Zapisz na liście ulubionych
Stwórz nową listę ulubionych
Wspaniałe trzy tygodnie (ebook)
Zajrzyj do książki

Wspaniałe trzy tygodnie (ebook)

ImprintHarlequin
KategoriaEbooki
Liczba stron160
ISBN978-83-276-7936-9
Formatepubmobi
Tytuł oryginalnyHot Holiday Fling
TłumaczJulita Mirska
Język oryginałuangielski
EAN9788327679369
Data premiery2021-12-02
Więcej szczegółówMniej szczegółów
Idź do sklepu
Idź do sklepu Dodaj do ulubionych

Gdy nadchodził grudzień, Adie wpadała w przygnębienie. Święta nigdy jej się nie kojarzyły z czymś radosnym i przyjemnym. Rzucała się wtedy w ramiona jakiegoś mężczyzny, by uciec od wspomnień. Podobnie było tego roku. Hunter chciał seksu i fajnego towarzystwa do czasu sylwestra. W mieście, które nigdy nie śpi...

Fragment książki

Stojąc w stylowo urządzonej sali bankietowej w słynnym hotelu Grantham-Forrester na Piątej Alei w sercu Manhattanu, Adie Ashby-Tate pożegnała ostatniego gościa i uśmiech na jej twarzy zgasł.
Zacisnęła ręce na wyłożonej czerwonym aksamitem gablocie. Po wyjściu wszystkich, którzy przybyli na „Świąteczny Jarmark”, cisza aż dzwoniła w uszach. Adie uwielbiała prowadzić rozmowy z klientami, pokazywać im starannie wybrane przedmioty, ale po ponad czterech godzinach była wyczerpana.
Ponieważ bolały ją nogi, zdjęła buty, po czym rozejrzała się dokoła; w niedużej sali udało jej się stworzyć cudowny świąteczny nastrój. Na ścianie lśniły lampki choinkowe, w jednym rogu stała trzymetrowa choinka ozdobiona sztucznym śniegiem, w drugim narty i deska snowboardowa oparte o bryczkę wykonaną z papier-mâché.
W powietrzu unosił się zapach luksusu. Przygotowanie wszystkiego kosztowało majątek, jednak nie żałowała ani wydanych pieniędzy, ani czasu i energii, jakie włożyła w zaaranżowanie przestrzeni.
Wciąż zaciskając ręce na gablocie, skierowała wzrok na krwistoczerwone paznokcie u nóg, a następnie poruszyła ramionami, by pozbyć się napięcia w szyi.
Za chwilę podejdzie do barku i naleje sobie drinka. Zasłużyła na nagrodę.
Wieczór zakończył się sukcesem; miała kalendarz pełen zamówień. Jej artystycznie uzdolnieni dostawcy będą zachwyceni. Zawsze wybierała rzeczy piękne i niepowtarzalne, a to odpowiadało jej bogatym klientom, którzy cenili sobie oryginalność.
Zamierzała spędzić w Nowym Jorku trzy tygodnie, zbadać grunt, sprawdzić, czy warto otwierać na Manhattanie filię Treasures & Tasks, i zobaczyć, jak jej się będzie pracowało z Kate. Musi mieć pewność, zanim zainwestuje pieniądze w rozwinięcie działalności w jednym z najdroższych miast na świecie.
Czyli do świąt będzie badała tutejszy rynek, a jednocześnie realizowała zamówienia klientów mieszkających na wszystkich kontynentach.
Prowadziła firmę oferującą usługi concierge. W okresie świątecznym ruch w interesie był największy. Dosłownie nie miała chwili wolnej. Ale to jej odpowiadało. Właśnie o tej porze roku nawiedzały ją duchy przeszłości; zamiast zajmować się nimi, wolała harować od rana do nocy.
Powiodła wzrokiem po świątecznie przystrojonych stołach. Leżały na nich przedmioty warte ponad pół miliona funtów, od wysadzanych szlachetnymi kamieniami korków do butelek po pozłacane pendrive’y. Zważywszy jednak na lepkie ręce niektórych bogaczy, wiedziała, że musi wszystko dokładnie policzyć, a potem spakować. Potrwa to ze dwie godziny.
Nazajutrz była umówiona z kilkoma potencjalnymi klientami, ale ten, o którym Kate bez przerwy mówiła, jej stary znajomy, „najbardziej oporny influencer” w świecie, nie zjawił się na dzisiejszej prezentacji. Na szczęście poradziła sobie bez niego.
Nagle usłyszała pukanie i aż podskoczyła. Wprawdzie znajdowała się na terenie drogiego hotelu dysponującego porządną ochroną, ale kradzieże wszędzie się zdarzały.
Na widok mężczyzny w drzwiach serce zabiło jej mocniej. Przycisnęła rękę do piersi. Uspokój się, idiotko. To tylko facet.
Ale co za facet!
Wysoki – musiał schylić się, gdy przekraczał próg - szeroki w ramionach, mający długie nogi i pewnie kaloryfer na brzuchu. Ubrany w zieloną koszulę oraz czarne spodnie, w ręku trzymał poprzecieraną skórzaną kurtkę. Był piekielnie seksowny, ale to jego twarz przykuwała uwagę.
Wyglądał jak młody Cary Grant. Chociaż nie; Grant, dystyngowany elegant, miał bardziej klasyczne rysy. Nieznajomy z lekko garbatym nosem i silnym zarostem raczej pasował do filmów akcji. Tak, był w typie jej ulubieńców: Gerarda Butlera i Toma Hardy’ego.
- Pana nazwisko figuruje na liście gości, dlatego go wpuściłem. Mam nadzieję, że słusznie?
Adie przeniosła spojrzenie z mężczyzny na ochroniarza, który z rozbawieniem obserwował jej reakcję, i skarciła się w duchu. Miała wśród klientów bogaczy, książęta i znane gwiazdy filmowe. I zwykle nie wytrzeszczała tak oczu.
Wziąwszy się w garść, uśmiechnęła się uprzejmie.
- Spóźnił się pan kilka godzin, ale jeśli ma pan ochotę rozejrzeć się, to proszę.
- Chciałam przyjść wcześniej, ale coś mi wypadło – odrzekł mężczyzna.
Głos miał niski, głęboki - kojarzył się jej z musem czekoladowym, jaki rok temu jadła w maleńkiej knajpce w Dzielnicy Francuskiej Nowego Orleanu - ale… Tak, słyszała w nim nutę zmęczenia.
- Napije się pan? – Wskazała na barek w rogu.
- Z przyjemnością! Whisky, jeśli można.
Przeszła boso do barku. Uznała, że nie ma się czym przejmować. Szpilki miała piękne, lecz piekielnie niewygodne, a facet spóźnił się cztery godziny…
Powiódł wzrokiem po wystających spod czerwonej sukienki nogach. Widok wyraźnie mu się podobał.
Adie zaniepokoiła się. Dawno nie spotkała mężczyzny, który by wywoływał w niej tak silne emocje. Z jednej strony to było miłe, podniecające, z drugiej niebezpieczne. Powinna uważać.
- Szkocka czy bourbon? – spytała.
- Szkocka, chętnie z lodem.
Nalała bursztynowego płynu do dwóch szklanek i uniósłszy pokrywkę z kubełka na lód, srebrnymi szczypczykami wrzuciła do każdej po dwie kostki. Podeszła do mężczyzny. Bez butów sięgała mu zaledwie do brody.
Wysunęła w jego kierunku szklankę z trunkiem. Ich palce otarły się o siebie. Ponownie poczuła dreszczyk podniecenia. Wyobraziła sobie, jak nieznajomy zaciska dłoń na jej piersi, przesuwa ją niżej…
O Chryste!
Cofnęła się krok. Miała nadzieję, że mężczyzna niczego nie zauważył. Nie lubiła tracić nad sobą kontroli. I prawie nigdy się jej to nie zdarzało.
Zbliżył się do złotego manekina ubranego w króciutką halkę i figi. Przechylając głowę, ujął w palce delikatny materiał.
- To dzieło jednej z najdroższych i najzdolniejszych projektantek bielizny na świecie. Jedwab z Lyonu i koronka chantilly. Komplet bywa w różnych kolorach – trajkotała. – Ale jeśli woli pan inny fason…
- Nie, to mi się bardzo podoba – oznajmił, nie odrywając oczu od jej twarzy. – Podejrzewam, że w sypialni wygląda jeszcze piękniej…
Och, mogłaby mu zademonstrować. Na sobie. Oczami wyobraźni ujrzała ogromne łóżko, satynową pościel, butelkę szampana chłodzącą się w srebrnym kubełku. W tle słychać dźwięki fado, przez okno wpadają promienie popołudniowego słońca…
Dopiła whisky i odstawiwszy szklankę, odetchnęła z ulgą, gdy mężczyzna ruszył dalej. Szedł wolno wzdłuż gablot, oglądając eksponaty, których nie zdążyła spakować. W pewnym momencie uniósł do światła ozdobę choinkową przedstawiającą pawia.
- To jest ustnie dmuchana, ręcznie zdobiona bombka. Lśniące punkciki na upierzeniu to najprawdziwsze brylanty.
Mężczyzna wskazał na pudełko zawierające tradycyjne świąteczne firecrackers, czyli „strzelające” tubki z niespodzianką w środku.
- A to?
- Tubki. Ręcznie wykonane w Anglii z ekologicznego papieru. W środku każdej jest niespodzianka. Może nią być dowolna rzecz. Miałam klienta, który każdemu ze swoich dzieci kupił na gwiazdkę samochód. Prosił, żeby kluczyki umieścić w takiej tubce.
Mężczyzna rozciągnął usta w uśmiechu. Hm, ciekawe, co potrafi nimi robić? Psiakość, powinna częściej uprawiać seks! Tyle że przygodne związki nie były w jej stylu. Chociaż… dziś niemal gotowa byłaby zrobić wyjątek.
- Domyślam się, że nie były to pospolite auta?
- No nie. – Pospolite? Jej klienci nie znali takiego słowa. – To były porsche i lamborghini.
Mężczyzna zagwizdał.
- Szuka pan czegoś konkretnego? – spytała, usiłując ocenić jego stan zamożności.
Spodnie miał świetne gatunkowo, buty drogie, nie potrafiła jednak odgadnąć, czy facet jest miliarderem, milionerem czy zwyczajnie bogatym człowiekiem. Jeśli jest zwyczajnie bogaty, to niestety u niej nic nie znajdzie. Jej oferta była skierowana do miliarderów.
- Tylko patrzę.
„Tylko patrzę” na ogół oznaczało: podoba mi się, ale nie stać mnie. Zerknęła dyskretnie na zegarek: było po jedenastej, a ją czekało jeszcze trochę pracy.
- Nie wierzę!
Słysząc okrzyk zdumienia, skierowała spojrzenie na przedmiot, który mężczyzna trzymał w ręku. Była to obroża z krokodylej skóry nakrapiana małymi brylancikami, której główną ozdobę stanowił trzyipółkaratowy brylant w kształcie serca.
- Obroża dla psa? Za trzysta tysięcy?
- Piękna, prawda? – Adie wzięła od gościa przedmiot i zbliżyła go do oczu.
- Trzeba mieć nie po kolei w głowie, żeby tyle wydawać na psa. Kocham zwierzęta, ale trzysta tysięcy?
- No cóż… - Odłożyła obrożę, przesunęła na bok pudełka ekskluzywnych czekoladek i usiadła na stole.
Dać nogom odpocząć… co za rozkosz! Po chwili podniosła talerzyk z czekoladowymi pysznościami.
Mężczyzna potrzasnął głową.
- Nie kuszą mnie słodycze.
- Jadł pan kiedykolwiek czekoladę o smaku bekonu i ostrego chili?
- Nie.
- To rzadka, wyrafinowana i…
- Droga rzecz – dokończył z uśmiechem nieznajomy.
- Szybko się pan uczy. – Patrzyła, jak mężczyzna wkłada czekoladkę do ust. Westchnęła cicho. Chcąc zająć czymś ręce, również sięgnęła po truflę. Przegryzła ją na pół…
Co za smak! Jaki ostry…
- Wasabi. Nie spodziewałam się.
- Chce pani skosztować mojej? – Mężczyzna trzymał w palcach nadgryzioną czekoladkę.
Adie zawahała się. I nagle zapragnęła dotyku, kontaktu fizycznego. Skinęła głową.
Teraz on się zawahał. Zmrużył oczy, jakby zastanawiał się, czy dobrze odczytuje sygnały.
Dobrze.
Nie odrywając od niej spojrzenia, włożył czekoladkę do ust i oparłszy dłonie o kolana Adie, rozchylił jej uda. Prąd przebiegł Adie po krzyżu. Dzieliły ich milimetry. Nie mogąc wytrzymać napięcia, przycisnęła ręce do piersi mężczyzny i przywarła ustami do jego warg. Czubkiem języka zachęcił ją, aby je otworzyła. Po chwili poczuła na wargach i podniebieniu słodko-gorzki smak czekolady, chili i bekonu. Jęknęła przeciągle.
Pragnąc więcej, więcej wszystkiego, objęła go za szyję. Rozkoszowała się dotykiem palców na biodrach, ręki na swojej brodzie oraz ruchami lepkiego od czekolady języka. Mężczyzna zamruczał, po czym przyciągnął ją mocniej do siebie. Zacisnęła nogi wokół jego ud. Przymknęła powieki. Miała wrażenie, jakby skoczyła ze skały do ciepłego jeziora. Przejechała dłońmi po silnych barkach, po plecach mężczyzny i pośladkach. Pragnęła go, pragnęła zobaczyć go nagiego, poczuć go na sobie i w sobie…
Tak dawno z nikim nie była.
Zaczął całować ją po brodzie, policzkach, skroni. Oddychał ciężko. Pragnął jej tak jak ona jego. Ponownie przytknął usta do jej warg.
Podniecona, przycisnęła jego rękę do swojej piersi i zamruczała, kiedy potarł kciukiem sutek. Milcząco, językiem i wargami, domagał się coraz więcej. Wyciągnęła mu koszulę ze spodni. Błądziła dłońmi po gołych plecach, żebrach i brzuchu; przesuwała ręce w dół, gdy nagle ją powstrzymał.
Oddychając głośno, długo wpatrywał się w jej oczy.
- Jesteś piękna.
- Jeszcze, nie przerywaj…
Potrząsnął głową.
- Nie, bo nie będę mógł przestać.
Wiedziała, że popełnia błąd, ale się tym nie przejmowała.
- Nikt ci nie każe przestać – szepnęła.
Co nią kierowało? Czy zachowywała się w ten sposób z powodu pory roku? Zawsze przed świętami popadała w nastrój zwątpienia i zadumy. Normalni ludzie cieszyli się, snuli plany na przyszłość, a ona zadręczała się, zasypywała siebie pytaniami.
Czy dokonuje właściwych wyborów? Czy naprawdę jest szczęśliwa? Co jeśli to lub tamto…?
Po raz pierwszy jednak tak szybko poczuła tak wiele i tak mocno. Dawno się nie kochała, z nikim po paru minutach znajomości nie poszła do łóżka i nikt nigdy nie wywołał w niej tak silnych emocji. Chciała spędzić szaloną noc, dziką, pełną namiętności. Sądząc po pocałunkach, czekały ją niesamowite doznania.
Jest dorosła, ma prawo wieść życie erotyczne, więc dzisiaj nie będzie się zastanawiać, czy powtarza dawne destrukcyjne schematy. Zostawi to na rano.
Jutro może przeanalizować swoje zachowanie, pozłościć się na siebie.
Dziś spędzi noc z nieznajomym.
- Mam pokój na górze – szepnęła z bijącym sercem.
Wpatrując się w nią intensywnie, mężczyzna potarł kciukiem jej wargę. Otworzył usta, zamierzając coś powiedzieć, gdy nagle zadzwonił telefon.
Adie zignorowała ten dźwięk; czekała na słowa mężczyzny. Dlaczego się wahał?
- Czy…
Telefon ponownie zabrzęczał. Mimo chwilowego odurzenia Adie rozpoznała po dźwięku, że dzwoni Kate. Jeżeli nie odbierze, przyjaciółka nie da jej spokoju.
- Przepraszam. – Odsunęła mężczyznę. – Jak nie odbiorę, będzie dzwonić do skutku.
Zsunąwszy się ze stołu, podeszła do krzesła, na którym zawiesiła torebkę, i z bocznej kieszeni wydobyła komórkę.
- Co? – warknęła.
- Wracam, żeby ci pomóc z pakowaniem.
O Chryste! Nieeee!
- Nie powinnaś być sama z tyloma cennymi eksponatami. Niby mają tu świetną ochronę, ale zawsze się może trafić jakiś szubrawiec, który…
Adie instynktownie zerknęła na mężczyznę, który stał z rękami w kieszeniach. Kim jest i co tu robi?
Słowa Kate powoli zaczęły do niej docierać. Zmrużyła oczy. Dlaczego ją pocałował? Czy chciał odwrócić jej uwagę i niespostrzeżenie schować jakiś drobiazg do kieszeni? Psia obroża była za duża, ale zdobione brylantami stopery albo złote pendrive’y z łatwością by się zmieściły.
A ona… Psiakość! Naprawdę zaprosiła go do pokoju? Wyszłaby, zostawiając niezabezpieczone przedmioty na stole? Co się z nią dzieje? Gotowa była zaryzykować zdrowie, życie, pracę dla obcego faceta. Zachowała się jak przed laty, impulsywnie i bezmyślnie.
Żaden mężczyzna, choćby najbardziej przystojny czy czarujący, nie był wart tego, aby złamała swoje zasady i wróciła do dawnych nawyków.
Odłożyła telefon i krzyżując ręce na piersi, zmusiła się, by napotkać spojrzenie mężczyzny.
Płomień w jego oczach już zgasł.
- Zgaduję, że twoja propozycja jest nieaktualna?
Adie przygryzła wargę.
- Trochę się zagalopowałam. – Wskazała głową na drzwi. – Przepraszam, mam sporo pracy.
Mężczyzna ruszył w jej stronę; zatrzymał się, gdy dzieliło ich zaledwie kilka centymetrów. Adie nie drgnęła, nie cofnęła się; duma jej na to nie pozwalała.
- Nie denerwuj się, niczego nie ukradłem. – Schyliwszy się, pocałował ją w policzek. – Dziękuję za czekoladkę. I za whisky.
Ugryzła się w język, by nie przywołać go z powrotem, nie błagać, aby poszedł z nią na górę i pokazał, co potrafi.
Nie wątpiła, że jest fantastyczny w łóżku.

Utrapienie z tymi świętami, stwierdził Hunter Sheridan, opierając nogi na brzegu biurka.
Po Dniu Dziękczynienia wydajność pracy spadała, poziom lenistwa wzrastał. Wszyscy myśleli wyłącznie o zbliżających się świętach Bożego Narodzenia.
Gdyby to od niego zależało, skasowałby je. Ale większość ludzi miała na ich punkcie bzika. Gotowi byli wydać fortunę na prezenty.
Obroża za trzysta tysięcy? Chryste!
Przetarł ręką oczy. Tak naprawdę jego uwagi nie pochłaniały żadne obroże, stopery czy czekoladki. Pochłaniała ją Adie Ashby-Tate.
Od pierwszej chwili wiedział, kim ona jest. Kate bez przerwy zamieszczała ich wspólne zdjęcia w mediach społecznościowych. Ciemne loki, delikatne rysy, alabastrowa skóra i te oczy… Adie przypominała młodą Audrey Hepburn.
Westchnął. Tak, oczy miała przecudne.
Była szczupła, a jednocześnie ponętnie zaokrąglona. Kiedy ją objął, idealnie do siebie przylegali, jakby była brakującym elementem, którego zawsze podświadomie szukał. Brakujący element, alabastrowa skóra, rosnące podniecenie… Ile ty masz, chłopie, lat? Piętnaście?
Podrapał się po brodzie. Adie pociągała go fizycznie, ale ważniejsze było to, że wydawała się inna od kobiet, które na co dzień spotykał. Żył w świecie bogactwa i luksusu, w świecie brylantowych błyskotek i przesadnego dostatku, w świecie, w którym dumni, aroganccy przedstawiciele na nic nie musieli czekać i zawsze dostawali to, czego pragnęli.
Z informacji w sieci wynikało, że ojciec Adie jest brytyjskim lordem, matka dziedziczką magnata tytoniowego, a ona sama jedynaczką.
Matka kiedyś była znaną modelką, ojciec zaś – nim odziedziczył fortunę po rodzicach – zawodowym graczem polo. Obecnie ojciec chyba niczym się nie trudnił; czas spędzał na jachtach oraz w różnych posiadłościach w towarzystwie młodych, hojnie obdarzonych przez naturę kobiet.
Adie również należała do arystokracji. Miała na sobie krótką zwiewną sukienkę od znanego projektanta, a w uszach brylantowe kolczyki. Pachniała drogimi perfumami i mówiła z brytyjskim akcentem charakterystycznym dla wykształconych ludzi z wyższych sfer.
Oczywiście powinien był się od razu przedstawić, ale wtedy nie dane byłoby mu jej objąć, przytulić, pocałować. Zaskoczyła go propozycją pójścia na górę; naturalnie zamierzał się zgodzić, bo ich pocałunek… po prostu był niesamowity.
Uznając jednak, że Adie ma prawo wiedzieć, kim on jest – potencjalnym klientem i, zdaniem Kate, jednym z najbardziej wpływowych biznesmenów – otworzył usta i w tym momencie zadzwonił telefon.
Uważnie obserwował jej twarz. Gdy zobaczył, jak podniecenie w oczach ustępuje miejsca lękowi i niepewności, zrozumiał, że z pójścia na górę nic nie będzie. Pocałował ją na pożegnanie, wiedząc, że spotkają się ponownie za niecałe osiemnaście godzin.
I że kiedyś dokończą to, co wczoraj im przerwano.
Usiłował rozmasować mięsień nad prawą łopatką. Nie potrafił się na niczym skupić; cały czas myślał o pocałunku, tak zmysłowym i namiętnym…

Napisz swoją recenzję

Podziel się swoją opinią
Twoja ocena:
5/5
Dodaj własne zdjęcie produktu:
Recenzje i opinie na temat książek nie są weryfikowane pod kątem ich nabywania w księgarniach oraz pod kątem korzystania z nich i czytania. Administratorem Twoich danych jest HarperCollins Polska Sp. z o.o. Dowiedz się więcej o ochronie Twoich danych.
pixel