Zapisz na liście ulubionych
Stwórz nową listę ulubionych
Zagadkowa piękność / Wnuczka milionera
Zajrzyj do książki

Zagadkowa piękność / Wnuczka milionera

ImprintHarlequin
Liczba stron320
ISBN978-83-291-1386-1
Wysokość170
Szerokość107
EAN9788329113861
Tytuł oryginalnyItalian Nights to Claim the VirginA Ring to Secure His Heir
TłumaczPaula RżyskoMira Weber
Język oryginałuangielski
Data premiery2025-04-29
Więcej szczegółówMniej szczegółów
Idź do sklepu
Idź do sklepu Dodaj do ulubionych

Przedstawiamy "Zagadkowa piękność" oraz "Wnuczka milionera", dwa nowe romanse Harlequin z cyklu HQN ŚWIATOWE ŻYCIE DUO.

Włoski milioner Alessio di Bari nieraz kupuje dzieła sztuki w galerii, gdzie obsługuje go profesjonalna, lecz zimna jak lód Nicola Bennett. Alessio nie lubi jej, lecz jednocześnie coś go w niej intryguje. Pewnego wieczoru spotyka Nicolę pracującą jako kelnerka w nocnym klubie. Alessio widzi, że Nicola świetnie sobie radzi w obu rolach i docenia jej talent. Przychodzi mu do głowy, że mogłaby mu pomóc, odgrywając rolę jego narzeczonej na rodzinnym przyjęciu. Liczy też, że wspólny weekend pozwoli mu odkryć, jaka naprawdę jest piękna Nicola Bennett…

Milioner Aleksius Stavroulakis tylko dla jednej osoby zrobiłby wszystko – dla swego ojca chrzestnego Sokratesa Seferisa. Tym razem prośba starego Greka jest nietypowa: Aleksius ma odnaleźć w Londynie wnuczkę Sokratesa, Rosie Gray, i ocenić, czy jest uczciwa i mądra, tak by dziadek mógł uczynić ją swoją jedyną spadkobierczynią. Sokrates, powierzając to zadanie właśnie Aleksiusowi, ma jeszcze inny ukryty cel…

Fragment książki

Alessio di Bari mógł z łatwością poradzić sobie z faktem, że Nicola Bennett nie darzyła go sympatią. Przyzwyczaił się, że kobiety go nie lubią. Oznajmiały to, gdy wychodziło na jaw, że nie zamierza zmieniać swojego stanowiska w sprawie małżeństwa. Nie uważał tego za słuszny krok, tak samo jak każdej długoterminowej formy związku. Był przyzwyczajony do złości. Gorąca namiętność, która często kończyła się w sypialni pulsującą stertą rozrzuconych ubrań i plątaniną gorących ciał. Stanowiło to miłą odmianę dla jego znanej wszystkim zimnej, racjonalnej postawy.
To, do czego był przyzwyczajony, to obojętność. Czuł ją nawet teraz, gdy stał w przestronnych wnętrzach ekskluzywnej, londyńskiej galerii sztuki.
– Czy ma pan ochotę na kawę, signor di Bari?
Jej oczy są lodowate – pomyślał.
Z drugiej strony, wszystko w Nicoli Benett było w porządku. Jej ubiór i zachowanie były nienaganne. Nawet głos brzmiał tak, jakby każde słowo było z góry wyważone i przemyślane.
Alessio napotkał jej szare spojrzenie, które lśniło w jej nieruchomych rysach. Był zadziwiony swoją fascynacją tą kobietą. Z pewnością nie była klasyczną pięknością, a jej ubrania, choć nienaganne, od dawna były niemodne. Biała koszula i czarna ołówkowa spódnica były bardzo na miejscu, jednak trąciły nudą. Dokładnie to samo można było powiedzieć o butach oraz krótko przypiłowanych matowych paznokciach.
Jedyną ozdobą, którą na sobie miała, był cieniutki złoty łańcuszek. A włosy? Włosy w kolorze blond miała ułożone w ciasny kok. Czasami wydawało mu się, że jej fryzura bardziej przypomina hełm.
Nie ma nic kobiecego w takim stylu bycia – pomyślał pogardliwie.
Jedyną rzeczą, która kłóciła się z jej chłodną precyzją, był niewielki tatuaż w kształcie różyczki tuż pod linią obojczyka. Była najbardziej spiętą kobietą, jaką kiedykolwiek spotkał. Widział nawet puls migoczący na jej skroni. Czy jednak nie zauważył, że coraz częściej błądził wzrokiem po jej skórze i zastanawiał się, jak smakowałaby, gdyby przejechał po niej językiem? Czy nie przyłapywał się na myśleniu o tym, jak jej włosy rozsypałyby się w jego palcach, gdyby uwolnił je z surowej fryzury? Zmarszczył brwi. O co w tym wszystkim chodzi?
Ponieważ był naukowcem, a więc człowiekiem, który z założenia nienawidził niepewności, zawsze domagał się odpowiedzi na wszelkie pytania i spekulacje. Być może jego roztargnienie i uciekające myśli były spowodowane brakiem wolnego czasu, a to z kolei – otwarciem nowych fabryk w Niemczech i Ameryce. Nie pamiętał już, kiedy miał choć odrobinę czasu tylko dla siebie.
Czy to właśnie było powodem fantazjowania o najbardziej niedostępnych osobach, takich jak panna Nicola Bennett?
– Czy nie powinnaś przypadkiem zaproponować mi szampana? – wycedził. – Biorąc pod uwagę lukę finansową, którą właśnie stworzyłem przez zakup tego pięknego obrazu, myślę, że kawa to za mało. Twój szef powinien dać mi większą zniżkę, w końcu jesteśmy przyjaciółmi.
Jej nieprzejednane rysy nawet nie drgnęły.
– Jeśli poczekasz do weekendu, będziesz miał okazję osobiście się z nim potargować – odpowiedziała gładko. – W piątek wróci z Argentyny.
– Niestety w weekend jestem zajęty – powiedział Alessio, a gdy tylko przypomniał sobie czym, przeszył go nieprzyjemny dreszcz.
– Och, wielka szkoda. – Wzruszyła ramionami, co przykuło jego uwagę do materiału opinającego się na jej niewielkich piersiach. – Mimo wszystko uważam, że udało ci się trafić na okazję.
– Czyżby?
– Oczywiście.
Ich spojrzenia w milczeniu powędrowały do olejnego obrazu przedstawiającego kobietę siedzącą przy wannie. Ubrana była jedynie w męską koszulę, a wyraz jej twarzy wskazywał, że właśnie została zaspokojona seksualnie. Jej ciemne włosy były splątane, uda lekko rozchylone, a w kącikach ust majaczył delikatny uśmiech. Artysta był znany z uwieczniania na swoich dziełach licznych kochanek, jednak w tym portrecie było coś niespotykanego. Był namalowany tak, że widz czuł się jak podglądacz.
Alessio nie potrafił sobie wyobrazić, że umiałby wpatrywać się w kobietę na tyle długo, by móc ukazać wszystkie detale jej twarzy i ciała – nawet gdyby miał jakiekolwiek zdolności artystyczne. Był typem mężczyzny, który po stosunku znika od razu pod prysznicem i rzuca się w wir pracy. Unikał wszelkich sentymentalnych pożegnań i czułych obietnic powrotu kolejnej nocy. Uważał, że taki po prostu jest i nie miał zamiaru tego zmieniać.
Popatrzył jeszcze raz na swoją towarzyszkę i zauważył, że na jej policzkach pojawił się delikatny rumieniec.
– Podoba ci się? – zapytał.
– To jedno z jego najlepszych dzieł.
– Nie o to pytam. Jesteś bardzo ostrożną kobietą. Popraw mnie, jeśli się mylę.
– Jaka jestem? – Uniosła wąskie brwi. – To dla mnie nowość, to wszystko. Tak się składa, że wolę raczej obrazy przedstawiające krajobrazy. To żadna tajemnica, signor di Bari.
– Tyle razy mówiłem, żebyś mówiła do mnie Alessio.
– Jestem zwolenniczką granic zawodowych – odpowiedziała szorstko.
– Ja odnoszę się do swoich klientów mniej oficjalnie. Myślę, że nikt nie ma mi tego za złe i uwierz mi – to działa w obie strony.
– A ja odnoszę się do klientów mojego szefa z należnym im szacunkiem, zwłaszcza gdy wymaga tego znaczna różnica wieku.
Jej słowa były tak nonszalanckie, że przez chwilę nie zorientował się nawet, że dała mu pstryczka w nos. Alessio zauważył, że Nicola co chwila zerka na zegarek, starając się to ukryć, i majstruje wciąż przy guziku mankietu. Nie przywykł do takiego zachowania, co wyprowadziło go delikatnie z równowagi.
Co się z nim stało? Od kiedy zaczął przejmować się tym, co myślała na jego temat jakaś sprzedawczyni? Była dla niego nikim. Było mu szkoda jego przyjaciela Sergia Cabany, który każdego dnia musiał znosić jej pozbawioną emocji twarz, a jeszcze bardziej pożałował jej chłopaka. Czy jakikolwiek mężczyzna byłby w stanie znieść kobietę tak oziębłą jak ona?
– Obraz zostanie wysłany na mój adres w Mayfair?
– Oczywiście.
Czy ta kobieta była w ogóle zdolna do odczuwania przyjemności? Chyba drewniana deska ma więcej uczuć niż ona.
A jeśli mowa o przyjemności… Pomyślał o nadchodzącym wieczorze i prośbie człowieka, który odegrał kluczową rolę w budowie fabryki di Bari. Karl Schneider był młody, dynamiczny i zdeterminowany, by podczas swojego krótkiego pobytu w Londynie odwiedzić jak najwięcej nocnych klubów. Alessio musiał to przetrwać, zważywszy, że nie przepadał za Soho ani nocnymi klubami. Zgodził się, ponieważ biznes rządzi się swoimi prawami.
A może zrobi mu to dobrze przed przyjęciem urodzinowym matki? Nie chciał się tam znaleźć jeszcze bardziej niż w nocnych klubach, ale przywykł do kontroli z jej strony i nie umiał się jej przeciwstawić, mimo że dawno już nie musiał pozostawać pod jej wpływem.
To tylko weekend, przetrwasz i wszystko wróci do normy – powiedział do siebie w myślach i ruszył w stronę limuzyny, żegnając się skinieniem głowy z oziębłą blondynką.

Letni deszcz przerodził się w ulewę. Zacinał po łydkach Nicoli, dostając się do jej butów. Była już przemoczona do suchej nitki, a jej nędzny parasol okazał się zupełnie bezużyteczny wobec szalejącego wiatru. Poza tym było jej bardzo zimno i była głodna. Powinna skupić się na tym w pierwszej kolejności, zwłaszcza że miała przed sobą długą zmianę.
Tak naprawdę nie chodziło o to, że nie miała czasu usiąść i zjeść w spokoju przed przyjazdem tutaj. Problem polegał na tym, że była w stanie myśleć tylko o Alessiu di Barim. Nieważne, jak bardzo się starała, nie mogła wyrzucić jego obrazu ze swoich myśli.
Często uważała, że szarpią nim sprzeczności. Jego wygląd nie sugerował tego, że był chemikiem odnoszącym ogromne sukcesy zawodowe, posiadającym fabryki rozsiane po całym świecie. Większość ludzi twierdziła, że wygląda raczej jak gwiazda filmowa niż naukowiec. Miał mroczną i zmysłową urodę, która sprawiała, że rozpadała się na kawałki za każdym razem, gdy znajdował się obok.
Londyńska galeria sztuki, w której pracowała przez ostanie trzy lata, była przez niego często odwiedzana. Co prawda ostatnio nie pojawiał się tam z żadną pięknością uwieszoną na ramieniu, ale Nicola pamiętała każdą z nich. Piękne, długonogie, obdarzone dużym biustem i obwieszone diamentami.
Nigdy nie spotkała mężczyzny takiego jak on. Był przykładem mocy, siły i intelektu. Widziała, jak ludzie odwracali się tylko po to, żeby na niego spojrzeć, i doskonale rozumiała dlaczego – nie miało to nic wspólnego z drogimi garniturami, samochodami czy prywatnymi odrzutowcami lecz z emanującą z niego władczą potęgą.
Nienawidziła sposobu, w jaki udało mu się wtargnąć w jej ciało, niczym niszczycielski, seksowny pocisk. Zawsze starała się ukrywać przy nim swoje prawdziwe emocje i świetnie jej to wychodziło. Choć, gdy myślała o jego jasnych, szafirowych oczach, osadzonych w złotej skórze i idealnie wyrzeźbionym męskim ciele, z trudem łapała oddech. Pragnęła go dotknąć i pocałować. Chciała wtulić się w jego muskularne ciało i nigdy nie dać mu odejść.
Czy to nie było szalone? Zwłaszcza że była najbardziej żenującą z kobiet w jej wieku? Dziewicą?
Z rozmyślań wyrwało ją brzęczenie dochodzące z torebki. Nie musiała nawet patrzeć na wyświetlacz telefonu, żeby wiedzieć, kto dzwoni. Schowała się pod daszkiem pobliskiego kiosku z komiksami i przesunęła palcem po ekranie.
– Nicky? – zajęczał znajomy głos.
– Cześć, mamo. Nie mogę długo rozmawiać, śpieszę się do pracy. Co słychać?
– Chodzi o Stacey.
Oczywiście, że tak. Zawsze chodziło o Stacey, o dziewczynę jej brata.
– Nic się jej nie stało, prawda? – zapytała pośpiesznie.
– Powiedzmy, że nie. – Nicola usłyszała, jak matka zaciąga się papierosem. – Mówi, że ma dość tej pogody i wyjeżdża na Majorkę. Mówi, że jej ciocia może załatwić jej pracę w jakiejś eleganckiej knajpie na plaży.
Nicola zdusiła w sobie chęć powiedzenia matce, że to mało prawdopodobne, aby młoda kobieta w ósmym miesiącu ciąży, która zawsze stroniła od pracy, zechciała podjąć, ot tak, dorywczą i ryzykowną pracę. Do tego mało prawdopodobne było to, że zdobyłaby pozwolenie na pracę w tak krótkim czasie.
– Mamo, posłuchaj – odchrząknęła. – Powiedz jej, że wszystko będzie dobrze. Mam trochę pieniędzy, które odłożyłam dla niej i dziecka. Wkrótce je dostanie.
– Ona o tym wie. Chce wiedzieć, czemu nie dasz jej ich już teraz. – Matka zakasłała chrapliwie. – Mówi, że potrzebuje nowych mebli.
Nicola przygryzła wargę, by nie powiedzieć nic uszczypliwego. Cierpliwość to termin obcy zarówno jej matce, jak i dziewczynie jej brata. Pomyślała o zamiłowaniu Stacey do drogich kosmetyków i torebek. Uwielbiała jeść poza domem i nie umiała przyrządzić nic bardziej skomplikowanego niż tost.
– Wiem o tym, ale boję się, że wszystko roztrwoni, zanim urodzi się dziecko. Jutro ją odwiedzę i spróbuję przemówić jej do rozsądku. Teraz muszę kończyć, mamo, bo spóźnię się do pracy.
Przerwała połączenie i przebiegła przez błyszczące chodniki, w których odbijały się jaskrawe światła ulic Soho. W końcu zatrzymała się przed drzwiami klubu Masquarade. Jego różowe neony migały jak flamingi, rzucając światło na rosłego ochroniarza, który stał w wejściu i głównie odstraszał ludzi, ponieważ było to najatrakcyjniejsze miejsce w mieście. Ceny wejściówek mimo wszystko nie zniechęcały potencjalnych zainteresowanych i kusiły miłym spędzeniem czasu.
Nicola wślizgnęła się do budynku przez boczne drzwi, powitana skinieniem głowy przez jednego z portierów. Zbiegła po schodach do szatni pracowniczej, gdzie zaczęła się przebierać. Przebieranie się zajmowało jej zawsze bardzo dużo czasu, a powód był prosty – musiała się przemóc, ponieważ zakładanie na siebie czegoś takiego było ostatnią rzeczą, jaką kiedykolwiek zdecydowałaby się włożyć. Prawdę mówiąc, gdyby tak desperacko nie potrzebowała pieniędzy, nigdy nie zdecydowałaby się na zatrudnienie w tym miejscu, ale było to stosunkowo łatwe zajęcie, a napiwki były całkiem pokaźne. To właśnie trzymało ją tutaj przez ostatnie pięć miesięcy, podczas których odkładała mozolnie każdy zarobiony grosz.
Rozpuszczając ciasno spięte blond włosy i potrząsając nimi, Nicola spojrzała w lustro. Klub miał być utrzymany w klimacie weneckim, dlatego menu było pełne cicchetti i butelek drogiej Valpolicelli oraz barmanów z charakterystycznymi kapeluszami, których ronda zabawnie zachodziły im na twarz. Natomiast kelnerki, do których należała…
Ech… – westchnęła w myślach.
Jej wygląd w żadnym wypadku nie mógł urazić niczyjego poczucia przyzwoitości, ponieważ jej kostium był bardziej treściwy od tych, które można zobaczyć na plaży, jednak był po prostu absurdalnie obcisły. Miała wrażenie, że jej piersi chcą wyskoczyć z cekinowego stanika, a czarnofioletowa spódniczka odsłania zbyt dużo ud pokrytych czarnymi, połyskującymi kabaretkami. A co do butów… Spojrzała na swoje niebotycznie wysokie szpilki. Przynajmniej tradycyjna wenecka maska chroniła jej prywatność i nikt nie byłby w stanie jej rozpoznać, co było niewątpliwym atutem tej pracy. Nie żeby znała kogoś, kto byłby w stanie zapłacić krocie za kieliszek wina, ale i tak dawało jej to ogromny komfort.
Wracając na górę, zabrała tacę i elektroniczny notes do składania zamówień. Weszła do słabo oświetlonego wnętrza klubu i rozejrzała się dookoła. Wszystkie stoliki były zajęte przez klientów, których większość stanowili mężczyźni. Wśród nich znajdowali się celebryci, goście spoza miasta, grupa piłkarzy w towarzystwie długonogich, wpatrzonych w nich jak w obraz blondynek oraz kilku bajecznie bogatych stałych klientów.
Nagle lampka w jej tablecie zamigała na czerwono, nakazując jej udać się do stolika trzynastego – jak na ironię, najbardziej prestiżowego stolika w całej sali. Przywołała na usta szeroki uśmiech i kołysząc biodrami, tak jak nauczyła ją menedżerka klubu, udała się w jego kierunku. Gdy znalazła się w pobliżu miejsca, do którego zmierzała, jej uśmiech zamarł. Zobaczyła dwóch mężczyzn siedzących na antresoli, a jeden z nich sprawił, że serce zamarło jej w piersi. Poczuła, że jeszcze chwila, a straci resztki oddechu i zemdleje.
Może w tej sytuacji byłoby to dobre rozwiązanie? – powiedziała do siebie w myślach.
To nie może być prawda.
To nie może być on.
Czy los naprawdę musi być dla niej taki okrutny?
Czy naprawdę jej sekret musiał odkryć mężczyzna, który podobał jej się jak nikt inny na świecie i który był przyjacielem jej szefa?
Serce zabiło jej jeszcze mocniej, gdy uświadomiła sobie, że jej szef, Sergio Cabrera, był pod wieloma względami wielce konserwatywnym człowiekiem, co było głównym powodem, dla którego przyjął ją na stanowisko swojej sekretarki. Pochwalał fakt, że zawsze wyglądała schludnie, nie paliła papierosów, nie przychodziła do pracy na kacu oraz stroniła od życia miłosnego. Co by o niej pomyślał, gdyby się dowiedział, że jego ulubiona asystentka, którą stawia za wzór innym pracownikom, paraduje wieczorami po klubie nocnym, ubrana jedynie w kusy stanik i spódniczkę z kolorowych piórek, sprzedając niebotycznie drogie kieliszki szampana zamożnym klientom?
Gdyby się dowiedział, straciłaby pracę, więc musiała zrobić wszystko, by się tak nie stało. Musiała zachować spokój, w końcu miała zasłoniętą twarz. Pomyślała nawet, czy nie wrócić do szorstkiego akcentu, którego używała w dzieciństwie, gdy mieszkała w południowym Londynie, ale nie mogła się do tego przemóc. Zaszła za daleko, by cofać się do przeszłości.
Tak czy inaczej, nie było szans, żeby Alessio ją rozpoznał. Zresztą, dlaczego miałby to zrobić? Miał przy sobie dużo o wiele piękniejszych kobiet, by zwracać uwagę na schludną do granic możliwości i nudną sprzedawczynię obrazów.
Wzięła głęboki wdech, zebrała w sobie całą odwagę, podeszła do stolika i zwróciła się do nieznajomego mężczyzny:
– Co panu podać? – zapytała i uśmiechnęła się słodko.

Alessio nie był specjalnie skoncentrowany, gdy blond kelnerka przyjmowała zamówienie od jego towarzysza. Nie zainteresował się nią również, gdy wróciła do stolika z butelką szampana, jednak gdy zaczęła odkręcać sreberko, pod którym ukryty był drewniany korek, coś przykuło jego uwagę. Jej długie kciuki ozdobione były krótkimi, spiłowanymi i niczym nie ozdobionymi paznokciami. W ogóle nie pasowało to do jej ekstrawaganckiego stroju. Nie był pewien, co sprawiło, że jego wzrok powędrował w górę w stronę plakietki z napisem „Nicky”, a później zatrzymał się na maleńkim, prawie niewidocznym tatuażu w kształcie róży, tuż pod jej obojczykiem.
Czy to możliwe…?
Zmarszczył brwi i przyglądał się, jak jej ręce drżą, gdy nalewała, a właściwie rozlewała szampana naokoło kieliszków. Mimo bałaganu, jakiego narobiła na stole, wciąż uparcie nie chciała spojrzeć mu w oczy.
Może powinien pozwolić jej odejść? Może tak byłoby lepiej? Ale jego ciekawość została pobudzona jak nigdy dotąd. Ciekawość i coś jeszcze. Coś, co przypominało nagłą falę pożądania.
– Nicola? – zapytał cicho. – Czy to naprawdę ty?

Fragment książki

– Musisz mi wyświadczyć przysługę, Aleksius – oznajmił Sokrates Seferis i jego chrzestny syn natychmiast zostawił wszystkie sprawy w Londynie, by ruszyć mu z pomocą. Sokrates był bardzo tajemniczy. Nie wyjaśnił, na czym owa przysługa miałaby polegać, powiedział tylko, że sprawa jest dyskretna i nie można jej omówić przez telefon.
Aleksius Stavroulakis, liczący ponad metr osiemdziesiąt wzrostu mężczyzna o budowie atlety, w wieku zaledwie trzydziestu jeden lat był już miliarderem. Posiadał armię ochroniarzy, wiele luksusowych samochodów, liczne posiadłości oraz prywatne odrzutowce. Znany jako twardy człowiek interesu o agresywnym charakterze, nigdy nie zwykł tańczyć, jak mu inni zagrają. Jednak siedemdziesięciopięcioletniego Sokratesa traktował w szczególny sposób, bowiem ojciec chrzestny był jedynym człowiekiem, który przez wiele lat odwiedzał Aleksiusa, gdy jako chłopiec przebywał w szkole z internatem w Wielkiej Brytanii.
Sokrates, właściciel sieci hoteli turystycznych na całym świecie, ogromny majątek zawdzięczał wyłącznie własnej ciężkiej pracy. W życiu prywatnym nie miał jednak szczęścia. Ukochana żona zmarła, rodząc ich trzecie dziecko. Pozbawiona matczynej opieki trójka potomków Sokratesa wyrosła na ludzi zepsutych, leniwych i rozrzutnych. Wielokrotnie przysparzali ojcu wstydu nie do zniesienia. Dla Aleksiusa przypadek chrzestnego, który był bardzo porządnym człowiekiem, stanowił najlepszy dowód na to, dlaczego rozsądni ludzie nie powinni mieć dzieci. Ich posiadanie to błąd, którego sam nie zamierzał popełnić.
Sokrates przywitał gościa na tarasie luksusowego domu na przedmieściach Aten. Zanim Aleksius zdążył usiąść, na stoliku już pojawiły się napoje i przekąski.
– W czym mam ci pomóc? – spytał z powagą ojca chrzestnego. Srebrzystoszare oczy młodego człowieka jak zawsze patrzyły zimno na rozmówcę.
– Nigdy nie grzeszyłeś cierpliwością, prawda? – zażartował starszy mężczyzna. – Napij się drinka, przeczytaj dokumenty…
Aleksius niecierpliwym gestem zgarnął ze stolika cienki plik papierów. Na pierwszej stronie u góry zobaczył portretowe zdjęcie bladej, nijakiej dziewczyny. Mogła mieć nie więcej niż dwadzieścia lat.
– Kto to jest? – spytał.
– Przeczytaj – powtórzył z uporem Sokrates.
Aleksius z rozdrażnieniem przerzucał kartki. Imię i nazwisko Rosie Gray nic mu nie mówiło. Im dalej czytał, tym mniej rozumiał, o co właściwie chodzi.
– Przedstawia się jako Rosie. – Sokrates zadumał się na chwilę. – Moja zmarła żona także była Angielką. Na chrzcie również dano jej na imię Rose.
Z dokumentów wynikało, że Rosie Gray jest Angielką i dorastała w ośrodku opiekuńczym w Londynie. Obecnie była zatrudniona jako sprzątaczka. Aleksius poczuł się zakłopotany. Z jakiego powodu jego ojciec chrzestny miałby się kimś takim interesować ?
– To moja wnuczka – odparł Sokrates na nieme pytanie chrześniaka.
– Żartujesz? – Aleksius spojrzał z niedowierzaniem na starszego pana. – Ta kobieta próbuje cię wrobić?
– Będziesz najlepszym wykonawcą tego zadania – powiedział z zadowoleniem Sokrates. – Dziewczyna nie próbuje mnie w nic wrobić. Chyba nawet nie ma pojęcia, że istnieję. Ciekawi mnie ta Rosie… dlatego cię tu wezwałem.
Aleksius ponownie zerknął na zdjęcie: pozbawiona osobowości brzydula z wyblakłymi włosami i dużymi oczami bez wyrazu .
– Dlaczego podejrzewasz, że jest twoją wnuczką? – spytał.
– Nie podejrzewam, tylko wiem na pewno, i to od ponad piętnastu lat. Zleciłem wtedy testy DNA – przyznał niechętnie. – Jest córką Troya. Spłodził dziecko, kiedy udawał, że pracuje dla mnie w Londynie. Oczywiście nie poczuwał się do żadnych zobowiązań wobec kochanki. Już po jego śmierci matka dziewczynki skontaktowała się ze mną, prosząc o wsparcie. Zapisałem im sporą kwotę, ale córka Troya nie zobaczyła z tego ani grosza. Matka ją zostawiła i Rosie musiała dorastać w przytułkach.
– Biedna ta Rosie – zauważył Aleksius.
– Biedna, to za mało powiedziane. Jako dziecko poznała wszelkie ujemne strony życia. Czuję, że to trochę i moja wina – przyznał ciężko starszy człowiek. – Przecież Rosie jest członkiem rodziny, mogłaby być moją spadkobierczynią…
– Twoją spadkobierczynią? – Deklaracja Sokratesa wprawiła Aleksiusa w osłupienie. – Chcesz przekazać majątek dziewczynie, której nigdy na oczy nie widziałeś? A co z resztą rodziny?
– Moja córka nie ma dzieci, za to zawsze żyła ponad stan. Żadnego z jej trzech bogatych mężów nie było stać na wydatki, jakie ponosiła – odparł beznamiętnie Sokrates. – Syn, który żyje, jest, jak ci wiadomo, uzależniony od narkotyków i regularnie, choć bez powodzenia, próbuje się leczyć…
– Masz jeszcze dwóch wnuków…
– Niesolidnych utracjuszy jak ich rodzice. Kiedyś pracowali w jednym z moich hoteli, teraz są podejrzewani o defraudację. Nie zamierzam żadnego z nich całkiem wydziedziczyć, ale jeśli wnuczka okaże się odpowiednią osobą, chcę jej zostawić większość moich pieniędzy.
– Co rozumiesz przez „odpowiednią” osobę? – Aleksius zmarszczył brwi.
– Jeśli jest porządną dziewczyną o dobrym sercu, powitam ją w moim domu z otwartymi ramionami. Uważam cię za człowieka honoru, jesteś powściągliwy i godny zaufania. Proszę cię, żebyś ocenił charakter Rosie i…
– Dlaczego ja? – przerwał Aleksius. – Przecież sam możesz się z nią spotkać.
– Uznałem, że to zły pomysł. Wiedząc, z kim ma do czynienia, mogłaby próbować zrobić na mnie jak najlepsze wrażenie. Przez kilka dni każdy potrafi udawać – westchnął ciężko. – Zbyt wiele mam do stracenia, by zaufać własnym sądom. Tak bardzo bym chciał, żeby Rosie okazała się inna niż reszta mojej rodziny. Własne dzieci tyle razy mnie oszukały, że nie mogę na nie liczyć. Nie chcę ryzykować, że znów dam się nabrać.
– Nadal nie rozumiem, czego ode mnie oczekujesz – przyznał Aleksius.
– Chciałbym, żebyś sprawdził Rosie, zanim zdążę się do niej przywiązać.
– Sprawdził Rosie? – powtórzył Aleksius. – W jaki sposób?
– Spotykaj się z nią, poznaj ją bliżej, oceń, jaki ma charakter. To bardzo dla mnie ważne, Aleks. – Sokrates popatrzył z nadzieją na chrześniaka.
– Chyba nie mówisz poważnie? Mam się spotykać ze… sprzątaczką? – nie dowierzał Aleksius.
– Nigdy nie podejrzewałem cię o snobizm – zmartwił się stary człowiek.
– Co my mamy ze sobą wspólnego? – upierał się Aleksius. – Na pewno wydałoby jej się podejrzane, gdybym się nią za bardzo interesował.
– Wynajmij firmę sprzątającą, dla której pracuje – podsunął Sokrates. – A może wymyślisz coś innego? Chodzi o to, żeby wasze spotkanie wypadło naturalnie. Wyświadczysz mi ogromną przysługę. Wiem, że jesteś bardzo zajęty, ale tylko ciebie mogę o to prosić.
– Chyba masz rację. Każde z twoich dzieci lub wnuków uznałoby nowego członka rodziny za potencjalną konkurencję.
– Sam widzisz. – Sokrates odetchnął z ulgą. – Będę ci dozgonnie wdzięczny za pomoc. Niepotrzebne mi szczegóły. Jeśli imienniczka Rose okaże się chciwa lub niegodna zaufania, w ogóle mi o tym nie mów. Chcę tylko wiedzieć, czy jest warta ryzyka.
– Zastanowię się… – odparł z ociąganiem Aleksius.
– Byle nie za długo. Lat mi nie ubywa – ostrzegł Sokrates.
– Coś ci dolega? – Aleksius zaniepokoił się, że ojciec chrzestny ukrywa przed nim jakieś kłopoty ze zdrowiem. Pochlebiało mu zaufanie, jakim darzył go ten starszy człowiek, ale jakiś szósty zmysł ostrzegał go, żeby od całej sprawy trzymać się z daleka. – Masz przecież innych przyjaciół… – zaczął.
– Żaden nie ma takich doświadczeń z kobietami jak ty – uciął Sokrates. – Od razu poznasz się na dziewczynie. Na pewno nie zdoła zamydlić ci oczu.
Aleksius westchnął ciężko i w końcu sięgnął po drinka.
– Przemyślę wszystko. Czy coś ci dolega? – ponowił pytanie.
– Nic, czym warto się przejmować – zbagatelizował Sokrates.
Aleksius nie był tego pewien, jednak ojciec chrzestny miał tak zacięty wyraz twarzy, że powstrzymał się przed zadawaniem dalszych pytań.
– Załóżmy, że dziewczyna okaże się wnuczką, jakiej pragniesz – zmienił temat. – Kiedy wyjdzie na jaw, że jestem twoim chrześniakiem, zrozumie, że nasze spotkanie zostało ukartowane. Jak się wtedy będzie czuła?
– Jeśli kiedykolwiek pozna resztę rodziny, zrozumie, dlaczego tak się stało – odparował bez wahania Sokrates. – Plan nie jest doskonały, ale muszę dowiedzieć się wszystkiego o Rosie, a nic lepszego nie przychodzi mi do głowy.

Po kolacji z ojcem chrzestnym Aleksius poleciał z powrotem do Londynu. W głowie miał zamęt. Był biznesmenem, podejmował śmiałe wyzwania, wiedział, jak wyprzedzić i pokonać konkurencję, ale, do cholery, nie był psychologiem! Co miał zrobić, żeby się dowiedzieć, czy zaginiona wnuczka Sokratesa nadaje się na jego spadkobierczynię? Czuł, że wziął na siebie zbyt dużą odpowiedzialność.
W życiu prywatnym stosował te same zasady co w życiu publicznym. Unikał więzów, ufał bardzo nielicznym. Nie miał własnej rodziny, co uważał za atut. Utrzymywał z innymi, a zwłaszcza z kobietami, tak powierzchowne relacje, że czasem nawet sam odczuwał pewien niesmak. Zawsze unikał kobiet, które pragnęły zobowiązań. Wybierał efektowne piękności, dla których liczyły się jego prestiż i pieniądze. Panie lubiące błyszczeć na przyjęciach, nosić ubrania od znanych projektantów oraz drogą biżuterię. One dzięki niemu zaspokajały potrzebę luksusu, zaś on dzięki nim potrzeby seksualne. Uważał, że transakcja jest uczciwa i korzystna dla obu stron.

– Dlaczego kazano nam się tu przenieść? – dopytywała się Zoe.
Rosie stłumiła westchnienie. Młode kobiety ciągnęły w stronę windy wózek wypełniony środkami czystości. Korytarz wyglądał jak wymarły, jedynie przy drzwiach wejściowych stali pracownicy ochrony, którym musiały okazać identyfikatory.
– STA Industries jest częścią wielkiego koncernu. Na razie mamy nieduży kontrakt, ale Vanessa twierdzi, że jeśli będą z nas zadowoleni, możemy dostać więcej zamówień. Padło na ciebie i na mnie, bo szefowa uważa nas za najlepsze pracownice.
– Szkoda, że nie płaci nam za to lepiej – skrzywiła się Zoe. – Dojazd tutaj jest o wiele droższy.
Rosie także nie była zachwycona zmianą miejsca pracy, ale w obecnej sytuacji ekonomicznej czuła ulgę, że wciąż ma stałe zatrudnienie. Nie wspominając o dodatkowych korzyściach, jakie się z tym wiązały. Zaledwie tydzień temu nagle straciła dach nad głową i tylko dzięki Vanessie nie znalazła się na bruku wraz z psem i całym dobytkiem. Jeszcze długo będzie wdzięczna szefowej, że za rozsądną cenę zaproponowała jej kawalerkę w wynajmowanym przez siebie budynku, gdzie mieszkali również inni członkowie personelu.
Vanessa Jansen świadczyła usługi sprzątania biur. Interes był niewielki, zamówienia zdobywała tylko dzięki temu, że niskimi cenami znacznie przebijała konkurencję. Zyski przez to też jednak były minimalne. Rosie podejrzewała, że jej wynagrodzenie nigdy się nie zwiększy. Czasy były ciężkie dla biznesu, wszyscy cięli koszty, dlatego Vanessa straciła ostatnio kilku stałych klientów.
– Nigdy nie bierzesz zwolnień, jesteś punktualna. Wiem, że zawsze mogę na tobie polegać. To rzadkość – powiedziała niedawno szefowa do Rosie. – Obiecuję, że podniosę ci płacę, jeśli dzięki temu kontraktowi zdobędziemy więcej zamówień.
Rosie uśmiechnęła się przez grzeczność. Przywykła do obietnic, których Vanessa nigdy nie dotrzymywała. Zatrudniła się jako sprzątaczka nie dlatego, że lubiła to zajęcie, ale odpowiadały jej wieczorne godziny pracy, co pozwalało dzień poświęcić nauce. Po zdaniu egzaminów zamierzała studiować zarządzanie. Miała kilka pomysłów, jak poprawić funkcjonowanie biznesu, nie podzieliła się nimi jednak z szefową, wiedząc, że jej rady zostaną źle odebrane. Vanessa była doskonała w żonglowaniu cyframi i wyszukiwaniu nowych klientów, ale beznadziejna jako menedżerka. Rzadko ruszała się zza biurka, nie mając świadomości, że pozbawieni nadzoru leniwi pracownicy wykonują robotę byle jak. Trudno się dziwić, że w tej sytuacji jej interes ledwo dyszał.
Rosie już dawno temu nauczyła się, że ludzi nie można zmienić. W końcu przez tyle czasu próbowała zmienić własną matkę. Dawała jej wsparcie, dobre rady, nawet błagała – wszystko na nic. Matce odpowiadało to, kim jest, i nie pragnęła żadnej zmiany. Musisz zaakceptować ludzi takimi, jacy są, a nie liczyć na to, że spełnią twoje oczekiwania. To była gorzka lekcja, którą Rosie dokładnie przerobiła. Pamiętała, jak bardzo się starała wypaść jak najlepiej, by matka zechciała zwrócić na nią uwagę, zająć się jej wychowaniem. Jenny Gray zawsze wolała gorzałkę, rozrywkowych mężczyzn i bujne życie towarzyskie niż córkę, chociaż w ciążę zaszła świadomie i celowo.
– Twój ojciec pochodził z bardzo bogatej rodziny. Myślałam, że jak dowie się o dziecku, ożeni się ze mną i będę ustawiona na całe życie – zwierzyła się kiedyś Rosie. – Jednak wystawił mnie do wiatru. Mężczyźni są bezużyteczni.
Choć Rosie w niczym nie przypominała zmarłej matki, w głębi duszy zgadzała się z nią, że większość mężczyzn to osobnicy całkiem bezużyteczni. Ci, z którymi się dotąd umawiała, mieli bzika na punkcie seksu, sportu i piwa. Ona miała lepsze pomysły, jak spędzać nieliczne wolne chwile, dlatego miesiące minęły od czasu, kiedy po raz ostatni umówiła się na randkę. Co prawda to i mężczyźni specjalnie za nią nie szaleli. Liczyła niewiele ponad metr pięćdziesiąt wzrostu i była pozbawiona tych ponętnych kobiecych krągłości, które tak przyciągają płeć przeciwną. Dawno temu miała nadzieję, że kiedy dojrzeje, ciało zmieni się na korzyść, ale lata mijały i nadal, w wieku dwudziestu trzech lat, była chuda i płaska jak deska.
Zabłąkany kosmyk musnął policzek Rosie. Spróbowała wcisnąć go pod gumkę ściągającą włosy w koński ogon, ale gumka pękła. Długie, lśniące fale opadły na ramiona. Szukając w kieszeniach zastępczej gumki, Rosie po raz setny pomyślała, że już od dawna powinna nosić krótką fryzurę, jednak wciąż nie mogła się zdecydować na wizytę u fryzjera. Beryl zachwycała się jej włosami, lubiła je szczotkować, kiedy dziewczynka była mała. Od śmierci Beryl minęły już trzy lata, lecz Rosie wciąż tęskniła za przybraną matką, która darzyła ją miłością i obdarowała tym wszystkim, czego nie dała rodzona matka.

Aleksius siedział w obcym dla niego pokoju biurowym jednego ze swoich osobistych asystentów. Usiłował pracować, ale za każdym razem, kiedy sięgał po coś, czego brakowało na biurku, ogarniała go irytacja. Odczuwał dyskomfort, do jakiego nie przywykł. Ponuro rozmyślał o ojcu chrzestnym, który wmanewrował go w tę niezręczną sytuację. Starszy pan wiedział, jak zagrać na jego uczuciach! Zacisnął zęby, słysząc gdzieś na piętrze szum odkurzacza. Sprzątaczka się pojawiła i mógł rozpocząć grę. Najrozsądniej byłoby udawać jednego z członków personelu. Musiał tylko założyć, że Rosie go nie rozpozna. Wątpił, by czytała „Financial Times”, gdzie stale o nim wspominano, ale na stronach magazynów poświęconych życiu celebrytów Aleksius Stavroulakis także był częstym gościem. Sprzątaczki chyba gustują w tego typu czasopismach? Może lepiej byłoby spotkać ją jakoś przypadkiem po godzinach pracy?
Rosie i jej atrakcyjna koleżanka, Zoe, pracowały po przeciwnych stronach korytarza. Tylko jedno z biur było zajęte, drzwi do niego stały otworem. Rosie nienawidziła kręcić się pomiędzy pracującymi do późna pracownikami, ale żadnego pokoju nie mogła pominąć, bo rutynowa kontrola mogłaby to wykazać. Musiała wykonać wszystkie polecenia zawarte w kontrakcie. Większość personelu na szczęście opuściła budynek przed ósmą wieczorem. Zajrzała do zajętego pomieszczenia. Za biurkiem siedział czarnowłosy, doskonale zbudowany facet. Pracował na laptopie. Światło płynące ze stylowej lampy biurowej podkreślało wyraziste rysy twarzy nieznajomego. Nagle podniósł głowę i spojrzał na Rosie. Jaki piękny mężczyzna, pomyślała. Dotąd rzadko zwracała uwagę na męską urodę.
Aleksius intensywnie wpatrywał się w Rosie. W niczym nie przypominała osoby, którą widział na zdjęciu. Na czarno-białej fotografii prezentowała się mało ciekawie, teraz wyglądała olśniewająco. I była taka drobniutka i niewysoka! Wszyscy Seferisowie są raczej niewielkiej postury, ale ona wydawała się maleńka i krucha jak bajkowy elf. Nigdy u nikogo nie widział tak jasnego koloru włosów. Bujne loki Rosie skrzyły się jak śnieżynki na mrozie. Na pewno są farbowane, założył bez wahania. Miała delikatną twarz w kształcie serca, przepastne zielone oczy, maleńki nosek i usta stworzone do pocałunków. Mogłyby wywołać erotyczne fantazje, jednak Aleksiusowi wszelkie fantazje były obce, skoro każda kobieta, o której zdążył pomyśleć, od razu była dostępna. Różowe, soczyste wargi Rosie zdecydowanie kojarzyły się z seksem. Był zły na siebie, że wnuczka jego ojca chrzestnego od pierwszego wejrzenia wydała mu się aż tak pociągającą kobietą. Musisz być rozsądny, powiedział sobie surowo. Masz wykonać określone zadanie i nic nie powinno cię rozpraszać.
Pod spojrzeniem przenikliwych ciemnych oczu Rosie poczuła się jak zwierzyna schwytana w pułapkę. Serce mocno waliło jej w piersi. Nieznajomy wyglądał wspaniale, był doskonały w każdym szczególe. Dostrzegła jednak niecierpliwie zaciśnięte wargi i pospiesznie cofnęła się z progu na korytarz. Dzwonki alarmowe w głowie ostrzegały: temu mężczyźnie nie należy wchodzić w drogę. Postanowiła, że posprząta dużą salę konferencyjną, a potem wróci sprawdzić, czy przystojniak już sobie poszedł.
Zniknięcie Rosie zirytowało Aleksiusa. Nigdy żadnej kobiety nie musiał ścigać, same się narzucały. Czyżby naprawdę oczekiwał, że sprzątaczka podejdzie do niego jakby nigdy nic i zacznie pogawędkę?

Napisz swoją recenzję

Podziel się swoją opinią
Twoja ocena:
5/5
Dodaj własne zdjęcie produktu:
Recenzje i opinie na temat książek nie są weryfikowane pod kątem ich nabywania w księgarniach oraz pod kątem korzystania z nich i czytania. Administratorem Twoich danych jest HarperCollins Polska Sp. z o.o. Dowiedz się więcej o ochronie Twoich danych.
pixel