Opinia niepotwierdzona zakupem
WYTRZYMAĆ W WIOSCE
Trochę czasu minęło i mamy dwa kolejne tomy wznowienia „Serii niefortunnych zdarzeń”. A że jako dzieciak chciałem to przeczytać, a nie wyszło, nadrabiam teraz i bawię się bardzo dobrze. I siódmy tomik potwierdza, że nawet sięgnięcie po latach to był dobry pomysł i że warto. Bo fajnie to napisane, fajnie pomyślane, a dla tego dzieciaka gdzieś tam we mnie – tego, który od najmłodszych lat uwielbiał nieco mroczniejsze opowieści, a w końcu horrory – to jeszcze idealnie trafia w gust. Przede wszystkim jednak to po prostu dobra lektura, sprawdzająca się za każdym razem, choć z tomu na tom serwuje nam powielony ten sam schemat.
Nasze dzieciaki nie zagrzały miejsca u kolejnych rodzin zastępczych. Czy to samotne osoby, czy małżeństwa, zawsze efekt był podobny. Czy więc lepiej będzie, gdy wspólnie to cała wioska zajmie się ich wychowaniem? Pozornie tak się wydaje. I mogłoby tak być, gdyby chodziło o inną wioskę, ale to miejsce, do którego trafia nasze rodzeństwo dalekie jest od ideału. Ciężka praca i dziwne zasady to jedno, ale kiedy w okolicy dochodzi do morderstwa, zaczyna się dziać na całego i…
Nie powiem, że jest to seria dla wszystkich, bo dzieciaki jednak różne są i niektórzy wolą, by działo się wesoło i pozytywnie, a tu jest jednak inaczej, niemniej „Seria niefortunnych zdarzeń” to rzecz naprawdę dobrze napisana, poprowadzona i w ogóle. Prosta, ale nieinfantylna lektura, która zapoznaje dzieci z tą nieco mroczniejszą i bardziej ponurą stroną życia, z którą prędzej czy później i tak się zetkną. Więc wiadomo, może nie każdego kupi aż tak mocno, ale docenić jakość trzeba. I to, że jednak może wnieść coś do czytelniczego życia.
Ale ci, którzy lubią gdy jest bardziej ponuro, smutno i gdy bohaterom wszystko się sypie, ale jednak po to, by dać nadzieję (no a potem jej pozbawić i zacząć zabawę od początku). Ale jest w tym mrok także taki bardziej thrillerowo-horrorowy, jest ciągłe zagrożenie, cała masa przychód i niebezpieczeństw, a przy okazji, jest klimat, nastrój, dobra akcja i sympatyczne postacie, którym chce się kibicować. I kibicuje. A przy okazji przeżywa się i wyciąga z tego pewną naukę.
Dlatego wszystko to jest tak udane. I takie fajne, bo jednak wymiar rozrywkowy gwarantuje dobrą zabawę. Całość jest przy okazji po prostu świetnie wydana (choć nadal upieram się, że wolałbym stare okładki, nie serialowe – nie znaczy to jednak, że te nie mają swojego uroku, bo akurat mają, co muszę im oddać) i… No i chyba nic więcej dodawać nie trzeba, prawda? To już siódmy tom (a jednocześnie wydany z nim mamy tom ósmy), do końca coraz bliżej (łącznie seria składa się z trzynastu części), ale rzecz nie traci impetu ani jakości i pozostaje bardzo udana.