkach robiły się urocze dołeczki, no i musiałam się też do niego uśmiechnąć, nie mogłam się powstrzymać.
– To teraz chyba… szampan. – Urwał, ostrożnie postawił mnie na podłodze i znów poprawił mi gorset, który podsunął się do góry od ciągłego rzucania mną wte i wewte.
Przewróciłam oczami, lekko dygnęłam i zmusiłam się do słodkiego uśmiechu.
– Wszystko, czego najbardziej pan pragnie, panie Matthews – odparłam z ironią.
Zaśmiał się, odsunął mi włosy z twarzy i założył je za ucho.
– Podcięłaś włosy, były dłuższe, jak cię ostatnio widziałem – zauważył, bawiąc się moimi naturalnymi lokami w kolorze mysiego blondu, które sięgały teraz ramienia, a nie pośladków.
Skrzywiłam się, myśląc, że po tym zwisaniu głową w dół wyglądają pewnie, jakby mnie ktoś przeciągnął przez żywopłot.
Uśmiechnęłam się i przytaknęłam skinieniem głowy.
– Tak. – Moje serce pognało naprzód. Nie było go tu trzy tygodnie, a mimo to zauważył zmianę. Był sławnym celebrytą, miał sesje modowe w Los Angeles, dawał innym zawodnikom wycisk we wszystkich wyścigach, żeby trafić na pierwszą pozycję na tablicy wyników. W tym momencie Carson był zawodnikiem numer jeden, wygrywał wszystko. Miał zaledwie dwadzieścia jeden lat, a cały świat obserwował go z zapartym tchem i tylko czekał, aż żółtodziób z Anglii zostanie tegorocznym czempionem MotoGP.
– Dobrze wyglądają, Em. Ty też wyglądasz dobrze. – Uśmiechnął się łagodnie.
Powinnam już iść, nie mogłam dłużej tak stać i prowadzić tej rozmowy. Było mi jednak trudno odejść, gdyż jakiś czas go nie widziałam. Im dłużej go nie widziałam, tym łatwiej było mi się oprzeć jego urokowi, lecz potem, kiedy tylko znów go zobaczyłam, ledwie nad sobą panowałam i wydawało się mi się, że moje emocje wybuchną.
– Dziękuję, ty też. – No nie, niedopowiedzenie stulecia! – Lepiej już pójdę i przyniosę wam drinki. – Kiedy się odwróciłam do stolika, przy którym siedzieli jego koledzy, moja twarz pod warstwami makijażu dosłownie płonęła. – Co mogę wam przynieść, chłopcy? – spytałam, siłą woli przywołując na twarz zawodowy uśmiech.
Carson przesunął palcami nisko po moich plecach, po czym usiadł na wolnym miejscu.
Zażyczyli sobie trzy butelki szampana – łatwe do zapamiętania. Modliłam się tylko w duchu, żeby ich nie upuścić, zwłaszcza że butelka kosztowała dwie stówki.
Szybkim krokiem podeszłam do baru i powiedziałam przepraszająco do Jasona:
– Wybacz, ktoś już posprzątał czy mam to zrobić?
Machnął ręką.
– Nie przejmuj się, już zrobione. Kochaś pokrył nawet koszty, więc nie stresuj się wycieczką Rory’ego, okej? – Uśmiechnął się uprzejmie, a ja westchnęłam z ulgą. Jason to miły gość.
Był synem właściciela i kimś, z kim mogłam pogadać. Zawsze dobrze się rozumieliśmy.
Do baru żwawym krokiem zbliżyła się Charlotte. Zmierzyła mnie wzrokiem, kiedy chwyciłam tacę z drogim alkoholem.
– Co robisz? To mój stolik – warknęła, łapiąc mnie za nadgarstek.
Westchnęłam i natychmiast puściłam tacę. To był jej stolik i mówiąc szczerze, tego wieczoru nie miałam ochoty więcej widzieć Carsona. Ten cholerny facet doprowadzał mnie do szaleństwa, wiedziałam, że dziś w nocy będę zasypiać z płaczem.
Charlotte prychnęła i przerzuciła na plecy długie jedwabiste brązowe włosy, potem obciągnęłą swój gorset bardziej niż to konieczne, żeby podkreślić dekolt. Udałam, że tego nie widzę. Czy kobiety nie powinny raczej roztaczać wokół siebie aury tajemniczości? Charlotte najwyraźniej nie rozumiała, że nie trzeba pokazywać wszystkiego, by zwrócić na siebie uwagę. Bez słowa wzięła tacę i ruszyła do stolika Carsona.
Próbowałam na nią nie patrzeć. Naprawdę bardzo się starałam… ale to było silniejsze ode mnie.
Kiedy Charlotte postawiła tacę na stoliku i posłała Carsonowi uwodzicielski uśmiech, zmarszczył czoło. Przeniósł na mnie spojrzenie, unosząc jedną brew i w milczeniu pytając, czemu ich nie obsługuję. Wzruszyłam ramionami, przygryzając wargę. To naprawdę nie był mój rewir, więc tego wieczoru musi sobie poradzić beze mnie.
Odwróciłam się znów do Jasona. Zastanawiałam się, czy mogłabym go poprosić, żeby zwolnił mnie nieco wcześniej, mogłabym udać, że źle się czuję czy coś takiego. Bardzo się cieszyłam na widok Carsona, szczerze się cieszyłam, ale z drugiej strony to była czysta męka.
Nagle znalazłam się w pułapce muskularnych rąk, które oparły się na barze. Otoczył mnie zapach, od którego poczułam mrowienie na głowie. Nie poruszyłam się, milczałam, stałam tylko niczym jakiś posąg, gdy on niemal zaborczo przyciskał moje plecy.
– Jason, chcę, żeby Emma obsługiwała mój stolik. Powiedz tej drugiej, żeby zrobiła sobie przerwę – nalegał Carson, jakby miał prawo stawiać takie żądania. Cóż, mówiąc całkiem szczerze, miał prawo. Był jednym z bardziej poważanych członków klubu, więc szli mu na rękę, żeby go zadowolić. Jeśli chodzi o celebrytów, którzy płacili słone rachunki, obowiązywały inne zasady, traktowano ich wyjątkowo.
Jason wzruszył ramionami, na ułamek sekundy przenosząc na mnie wzrok.
– To rewir Charlotte, panie Matthews. Nie mogę jej zabrać stolika, będzie stratna… – Urwał, bo najwyraźniej nie czuł się komfortowo.
Carson zabrał jedną rękę z baru. Poczułam jakieś gmeranie przy moim biodrze, potem rzucił na blat zwitek banknotów. Zatkało mnie, tam było więcej kasy, niż zarabiam w ciągu dwóch tygodni. Nowiusieńkie banknoty pięćdziesięciofuntowe, pewnie jakieś trzy stówki, a pozbył się ich ot tak, jakby były bez znaczenia. Cóż, mówiąc prawdę, dla niego pewnie były bez znaczenia. To chyba cudowne uczucie, kiedy człowiek nie musi się martwić o kasę. Zastanowiłam się w duchu, jak to jest nigdy nie być głodnym, bo mnie często było stać na kupno jedzenia tylko dla dwóch osób zamiast dla trzech. Jak to jest, nie musieć wygrzebywać groszy, które wpadły w szparę między siedzeniem a oparciem kanapy, kiedy zabrakło ci trzydzieści siedem pensów do rachunku za prąd? Zwyczajnie nie potrafiłam sobie wyobrazić, że można mieć tyle pieniędzy, żeby się ich tak lekko pozbywać. Oczy zapiekły mnie od łez, bo ta sytuacja przypominała mi, jakie ciężkie mam życie. Odwróciłam wzrok, próbowałam powstrzymać łzy. Przecież nie mogłam tu płakać, popłaczę sobie dzisiaj w łóżku.
– No to teraz już nie będzie stratna – stwierdził Carson, wziął mnie za rękę i pociągnął do swojego stolika. – Chcę mieć dziś Emmę tylko dla siebie. Nie będę jej dzielił z innymi stolikami, więc zdejmij ją z grafiku! – zawołał do Jasona przez ramię.