Zapisz na liście ulubionych
Stwórz nową listę ulubionych
Za nasze grzechy
Zajrzyj do książki
4.30/5.00 ( recenzje: 10 )

Za nasze grzechy

Liczba stron416
ISBN978-83-276-9948-0
Wysokość215
Szerokość145
EAN9788327699480
Seriaprokurator Emil Grab (1)
Język oryginałupolski
Data premiery2023-10-25
Więcej szczegółówMniej szczegółów
Idź do sklepu
Idź do sklepu Dodaj do ulubionych

Pewnego marcowego poranka grupa nastolatków dokonuje makabrycznego odkrycia. Na leśnej polanie natrafiają na zwłoki mężczyzny, szczelnie zawinięte w plastikową folię.
Na ciele denata brak oznak przemocy i znaków szczególnych, a sprawca nie pozostawił żadnych śladów. Szybko się okazuje, że przyczyną zgonu było odwodnienie. Na jaw wychodzi jednak coś jeszcze: w krtani mężczyzny znaleziono niespotykany przedmiot – fragment poczwarki egzotycznego motyla.
Do wyjaśnienia sprawy zostaje wyznaczony Emil Grab, prokurator z niejasną przeszłością. Towarzyszą mu komisarz Marczewski i Jakub Błach, technik kryminalistyki z zacięciem śledczym.
W tym samym czasie młoda dziennikarka telewizyjna Pola Sass otrzymuje z anonimowego źródła wideo przedstawiające zwłoki na polanie. Niedługo później tajemniczy nadawca przesyła jej kolejne nagranie.
Czas nagli.

 

Fragment tekstu

Prolog

Kadr jest stabilny i statyczny, oświetlony mocnym, sztucznym światłem. Biały pusty pokój, na środku którego stoi krzesło. Ujęcie wygląda, jakby było tylko zatrzymaną klatką filmu, ale po kilku chwilach w kadrze pojawia się postać, która przecina pokój i kieruje się w stronę krzesła. Gdy na nim siada, obserwujemy już pełny obraz: mężczyzna w średnim wieku, wyprostowane plecy, nogi lekko rozchylone, dłonie swobodnie ułożone na udach. Ubrany jest w jasny, powyciągany T-shirt i ciemne dresowe spodnie. Bose stopy odcinają się bielą od ciemnej podłogi, stawiając pod jego sylwetką dwie jasne kropki.
Mężczyzna patrzy wprost w obiektyw, jego oczy są zimne, nieprzejednane i pełne gniewu. Na spiętej, surowej twarzy ledwo widoczne są ciemniejsze przebarwienia, jakby siniaki i otarcia, które równie dobrze mogą być wizualną grą półcieni.
Mężczyzna wygląda na zmęczonego, jakby nie zmrużył oczu przez wiele dni, mimo to siedzi wyprostowany i skupiony.

W pokoju poza mężczyzną nie ma nikogo. Za jego plecami rozpościera się białoszara ściana, na której rysuje się rozrzedzony cień w kształcie siedzącej sylwetki. Poza tym przestrzeń za nim jest matowa i jednolita.
Mężczyzna długo patrzy w obiektyw, milcząc, a gdy w końcu zaczyna mówić, jego głos rozbrzmiewa donośnie i wyraźnie. Dykcja jest czysta, barwa stanowcza, a jedyne emocje, jakie można z niego wyczytać, to gniew i pewność siebie.
Stanowczość głosu i wyraz twarzy mężczyzny wystarczają za tysiąc słów, i nawet gdy nie słyszy się ani jednego z nich, przekaz jest jasny i klarowny. Słowa, które wypływają z jego ust, są przestrogą, przyganą i groźbą zarazem.
Monolog jest tak sugestywny, że w powietrzu dzielącym mężczyznę od oka obiektywu niemal wyczuwalne są chłód i trwoga.

Słowa nie mają jednego adresata, są uniwersalnym przekazem przeznaczonym dla uszu całego świata. I to właśnie ta świadomość uniwersalności przesłania napawa największym przerażeniem i stanowi główną siłę monologu.
Po kilku chwilach mężczyzna kończy swój manifest słowami:

Jestem głosem waszego sumienia, spisem waszych win i grzechów, które zostaną rozliczone.
Jestem strachem, koszmarem, ziarnem, z którego zemsta wzrośnie na glebie waszych ciał.
Nie jestem sam, a wy poniesiecie karę za wasze grzechy.
Nie jesteście bezpieczni.


Polana

Zwłoki po zabójstwie zazwyczaj usiłuje się ukryć, chowa się je głęboko pod ziemią, ćwiartuje, pali lub rozpuszcza w żrących kwasach. Zdarza się, że porzuca się je na poboczu rzadko uczęszczanej drogi, w pustostanie bądź zamkniętym garażu wynajętym na fałszywe nazwisko.
W dużym uproszczeniu, ludzkie zwłoki to pozostałość po wykonanej pracy.
Jeśli morderstwo było zaplanowane i dobrze wykonane, to w sposób oczywisty pozostają one jedynym namacalnym śladem po zbrodni. Jeżeli do zabójstwa doszło w afekcie, w wyniku przypadku lub choćby scysji po suto zakrapianym spotkaniu, ciało staje się niewygodne. A tego, co niewygodne, szybko chcemy się pozbyć. W tym wypadku zbrodniarz może popełnić błędy, duże bądź małe, zależnie od intelektu, przebiegłości i umiejętności logicznego myślenia w stanie wzburzenia i olbrzymiej presji czasu.
W obu przypadkach znamienne i niezmienne pozostaje jednak to, że nadrzędnym celem jest pozbycie się zwłok w takim miejscu, aby nikt nigdy ich nie odnalazł. W przeciwnym razie, jeśli nie usuwa się tego, co pozostało z człowieka po ostatnim jego tchnieniu, ciało jest jednym z etapów procesu, który następuje po odebraniu życia, lecz nie kończy jego roli w całej historii.
Z praktycznego punktu widzenia jest to całkiem oczywiste i zdecydowanie ludzkie, a przede wszystkim ma ukryty w sobie cel, którego trafne określenie staje się przedmiotem śledztwa.
To, czemu przyglądał się właśnie prokurator Emil Grab, wymykało się delikatnie poza oba wyżej nakreślone scenariusze, dlatego nerwowo przygryzał niezapalonego papierosa.
Ciało mężczyzny w wieku trzydziestu, trzydziestu pięciu lat zostało zawinięte w grubą, przezroczystą plastikową folię na tyle szczelnie, że wilgoć skropliła się od wewnątrz, tworząc przedziwne miraże na jej powierzchni, a stopy i dłonie zmarszczyły się, jak mają to w zwyczaju robić po długiej kąpieli. Pakunek ze zwłokami ułożono pośrodku dużej leśnej polany z niemal matematyczną dokładnością, wyznaczając geograficzne kierunki świata: głowa skierowana na północ, nogi na południe. Mogło to mieć jakieś znaczenie, ale mogło też go nie mieć w ogóle.
Miejsce złożenia ciała nie było miejscem odosobnionym. Co prawda znajdowało się na uboczu, jednak młodzież często urządzała tam weekendowe imprezy przy ognisku i alkoholu. I to właśnie ona natknęła się na ciało w sobotni ranek dwudziestego szóstego marca.

Folia była szeroko odchylona, zapewne przez techników, którzy sporządzali właśnie raport. Twarz mężczyzny zdawała się spokojna, choć nieco dramatyzmu nadawały jej szeroko rozwarte usta. Nie było na niej jednak śladów bicia, ciało także nie nosiło widocznych oznak przemocy. Zwłoki były nagie, nie zdobiły ich żadne znaki szczególne, nie można więc było na tym etapie ustalić personaliów denata.
– Nigdzie nie widzę krwi – stwierdził szeptem Emil Grab, po czym wyjął z ust papierosa i zaczął rolować go między palcami.
– Nie było – usłyszał dochodzącą zza pleców odpowiedź komisarza Marczewskiego. – Ale są ślady po nakłuciach na lewym przedramieniu. Zapewne narkotyki, być może heroina…
– Ćpun? – wycedził przez zęby Grab, podrapał się po kilkudniowym zaroście i dodał, przecząco kręcąc głową: – Nie wygląda na ćpuna.
– Nie? – Marczewski nie krył zdziwienia, mimo że już dawno temu nauczył się ufać instynktowi tego prokuratora.
– Zobacz. – Grab kiwnął na niego placem, po czym wyjął z kieszonki marynarki długopis, którym lekko uniósł wargę szeroko rozwartych ust denata. – Ma wszystkie zęby, bez śladów próchnicy. Ciało także nie wygląda na wyniszczone narkotykiem.
Marczewski pokiwał w zamyśleniu głową, mruknął, jakby na coś wpadł, ale nic nie powiedział, wypuścił tylko powietrze z płuc w towarzystwie lekkiego świstu.
– O co chodzi? – zapytał zniecierpliwiony prokurator.
– Może to jego pierwszy raz?
– Złoty strzał? – zachrypiał Grab, odchrząknął i dodał: – Przy pierwszym razie? Może. Nie sądzę, choć to niewykluczone. Jednak nie ćpun.
– Nie – zgodził się komisarz Marczewski.
– Nie – zakończył rozważania prokurator.

Emil Grab wstał, poprawił marynarkę, zapiął ją na jeden guzik, i nie wiedząc, co zrobić z brudnym długopisem w dłoni, rozejrzał się wokoło. Polana była piękna, nosiła co prawda ślady imprez w postaci kilku wypalonych okręgów obłożonych niedbale większymi kamieniami, ale wciąż emanowała urokliwym spokojem. Tu i ówdzie tłoczyły się suche gałęzie, a obok nich leżały śmieci, szklane butelki i papierowe torby z fast foodów. Mimo to całość sprawiała przyjemne wrażenie, zwłaszcza teraz, wczesną wiosną, gdy słońce rozświetlało trawę, przebijając się poprzez gałęzie wysokich drzew.
Do tego miejsca nie sposób było dostać się samochodem, nawet tym minimalnych rozmiarów, ponieważ do polany prowadziły tylko ścieżki, na których z trudem mogło zmieścić się dwoje dorosłych ludzi idących ramię w ramię.
Prokurator Grab uśmiechnął się lekko, bo oznaczało to, że ktoś musiał się sporo natrudzić, aby przynieść tu ciało, a samo zadanie bycia niezauważonym wymagało sporej precyzji, odpowiedniego przygotowania i – co najistotniejsze – współpracy przynajmniej dwójki ludzi. To, z czego prokurator zdawał sobie sprawę, i co najbardziej ucieszyło go w tej informacji, to fakt, że im więcej zamieszanych osób, tym więcej popełnionych błędów. Wystarczyło tylko patrzeć uważnie, zadawać odpowiednie pytania i cierpliwie czekać.

Emil Grab spojrzał za siebie. Po lewej, w odległości nie większej niż pięć metrów, stało kilku policjantów, szeregowych aspirantów i dwóch techników, którzy o czymś rozmawiali, ale ze swobody ich ruchów i uśmiechniętych twarzy wnosił, że tematem nie są znalezione zwłoki. Za nimi, najwyżej dwa metry dalej, tuż na skraju lasu, zbiła się w grupkę młodzież, trzech chłopców i dwie dziewczyny w wieku siedemnastu, może dziewiętnastu lat. Wszyscy przestraszeni, przesłuchiwani przez dwójkę funkcjonariuszy i policyjną psycholog.

Prokurator z kieszeni spodni wyjął chusteczkę higieniczną i zawinął w nią długopis, którym chwilę wcześniej dotykał ust denata. Tak sporządzone zawiniątko schował do kieszeni marynarki. Odetchnął głęboko i skierował swe kroki w stronę techników.
– Co dla mnie macie?
Technicy przerwali rozmowę, spojrzeli na towarzyszących im aspirantów, którzy w mgnieniu oka zrozumieli aluzję i oddalili się niespiesznym krokiem w kierunku drugiego brzegu polany.
– Prawdę mówiąc, niewiele – zaczął jeden z techników.
– Słucham… – Grab zawiesił głos, przeczesując pamięć w poszukiwaniu nazwiska technika.
– Karaś – podpowiedział niepewnie technik.
– Tak, przepraszam. Tomasz Karaś, już pamiętam.
Technik uśmiechnął się nieznacznie, machnął ręką i gestykulując, zaczął opowiadać:
– Ciało w dość dobrym stanie, myślę, że umarł nie dalej niż dzień, może dwa temu. Brak śladów przemocy, żadnych otarć, siniaków czy skaleczeń. Tylko kilka strupków na przed-ramieniu po igle, pewnie narkotyki.
– To nie jest ćpun – skwitował prokurator, kręcąc przecząco głową.
– Nie ćpun, za dobrze wygląda.
– A co z terenem?
– Brakuje nam jakichkolwiek śladów… to znaczy jest ich tak dużo, że trudno wydobyć te, które nas interesują. Ta polana to ulubiona miejscówka młodzieży, dużo tu śmieci, dużo śladów i jeszcze więcej pytań, a odpowiedzi jak na lekarstwo.
– Zauważyłem – odparł spokojnie prokurator i powolnym ruchem wsunął papierosa do ust. – Ale coś musi tu być…
Karaś w odpowiedzi wzruszył ramionami, podrapał się po głowie, otworzył usta, ale ostatecznie nic nie powiedział, wypuścił tylko głośno powietrze i bezradnie rozłożył ręce.
– Zwłoki zostały tu przyniesione – odezwał się drugi technik, którego prokurator widział po raz pierwszy. – Przynajmniej przez dwie osoby, to dosyć ciężki ładunek. Zresztą wskazują na to ślady.
– To Błach – wtrącił się Karaś, jakby chciał wytłumaczyć swego kolegę. – Jakub Błach, mój asystent. Ma swoją teorię, ale nie trzeba go słuchać.
– Kontynuuj – zachęcił Grab, unosząc brwi ze zdziwienia.
– Dzieciaki zazwyczaj przychodzą tu od strony miasta. – Błach wskazał ręką kierunek. – Jest tam w miarę szeroka, dobrze wydeptana ścieżka. Nie sądzę, aby ktoś był na tyle nieostrożny, by nieść tamtędy zwłoki. Choć byłby to dobry sposób na zatarcie śladów.
– I właśnie tak zrobili – nie krył irytacji Karaś. – Był środek nocy albo wczesny ranek. Nikogo tu nie było, a ślady wtopiły się w cały ten, ten… syf. Wszystko.
– Nie – odparł w zamyśleniu Błach. – Zwłoki przyniesiono z drugiej strony. Od mokradeł.
– Mokradeł?
Emil Grab spojrzał zaciekawiony tam, gdzie wskazał Jakub Błach. Rzeczywiście, pomiędzy gęsto rosnącymi krzewami dało się zauważyć dróżkę na tyle wąską, że skutecznie zniechęcała do spaceru, ale nie na tyle zarośniętą, by z niej nie skorzystać, niosąc martwego człowieka. To było obiecujące spostrzeżenie.
– Trasa jest trudna, ale można ominąć podmokłe tereny krętą ścieżką i wyjść na leśną drogę jakiś kilometr dalej.
– Znasz to miejsce? – zaciekawił się Grab.
– Nie, nie… ale sprawdziłem w Google Maps. Na zachód stąd leci krajowa, widać na niej nieoznakowany zjazd, mniej więcej dwa kilometry w linii prostej, licząc od tego miejsca – rozkręcił się młody technik, zachęcony poświęconą mu przez prokuratora uwagą. – Jak dla mnie, to jedyne sensowne miejsce. Można bezpiecznie podjechać pod osłoną nocy. Wręcz idealne rozwiązanie… reszta jest już oczywista.
– A ta ścieżka… – Grab wskazał ręką – jest do przejścia?
– Możemy sprawdzić, choć według mnie na sto procent. Nie ma innej możliwości.

Idąc za plecami Jakuba Błacha, prokurator w milczeniu przyglądał się śladom przez niego wskazywanym. Chłopak był niski i niepozorny, kruczoczarne włosy wystające spod bejsbolówki, twarde rysy twarzy i ciemne, niemal czarne oczy wyrażające duże skupienie. Nie mógł mieć więcej niż dwadzieścia pięć lat, ale emanował z niego pewien rodzaj spokoju i pewności siebie, jakie zazwyczaj spotykało się u doświadczonych funkcjonariuszy. Dobrze się zapowiada, pomyślał Grab i spojrzał na wydeptane ślady, rozchyloną wysoką trawę i posuwiste bruzdy w piaszczystych częściach ścieżki, które wskazywał Błach. Rzeczywiście mogły świadczyć o tym, że ciało zostało przyniesione tą drogą.

Po niespełna półgodzinie dotarli do leśnej drogi, która od zachodu znikała za zakrętem i prawdopodobnie biegła w kierunku szosy krajowej, a od wschodu kończyła się w zaroślach, za którymi rozciągały się mokradła.
Droga była sucha, w większości porośnięta, ale z pewnością należało się jej przyjrzeć w poszukiwaniu śladów opon. Zwłaszcza że wszystko wskazywało na to, iż w ostatnich godzinach przejeżdżał nią jakiś pojazd. W tej chwili mogło to stanowić jedyny sensowny trop.
– Dobra robota – pochwalił technika Grab, po czym wyjął z kącika ust wciąż niezapalonego papierosa i zaczął się mu przyglądać.
– Podać panu ogień? – zagaił Błach.
– Nie palę – odpowiedział po chwili prokurator. – Rzuciłem blisko piętnaście lat temu. Wciąż jednak pomagają mi się skupić.

Kiedy wrócili na polanę, Emil Grab udał się w stronę młodzieży, mijając foliowy pakunek ze zwłokami. Zanim jednak rozpoczął z nimi rozmowę, wysłuchał od jednego z aspirantów streszczenia ich zeznań:
– Według ich wersji przyszli tu rano na spacer. Bywają tu dość często, więc czuli się swobodnie – wymamrotał monotonnym głosem policjant. – Dostrzegli dziwny pakunek na środku polany, a to, co było w środku, uznali za manekina lub coś w tym typie. Spodziewali się, że to żart, może jakaś ukryta kamera, sam nie wiem. Rozwinęli pakunek, bo dziewczynom wydawało się, że pod folią jest motyl, i zrozumieli, że to ciało. Dużo krzyku, płaczu. Któreś z nich zadzwoniło na telefon alarmowy. Tyle.
– Motyl?
Policjant w odpowiedzi wzruszył tylko ramionami, jakby cała ta sprawa zaczynała go już powoli nudzić.
Prokurator pokiwał głową, poklepał aspiranta po ramieniu i zwrócił się do młodzieży:
– Prokurator Emil Grab. Chciałbym zadać wam kilka pytań.
– Opowiedzieliśmy już wszystko – zaskrzeczał wyraźnie zdenerwowany chłopak.
– Możecie zatem opowiedzieć jeszcze raz – odparł prokurator ze sztucznym uśmiechem, ponieważ było w tym młodzieńcu coś, co mu się nie spodobało. Być może jego butność, a może agresja, której powodów jeszcze nie znał, lecz wydała mu się na tyle podejrzana, by przyjrzeć mu się bliżej.
Chłopak był najwyższy, ale i najchudszy z całej piątki. Ubrany w za duże ubrania, spodnie tak długie, że ich nogawki poprzecierały się w miejscach, gdzie materiał wdzierał się pod podeszwy butów. Powyciągana bluza z kapturem sięgała aż do połowy uda. Wygląd typowego zbuntowanego nastolatka, jednak jego twarz była zbyt spięta, a oczy czujne i rozszerzone. To za mało, aby mógł nazwać go zbrodniarzem, jednego był jednak pewien: ten młody człowiek coś ukrywa, a on – Emil Grab – dowie się, co to jest.
– To wy znaleźliście ciało, prawda?
– Tak, ale nie wiedzieliśmy, że to… – zająknęła się jedna z dziewczyn, pucołowata, niewysoka blondynka w wyciągniętym swetrze koloru mocno spranej zieleni.
– Rozumiem. – Grab zamyślił się, pokiwał głową, po czym wykonał okrężny ruch ręką, jakby namawiał do dalszej rozmowy, i spytał: – Co tu robiliście?
– Przyszliśmy… ale nie wiedzieliśmy, że tu będą zwłoki – odpowiedziała płaczliwym głosem druga dziewczyna, wyraźnie najbardziej wstrząśnięta całym zdarzeniem.
– Często tu przychodzicie?
– Czasami – uciął zaczepnie ten wyszczekany.
– A wy dwaj nie macie nic do powiedzenia?
Prokurator zagaił do dwójki milczących chłopaków stojących za plecami swojego kompana, który zdecydowanie był przywódcą całej grupy. Na to pytanie spojrzeli po sobie, po czym wbili wzrok w ziemię i wzruszyli ramionami. Wyglądało to dość komicznie, zupełnie jakby przećwiczyli ten gest dużo wcześniej.
– Dobrze. A po co przyszliście…
– Na spacer – wciął mu się w zdanie zaczepny chłopak. – To chyba zgodne z prawem, prawda?
– Zgadza się – odpowiedział z uśmiechem Grab. – Byliście tu wczoraj?
Przez oczy chłopaka przemknęło pewnego rodzaju napięcie, ale szybko przywołał się do porządku, nerwowo poprawił bluzę na ramionach i rzucił z udawaną obojętnością:
– Przyszliśmy tu pierwszy raz od zeszłego roku.
Prokurator poczuł przyjemne drżenie w brzuchu i uśmiechnął się pod nosem, bo wiedział, że na coś trafił. Jeszcze przez chwilę cieszył się tym uczuciem triumfu, po czym zwrócił się w stronę funkcjonariuszy:
– Spisaliście ich dane?
– Tak – przytaknął jeden z policjantów, potwierdzając to dodatkowo skinieniem głowy.
– Wszyscy są wolni poza tym wysokim – rzucił sucho prokurator, obrócił się na pięcie i dodał: – Przewieźcie go na komisariat.
– Kiedy ja… ja nic nie zrobiłem – obruszył się chłopak. – Wszystko wam powiedziałem, nic więcej nie wiem…
– Wolisz, żebym kazał cię tu przeszukać? – Emil Grab zapytał spokojnie, stojąc plecami do chłopaka, który zamilkł i spuścił wzrok. – Tak myślałem, nie jesteś głupi – dodał i nie doczekawszy się odpowiedzi, oddalił się w kierunku techników.

Recenzje książki Za nasze grzechy

Podziel się swoją opinią
4.30
Liczba wystawionych opinii: 10
5
6
4
2
3
1
2
1
1
0
Kliknij ocenę aby filtrować opinie
5/5
Opinia niepotwierdzona zakupem
Czy lubicie czytać kryminały, które wbijają w fotel? Autor książki pt. "Za nasze grzechy" totalnie oczarował mnie swoim doskonałym debiutem. Co tutaj znajdziecie? ● Misternie zaplanowana intryga ● Bezwzględny morderca ● Morderca manipuluje każdym, zostawia śledczym zagadkowe ślady i mylne tropy ● Morderstwa są tak brutalne i makabryczne, że wstrząsają całym miastem ● Wiadomości do dziennikarki wysyłane przez mordercę ● Wstrząsające śledztwo, które pokazuje potworną zbrodnię Powieść zaczyna się od tego, że imprezująca młodzież znajduje ciało nagłego mężczyzny zawinięte w grubą, przezroczystą folię na polanie. Zawiadamiają policję i zaczyna się śledztwo. Okazuje się, że w przełyku denata została umieszczona poczwarka, która przeobraziła się w motyla. Do śledztwa wkracza prokurator Emil Grab wraz z komisarzem Marczewskim i Jakubem Błachem, który ma zadatki na dobrego śledczego. Morderca zostawia zagadkowe ślady i kontaktuje się za pośrednictwem dziennikarki Poli Sass. Bezwzględny morderca i szaleniec prowadzi swoją chorą grę oraz manipuluje wszystkimi. Pozostawia mylne tropy, a śledczy próbują znaleźć brakujące elementy i rozwiązać śledztwo. Okazuje się, że rozwiązania muszą poszukać w przeszłości. Jesteście ciekawi jaki jest motyw mordercy? Gwarantuję Wam, że nie będziecie nudzić się ani przez chwilę. Niesamowite i zaskakujące zwroty akcji. Autorowi udało się stworzyć atmosferę grozy przerażające poczucie niepokoju. Śledziłam losy bohaterów, by dowiedzieć się kto jest mordercą i dlaczego to robi. Mroczna historia bardzo mnie wciągnęła i bawiłam się znakomicie polując na mordercę. Zakończenie jest nieprzewidywalne więc do samego końca nie potrafiłam rozgryźć jak zakończy się ta historia. Czuję niedosyt i z niecierpliwością będę wypatrywała kolejnych powieści spod pióra autora. Czytajcie! Polecam! BRUNETTE BOOKS
2024-04-04
BRUNETTE BOOKS
Czy opinia była pomocna? Tak 0 Nie 0
5/5
Opinia niepotwierdzona zakupem
“ Za nasze grzechy” Ludwika Lunara to świetny debiut literacki, który rozpoczyna cykl książek z prokuratorem Emilem Grabem. Uwielbiam mroczne historie, a tutaj już od pierwszych stron bije chłodem. Zaintrygował mnie początek książki, który jest swoistym manifestem słownym, a mężczyzna wypowiadający słowa z jednej strony chce nas ostrzec, z drugiej nam grozi. Pewnego marcowego poranka grupa nastolatków na środku polany odnajduje zwłoki mężczyzny zawinięte w grubą, przezroczystą plastikową folię. Ułożenie zwłok nie jest przypadkowe i dokładnie określa kierunki geograficzne świata. Co więcej, gdy po przeprowadzeniu sekcji okazuje się, że ofiara nie ma żadnych ran świadczących o zabójstwie i zmarła na skutek odwodnienia a w jej krtani znajduje się poczwarka egzotycznego motyla. Sprawa robi się nieszablonowa i będzie wymagała większego zaangażowania ze strony śledczych. Na ich czele stoi prokurator Emil Grab, który do współpracy dobiera sobie komisarza Marczewskiego oraz młodego technika kryminalistyki Jakuba Błacha. Z czasem do tego męskiego grona dołącza kobieta Pola Sass, dziennikarka, z którą kontaktuje się morderca i w ten sposób chce manipulować mediami. Z czasem pojawiają się kolejne wątki sprawy oraz kolejne ofiary. Prokuratorowi przyjdzie współpracować z różnymi osobami w kolejnych etapach prowadzonego śledztwa. I jak zwykle pojawi się pewna tajemnicza postać z przeszłości, która nie daje prokuratorowi o sobie zapomnieć. Świetnie napisany kryminał. Napięcie udzielało mi przy każdym kontakcie mordercy z Polą Sass, przez co żyłam tą sprawą. Naprzemienna narracja przedstawia punkt widzenia postaci zaangażowanych w śledztwo. Dzięki temu sama czułam się jak tajny agent. Bardzo polubiłam bohaterów, a sam prokurator bardzo mnie zaintrygował. Jednakowo swoim hardym sposobem bycia, ale także tajemniczą przeszłością. Był odporny na wdzięki Poli Sass, która niejednokrotnie wysyłała mu dwuznaczne spojrzenia. Do tego jeździł mercedesem a200, który wydaje mi się pasować idealnie do Graba. Lubię sobie wyobrażać postacie i ich codzienne życie, więc super zabieg z tym autem. W książce rozdziały są krótkie i układają jak klocki lego. Gorączkowo pragniemy rozwiązać zagadkę, ale w efekcie autor i tak nas zaskakuje. Znakomita fabuła, kreacja bohaterów oraz mocne opisy z miejsc zbrodni były dla mnie dodatkowym atutem podczas czytania. Jeśli chcesz poznać, kto stoi za szeregiem "ekologicznych" zabójstw, jak działa darknet, jaki wpływ mają media na naszą codzienność, koniecznie sięgnij po ten kryminał.
2024-02-23
Strony Marzeń
Czy opinia była pomocna? Tak 0 Nie 0
5/5
Opinia niepotwierdzona zakupem
"Za nasze grzechy" Ludwika Lunara wydawnictwa Harper Collins to debiut kryminalny autora. Pewnego dnia grupa nastolatków znajdują na leśnej polanie ciało mężczyzny zawinięte w folię. Choć sprawca nie pozostawił po sobie żadnego śladu, to w krtani ofiary znaleziono fragment poczwarki egzotycznego motyla. Młoda dziennikarka Pola Sass otrzymuje anonimowo nagranie na którym znajdują się zwłoki na polanie... Musicie przyznać, że sam opis brzmi intrygującą i bardzo zachęcająco. Jako miłośniczka kryminałów nie mogłam przejść obojętnie obok tego tytułu. Autor serwuje Nam powoli cenne wskazówki, które prowadzą małymi kroczkami do rozwiązania tej zagadki. Wiele zawiłych wątków sprawia, że nie możemy się nudzić. Historię poznajemy z kilku perspektyw. Poznajemy tą historię oczami Naszych bohaterów przez co książka jest jeszcze bardziej ciekawa i fascynująca. Książkę czyta się w napięciu pełnym emocji. Zastanawiałam się kto jest mordercą i co nim kieruje. Co siedzi mu w głowie i jak wybiera swoje ofiary. Autor wprowadza Nam w takie zagadnienie jak darknet. Przybliża nam bliżej to pojęcie i uświadamia jak bardzo potrafi być niebezpieczne. Zresztą co dzisiaj w internecie jest bezpieczne... Już jakiś czas temu spotkałam się z tym pojęciem w w jakimś kryminale, ale zabijcie mnie, a nie pamiętam jakim :D Chyba za dużo czytam :) Zakończenie... hmmm... zaskakujące, trudne do przewidzenia, aczkolwiek liczyłam na coś innego :)
2024-02-18
agaaa_books
Czy opinia była pomocna? Tak 0 Nie 0
5/5
Opinia niepotwierdzona zakupem
„Za nasze grzechy” to kryminał stworzony przez Ludwika Lunara. Owa książka jest jego pierwszym dziełem literackim. Najprawdopodobniej powodem jej napisania były ataki seryjnego mordercy, który grasował w miasteczku autora, gdy ten był jeszcze dzieckiem. Tak jak wspomniałam „Za nasze grzechy” to kryminał, a osobiście tego typu książki lubię najbardziej. Oczywiście nie wszystkie kryminały są dobrze napisane, lecz, jak jest z tą konkretną książką, zobaczycie zaraz. Pewnego poranka grupa nastolatków znajduje zwłoki mężczyzny zawinięte w folię. Nic nie wskazuje na to, aby padł ofiarą przemocy. Po wykonaniu autopsji okazuje się, że ciało jest odwodnione, ale to nie jedyna dziwna rzecz, jaką odkrywa lekarka badająca zwłoki. W krtani mężczyzny znajduje się fragment poczwarki egzotycznego motyla. Jest to zdecydowanie bardzo dziwne i podejrzane, więc, aby rozwiązać zagadkę osobliwego morderstwa zostaje wyznaczony prokurator Emil Grab, komisarz Marczewski i Jakub Błach. Niespodziewanie zdeterminowana i pewna siebie dziennikarka Pola Sass dostaje dziwny filmik z denatem w roli głównej. Później otrzymuje kolejny i wtedy właśnie przyłącza się do śledztwa. Pojawiają się kolejne ofiary. Morderca nie daje za wygraną, a czasu coraz mniej. Jeśli chodzi o język, to uważam, że jest przystępny, jak i zarazem idealnie dopasowany do fabuły. Lektura przyciąga oryginalną okładką, ale przede wszystkim wciągającą treścią. Nie nudzi ani nie jest zbytnio skrócona. Co naprawdę rzadko się zdarza. Polecam osobom, które lubią dobre kryminały z niekoniecznie, szczęśliwym zakończeniem. Mocno mnie ono zdziwiło, bo bezsprzecznie nie tego się spodziewałam, ale myślę, że o to właśnie chodzi - żeby nie wiedzieć co wydarzy się na końcu i móc samemu snuć swoje domysły. Podsumowując, polecam książkę „Za nasze grzechy". Fabuła tak mocno wciągnęła mnie w swój tajemniczy i mroczny klimat, że nie sposób było zauważyć jakiekolwiek minusy. H.L.
2024-02-13
Szkolny Klub Recenzenta
Czy opinia była pomocna? Tak 0 Nie 0
2/5
Opinia niepotwierdzona zakupem
"Za nasze grzechy" jest debiutancką powieścią Ludwika Lunara. Na Lubimy Czytać możemy już znaleźć zapowiedź, kolejnej premiery, w okolicy maja powinna pojawić się powieść pod tytułem "Przeszłość nie umiera nigdy".
2024-02-13
Jeny, co tu czytać?
Czy opinia była pomocna? Tak 0 Nie 0
5/5
Opinia niepotwierdzona zakupem
Świetny debiut Ludwika Lunara. Książka wciągnęła mnie bez reszty. Trzymała w napięciu do ostatniej strony. Świetnie skonstruowana fabuła. Ciekawi główni bohaterowie. Chętnie przeczytam coś nowego. Może następne sprawy z udziałem prokuratora Emila Graba i Poli Sass ? POLECAM WSZYSTKIM - KONIECZNIE PRZECZYTAJCIE BO WARTO
2024-01-29
Magia czytania
Czy opinia była pomocna? Tak 0 Nie 0
4/5
Opinia niepotwierdzona zakupem
Na leśnej polanie zostaje odnalezione ciało mężczyzny, które zostało szczelnie owinięte w plastikową folię. Przyczyną śmierci było odwodnienie. W krtani mężczyzny znaleziono zaś fragment poczwarki egzotycznego motyla. Nad sprawą pracują Emil Grab, prokurator, komisarz Marczewski i Jakub Błach, technik kryminalistyki. Wkrótce dołączają do nich dwie kolejne osoby, które próbują wraz z nimi rozwiązać zagadkę kryminalną. Mam zagwozdkę, jeśli chodzi o tę książkę. Przyznam szczerze, że do pewnego momentu wciągałam ją jak spaghetti i byłam ciekawa tego, dokąd zaprowadzi mnie fabuła. Byłam zaintrygowana tym, że z ciała mężczyzny zrobiono inkubator dla motyla, a to nie był koniec rewelacji, jeśli chodzi o pomysłowość mordercy, nie chcę jednak spoilerować. Tyle że akcja siadła dla mnie w momencie, kiedy do ekipy dołączył Flo. Moja wiara w prowadzenie sprawy w ten sposób spadła do zera. Zresztą ekipa prowadząca śledztwo była dla mnie średnia. Jedynie Błach jakoś do mnie przemawiał. Reszta mi się rozmywa. Kompletnie też nie kupiłam tego, że nad sprawą pracuje ktoś, kto z prawem jest na bakier, a jest traktowany jak pełnoprawny śledczy. Serio, policja nie ma speca, który mógłby się zająć darknetem? Może gdybym nie siedziała w kryminałach, to ten fakt by mi nie przeszkadzał, nawet zachwyciłabym się tym, że zwykły obywatel został włączony do sprawy, ale na obecnym etapie w to nie wierzę. Do pewnego momentu ta książka mnie intrygowała. Zastanawiałam się, co siedzi w głowie mordercy, czym się kieruje, jak wybiera ofiary. Autor ma potencjał, tylko przydałby się dobry research. I ta powieść daje też do myślenia w takich społecznych kwestiach, więc nie uważam czasu spędzonego z tą historią za zmarnowany. Jestem też ciekawa tego, co Ludwik Lunar jeszcze będzie mógł mi pokazać. Myślę, że ta książka znajdzie swoich odbiorców, zresztą widziałam po innych ocenach, że sporo osób jest nią zachwyconych.
2023-12-14
Czytelnia Mola Książkowego
Czy opinia była pomocna? Tak 0 Nie 0
3/5
Opinia niepotwierdzona zakupem
Na leśnej polanie grupa nastolatków dokonuje makabrycznego odkrycia. Znajdują szczelnie owinięte w folię zwłoki młodego mężczyzny. Na ciele ofiary nie ma żadnych śladów przemocy, jedynym odstępstwem od normy jest umieszczona w przełyku mężczyzny poczwarka egzotycznego motyla. Sprawę do wyjaśnienia dostaje prokurator Emil Grab, a do pomocy zostają mu przydzieleni komisarz Marczewski i technik kryminalistyki Jakub Błach. Równocześnie, młoda, ambitna i niekonwencjonalna dziennikarka Pola Sass otrzymuje film przedstawiający zwłoki na polanie. Cała czwórka łączy siły, by wykryć mordercę, zwłaszcza że Pola otrzymuje niepokojący materiał wideo, z którego wynika, że zabójstw będzie więcej. Jest to debiut literacki i prawdę mówiąc mam wobec niego bardzo mieszane uczucia. Książka ma bardzo ciekawy początek, zapowiada się ciekawa zagadka kryminalna, ale z czasem zaczyna się to trochę rozjeżdżać. No to teraz czas na konkrety. Stworzenie zespołu śledczego złożonego z prokuratora, policjanta, technika kryminalistycznego, dziennikarki, a w późniejszym czasie dołączenie do niego dilera narkotyków, jest moim zdaniem zabiegiem bardzo karkołomnym i raczej mało prawdopodobnym. Miasto stworzone przez autora jest fikcyjne, ma to duży plus, bo nie trzeba martwić się o szczegóły, ale za to można przesadzić z ilością miejsc, w których rozgrywa się akcja przez to trochę stracić wiarygodność i tu niestety to widać. Co do bohaterów to tutaj jest to zwykle kwestia gustu. Moim zdaniem, nawet jeżeli ktoś wzbudza w pierwszym momencie sympatię, to później okazuje się, że jednak ma coś za uszami i nie jest postacią do końca pozytywną. No niby tak jak w życiu, sporo ludzi ukrywa mroczne tajemnice i nie każdy wydaje się tym, kim jest na pierwszy rzut oka, ale ja osobiście lubię jak bohater książki jest osobą, którą można polubić i jej kibicować. Ale tak jak pisałem wcześniej, to kwestia gustu i każdy może mieć w tej materii swoje zdanie. No dobra, ale czy jest coś pozytywnego w tej książce? Na pewno jest to zagadka kryminalna, trochę bardziej pasująca raczej do rzeczywistości innej niż polska, ale jest ciekawa, wciągająca i do końca trzyma w napięciu. Na pewno są to też bohaterowie, którzy, pomimo że nie przypadli mi do gustu, są wyraziści i nie można odmówić im charakteru. Mam nadzieję, że w następnych książkach autor zaskoczy nas w pozytywny sposób, bo da się wyczuć, że ma duży potencjał i szkoda byłoby go zmarnować.
2023-10-30
Rafał
Czy opinia była pomocna? Tak 0 Nie 0
5/5
Opinia niepotwierdzona zakupem
Prokurator Emil Grab zostaje przydzielony do sprawy morderstwa. Choć z początku wygląda to na typową sprawę kryminalną, to po czasie okazuje się że śledczy mają do czynienia z szaleńcem. Pierwsze ciało młodzież odkrywa na polanie, w ustach denata patolog znajduje Motyla Królowej Wiktorii – gatunek objęty ścisłą ochroną i nie występujący w Polsce. Sprawa budzi duże zainteresowanie wśród mediów. Dziennikarka Pola Sass postanawia zrobić reportaż, nie spodziewa się, że morderca będzie się z nią kontaktował i wysyłał filmy z wskazówką co do miejsca ukrycia kolejnych ciał. Nie trzeba było długo czekać. Tym razem w ogrodzie botanicznym policja odkrywa zwłoki kobiety, na której rosną storczyki. Kwiaty także są wyjątkowe, rosną tylko na terenie Kanady i w małej części USA. Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi. Pola zgadza się na współpracę z organami ścigania i zaczynają grę z Mędrcem. Tak został nazwany szaleniec, który spełnia swoje chore fantazje. Pojawiają się kolejne filmy i kolejne ciała – dłonie zapakowane w pudełku na sklepowej półce czy „kokon” znaleziony w stacji wodociągowej. Brzmi makabrycznie. Czy śledczym uda się znaleźć winnego? Czy morderca działa sam? „Za nasze grzechy” Ludwika Lunara to świetny, mroczny kryminał. Autor cały czas utrzymuje czytelnika w napięciu. Jeśli to był debiut autora to nie mogę się doczekać kolejnych książek. Bardzo polecam.
2023-10-30
justcallmeola
Czy opinia była pomocna? Tak 0 Nie 0
4/5
Opinia niepotwierdzona zakupem
Na leśnej polanie grupa nastolatków dokonuje makabrycznego odkrycia. Zwłoki należą do mężczyzny, sprawca zawinął je w plastikową folię. Patolog stwierdza, że przyczyną zgonu było odwodnienie a w jamie ustanej denata lekarz znajduje motyla. Sprawę poprowadzi prokuratur Emil Grab. Z kolei młoda dziennikarka Pola Sass zostanie włączona do śledztwa, gdyż to z nią morderca nawiązuje kontakt. Fabuła zaczyna się od pewnego „przedstawiania”, po którym wchodzimy w świat mordercy. Świat ten jest manifestacją kata. Brutalność jego jest niczym natura, która się rodzi i umiera. Na swój sposób te pokazy są dość ciekawe, specyficzne. Co siedzi w jego głowie i co chce przez to pokazać światu? Właśnie te pomysły na zbrodnię mają to coś. Wiem, ze żadna zbrodnia nie jest ciekawa, jednak autor zrobił z tego pewny pokaz a ja lubię takie „rzeczy” w kryminałach. Przez siedemdziesiąt stron myślałam, że nic z tego nie będzie, bo po prostu nie mogłam wejść w fabułę za żadne skarby świata. Przyznam, że miałam mega stracha, że nic się nie zmieni. Jednak po tych stronach fabuła jak i akcja zmieniają się na lepsze i zaczyna się pewna układanka, w której biorą udział: prokurator Grab, komisarz Marczewski, technik kryminalistyki Błach i to tego ostatniego polubiłam. Jakoś nie mogłam się zgrać z dziennikarką Sass, nie po drodze mi z nią było. Mamy dobrze prowadzone śledztwo, dostajemy co nieco z profilowania mordercy czy buszowanie po darknecie. Autor kombinuje by nie wprowadzać czytelnika na trop sprawcy, by jak najpóźniej złożyć puzzle. Czy mu się udaje? Tego już nie mogę zdradzić, bo za dużo kart musiałabym wam wyłożyć a tego nie chcemy.
2023-10-28
Dominika
Czy opinia była pomocna? Tak 0 Nie 0

Napisz swoją recenzję

Podziel się swoją opinią
Twoja ocena:
5/5
Dodaj własne zdjęcie produktu:
Recenzje i opinie na temat książek nie są weryfikowane pod kątem ich nabywania w księgarniach oraz pod kątem korzystania z nich i czytania. Administratorem Twoich danych jest HarperCollins Polska Sp. z o.o. Dowiedz się więcej o ochronie Twoich danych.
pixel