Zajrzyj do książki
Wszyscy jesteśmy winni
Witamy w North Falls.
W małym miasteczku, w którym znają się wszyscy… ale nikt nie zna prawdy.
Zastępczyni szeryfa Emmy Clifton mieszka tu od urodzenia. Wydaje się jej, że zna swoich sąsiadów. Myli się.
Kiedy córka jej najserdeczniejszej przyjaciółki prosi o pomoc, uważa, że chodzi o nastoletnie humory. Stwierdza, że sprawa może poczekać. Nigdy w życiu nie była w większym błędzie.
Gdy po zaginięciu dwóch dziewcząt w miasteczku zaczyna wrzeć, Emmy rzuca się w wir poszukiwań. Potem jednak uświadamia sobie, że nie zna się miasta tak naprawdę, dopóki nie pozna się jego najmroczniejszych sekretów.
Czy Emmy jest gotowa na zmierzenie się z prawdą?
#zbrodnia #śmierć #zagadka #morderstwo #kryminał #harpercollinspolska
Recenzje książki Wszyscy jesteśmy winni
Podziel się swoją opinią5.00
Liczba wystawionych opinii: 1
51
40
30
20
10
Kliknij ocenę aby filtrować opinie
5/5
Opinia niepotwierdzona zakupem
Sama historia nie jest w literaturze niczym niezwykłym. Zaginięcie nastolatek w małej społeczności, nerwowe poszukiwania, prawda, która boli – to wszystko już było. Ale nie każdy umie podać to z takim pietyzmem i dbałością o szczegóły. Karin Slaughter to potrafi. Jak zwykle nie spieszy się przy pisaniu, nie próbuje kondensować swojej opowieści, wręcz przeciwnie – potrafi poświęcić cały rozdział tylko po to, by wprowadzić do gry nową postać. A rozdziały w tej książce wcale nie są krótkie. To swego rodzaju deal – autorka daje z siebie naprawdę dużo, ale i tego samego oczekuje od czytelnika. Wszyscy jesteśmy winni nie jest pozycją na jeden wieczór, nie można się przez nią prześliznąć niczym przez nagłówki na portalach informacyjnych. To książka, która wymaga niepodzielnej uwagi, koncentracji i… czasu. Czyta się długo, ale w żadnym razie nie jest to czas stracony.
Muszę przyznać, że właśnie ten sposób pisania lubię najbardziej i takie książki „wchodzą” mi najlepiej. Jest miejsce na refleksję, na nawiązanie relacji z bohaterami, na polubienie ich lub wręcz przeciwnie. Jest też czas na próbę odgadnięcia „kto za tym wszystkim stoi”, przy czym niestety – przynajmniej w moim przypadku – wszystkie próby były nieudane.
Jak się jest rodzicem nastolatki, to po przeczytaniu tej książki można wpaść w paranoję. Człowiek ma ochotę przenieść dziecko na edukację domową I nie wypuścić z domu przez najbliższe 50 lat. Serio!
No i tradycyjnie już brawa dla tłumacza. Piotr Cieślak po raz kolejny zrobił to tak, że trzeba klaskać. Nie tylko wiernie oddaje treść, ale też nastrój i ducha, wtrącając, kiedy trzeba polską grę słów. Myślę, że fakt, iż książkę czyta się tak dobrze, tak bardzo dobrze, to po części też jego zasługa.




