Zapisz na liście ulubionych
Stwórz nową listę ulubionych
Zaproszenie na kolację (ebook)
Zajrzyj do książki

Zaproszenie na kolację (ebook)

ImprintHarlequin
KategoriaEbooki
Liczba stron160
ISBN978-83-276-8388-5
Formatepubmobi
Tytuł oryginalnyInvitation from the Venetian Billionaire
TłumaczBarbara Bryła
Język oryginałuangielski
EAN9788327683885
Data premiery2022-08-11
Więcej szczegółówMniej szczegółów
Idź do sklepu
Idź do sklepu Dodaj do ulubionych

Carla Blake podczas przyjęcia dostrzega mężczyznę, który wygląda identycznie jak mąż jej przyjaciółki, Finn. Carla wie, że Finn poszukuje brata bliźniaka, o którego istnieniu niedawno się dowiedział. Zaczyna rozmawiać z tajemniczym nieznajomym, Rikiem Rossim. Carla z zasady unika randek, ale chce pomóc Finnowi. Przyjmuje więc zaproszenie na kolację. Będzie musiała w tym celu pojechać do Wenecji…

Fragment książki

– Uśmiech, proszę!
Trzymając w niewprawnych objęciach swego świeżo upieczonego chrześniaka, Carla Blake spojrzała w obiektyw aparatu i skupiła się na tym, by nie upuścić jedenastomiesięcznego dziecka swojej przyjaciółki Georgie i jej męża Finna. Pozowali do zdjęcia zaledwie od kilku minut, a już bolały ją z wysiłku ramiona, kiedy próbowała zapanować nad wiercącym się maluchem. Od ciągłego uśmiechania się zaczęły jej dokuczać mięśnie twarzy, a w głowie pulsowało.
Co nie znaczy, że nie cieszyła się szczęściem Georgie i Finna i tym, że się tu znalazła. Nie mogłaby cieszyć się bardziej. Była zachwycona, że poproszono ją, by została matką chrzestną Josha, a po tym wszystkim, przez co jej przyjaciółka ostatnio przeszła, Georgie zasługiwała na każdy z jej uśmiechów. Finn był boski – cudowny, wspierający, zakochany po uszy w żonie, a ich synek – wierna kopia swojego ojca z ciemnymi włosami, niebieskimi oczami i różowymi policzkami – po prostu uroczy.
Nie była też zazdrosna. Sama nie pragnęła wcale tego wszystkiego, co miała Georgie. Nie mogła sobie wyobrazić nic gorszego niż zamiana świateł i wysokooktanowego zgiełku wielkiego miasta na zabytkowy dom na odludziu, choćby najpiękniejszy. Dziecko nie pasowałoby do jej kariery, a już na pewno nie chciała mieć męża ani partnera. Nie chciała nawet chłopaka. Przypadkowe flirty? Absolutnie tak. Dłuższy związek? Zdecydowanie nie. Nie miała na to czasu, a jej wolność i niezależność były dla niej zbyt ważne, by iść na jakikolwiek kompromis. Tak naprawdę, sama myśl, że mogłaby uzależnić się emocjonalnie od mężczyzny, przyprawiała ją o dreszcze. Zresztą nie wiedziałaby w gruncie rzeczy, jak nawiązać romantyczny związek.
Nie, napięcie ogarniające jej ciało i dudnienie w głowie wynikały wyłącznie ze stresu i wyczerpania. Dwadzieścia cztery godziny temu była jeszcze w Hong Kongu, łechtając ego i manipulując umysłem krnąbrnego dyrektora generalnego, który zbyt długo odmawiał zaakceptowania faktu, że wobec masywnego naruszenia ochrony danych, którego jego firma właśnie doświadczyła, jedynym wyjściem było wystosowanie przeprosin do każdego klienta i hojny gest dobrej woli wobec tych, których to bezpośrednio dotknęło. Kiedy w końcu przejrzał na oczy i ugoda została podpisana, Carla pospieszyła na lotnisko, łapiąc w ostatniej chwili swój samolot. Po wylądowaniu wczesnym rankiem wpadła do swojego mieszkania, żeby wziąć prysznic i się przebrać, a potem jechała dziewięćdziesiąt minut, by w końcu dotrzeć do Oxfordshire, wioski jak z bajki, dokąd Finn i Georgie niedawno się przeprowadzili.
Wychodziła z siebie, żeby zdążyć na czas, ale nie miała nic przeciwko temu, bo ona i Georgie były więcej niż przyjaciółkami. Kiedy spotkały się przed laty jako nastolatki, każda z nich rozpoznała w drugiej swoją bratnią duszę i od tej pory dzieliły ze sobą wszystko. Razem pokonywały wyzwania wieku dojrzewania i gorycz zaniedbania ze strony rodziców. W najbardziej ponurych czasach wzajemnie się wspierały.
Jednak teraz Carlę dopadały skutki zmiany strefy czasowej, a adrenalina, która ją napędzała, słabła. Jej zwykły imprezowy urok zniknął bez śladu. Rozmowa stawała się męcząca, a upał duszący. Ale niedługo wróci do domu i padnie na łóżko. A kiedy już się tam znajdzie, będzie mogła zacząć martwić się o zawodowe wypalenie i zastanawiać się, czy nie byłoby mądrze poprosić o urlop. W międzyczasie weźmie się po prostu w garść i będzie się nadal uśmiechać, bo dzisiaj chodziło o Georgie i jej rodzinę i nic tego nie zepsuje.
Fotograf dał nareszcie znak, że skończył, i Carla postawiła Josha na trawie. Kiedy berbeć ruszył w kierunku altany, w której przygotowywano lunch, wyprostowała się i rozciągnęła ramiona, starając się nie krzywić z bólu.
– Mój chrześniak jest gibki jak węgorz – powiedziała do Georgie, która stała kilka metrów dalej, a teraz do niej podeszła.
– W zeszłym tygodniu postawił swoje pierwsze samodzielne kroki – powiedziała Georgie z czułym uśmiechem, śledząc wzrokiem postępy syna. – Teraz chce tylko trenować. Nieustająco.
Carla patrzyła, jak Josh przewraca się niczym kręgiel, po czym wstaje, nie grymasząc, i wznawia swoją wędrówkę, a jej rozbawienie zmieniło się w podziw.
– Zaimponował mi swoją determinacją.
– Ma to po swoim ojcu.
– Jak się miewa Finn?
Uśmiech Georgie zgasł i na czole pojawiła jej się zmarszczka.
– Chodzi po ścianach ze zdenerwowania, chociaż próbuje udawać, że wszystko jest w porządku.
– Nadal nie ma żadnych wieści?
Pod koniec ubiegłego roku Finn dowiedział się, że został adoptowany jako sześciomiesięczne dziecko, i poświęcił wiele środków na poszukiwanie informacji o swoich korzeniach. W marcu dowiedział się, że urodził się w Argentynie i był jednym z trojaczków, ale to było wszystko, co udało się dotąd ustalić.
Georgie westchnęła.
– Żadnych.
– To musi być frustrujące.
– Jest. Finn mówi, że to nie ma znaczenia, bo ma teraz nas, ale nie jest tak dobry w udawaniu, jak mu się wydaje. To go zżera.
A ponieważ to zżerało Finna, Carla wiedziała, że zżerało także Georgie, a nienawidziła myśli, że jej przyjaciółka cierpi. Gdyby tylko mogła coś na to poradzić.
– Jakie działania są podjęte?
– Agencja śledcza nadal próbuje odszukać jego braci, ale ślady są zatarte.
– Mogę jakoś pomóc? Może trzeba to nagłośnić?
– Nie wydaje mi się. – Georgie potrząsnęła głową. – Ale dziękuję. Także za to, że zjawiłaś się tu dzisiaj. Wiem, ile wysiłku musiało cię to kosztować.
– Nie chciałabym znaleźć się teraz w żadnym innym miejscu – powiedziała Carla, nie zważając na stres ostatnich dwudziestu czterech godzin. – Nigdzie nie byłoby mi lepiej. Josh jest rozkosznym maluchem. Poza tym wiesz, jak uwielbiam dobre imprezy.
A to z pewnością była dobra impreza, mniejsza o jej nastrój. Żadna chmurka nie zmąciła wielkiej połaci kobaltowo-błękitnego nieba. Wyłożona kamieniem w kolorze miodu fasada domu lśniła w czerwcowym słońcu, a rozległy trawnik rozciągał się niczym szmaragdowy dywan, otoczony nieskazitelnie utrzymanym żywopłotem, którego ostre krawędzie kontrastowały z miękko kołyszącymi się liśćmi rosnących za nim potężnych drzew. Płynął szampan i musujące soki owocowe, którymi popijano wykwintne, delikatne kanapki, a dookoła rozbrzmiewały rozmowy i śmiech.
– Lepiej pójdę dopilnować lunchu – powiedziała Georgie w odpowiedzi na sygnał od kelnera, który wyłonił się z altany. – Poradzisz sobie?
– Bez obaw – odpowiedziała Carla z uspokajającym uśmiechem. – Idź.
Gdy Georgie odwróciła się, by odejść, Carla przebiegła wzrokiem tłum, jej oczy przeskakiwały od jednego eleganckiego gościa do drugiego, gdy nagle zatrzymały się na kimś stojącym w oddali. Za żywopłotem, oparty o drzewo, stał z rękami skrzyżowanymi na piersi i twarzą schowaną w cieniu jakiś mężczyzna. Coś w jego postawie zaalarmowało Carlę.
– Zaczekaj – powiedziała, kładąc rękę na ramieniu Georgie, by ją zatrzymać, gdy ta zamierzała się oddalić. – Czy wszyscy goście, którzy mieli tu być, dotarli?
– Tak.
– Spodziewasz się kogoś jeszcze?
– Nie.
– Więc kto to jest?
Georgie spojrzał we wskazanym przez nią kierunku i zmarszczyła brwi.
– Nie mam pojęcia. Ale przysięgam, że jeszcze przed chwilą go tam nie było.
– Chcesz, żebym tam poszła i sprawdziła?
– Jesteś pewna?
– Oczywiście. – Zawodowo zajmowała się wykrywaniem potencjalnych problemów i neutralizowaniem zagrożeń, a tutaj ryzyko wydawało się znikome.
– Dziękuję. – Georgie uśmiechnęła się z wdzięcznością.
– Nie ma sprawy.
– Zawołaj, jeśli będziesz potrzebowała wsparcia.
– Tak zrobię.

Został zauważony. Ze swojego miejsca pod rozłożystymi gałęziami drzewa, o które opierał się przez ostatnie kilka minut, Federico Rossi wyczuł moment, w którym blondynka go dostrzegła. W jednej chwili rozmawiała z ożywieniem z przyjaciółką, a w następnej jej spojrzenie padło na niego i wtedy zamarła. Obie kobiety rzuciły długie spojrzenia w jego kierunku, nastąpiła szybka wymiana zdań i kiwnięcie głową, a teraz ona ruszyła w jego kierunku. Wysokie obcasy nie utrudniały jej marszu.
Miała długie nogi, przemierzała trawnik w jego kierunku, kołysząc biodrami. Nosiła obcisłą czerwoną sukienkę bez rękawów, od talii do kolan delikatny materiał opływał jej uda i przyciągał uwagę do nóg. W jej stroju nie było nic szczególnego, ale miała fantastyczną figurę i hipnotyzująco płynne ruchy.
Rico nie szukał kobiecego towarzystwa. Przybył tu wyłącznie po to, by poznać niejakiego Finna Calverta i dowiedzieć się, czy jego podejrzenia co do tego, kim był, są słuszne. Chciał wyłącznie ustalić fakty. Jednak z ulgą uświadomił sobie, że nadal potrafi docenić atrakcyjną kobietę, kiedy ją widzi. Trzy miesiące temu, w następstwie wypadku, w którym złamał sobie kręgosłup, roztrzaskał miednicę i uszkodził kość udową, nie było wiadomo, czy w ogóle będzie jeszcze chodził, a cóż dopiero, czy odzyska zdolność do tak namacalnej reakcji na kobietę. Jednak dzięki sile woli, determinacji i odporności, do jakich od najwcześniejszych lat zmusiło go życie, wbrew oczekiwaniom lekarzy tak właśnie teraz zareagował. Kobieta zbliżała się i po chwili dostrzegł, że jest nie tylko atrakcyjna. Jest olśniewająca. Światło słoneczne odbijało się w jej rozwichrzonych blond włosach okalających twarz w kształcie serca. Nawet z tej odległości mógł dostrzec, że jej oczy, wpatrzone teraz w niego, były jasne, być może zielone, i obramowane gęstymi ciemnymi rzęsami. Nie mógł oderwać od niej wzroku. Całą uwagę skupił na pożądaniu, które zaczynało mu buzować w dole brzucha, przyspieszając puls. I chociaż ona zacisnęła usta w twardą, bezkompromisową linię, zapragnął wciągnąć ją do cienia, przycisnąć do pnia drzewa i sprawdzić, jak smakują. Wsunął ręce do kieszeni dżinsów, żeby ukryć nieunikniony efekt reakcji, jaką w nim wzbudziła, i wyszedł z cienia na światło słoneczne A wtedy kobieta gwałtownie się zatrzymała. Przez długą chwilę wpatrywała się w niego, jak gdyby zastygła w szoku.
– Och, dobry Boże – westchnęła, a jego głowę wypełniły obrazy przedstawiające ją w jego pościeli i jęczącej jego imię.
– Niezupełnie – wycedził, bezdusznie odsuwając od siebie tę wizję.
– Kim jesteś?
– Federico Rosi. Dla przyjaciół Rico. – Gdyby ich miał.
– Skąd się wziąłeś?
Tak w ogóle, kto to wie? Ale kogo to obchodzi?
– Z Wenecji.
– Jak się tu dostałeś?
– Niespodziewanie łatwo. Ktoś zostawił otwartą bramę.
– Dla obsługi.
– Finn powinien poważniej traktować kwestie bezpieczeństwa.
– Dam mu znać. – Potrząsnęła szybko głową, próbując się opanować. – Nie mogę w to uwierzyć… Co tu robisz?
Cóż, dobre pytanie. Na najbardziej powierzchownym z poziomów Rico znalazł się tutaj, by dowiedzieć się, czy to, co podejrzewał, było prawdą. Ale na każdym innym poziomie nie miał pojęcia, a to było dezorientujące jak cholera. Wiedział tylko, że odkąd natknął się na zdjęcie Finna w gazecie finansowej, którą przeglądał, leżąc w szpitalu ze złamanymi kośćmi i zwijając się z bólu, nie zaznał chwili spokoju. Początkowo wypierał wstrząs, jakiego doznał, gdy po raz pierwszy zobaczył twarz, która mogła być prawie jego twarzą, spoglądającą na niego z laptopa. Zignorował też dziwne, niepokojące uczucie, że brakujący kawałek jego samego nagle znalazł się na swoim miejscu. W jego życiu przecież niczego nie brakowało. Miał wszystko, czego mógłby sobie życzyć. Nie chciał wiedzieć, kim może być ten człowiek, tak do niego podobny.
Jednak wraz z upływem dni, które zamieniały się w tygodnie, jego niepokój narastał i w końcu nie był w stanie dłużej tego znieść. Rosnąca presja, by coś z tym zrobić, ciążyła na nim coraz bardziej, aż w końcu nie miał innego wyjścia, jak tylko poddać się instynktowi, któremu jeszcze nigdy nie miał powodu nie ufać, i zacząć działać. Nie znalazł w internecie żadnych szczegółów dotyczących Finna Calverta, wynajął więc agencję detektywistyczną, która zajęła się tym w zeszłym tygodniu. Sejsmiczne odkrycie, że data urodzenia Finna zgadzała się z jego własną, co prowadziło do wniosku, że mogą być braćmi bliźniakami, wstrząsnęło nim do głębi. Nadal jeszcze nie otrząsnął się z szoku, a już na pewno nie miał czasu, by zastanowić się nad konsekwencjami. Co nie znaczy, że powie o tym tej kobiecie.
– W tym momencie – mruknął, omiatając ja wzrokiem; dostrzegł skaczący u podstawy jej szyi puls i rumieniec, który okrył jej blade policzki – podziwiam scenerię.
Na krótką chwilę jej oczy przeniosły się na jego usta, a to odebrał jak cios w bebechy. Bo chociaż nie do końca rozumiał ten dziwny, prymitywny instynkt, który kazał mu zjawić się tutaj, to tego rodzaju pragnienie rozumiał doskonale. Przez ostatnie dwanaście bolesnych tygodni nie uprawiał seksu, a to potencjalnie była okazja, żeby to naprawić. Nie planował zostawać tu na noc, chciał wracać do domu, do Wenecji, ale potrafił się dostosować. Zmieni swoje plany i zaprosi boginię na kolację do Londynu. A potem, jeśli będzie chętna, zabierze ją do apartamentu, który tam posiadał, zaciągnie ją do łóżka i udowodni, że całkowicie doszedł do siebie po wypadku podczas skoku ze spadochronem z niskiej wysokości, w którym omal nie zginął.
Jednak ona szybko się opanowała. Jej spojrzenie stało się chłodne, oddech jej się uspokoił, a rumieniec na policzkach ustąpił. Ale on wiedział, co widział. I zamierzał to wykorzystać.
– Chodziło mi o to, dlaczego stoisz pod drzewem? – odpowiedziała spokojnie, jak gdyby w ogóle nie zauważyła iskrzącej między nimi chemii. – Co masz przeciwko drzwiom wejściowym?
Kazał swojemu kierowcy zaparkować samochód przed domem, wśród pół tuzina innych pojazdów, i zorientował się, że miała tam miejsce jakaś impreza. Postanowił najpierw ocenić sytuację, zamiast wkraczać do akcji. Niezauważony przeszedł obok domu, omijając wysoki, szeroki żywopłot i stanął pod drzewem, uznając je za najlepsze miejsce obserwacyjne i zajmując pozycję w cieniu, w którym czuł się komfortowo.
– Wpadanie na imprezę drzwiami nie jest w moim stylu.
Uniosła brwi.
– Ale czajenie się tak?
– Wolę myśleć o tym jako o… obserwacji z dystansu – odparł.
– Zjawiłeś się tu, żeby spotkać się z Finnem.
– Tak – odparł, obdarzając ją wystudiowanym uśmiechem. Z satysfakcją zauważył, że jej spojrzenie po raz kolejny zatrzymało się na sekundę na jego ustach, jak gdyby nie mogła się powstrzymać.
– Z twoim bratem.
– Całkiem możliwe.
Nie potrzebowała ani nie chciała wiedzieć nic więcej.
– Więc lepiej chodź ze mną.

Gdy Carla pokonywała sprężystym od adrenaliny krokiem dystans dzielący ją od czającego się w cieniu nieznajomego, po głowie krążyło jej wiele domysłów dotyczących jego tożsamości i zamiarów. Mógł być ciekawskim sąsiadem. A może żądnym zysku paparazzim. Albo mieć bardziej złowieszcze zamiary. Finn był miliarderem, właścicielem wielu hoteli, restauracji i klubów nocnych, a Josh był malutki i groźba porwania całkiem realna.
Nigdy za milion lat nie domyśliłaby się prawdy. To było wręcz niewiarygodne. Ale nie do końca, bo to, że ten osobnik, ten Federico Rossi, był jednym z dawno zaginionych braci Finna, było niezaprzeczalne. Musiał nim być. Byli po prostu identyczni. No, prawie. Mogli mieć ten sam kolor oczu i włosów, tę samą imponującą szerokość ramion i wysoki wzrost, ale Finn nie miał blizny, która widniała na twarzy tego mężczyzny. Nie miał też złamanego nosa, no i mówił po angielsku bez akcentu. Nie był tak mocno opalony i miał łagodniejsze rysy. Poza tym podobieństwo było uderzające.
Dlaczego ten mężczyzna wywołał w niej tak nieoczekiwaną i intensywną reakcję, Carla nie miała pojęcia. Czy chodziło o niedbałą pewność siebie? Głęboki, ochrypły, szalenie seksowny głos? Aurę niebezpieczeństwa i towarzyszące jej przekonanie, że Federico Rossi był człowiekiem, który robił i brał to, co chciał i kiedy chciał i do diabła z konsekwencjami? Cokolwiek to było, kiedy już otrząsnęła się z szoku, jaki wywołała w niej jego oczywista tożsamość, doznała wstrząsu zupełnie innego rodzaju. Uśmiechnął się do niej leniwym uśmiechem, a ona poczuła przypływ gorąca, które rozpaliło jej zakończenia nerwowe i rozgrzało krew. Wodził po niej ciemnoniebieskimi oczami, a ją zalała fala pożądania i przez jedną szaloną chwilę zapragnęła przywrzeć do niego i przylgnąć ustami do jego ust.
Ale wtedy do głosu doszedł jej instynkt samozachowawczy, nakazując jej postępować z tym mężczyzną z najwyższą ostrożnością. Gdy chodziło o płeć przeciwną, nigdy nie pozwalała, by kierowały nią emocje. Już raz jako spragniona uczuć nastolatka popełniła ten błąd i to wystarczyło. Jeśli Rico Rossi potrafił zagrozić jej spokojowi samym tylko uśmiechem, musiał być bardzo niebezpieczny, i podjudzanie tej bestii nie leżało w jej interesie.

Napisz swoją recenzję

Podziel się swoją opinią
Twoja ocena:
5/5
Dodaj własne zdjęcie produktu:
Recenzje i opinie na temat książek nie są weryfikowane pod kątem ich nabywania w księgarniach oraz pod kątem korzystania z nich i czytania. Administratorem Twoich danych jest HarperCollins Polska Sp. z o.o. Dowiedz się więcej o ochronie Twoich danych.
pixel