Zastanów się, czego chcesz (ebook)
Związek pielęgniarki Natalie Gifford i doktora Willa Forresta tylko z pozoru jest idyllą. W świecie nowojorskiej elity, do której należy Will, pochodząca z prostej rodziny Natalie czuje się nieswojo. Matka Willa wpędza ją w kompleksy. Punktem kulminacyjnym jest przyjęcie urodzinowe Natalie, na którym zjawia się Stella, zaproszona przez matkę dawna dziewczyna Willa. Gdy Natalie widzi Willa obejmującego w tańcu Stellę, wybiega z przyjęcia, a następnego dnia wyprowadza się od niego. Od tej pory widuje go tylko w szpitalu. Przeżywa ciężkie chwile, bo trudno jej pracować z mężczyzną, którego nie przestała kochać. Postanawia go odzyskać...
Fragment książki
Natalie Gifford własnym kluczem otworzyła drzwi apartamentu doktora Willa Forresta. Nigdy nie myślała o tym, że pieniądze mają swój specyficzny zapach, ale teraz uderzyło ją, że luksusowe wnętrze jest nim przesycone. Pieniądze. Bogactwo. Ekstrawagancja. Wszystko z najwyższej półki.
Jak sam Will.
Ale nie ona. Jak mogła sądzić, że zwykła pielęgniarka, dziewczyna wychowana w biednej rodzinie z North Jersey, będzie do niego pasować? Że mogą zostać parą i funkcjonować w związku na równych prawach?
Przyjęcie z okazji jej dwudziestych piątych urodzin udowodniło, że to była ułuda.
- Ciężka noc?
Zaskoczona aż podskoczyła. Nie zauważyła, że Will stoi tyłem do niej przy oknach panoramicznych wychodzących na Central Park. Sądziła, że już wyszedł do szpitala na poranny obchód.
Ubrany jak zwykle nienagannie, w ciemnoszare spodnie i białą koszulę rozpiętą pod szyją, wysoki, z burzą ciemnych włosów, wyglądał obłędnie. Na jego widok nawet po nocy przepłakanej u najlepszej przyjaciółki serce zabiło jej mocniej.
Mimo dzielących ich różnic wierzyła, że mogą być szczęśliwi. Will, pochodzący z jednej z najbogatszych rodzin w Ameryce, ciężko pracował i naprawdę przejmował się losem chorych. Tym ją sobie zjednał.
- Można tak powiedzieć.
Czy też żałuje kłótni? Czy jest gotowy przyznać, że jego matka specjalnie tak zorganizowała przyjęcie, aby podkreślić, że pochodzą z innych światów? Czy dotarło do niego, że zaproszenie jego byłej dziewczyny, „idealnej dla niego” było, delikatnie mówiąc, nietaktem ze strony Rebecki? I czy rozumie, że kiedy zatańczył ze Stellą, jej cierpliwość się wyczerpała?
- A ty? – zapytała. – Też masz za sobą ciężką noc czy może matka podesłała ci Stellę, żeby cię pocieszyła?
Rebecca była do tego zdolna.
Will obrócił się na pięcie i zmierzył Natalie lodowatym wzrokiem. Wiedziała, że jest na nią wściekły za to, że zniknęła w środku przyjęcia. Powiedział jej to podczas krótkiej rozmowy telefonicznej, zanim się rozłączyła, przerywając mu w pół słowa.
Ale ona też była wściekła.
Jak on może tolerować wtrącanie się matki w ich związek? Jak może niczego nie widzieć ani nie słyszeć?
- Czyli przyznajesz, że zostałem źle potraktowany i potrzebowałem pocieszenia?
Jego ton był tak samo zimny jak spojrzenie.
- Wręcz przeciwnie – odparła. To nie ona zatańczyła ze Stellą von Bosche. Co prawda Will zrobił to za namową matki, ale nie powinien. – To moje przyjęcie urodzinowe zostało zepsute.
Will zmrużył oczy.
- Czy nie spełniło twoich oczekiwań?
- Owszem, nie spełniło. Oczekiwałabym na przykład, że zobaczę tam moją rodzinę i prawdziwych przyjaciół, a nie obcych ludzi zaproszonych specjalnie po to, aby mnie speszyć. I absolutnie nie spodziewałam się, że zatańczysz z byłą dziewczyną.
Cień poczucia winy przebiegł po twarzy Willa, lecz zniknął tak samo szybko, jak się pojawił.
- Gdybym wiedział, że sprawi ci to przykrość, nie zatańczyłbym ze Stellą.
Natalie przyjęła to wyznanie z ulgą i nadzieją, że dojdą do porozumienia, lecz Will zepsuł wszystko, mówiąc:
- Powinnaś była ze mną porozmawiać, a nie znikać.
Miał rację. Powinna była z nim porozmawiać, lecz w tamtej chwili emocje wzięły górę. Na dodatek Rebecca cały czas powtarzała, jak się cieszy, że Stella znowu pojawiła się w życiu jej syna, ile mają z sobą wspólnego i jak idealnie pasują do siebie. Natalie musiała wyjść, zanim powiedziała Rebecce, co o niej myśli.
- Wiesz, jak się czułem, kiedy zauważyłem, że cię nie ma? – Głos Willa przybrał ostre brzmienie. – Musiałem na poczekaniu wymyślać jakieś usprawiedliwienia, dlaczego nagle wyparowałaś z przyjęcia na swoją cześć.
Natalie poczuła, że zbiera się jej na mdłości. Po tej okropnej nocy Callie zrobiła śniadanie i wmusiła w nią kilka kęsów.
- Ośmielę się twierdzić, że nie byłeś nawet w połowie tak zszokowany jak ja, kiedy uświadomiłam sobie, że wolę wyjść, niż zostać tam sekundę dłużej. I jeszcze jedno, to przyjęcie nie było na moją cześć.
- Gdybyś została, przekonałabyś się, że było. – Will był wzburzony. – Chciałem spędzić tę noc z tobą, a ty zniknęłaś. Zostawiłaś mnie.
Oskarżające słowa i ton raniły Natalie i jednocześnie działały kojąco na jej nerwy. Lecz niedostatecznie.
- Kiedy tam byłam, poświęcałeś mi niewiele uwagi – oświadczyła.
- Ojciec stara się o reelekcję do Senatu. Niedługo rozpoczyna kampanię. Kilka chwil z osobami, które go popierają, nie powinno stanowić problemu. – Will uniósł brwi. – Matka powiedziała, że nie spodobało ci się, że…
- Że zaprosiła twoją byłą, tak? – Natalie wpadła mu w słowo. – A może, że to ona zorganizowała przyjęcie, które, jak twierdziłeś, było niespodzianką od ciebie? – Złość w niej buzowała. – A może to, że kiedy słuchałam, jak wychwala Stellę pod niebiosa, jak przewiduje wasz ślub, ty tańczyłeś z nią policzek przy policzku?
- Natalie, posłuchaj…
- Naprawdę uważasz, że nie mam powodu być wkurzona?
Mobilizowała siły, aby nie zdzielić Willa papierową torbą z wczorajszą suknią wieczorową, którą cały czas ściskała w dłoni.
Podszedł i stanął tuż przed nią.
- Rodzina Stelli od lat przyjaźni się z moimi rodzicami. Stella jest chrzestną córką mamy. Chociażby tylko z tego powodu zawsze będę dla niej miły i serdeczny. Czy kiedykolwiek dałem ci powód, żebyś mi nie ufała? – zapytał.
Nigdy. Aż do chwili, gdy zobaczyła, jak śmieje się ze Stellą. W sercu poczuła wówczas ostre ukłucie bólu, a w głowie eksplozję pytań i wątpliwości: czy pasują do siebie, czy mogą pokonać dzielące ich różnice? Ubłagała jedynych przyjaciół obecnych na przyjęciu, Callie i Brenta, aby zabrali ją stamtąd jak najszybciej.
- Nie lubię, kiedy mi się nie ufa – dodał.
Natalie dumnie uniosła głowę.
- A mnie nie odpowiada, że twoja była przyszła na moje przyjęcie urodzinowe.
- Moja matka…
- Nie zmuszaj mnie do wyliczania, co mi się nie podoba w zachowaniu twojej matki wobec mnie.
W oczach Willa pojawiły się ostrzegawcze błyski.
- Przestań, bo stąpasz po kruchym lodzie.
Jasne. Będzie bronił matki do ostatniego tchu. Nie ma co się wysilać, pomyślała. Dla Willa Rebecca jest chodzącą doskonałością.
Gdyby opowiedziała o wszystkich afrontach, jakie ją spotkały ze strony jego matki, nie uwierzyłby jej. Nie uwierzyłby, że Rebecca nieustannie insynuowała, że Natalie jest tylko zastępstwem do czasu powrotu Stelli.
I teraz, ku niewysłowionej radości Rebecki, Stella wróciła.
Żołądek jej się ścisnął. Od kilku tygodni, właściwie odkąd zaczęła podejrzewać, że Will się od niej oddala, że coś przed nią ukrywa, ciągle miała kłopoty z żołądkiem.
Czy to powrót Stelli tak go odmienił, czy może się nią, Natalie, znudził?
- W porządku. Tak, stąpam po cienkim lodzie, ale wiesz co? Ty też – powiedziała. – Czy nie widzisz, jak podle twoja matka mnie traktuje?
- Mylisz się – zaprotestował. – Matka wyciąga do ciebie rękę, a ty jesteś do niej tak uprzedzona, że tego nie widzisz i tylko odpychasz ją od siebie. Masz kompleksy z powodu pochodzenia i budujesz z nich zaporę między wami.
- Mówisz serio? – Natalie przewróciła oczami. – Ona ci tak powiedziała?
- Zaproponowała pomoc przy organizowaniu przyjęcia, bo chciała zrobić coś specjalnie dla ciebie. Przedstawić cię naszym znajomym, powitać w naszym gronie.
- Jasne. I dziwnym trafem Stella zdążyła wrócić i uświetnić przyjęcie swoją obecnością.
Ręce jej drżały ze zdenerwowania. Odwróciła się, by odejść. Naprawdę miała już tego wszystkiego dość.
Gdyby Will ją kochał, słowa Rebecki nie zdołałyby jej zranić, ale Will nigdy nie powiedział, że ją kocha. Jedyny raz, kiedy odważyła się powiedzieć głośno „Kocham cię”, udał, że śpi. Powinna już wtedy zrozumieć, że nie są sobie przeznaczeni.
A może zrozumiała, gdyż właśnie od tamtej nocy coraz silniej odczuwała, że Will się od niej oddala?
Jaka była głupia. Miłość rzeczywiście jest ślepa.
- Natalie! – Głos Willa zabrzmiał szorstko. Chwycił ją za ramię i przytrzymał. – Zachowujesz się dziecinnie. – Możliwe. Łzy napływające jej do oczu o tym świadczą. – To aż niewiarygodne, że oskarżasz moją matkę o to, że mną manipulowała i robiła wszystko, żebyśmy nie spędzili tej nocy razem. Niepotrzebnie uprzedziłaś się do niej i do Stelli.
Delikatnie pogładził jej policzek. Poczuła, jak każdy nerw, każda komórka jej ciała ożywa pod wpływem tego magicznego dotyku, jak kolana się pod nią uginają.
Nie, nie, nie!
- Przecież wiesz, że nie musisz się niepokoić o żadną inną kobietę.
Z jego oczu biła troska. Był wyraźnie zmartwiony i zasmucony. To dobrze, pomyślała. Ona również była zasmucona.
- Skąd mogę to wiedzieć?
Ciepło jego dłoni rozlewało się po jej ciele i jak zawsze, kiedy jej dotykał, pragnęła całować go do utraty tchu. Chemia między nimi wciąż była tak samo silna jak tamtego dnia w szpitalu, kiedy pierwszy raz przypadkiem się spotkali.
- Bo cię pragnę.
Pragnie mnie. Natalie zawsze dziwiło, że kardiochirurg, jedyny syn senatora Williama Forresta i bizneswoman Rebecki Harroway Forrest, wybrał właśnie ją.
- Zmęczyło mnie poczucie obcości. Nie chcę się dopasowywać do twojego stylu życia, ustawicznie walczyć z wątpliwościami, czy jestem ciebie warta, czy naprawdę jesteśmy razem. Zasługuję na więcej.
- Wątpisz w nas? – Zmarszczył czoło. – Przykro mi z powodu nieporozumienia ze Stellą, ale gdybyś została dłużej, świetnie byś się bawiła na przyjęciu, które miało uczcić twoje urodziny.
W Natalie wzbierała złość. Może rzeczywiście źle zinterpretowała taniec Willa ze Stellą, ale uszczypliwe uwagi Rebecki były jasne. Will jednak uparcie nie przyjmował tego do wiadomości.
- Długo przed przyjęciem czułam się w naszym związku coraz bardziej nieszczęśliwa, a miary dopełnił wasz widok na parkiecie. Zrozumiałam, że mam dość.
Will oniemiał.
- Nieszczęśliwa? Źle ci było ze mną?
Natalie oparła dłonie na biodrach. Krew w niej buzowała. Odrzuciła włosy do tyłu.
- Odświeżę ci pamięć – oświadczyła. – Już od wielu tygodni nie jesteśmy razem. Byłeś tak zajęty, że widywaliśmy się głównie w szpitalu albo na zebraniach Stowarzyszenia Wspierania Onkologii Dziecięcej. Wracasz do domu zmęczony, nie chcesz rozmawiać ze mną o problemach, chociaż widzę, że coś cię dręczy. Czuję, że się zmieniłeś, pragnę ci pomóc, ale ty zamykasz się w sobie. Uważasz, że nie jestem w stanie cię zrozumieć? Ani że nie wyczuwam zmiany, jaka zaszła w naszym związku? Ty i ja… - Urwała. – Ty i ja nie pasujemy do siebie. Zdawało mi się, że pasujemy, ale się myliłam.
Słowa same płynęły z jej ust i możliwe, że w głębi serca od samego początku wiedziała, że wszystko, co teraz mówi, jest prawdą. Może dlatego nie przerwała jego tańca ze Stellą, w milczeniu znosiła przytyki Rebecki, i uciekła do przyjaciółki rozczulać się nad sobą i lizać rany, bo pogodziła się z tym, że Will nigdy z nią nie będzie?
Will pobladł i cofnął się o krok. Kiedy otworzył usta, aby pewnie przypomnieć jej, jak cudownie pasują do siebie fizycznie, nie dopuściła go do głosu.
- W łóżku tak, ale za drzwiami sypialni już nie. – Może do tego wszystko się sprowadza? Do fizycznej fascynacji? Może w swojej naiwności tego nie dostrzegała? – Wierzyłam, że jest inaczej, ale twoja matka ma rację, sama siebie oszukiwałam. Cokolwiek było między nami, wypaliło się. Mam dość podejmowania prób dopasowania się do twojego świata i udawania przed sobą, że kiedyś mi się to uda.
Policzki Willa poczerwieniały. Zanim zdążył pokazać jej drzwi, oświadczyła:
- Spakuję kilka rzeczy i przeniosę się do Callie. Później wrócę po resztę.
Powiedz, żebym nie odchodziła, błagała w myślach. Powiedz, że chcesz, abym została. Powiedz, że twoja matka mnie zaakceptuje mimo mojego pochodzenia i mizernego konta w banku. Powiedz, że kiedyś wszyscy będziemy rodziną. Powiedz, że mnie kochasz.
Will jednak nie powiedział żadnej z tych rzeczy.
Natalie westchnęła. Ogarnęło ją poczucie nierzeczywistości. Odchodzi od Willa, a on nie próbuje jej zatrzymać. Jak to się stało, że bajkowy romans zmienił się w koszmar rozdzierający serce?
- Jeszcze dziś odeślę ci rzeczy na adres Callie.
- Dobrze. – Słowa z trudem przechodziły jej przez gardło. – Dziękuję.
Odwróciła się i ruszyła w stronę drzwi.
- Natalie…
Bogu dzięki!
Odwróciła się z nadzieją, że Will poprosi, by została, powie, że nie wyobraża sobie życia bez niej, a wtedy ona rzuci mu się w ramiona. Przecież ich związek nie może się zakończyć.
Nie może.
Ich spojrzenia się spotkały. Na jedno mgnienie zobaczyła w jego oczach żal, że odchodzi, i to obudziło w niej iskierkę nadziei. Lecz słowa, jakie wypowiedział, ją rozwiały.
- Żegnaj. Powodzenia w nowym życiu.
- Jeśli to możliwe, prosiłabym o przydzielenie mi innych pacjentów – Natalie zwróciła się do przełożonej pielęgniarek na Oddziale Intensywnej Opieki Sercowo-Naczyniowej. – Nie mogę pracować z Willem.
Gdy zgodziła się zastąpić koleżankę, która zachorowała, nie przypuszczała, że dostanie pod opiekę pacjentów Willa. Gdyby o tym wiedziała, odmówiłaby przyjścia na dyżur w swój dzień wolny.
Zdawała sobie sprawę, że może się natknąć na niego na terenie szpitala i miała zamiar jak najrzadziej wychodzić z sali chorych. Nie obracali się w tych samych kręgach, ale przez pół roku wspólnego mieszkania doskonale poznała jego rozkład dnia i miejsca, które odwiedzał.
I przez ostatni miesiąc starannie je omijała.
Od chwili, gdy rankiem po przyjęciu urodzinowym opuściła apartament Willa, nie miała od niego żadnej wiadomości. Firma przewozowa dostarczyła kartony z jej rzeczami na adres Callie, gdzie większość z nich wciąż stała nierozpakowana w kącie sypialni dla gości, czekając na decyzję Natalie co do przyszłości.
Callie i Brent zgodzili się, aby dokładała się do czynszu i zapewnili ją, że może mieszkać u nich jak długo zechce. Starała się nie narzucać ze swoim towarzystwem, aby młodzi małżonkowie mieli jak najwięcej czasu dla siebie, i dlatego brała dodatkowe dyżury i aktywnie uczestniczyła w przygotowaniach do dorocznej gali charytatywnej Stowarzyszenia Wspierania Onkologii Dziecięcej.
- Praca z doktorem Forrestem ci nie odpowiada? – zapytała przełożona pielęgniarek, na moment podnosząc głowę znad papierów.
Natalie wpatrywała się we wzbudzającą respekt szefową Callie.
- Wolałabym nie musieć z nim pracować.
A był taki czas, kiedy nosiła się z zamiarem przeniesienia się na oddział Willa, aby być bliżej niego.
- Czy to znaczy, że będzie ci to przeszkadzać w wykonywaniu obowiązków?
Pytanie z podtekstem. Jeśli powie, że nie, prośba o zmianę będzie bezzasadna, jeśli powie, że tak, wyjdzie na niekompetentną.
Natalie spojrzała przełożonej w oczy i starannie dobierając słowa, odparła:
- Czerpałabym znacznie większą satysfakcję z pracy, gdybym nie została przydzielona do pomocy Willowi… eee… - zająknęła się – doktorowi Forrestowi. Ani dziś, ani w przyszłości, o ile jeszcze kiedyś trafię tu na zastępstwo.
- Oczekujesz ode mnie zmiany wszystkich dyżurów z powodu osobistych relacji z doktorem Forrestem? Czy dobrze rozumiem?
- Przeszłych relacji osobistych – uściśliła Natalie, czując, że palą ją policzki. – Byłabym wdzięczna, gdybym nie musiała pracować z doktorem Forrestem.
Dlaczego ta kobieta jest dla niej taka nieprzyjemna? Przecież biorąc zastępstwo, zrobiła jej przysługę!
- Mam nadzieję, że potrafisz wczuć się w moją sytuację.
- Apeluję do twojego profesjonalizmu – odparła przełożona.
Czyli odmawia, pomyślała Natalie. Cóż, będzie musiała stanąć na wysokości zadania...