Zawsze i na zawsze / W greckiej rezydencji
Przedstawiamy "Zawsze i na zawsze" oraz "W greckiej rezydencji", dwa nowe romanse Harlequin z cyklu HQN ŚWIATOWE ŻYCIE DUO.
Alejandro Acosta przyjaźnił się z Tomem Slaterem. Służyli razem w wojsku i byli właścicielami niewielkiej wyspy, na której planowali wybudować dom dla weteranów wojennych. Jednak Tom zginął, a część wyspy dziedziczy po nim jego siostra Sienna. Alejandro liczy, że mu ją odsprzeda. Jednak już pierwsze spotkanie z piękną i ognistą Sienną, gwiazdą jazzową, uświadamia Alejandrowi, że łatwo jej nie przekona. Sienna ma swoje plany, a na Alejandra patrzy w sposób, który mąci mu umysł…
Morgan Copeland przed laty opuściła swojego męża Drakona Ksantisa. Teraz on jest jedyną osobą, która może zapłacić okup i uratować jej ojca z rąk somalijskich piratów. Morgan chowa dumę do kieszeni i prosi go o pomoc. Reakcja Drakona jest zaskakująca…
Fragment książki
Na zewnątrz chłodny i opanowany, przystojny ponad granice przyzwoitości, Alejandro Acosta był twardy i opalony jak człowiek, który spędzał mniej czasu za biurkiem, niż jeżdżąc konno po rozległych posiadłościach, którymi zarządzał w Hiszpanii.
I te ciemne oczy, które zdawały się przenikać jej duszę. Co o nim wiedziała? Oprócz tego, że był najlepszym przyjacielem jej zmarłego brata Toma i należał do potężnej rodziny Acosta, Sienna nie wiedziała właściwie nic.
Spojrzał na nią obojętnie.
– Nie usiądziesz?
Głos Acosty był głęboko męski i niemal obraźliwie szorstki. Słyszała, że Alejandro kontynuował pracę dla armii długo po opuszczeniu wojska. Tom zdradził jej, że firma Alejandra otrzymała niedawno zadanie przetestowania specjalnego typu drona na polu walki. Miał wiedzę z pierwszej ręki na temat wymagań armii, a jedna z jego firm była światowym liderem w dziedzinie monitoringu dronów, więc idealnie nadawał się do tego zadania.
To jednak nie oznaczało, że ona miała wykonywać jego rozkazy.
– Dziękuję, postoję.
Jego odpowiedzią było pełne dezaprobaty uniesienie hebanowych brwi.
Wrogość wprost od niego biła. Sienna też nie była zachwycona faktem, że jest zmuszona przeżywać żałobę po stracie brata w obecności tak zimnego mężczyzny. Minęło zaledwie kilka tygodni, odkąd Tom zginął, a jego pogrzeb wciąż był bolesnym wspomnieniem. Wolałaby być wszędzie indziej niż tutaj, w luksusowym gabinecie Alejandra Acosty, w towarzystwie adwokata o obojętnej twarzy, podczas odczytywania testamentu jej brata. Przyjechała tu w cekinowej bluzce i mini, w drodze do klubu, w którym śpiewała każdego wieczoru, ponieważ była to jedyna pora, która odpowiadała señorowi Acoście, jak poinformował Siennę jego asystent. Fakt, że dla Sienny nie mógł to być gorszy moment, zdawał się nie mieć znaczenia.
Rzut oka na zegarek potwierdził, że spóźni się do Blue Angel. Klub znajdował się po drugiej stronie Londynu, a menadżer ściśle przestrzegał czasu. Sienna też. Bardzo zależało jej na publiczności i nie mogła znieść myśli, że będą rozczarowani, tylko dlatego, że Alejandro Acosta nie dbał o nic i nikogo poza sobą. Były też względy praktyczne. Gdyby straciła pracę w klubie, jak miałaby opłacić ostatnie czesne? Do tej pory kwestor był wyrozumiały, pozwalając Siennie na rozłożenie kosztów kursu, ale bez tego cennego certyfikatu potwierdzającego, że jest wykwalifikowaną muzykoterapeutką, lata nauki poszłyby na marne.
Spojrzenie na zegarek zwróciło uwagę Acosty.
– Zatrzymujemy panią, panno Slater? – spytał niskim, ochrypłym barytonem, zdradzającym ledwie ślad akcentu.
– Sienna, proszę – powiedziała. – Wyjaśniłam twojemu asystentowi, że to dla mnie najgorszy możliwy moment.
– Jestem pewien, że znajdziesz czas, by wysłuchać szczegółów dotyczących znacznego zapisu twojego brata na twoją korzyść. Aha, i proszę – dodał sarkastycznie – mów mi Alejandro.
Wyraz jego twarzy był wyraźnie kpiący. W sumie trudno się dziwić, przyznała. W skąpym stroju wyglądała jak imprezowiczka, której przerwano zabawę w piątkowy wieczór. Chłodne spojrzenie prawnika, z milczącą naganą, sprawiło, że poczuła się jeszcze bardziej nieswojo.
– Proszę kontynuować – powiedziała, starając się zignorować obecność Alejandra.
Zwracając swoje myśli ku Tomowi, bratu, którego uwielbiała, Sienna mogła się tylko dziwić, jak bardzo Tom różnił się od Alejandra, swojego tak zwanego najlepszego przyjaciela. Apetyt jej brata na życie był nienasycony. Pełen życzliwości i śmiechu, Tom miał zawadiackie poczucie humoru, które zawsze potrafiło ją rozbawić.
– Coś panią bawi, panno Slater? – sarknął Acosta.
– Myślałam o moim bracie i o tym, jak zawsze potrafił mnie rozśmieszyć.
Żal mógł ją osłabić, ale nie zniszczyć i ani Alejandro, ani adwokat nie potrafili znaleźć na to mądrej odpowiedzi.
Słysząc treść testamentu Toma, Sienna oniemiała. Nie miała pojęcia, że jej brat zgromadził tyle pieniędzy ani że zostawi to wszystko Siennie. Tom obiecał, że będzie się nią opiekował w dniu, w którym ich rodzice zginęli tragicznie w wypadku samochodowym. Sienna miała czternaście lat, a Tom był zaledwie cztery lata starszy. Nigdy jednak nie sądziła, że ta opieka obejmie… pieniądze. Wszystko, czego pragnęła, to jakaś mała pamiątka od Toma i wyraz miłości. Jej zmartwiony wzrok padł na zdjęcie z wojska, stojące na biurku Alejandra. To on stał na czele oddziału przystojnych mężczyzn, ale Toma wyróżniał ujmujący uśmiech. Po raz kolejny zadała sobie pytanie: jak Tom mógł przyjaźnić się z tym zimnym mężczyzną?
Kiedy oficerowie z pułku Toma przekazali jej straszne wieści, pogrążyła się w smutki. Powiedzieli coś o tym, że Alejandro był z Tomem... Jej pytające spojrzenie zderzyło się z jego.
Kłopoty. To była pierwsza rzecz, która przyszła mu do głowy, gdy zobaczył siostrę Toma, Siennę. Blada kobieta o długich, ogniście rudych włosach, ubrała się tak, jakby zamierzała ostro poimprezować na wieść o tym, że Tom zostawił jej mnóstwo pieniędzy, wraz z pokaźnym kawałkiem ziemi na wyspie u wybrzeży Hiszpanii – wyspie, która w połowie należała do Alejandra. Przez lata skutecznie unikał jakichkolwiek uczuć, ale śmierć Toma otworzyła stare rany. Nie zamierzał tracić panowania nad sobą przed tą kobietą.
Musiał ukryć szok, gdy adwokat czytał testament Toma. Siostra Toma wydawała się równie zakłopotana, gdy doszło do meritum.
„Alejandro, powierzyłbym ci swoje życie, ale nie igraj z moją siostrą”.
Czy miał to potraktować jako wyzwanie zza grobu? Po tym nastąpiło trochę banałów dla Sienny, w stylu: Zawsze będę cię kochał i proszę tylko, byś podążała za swoimi marzeniami.
W oczach Sienny pojawiły się łzy. Alejandrowi wydawało się niewiarygodne, że dzięki warunkom testamentu Toma współwłaścicielką wyspy, którą kochał, była teraz ta krzykliwie ubrana kobieta. Tom z powodzeniem grał na giełdzie i chciał zrobić coś pożytecznego z pieniędzmi. Wspólnie wpadli na pomysł wybudowania na wyspie ośrodka rehabilitacyjnego dla weteranów. Ciekawe, co będzie miała na ten temat do powiedzenia Sienna?
Nasz projekt nadal będzie realizowany, przyrzekł sobie po cichu. Nic i nikt nie stanie mu na drodze.
Jakby czytając w jego myślach, podniosła wzrok. W jej oczach pojawiło się wyzwanie. Natychmiast stał się podejrzliwy. O co jej chodziło? Jego ciało się tym nie przejęło i zareagowało z entuzjazmem na jej wyzywające spojrzenie. Oczywiście umysł wziął górę. Po prostu nie była w jego typie. Tom opisał swoją siostrę jako wesołą i zabawną, choć potrafiła być uparta. Z tego, co Alejandro widział, Sienna Slater była nieprzewidywalna i odważna, co mogło stanowić problem. Kiedy zapytał Toma, gdzie pracuje, ten odpowiedział wymijająco, że w jakimś klubie. „Mówi, że ma naprawdę wielką tajemnicę, którą wkrótce się ze mną podzieli”. Tom zaśmiał się dość niezręcznie, dodając: „Mam nadzieję, że nie zaszła w ciążę”. Alejandro nie miał na to dobrej odpowiedzi.
Wracając myślami do wyspy, którą teraz dzielił z siostrą Toma, zdał sobie sprawę, że rozwiązanie jest proste. Spłaci ją. Tom przyklasnąłby tej decyzji. Zapewniłoby to Siennie wszystko, czego mogłaby potrzebować w przyszłości, niezależnie od tego, jaką drogę życiową wybierze. Ostatnie słowa Toma na polu walki, jego ostatnie myśli, były skierowane do Sienny.
– Powiedz Siennie, że ją kocham i zawsze będę ją kochać.
Szanując swojego przyjaciela, Alejandro postanowił zrobić wszystko, co w jego mocy, by się upewnić, że Sienna jest bezpieczna i na niczym jej nie zbywa.
– Wychodzisz? – zapytał ze zdziwieniem, gdy ruszyła w stronę drzwi.
Adwokat również się spakował.
– Te dokumenty są dla was obojga – po jednej kopii dla każdego – powiedział prawnik, opuszczając gabinet. – Przejrzyjcie je w wolnej chwili.
– Dziękuję…
Miękki ton Sienny przykuł uwagę Alejandra, który był zmuszony przyznać, że nigdy wcześniej nie widział, by ktoś wyglądał tak smutno. W tym momencie cieszył się, że nie widziała poharatanego ciała brata i nie musiała znosić strasznej ciszy, kiedy odszedł. Nie powiedziałby jej. Nikomu nie złamałby serca. Jego zadaniem nie było leczenie serc, ale miał obowiązek pilnować Sienny.
„Dopóki moja siostra nie poczuje się komfortowo w nowej sytuacji, powierzam mojemu przyjacielowi Alejandrowi zarządzanie spadkiem Sienny...”, napisał Tom w testamencie. Prawnik westchnął z dezaprobatą, gdy to przeczytał, ale oznaczało to, że Alejandro miał ostatnie słowo, jeśli chodzi o wszelkie plany Sienny dotyczące wyspy, a także sposób, w jaki wykorzysta swój nowo odziedziczony majątek. Prawnik wyjaśnił, że miał do czynienia z wieloma podobnymi testamentami, w których zmarły nieumyślnie, choć w najlepszych intencjach, utrudniał sprawy żywym.
Zegar ścienny za nim zaczął wybijać godzinę, a Sienna wykrzyknęła z niepokojem:
– Jestem spóźniona!
Wzdrygnął się. Co mogło być ważniejsze dla tej kobiety niż odczytanie testamentu brata?
– Śpiewam dziś wieczorem – rzuciła w przestrzeń.
– To idź już! – wykrzyknął gniewnie.
Już wystarczająco złe było to, że został zmuszony do ujawnienia swoich uczuć wobec Toma, bez insynuacji jego siostry, że trzyma ją tutaj pod przymusem. Tom nie miał umrzeć. Siostra Toma nie miała odziedziczyć połowy wyspy. Fakt, że on, Alejandro, najbardziej skrupulatny z ludzi, przeoczył możliwość zaistnienia takiej katastrofy, tylko zwiększył jego rosnącą irytację.
Ale wtedy zobaczył jej twarz. Zszokowana, wyglądała na załamaną. Co było z nim nie tak? Oboje stracili kawałek swojego życia. Sienna brata. Wystarczyło przypomnieć sobie, jak załamane było jego rodzeństwo, gdy zginęli ich rodzice, by zrozumieć, jak długo trzeba leczyć żałobę.
– Zanim pójdę... – W jej głosie nie było już agresji.
– Tak?
– Wiem, jak blisko byłeś z Tomem – powiedziała, patrząc mu prosto w oczy. – Chcę ci podziękować, że byłeś z Tomem do końca – wyjaśniła. – Zamiast mnie.
Co ona mogła wiedzieć o końcu? Co ktokolwiek mógł wiedzieć? Sienna została poinformowana o obrażeniach Toma, ale czy wiedziała, że prawdziwa bitwa rozegrała się w umyśle jej brata? Nie jego zadaniem było jej to powiedzieć. Jaką korzyść odniosłaby z tego Sienna?
– Nie musisz mi za nic dziękować.
Wyspa miała odbudować Toma. To było błogosławieństwo, że Sienna nigdy nie widziała, jak brzemię wojny zmiażdżyło Toma, który był nie tylko odważnym żołnierzem, zanim popadł w szaleństwo, ale także człowiekiem, który zawsze dałby się pokroić za swoich towarzyszy. Alejandro zapamiętał Toma jako bohatera, człowieka, który walczył z demonami zarówno prawdziwymi, jak i wyimaginowanymi. I który był dla niego jak prawdziwy brat. Zawsze będzie jego dłużnikiem.
– W takim razie pożegnam się...
Odwrócił się i zobaczył Siennę stojącą w drzwiach. Czego od niego chciała?
– Zdajesz sobie sprawę, że pieniądze Toma nie wpłyną od razu? – spytał.
– Tak, wiem.
Wzdrygnęła się, jakby ją uderzył, a jej głos brzmiał szorstko, ale kontynuował:
– Chętnie udzielę ci bezterminowej pożyczki.
– Pożyczki na co?
– Na cokolwiek, czego możesz potrzebować.
– Niczego nie potrzebuję, dziękuję.
Wciąż był podejrzliwy. Co o niej wiedział? Czy Sienna będzie w stanie oprzeć się jego bogactwu?
– Zastanów się nad moją ofertą i wróć do mnie, jeśli będziesz potrzebować pomocy.
– Nie muszę się zastanawiać nad twoją ofertą – zapewniła go. – Nie potrafię teraz myśleć jasno o niczym, nie mówiąc już o pieniądzach, ale jednego jestem pewna – nie potrzebuję twojej pomocy.
– Nie decyduj pochopnie – poradził. – Wkrótce będziesz miała obowiązki.
– Zajmę się tym, kiedy będę musiała – przerwała. – Uwierz mi, nie będę podejmować pochopnych decyzji.
Na jej twarzy pojawiła się siła, której wcześniej nie dostrzegał.
– Staram się ułatwić ci życie – wyjaśnił.
– Oceniasz mnie po wyglądzie i uważasz, że jestem w potrzebie? – spytała, ironicznie unosząc jedną brew. – Nie masz pojęcia, co potrafię.
– Wszyscy czegoś potrzebujemy, señorita – zauważył, opierając się plecami o ścianę. – A ty możesz zmienić zdanie. Zadzwoń do mnie, jeśli tak się stanie.
Sięgnął do kieszeni marynarki i wyciągnął z niej wizytówkę. Wzięła ją bez słowa i ruszyła w stronę drzwi. Otworzył je przed nią, a gdy się o siebie otarli, jej policzki zaróżowiły się. Jego reakcja była bardziej pierwotna.
– Jeszcze jedna rada – powiedział przez zaciśnięte zęby. – Nie chwal się za bardzo swoją wygraną.
– Moją wygraną? – zaprotestowała, obracając się. – Sugerujesz, że traktuję spadek po moim bracie jako coś w rodzaju trafienia w totka?
– Sugeruję, że celowo źle mnie oceniasz.
– Czyżby? – zapytała z przekąsem.
Na Boga, ależ ona była piękna. Młodsza, niż sobie wyobrażał. Czy Tom powiedział, że ma dwadzieścia cztery lata? Niewinność płonęła równie mocno, co gniew w jej oczach.
– Nie chciałem cię urazić, a moja oferta pozostaje aktualna bez ograniczeń czasowych. – Czy ona w ogóle teraz słuchała? – Nie zapomnij zabrać ze sobą kopii listu Toma...
Chwyciła go mocno, jakby papier, na którym był napisany, zawierał resztki Toma. Zauważył, że trzęsły jej się ręce i wyglądała na rozbitą emocjonalnie. Łzy zaczęły bez opamiętania spływać po jej twarzy. Patrząc na mokre oczy Sienny, wiedział z całą pewnością, że nigdy nie powie jej całej prawdy o śmierci Toma.
– Powiedz mi jedną rzecz, Alejandro – zaczęła.
Napięcie w jej oczach rozbroiło go.
– Tak?
– Jak ktoś taki jak ty mógł być najlepszym przyjacielem mojego brata?
Nie obraził się, bo wiele razy zadawał sobie to samo pytanie. Przypuszczał, że Tom coś w nim wyzwolił, aż w końcu ciemność zstąpiła na Toma i nie pozostawiła w nim ani promyka światła.
– Tom był cudownie ciepły i zabawny – kontynuowała Sienna, nieświadoma straszliwej ironii w swoich słowach. – Był najmilszą osobą, jaką kiedykolwiek znałam. Żył w świetle, nie w ciemności jak ty!
– Płacz nie sprowadzi Toma z powrotem – ostrzegł. Obawiał się, że Sienna może w tym stanie wpaść pod samochód i zrobić sobie krzywdę.
– Nie mów mi, żebym się uspokoiła – warknęła. – Jestem w żałobie, ze złamanym sercem, przytłoczona tymi wszystkimi informacjami, co do których ty i ten prawnik oczekujecie, że przetrawię je w jednej chwili...
– Oczywiście, że jesteś przygnębiona...
– Nie! – odparła, odsuwając jego dłoń od swojego ramienia. – Nie waż się mnie dotykać! Jak myślisz, jak się czuję w twoim ponurym domu, z tymi ciężkimi kotarami i żaluzjami odcinającymi mnie od świata?! – Przez chwilę wydawała się zagubiona, zanim wymamrotała: – A twój kamerdyner nosi białe rękawiczki.
Histeria zrodzona z żalu, pomyślał, postanawiając potraktować to z łagodnym humorem.
– Masz coś przeciwko białym rękawiczkom?
– Nie podoba mi się ten ohydny dom – odparła.
Jego londyńska rezydencja została urządzona przez wielokrotnie nagradzaną projektantkę wnętrz, która, jak mu powiedziała, starała się odzwierciedlić jego osobowość. Niestety, Sienna miała rację, mówiąc, że jest ponura.
– I to! – kontynuowała, przywołując go do rzeczywistości. Odsuwając zasłony, pozwoliła, by do pokoju wpadło ostre światło ulicznych latarni. – Gdybyś wpuścił trochę światła do swojego życia, być może zobaczyłbyś wszystko wyraźniej.
I z tymi słowami wybiegła do holu.
Dopiero kilka minut po wyjściu z domu Alejandra Sienna uświadomiła sobie, że nie myśli trzeźwo. Spotkanie Alejandra, który był tak bliski jej bratu, a zarazem tak inny od niego, jeszcze pogłębiło tęsknotę za Tomem. Nie była świadoma pokonywanej trasy. Jej myśli wirowały, gdy stopy znajdowały właściwą drogę. Śpieszyła się, by dotrzeć do Soho i śpiewać.
Zawsze łatwo było jej wyrazić siebie poprzez śpiew.
Nie miała pojęcia, że Tom miał tyle pieniędzy. I pół wyspy? Niesamowite. Ale dlaczego nic nie powiedział, kiedy po raz ostatni rozmawiali przez telefon? Tom nie zasugerował, że coś mu grozi. Jakże by mógł, skoro charakter jego pracy oznaczał, że wszystko musiało być utrzymywane w ścisłej tajemnicy? Jak zwykle tryskał optymizmem i szybko skupił się na Siennie. Jak zwykle. Powinna więcej pytać o jego życie.
Czy to poczucie winy kiedykolwiek ją opuści?
Spotkanie z Alejandrem poszło tak źle, jak tylko mogło. Nie lubiła tego mężczyzny, a on nie lubił jej. Nic nie można było na to poradzić. Nie było sensu przekonywać Alejandra, że nigdy nie chciała od Toma niczego poza jego miłością. Chciała tylko odzyskać brata.
Dlaczego Tom zawarł w testamencie warunek, że musiała prosić Alejandra o pozwolenie za każdym razem, gdy chciała wykorzystać pieniądze z zapisu Toma? Czy jej nie ufał? Nic w ich przeszłości na to nie wskazywało. Gdyby pomysł nie był tak niedorzeczny, sądziłaby, że Tom celowo ich ze sobą związał. Ta myśl wystarczyła, by zadrżała ze strachu. Alejandro budził w niej równocześnie niechęć i fascynację. Nie mogła wymyślić lepszego powodu, by trzymać się od niego z daleka.
Myśli rozpadły się na tysiąc różnych wątków, a ona pochyliła głowę, by stawić czoło ostremu londyńskiemu wiatrowi. Po spokojnym tempie Mayfair pędzenie do klubu przez tak tętniącą życiem okolicę było niemal ukojeniem. Kontrast z Alejandrem w jego ponurej, georgiańskiej rezydencji, położonej przy cichej, ekskluzywnej ulicy, wywołał uśmiech na jej twarzy.
Fragment książki
– Witaj w domu, żono.
Morgan zamarła bez ruchu w przestronnym, wyłożonym marmurem salonie rezydencji Villa Angelica. Za szklaną ścianą widniały błękitne niebo, strome urwiska i przepiękne lazurowe morze, lecz ona patrzyła tylko na Drakona Ksantisa.
Minęło pięć lat, odkąd ostatnio go widziała, a pięć i pół od wystawnego, kosztującego dwa miliony dolarów ślubu zapoczątkowującego ich małżeństwo, które przetrwało zaledwie sześć miesięcy.
Bała się tego ponownego spotkania po latach, ale Drakon wydawał się taki swobodny i miły, jakby wcale go nie porzuciła, a jedynie wróciła z krótkich wakacji.
– Nie jestem twoją żoną – powiedziała cicho.
Nie kontaktowała się z nim po wystąpieniu o rozwód. Lecz Drakon się na niego nie zgodził. Wydała majątek na proces rozwodowy, jednak nic nie zdołało go przekonać, by zwrócił jej wolność. Utrzymywał, że więzy małżeńskie są święte i nierozerwalne i że ona wciąż należy do niego. A sędziowie greccy podzielili jego pogląd lub, co bardziej prawdopodobne, zostali przez niego przekupieni.
– Owszem, nadal nią jesteś – zaoponował. – Ale nie rozmawiajmy o tym przez całą szerokość salonu. Podejdź do mnie. Napijesz się czegoś?
Morgan się nie poruszyła. Unikając jego wzroku, wyjrzała przez szklaną taflę okna na przepiękny wiosenny dzień na wybrzeżu Amalfi.
– Niczego nie chcę – odparła.
Przeniosła spojrzenie z powrotem na niego. Serce biło jej mocno. Zszokowała ją zmiana, jaka w ciągu tych lat zaszła w wyglądzie Drakona. Dawniej był szczupły, zawsze elegancko ostrzyżony i gładko ogolony. Teraz wydawał się o wiele bardziej barczysty, potargane, gęste ciemnokasztanowe włosy sięgały mu niemal do ramion, a twarz okalała czarna broda uwypuklająca brązową cerę, prosty nos, stanowczy wykrój ust i bursztynowozłote oczy o przenikliwym spojrzeniu.
Włosy miał wilgotne, a skórę lśniącą od wody, jakby przed chwilą wyłonił się z morza niczym grecki bóg Posejdon.
– Jesteś blada i sprawiasz wrażenie zmęczonej – powiedział.
– Mam za sobą długą podroż.
– Tym bardziej powinnaś usiąść.
Zacisnęła pięści. Nie chciała przyjeżdżać do tej rezydencji, w której po ślubie spędzili miesiąc miodowy – najszczęśliwszy okres w jej życiu. Później polecieli do Grecji i wszystko między nimi zaczęło się psuć.
– Postoję – odparła.
– Nie skrzywdzę cię – rzekł miękko.
Wbiła paznokcie w dłonie. Najchętniej by stąd uciekła. Gdyby tylko miała kogoś innego, kto mógłby jej pomóc. Ale nie było nikogo takiego oprócz Drakona – człowieka, który ją zniszczył, niemal doprowadził do załamania nerwowego.
– Już to zrobiłeś – odrzekła.
– Nigdy mi nie powiedziałaś, czym cię skrzywdziłem.
– Nie przyjechałam tu dyskutować o nas i ożywiać upiory przeszłości, tylko po pożyczkę finansową. Wiesz, ile mi potrzeba. Pomożesz mi?
– Sześć milionów dolarów to bardzo dużo.
– Nie dla ciebie.
– Sytuacja się zmieniła. Twój ojciec stracił ponad czterysta milionów dolarów, które mu powierzyłem.
– To nie była jego wina.
Spojrzała Drakonowi w oczy. Wiedziała, że jeśli mu się nie przeciwstawi, on ją złamie, jak przed pięcioma laty. Drakon Sebastian Ksantis, podobnie jak jej ojciec, grał tylko według własnych reguł.
Był potentatem transportu morskiego, opętanym obsesją władzy, panowania, gromadzenia bogactwa i powiększania swojego biznesowego imperium. Opętała go też Bronwyn, oszałamiająco piękna Australijka prowadząca jego interesy w południowo-wschodniej Azji.
Łzy napłynęły do oczu Morgan, lecz się opanowała. Nie, nie będzie myślała o Bronwyn ani zastanawiała się, czy ta smukła blondynka wciąż jest wiceprezeską jego firmy.
– Naprawdę uważasz swojego ojca za niewinnego? – zapytał Drakon.
– Oczywiście. Wprowadzono go w błąd...
– Nie bądź śmieszna. Brał udział w jednej z największych w historii oszukańczych piramid finansowych, w której zniknęło dwadzieścia pięć miliardów dolarów. Twój ojciec przekazał Michaelowi Amery’emu pięć miliardów i zgarnął dziesięć procent prowizji.
– Nigdy nie dostał takich pieniędzy...
– Na litość boską, Morgan, znam twojego ojca i wiem, do czego jest zdolny. Nie rób ze mnie idioty!
Morgan pohamowała łzy, gniew i wstyd. Jej ojciec nie jest aferzystą. Nie okradł swoich klientów. Został oszukany tak samo jak oni i nie dano mu szansy wytłumaczenia się ani obrony. Media osądziły go i potępiły, a im wszyscy wierzą.
– On jest niewinny – powtórzyła. – Nie miał pojęcia, że Michael Amery tworzy piramidę finansową, a wszystkie te obiecywane zyski to kłamstwo.
– To dlaczego uciekł z kraju? Dlaczego nie został i nie walczył, jak synowie i kuzyni Amery’ego, tylko zwiał, żeby uniknąć procesu sądowego?
– Bał się, wpadł w panikę...
– Bzdura.
Morgan potrząsnęła głową w milczącym proteście, spoglądając Drakonowi w oczy. Chociaż tak bardzo się zmienił, wciąż je pamiętała. To właśnie w jego oczach najpierw się zakochała, kiedy poznała go w Wiedniu na dorocznym balu dobroczynnym na rzecz ofiar AIDS. Drakon nie tańczył, ale przyglądał jej się przez cały wieczór. Z początku wprawiało ją to w zakłopotanie, lecz potem jej się spodobało.
W tamtych pierwszych tygodniach i miesiącach, kiedy Drakon o nią zabiegał, uwodził ją i czarował właśnie spojrzeniami swoich pięknych oczu.
Minionych pięć lat po ich rozstaniu było dla niej koszmarem. A gdy odzyskała równowagę i znów z nadzieją patrzyła w przyszłość, jej świat ponownie runął w gruzy. Dowiedziała się, że jej ukochany ojciec Daniel Copeland uczestniczył w aferze finansowej uknutej przez Michaela Amery’ego. A potem ojciec zamiast ze zwykłą pewnością siebie stawić czoło tej kryzysowej sytuacji, załamał się i uciekł, wywołując tym jeszcze większy międzynarodowy skandal.
Odetchnęła drżąco.
– Nie mogę pozwolić, żeby zginął. Ci somalijscy piraci zabiją go, jeśli nie dostaną okupu.
– Zasłużył sobie na to.
– To mój ojciec!
– Chcesz wpaść w długi do końca życia, żeby kupić mu wolność?
– Tak.
– Chociaż wiesz, że nie będzie się nią długo cieszył? Zdajesz sobie sprawę, że zostanie aresztowany w momencie, gdy wjedzie do jakiegokolwiek kraju w Ameryce Północnej lub Europie?
– Tak.
– A wtedy resztę życia spędzi w więzieniu, jak Michael Amery.
– Wiem. Ale stokroć bardziej wolę, żeby trafił do amerykańskiego więzienia, niż przebywał w niewoli u piratów w Somalii. W Stanach Zjednoczonych będzie miał przynajmniej zapewnioną opiekę medyczną w razie choroby, lekarstwa na nadciśnienie.
– Rozumiem. Ale dlaczego miałby go wspierać amerykański podatnik? Niech zostanie tam, gdzie jest. Zasłużył sobie na taki los.
– Mówisz to, żeby mnie zranić, czy dlatego, że straciłeś przez niego tyle pieniędzy?
– Jestem biznesmenem. Nie lubię tracić. Ale ja wniosłem tylko czterysta milionów dolarów z pięciu miliardów, które przekazał Amery’emu. A co z resztą? Większość wpłacili zwykli ludzie, którzy powierzyli twojemu ojcu pieniądze odłożone na emerytury, oszczędności całego życia. A on ich ograbił, zostawił bez grosza, teraz, gdy są starsi i bardziej bezradni.
Morgan zamrugała, by powstrzymać łzy.
– Michael Amery był najlepszym przyjacielem mojego ojca. Tata traktował go jak członka rodziny, bezwarunkowo mu ufał. – Głos jej się załamał. Opanowała się z wysiłkiem. – Kiedy dorastałam, nazywałam go wujkiem Michaelem.
– Tak, mówiłaś mi to, tuż przed tym, zanim dałem twojemu ojcu czterysta milionów dolarów, żeby je dla mnie zainwestował. Proponował jeszcze większą sumę. Prawdę mówiąc, dwa razy tyle.
– Przykro mi.
– Zaufałem twojemu ojcu. – Spojrzał Morgan w oczy. – Zaufałem tobie. Teraz wiem, że się pomyliłem.
Powoli wypuściła powietrze z płuc.
– Czy to znaczy, że mi nie pomożesz?
Przyjrzał jej się uważnie.
– Prawdopodobnie nie.
– Prawdopodobnie? – powtórzyła drżącym głosem.
Wiedziała, że na nikogo innego nie może liczyć. Świat nienawidzi jej ojca. Wszyscy chcieliby, żeby umarł, i to w mękach.
– Zdajesz sobie sprawę, glykia mou, że nie przepadam za twoim ojcem.
– Nie musisz go lubić, żeby pożyczyć mi pieniądze. Podpiszemy umowę i będę ci spłacać dług w regularnych ratach. To potrwa, ale poradzę sobie. Moja firma się rozwija. Otrzymuję zamówienia warte setki tysięcy dolarów. Przyrzekam, że...
– Tak jak przyrzekłaś kochać mnie i szanować? Pozostać ze mną na dobre i na złe, w zdrowiu i chorobie?
Skrzywiła się na ten wyrzut. W istocie kochała go bezgranicznie i właśnie to ją zgubiło.
– Skoro tak bardzo mną pogardzasz, to dlaczego nie rozwiodłeś się ze mną i nie zwróciłeś mi wolności?
– Ponieważ w przeciwieństwie do ciebie dotrzymuję swoich zobowiązań. Pięć i pół roku temu przyrzekłem być wobec ciebie lojalny i jestem.
– To tylko słowa, Drakonie. Twoje czyny mówią co innego. Robisz tylko to, co przynosi ci korzyść. Poślubiłeś mnie, bo uznałeś to za przydatne. A potem, gdy sytuacja się skomplikowała, zniknąłeś. Nie chciałeś dać mi rozwodu, ale nie walczyłeś o mnie. Później zaś, kiedy świat zwrócił się przeciwko mojemu ojcu, nie było cię przy mnie. Nie chciałeś kalać swojego nazwiska związkiem z rodziną Copelandów!
Zmierzył ją przeciągłym spojrzeniem.
– Widzę, że odziedziczyłaś po matce skłonność do dramatyzowania.
– Nienawidzę cię! – wybuchnęła bliska płaczu. – Wiedziałam, że będziesz ze mnie szydził, poniżał mnie, lecz mimo to przyjechałam tu, bo pragnę za wszelką cenę pomóc ojcu. Zmuszasz mnie, żebym cię prosiła, błagało o...
– Wybacz, że przerywam ci tę namiętną tyradę, ale chciałbym coś sprecyzować. Wcale mnie nie błagasz. Po prostu zwracasz się do mnie o pożyczkę, wręcz żądasz pieniędzy.
– Zatem chodzi ci o to, żebym zaczęła cię błagać?
Nie odpowiedział, tylko się jej przyglądał. Przypomniała sobie ich miesiąc miodowy. Poślubiła Drakona, będąc jeszcze dziewicą. To właśnie tutaj poznała miłość, pożądanie, zmysłową rozkosz. Ich seks był gorący, namiętny, nieprzewidywalny, ostry, gwałtowny, niekiedy niemal brutalny. Mąż nawet w tej sferze chciał ją sobie podporządkować.
Nie zawsze było to miłe. Czasami żądał od niej różnych dziwnych rzeczy. Na przykład, żeby się rozebrała i paradowała przed nim tylko w szpilkach lub całkiem naga czołgała się do niego po podłodze. Albo mówił jej, gdzie ma siebie dotykać, i przyglądał się temu.
Nie cierpiała tej jego dominacji, lecz wiedziała, że to stanowi element wstępnej gry, w której się zatracała. A gdy się kochali, przeżywała orgazmy tak intensywne, że zdawały się trwać wieczność. Później, gdy mijały, czuła się wyczerpana, ale też spokojna i uległa.
Drakon kochał ją, lecz tylko fizycznie, dopóki nie stawiała mu żadnych emocjonalnych wymagań, nie domagała się rozmów, jego czasu, energii, cierpliwości czy uwagi.
Na to wspomnienie ból przeszył jej serce. Była wtedy taka młoda, ufna i naiwna. Nade wszystko pragnęła zadowolić swojego przystojnego, zmysłowego greckiego męża. Tamten miodowy miesiąc zmienił ją na zawsze. Widok wnętrza tej rezydencji przypomniał jej, jak Drakon kochał się z nią tutaj wszędzie, na wszelkie sposoby. Brał ją na krzesłach, w łóżkach, na parapetach okiennych, na schodach.
Ogarnęły ją mdłości. On nie tylko ją posiadł, lecz także złamał.
– Pomóż mi – rzekła napiętym głosem. – Nie jestem pewna, czy cię rozumiem, i nie wiem, czy to kwestia odmienności kultur, charakterów czy języka. Chcesz, żebym cię błagała? Mam przed tobą uklęknąć?
– Istotnie chciałbym, żebyś uklękła – odrzekł spokojnie.
Oboje wiedzieli, że to pozycja, w której mógłby ją wziąć od tyłu.
Odetchnęła urywanie.
– Nie zapomniałam – powiedziała, świadoma tego, że znalazła się w tarapatach i powinna natychmiast stąd wyjść, póki jeszcze może. – Chociaż bardzo się starałam.
– Dlaczego miałabyś chcieć zapomnieć? Nasz seks był fantastyczny.
Owszem, ale ich małżeństwo było puste i płytkie. Oczywiście, on się tym nie martwił. Nie przychodziło mu do głowy, że jego żona ma uczucia. On miał znacznie prostsze potrzeby. Chciał ją mieć na każde zawołanie, jakby była wynajętą przez niego amerykańską gwiazdką filmów porno.
– A więc uklęknę – rzekła kpiąco, podciągając spódnicę.
– Wstań – rzucił ostro.
– Czyż nie tego chcesz?
– Nie, nie w ten sposób. Nie wtedy, gdy czegoś ode mnie potrzebujesz. Co innego erotyczne gry, a co innego widok ciebie błagającej mnie na kolanach. Sama myśl o tym napawa mnie odrazą.
Zapadła cisza. Morgan mdliło, czuła się oszołomiona i wytrącona z równowagi własną desperacją. On musi jej pomóc. W przeciwnym razie ojciec zginie.
– Wcale nie pragnę patrzeć, jak moja żona się poniża – dodał cicho. – Zwłaszcza dla ojca. On cię zawiódł. Uciekł, zostawiając na pastwę losu ciebie, twoje siostry i matkę. Mężczyzna powinien chronić swoją rodzinę.
– Jakże miło musi ci się żyć w poczuciu moralnej wyższości. Ale ja nie mam takiego luksusu. Nie mam już zresztą żadnych luksusów. Moja rodzina straciła wszystko: pieniądze, domy, samochody, reputację. Mogę zrezygnować z wygodnego trybu życia. Ale utraciłam o wiele więcej. Moi bliscy są wstrząśnięci, załamani. Żyjemy w chaosie...
Urwała i odetchnęła drżąco, by się uspokoić. Wiedziała, że utrata opanowania w niczym jej nie pomoże. Drakon nie lubi objawów gwałtownych emocji, wycofuje się przed nimi. Woli chłodny, racjonalny dyskurs.
Uświadomiła sobie z goryczą, że znowu myśli o tym, co on lubi, czego chce. A co z jej potrzebami, pragnieniami, emocjami?
– Wybacz ten wybuch, ale jestem zrozpaczona i gotowa na wszystko, by pomóc rodzinie. Nie rozumiesz, w jakiej sytuacji się znaleźliśmy. Każde z nas jest zranione, przepełnione bólem i poczuciem winy. Nie potrafimy pojąć, jak mój ojciec mógł tak postąpić. Niczego się nie domyślał, nie ochronił swoich klientów, przyjaciół, bliskich. Nawet nie rozmawiamy ze sobą. Nie potrafimy uporać się ze wstydem. Czujemy się wyrzutkami, pijawkami. Tak więc proszę bardzo, drwij ze mnie z piedestału swoich wzniosłych zasad. Ja po prostu usiłuję uratować, co mogę, a przede wszystkim życie mojego ojca.
– On nie jest tego wart. Przestań się martwić o niego i ratuj siebie.
– Niby jak?
– Wróć do domu, do mnie.
– Ty nie jesteś dla mnie domem. Nigdy nie byłeś.
Zobaczyła, że drgnął na te słowa, ale najwyższa pora, by usłyszał prawdę.
– Zapytałeś mnie, chociaż trochę za późno, dlaczego chciałabym zapomnieć o naszym życiu erotycznym. Otóż dlatego, że nie chcę go pamiętać. Te wspomnienia mnie ranią.
– Ale dlaczego? Przecież było nam ze sobą wspaniale.
– Tak, tak, seks był świetny. Jesteś nadzwyczaj wprawnym kochankiem. Potrafiłeś kilka razy dziennie doprowadzać mnie do wielu kolejnych orgazmów. Ale dałeś mi tylko tyle. Swoje nazwisko, pierścionek ślubny z brylantem wartym milion dolarów i orgazmy. Nie poślubiłam cię wyłącznie dla seksu. Chciałam dzielić z tobą życie, dom, szczęście. Ale po sześciu miesiącach małżeństwa z tobą czułam się pusta, samotna i głęboko nieszczęśliwa.
Wytrzymała jego spojrzenie, zadowolona, że wreszcie wygarnęła mu to, co chciała powiedzieć przez wszystkie te lata. Zarazem jednak wiedziała, że to niczego nie zmieni. To tylko kolejny gwóźdź do jej trumny. Mimo to dorzuciła jeszcze:
– Byłam nieszczęśliwa, a ty chciałeś tylko seksu. Po orgazmach płakałam, ponieważ potrafiłeś kochać tylko moje ciało, ale nie mnie.
– Kochałem cię.
– Nie.
– Możesz zarzucać mi chłód, niewrażliwość, to, że byłem złym mężem, ale nie mów mi, co czułem. Naprawdę cię kochałem. Może nie mówiłem tego często...
– Raczej nigdy.
– Ale sądziłem, że o tym wiesz.
– Jak widzisz, nie wiedziałam.
– To dlaczego mi o tym nie powiedziałaś?
– Ponieważ nigdy nie chciałeś ze mną rozmawiać. Być może wychowałeś się w kulturze, w której kobieta powinna się zadowolić tym, że patrzy się na nią z podziwem, lecz się jej nie słucha. Ale ja jestem Amerykanką. I dorastałam w dużej rodzinie. Mam trzy siostry i brata i przywykłam do rozmów, śmiechów, wspólnych działań. A ciebie interesował tylko seks i nawet w tym nie było między nami równości. Ty rządziłeś, mówiłeś mi, co mam robić. „Rozbierz się, czołgaj, chodź tutaj...” – urwała, odetchnęła głęboko i drżącą dłonią otarła łzy. –Nie bądź zszokowany tym, że błagam cię o pomoc w uratowaniu mojego ojca. Nie mów, że to mnie poniża. Przy tobie wystarczająco poznałam poniżenie.
Powiedziawszy to, wybiegła za drzwi. Po drodze chwyciła swoją torebkę leżącą na zabytkowej komódce w wielkim marmurowym holu. Torbę podróżną miała wciąż w bagażniku wynajętego samochodu. Wczoraj przyleciała z Los Angeles do Londynu, a dziś stamtąd do Neapolu. Była wykończona tą długą podróżą i przygnębiona, ale nie złamana.
Uznaj to za sukces, powiedziała sobie, wychodząc na dwór w oślepiający blask słońca. Przybyłaś tu, zobaczyłaś go i uszłaś cało. Dokonałaś tego. Stawiłaś czoło smokowi i przeżyłaś.