Zbuntowany książę (ebook)
Książę Alek Salustri musi się ożenić. Taki jest prawny warunek, by mógł przejąć władzę. Alek odwleka ten moment, bo ingerencja w jego prywatne życie wywołuje w nim bunt. Gdy odwiedza siostrę, poznaje jej asystentkę, Amerykankę Hester Moss. Wpada na pomysł, że mógłby sobie nieco zakpić z przestarzałych tradycji swojego kraju i poślubić nie księżniczkę, lecz właśnie Hester. Hester zgadza się na roczny układ, a Alek wkrótce się przekona, jaką pułapkę sam na siebie zastawił, poślubiając tak inteligentną, niezależną i seksowną kobietę…
Fragment książki
– Fi?
Hester Moss usłyszała trzaśnięcie frontowych drzwi i zastygła w bezruchu.
– Fifi? Gdzie ty się podziewasz?
Fifi?
Do Hester nagle dotarło, kim był właściciel głosu. Jako asystentka księżniczki Fiorelli podczas studiów w Bostonie, poznała kilkoro jej krewnych i znajomych, ale brata księżniczki spotkała tylko jeden raz. Było tam wtedy raczej tłumnie i na pewno z nim nie rozmawiała. Ale słyszała, że potrafi się zachować arogancko. Nie dziwota, skoro władał niezwykłym wyspiarskim królestwem na Morzu Śródziemnym, przyciągającym tłumy turystów z całego świata.
Nie miała pojęcia, że zamierza odwiedzić siostrę. Nie było o tym wzmianki w starannie rozplanowanym rozkładzie zajęć księżniczki ani też w żadnej innej korespondencji. Gdyby to zaplanował, z pewnością by coś wiedziała.
Zapewne próbował przemknąć się niezauważony, bo zwykle gdziekolwiek się znalazł, przyciągał tłumy. W takim razie, po co krzyczał?
– Fifi?
Nikt inny nie śmiałby zwrócić się do księżniczki aż tak familiarnie ani z tak wyraźnym zniecierpliwieniem.
Najchętniej ukryłaby się i milczała, czuła jednak, że lada moment intruz wtargnie do jej sypialni. Pospieszyła więc do salonu, gdzie gość zdążył już wejść. Książę Alek Salustri of Triscari we własnej osobie. Hester nie była w stanie oderwać od niego wzroku. Czarna lotnicza kurtka i czarna koszula wykończona matowo czarnym, wąskim krawatem współgrały z atletyczną sylwetką. W ręku trzymał okulary lotnicze o przydymionych szkłach i roztaczał wokół siebie aurę gniewnego zniecierpliwienia.
Na jej widok zmarszczył się i wyglądał jak chmura gradowa.
– Jesteś sekretarką?
Nie po raz pierwszy brano ją za kogoś, kim nie była. Ale nauczyła się dobrze ukrywać uczucia i nigdy nie pokazywać, że coś ją dotknęło. Zupełnie jej więc nie przeszkadzało, że stanowi źródło irytacji dla zepsutego książątka.
– Wasza Wysokość. – Pochyliła głowę, ale nie złożyła tradycyjnego ukłonu. – Niestety księżniczki Fiorelli tu nie ma.
– Widzę – odparł burkliwie. – A gdzie jest?
Całą siłę woli skupiła na zachowaniu spokoju. Opieka nad księżniczką była jej codziennym zadaniem. Niestety książę Alek nie był zwykłym natrętnym petentem. Stał w hierarchii dużo wyżej niż inni.
– W pracowni biologicznej. Wróci za mnie więcej pół godziny. Mam jej coś przekazać?
– Nie. Muszę się z nią widzieć. Zaczekam tutaj.
Kusiło ją, by jednak wysłać krótką wiadomość, ale księżniczka nie życzyła sobie przerywania wykładów i tak jawne nieposłuszeństwo nie wydawało się rozsądne.
Hester obserwowała, jak długimi krokami przemierza pomieszczenie, omijając jej nieskazitelne biurko.
– Mogę w czymś pomóc? – spytała niepokojąco nerwowym tonem.
Z księżniczką Fiorellą czuła się swobodnie, ale o jej bracie nie mogła tego powiedzieć. Właściwie wolałaby, żeby wszyscy mężczyźni trzymali się od niej z daleka.
Zatrzymał się w końcu, spojrzał na nią i chyba dopiero teraz naprawdę ją zauważył. Nie opuściła wzroku pod niezgłębionym spojrzeniem czarnych jak węgiel oczu dlatego, że czuła się zahipnotyzowana.
Pytanie, które mu zadała, było niedorzeczne. Jak miałaby mu pomóc?
Dźwięk telefonu jeszcze go bardziej zirytował. Słuchał przez chwilę i odpowiedział gniewnie.
– Nie. Już mówiłem.
Nawet z oddalenia słyszała błagalne tony w głosie jego rozmówcy.
– Nie ma mowy. Nie będzie żadnego przeklętego ślubu. Nie mam zamiaru… – Przerwał i słuchał ze zmarszczonymi brwiami. – Znajdziemy inny sposób. Jak nie… – Znów przerwał, stłumił przekleństwo i w końcu odpowiedział potokiem włoskich słów.
Hester wpatrywała się w blat biurka i żałowała, że nie może zniknąć. Najwyraźniej nie przejmował się wcale, że ma świadka rozmowy, w której przeciwstawia się starożytnym prawom swojego kraju.
Świat czekał na jego koronację od śmierci jego ojca dziesięć miesięcy wcześniej, ale się nie doczekał, bo książę playboy wykazywał nikłe zainteresowanie zawarciem związku małżeńskiego, niezbędnego, by mogło dojść do koronacji. Nie zainspirowały go ani liczne spisy najlepszych narzeczonych, ani narastające zniecierpliwienie poddanych.
Może jednak potrzebował czasu, by pogodzić się ze stratą. Hester była świadkiem żałoby księżniczki Fiorelli i starała się ją chronić. Zbyt dobrze wiedziała, jak to jest zostać sierotą. Na szczęście księżniczka ostatnio zaczęła spędzać więcej czasu z przyjaciółmi. Książę Alek natomiast nie wycofał się z życia towarzyskiego, a jego brewerie osiągnęły jeszcze wyższy poziom. Pokazywał się co noc z inną kobietą, jakby chciał zademonstrować stanowczy sprzeciw wobec pradawnego nakazu.
Teraz mruknął coś niepochlebnego, wsunął telefon do kieszeni i odwrócił się do niej. Podczas gdy usiłowała wymyślić jakąś niewinną uwagę, z sypialni za jej plecami dobiegł stłumiony łomot. Starała się zachować obojętny wyraz twarzy, ale nie potrafiła udać, że go nie usłyszała.
– Co to było? – Alek nasłuchiwał pilnie. – Czemu mnie do niej nie wpuściłaś?
– To nic takiego…
– Jestem jej bratem. Chodzi o mężczyznę?
Zanim zdążyła zareagować, minął ją i otworzył drzwi sypialni, jakby był u siebie.
– Co to takiego?
– Wystraszony kot, nic więcej. – Przepchnęła się obok niego i zwolniła kroku, nie chcąc jeszcze bardziej przestraszyć półdzikiego zwierzaka.
– Co on tu robi?
– Jadł kolację. – Delikatnie podniosła kociaka i otworzyła okno.
– Nie wierzę, że Fifi trzyma coś takiego. Nie jest chyba rasowy?
Parsknęła z dezaprobatą. I tak by tego nie rozpoznał, ale kot był dziki.
– Może nie jest śliczny, ale biedny i samotny. Przychodzi na jedzenie codziennie. – Posadziła kociaka na wąskim parapecie.
– Jak on zejdzie? – Stanął obok niej i obserwował, jak kot schodzi po drabince pożarowej, a ostatnie metry zeskakuje. – Niewiarygodne.
– Świetnie sobie radzi – przyznała, ale w tym samym momencie zakręciło ją w nosie i nie potrafiła powstrzymać kichnięcia.
– Kichnęłaś? – zdumiał się Alek. – Masz uczulenie na koty?
– Przecież nie przestanę go przez to karmić. – Z leżącej na stole paczuszki wyjęła chusteczkę i wydmuchała nos.
Książę najwyraźniej stracił już zainteresowanie dla niej i dla kota, bo teraz rozglądał się po wąskiej sypialni.
– Nie miałem pojęcia, że Fifi czyta thrillery. – Wziął do ręki tom leżący obok chusteczek. – Myślałem, że interesują ją tylko zwierzęta. I jak ona się porusza w tej ciasnocie?
Hester starała się spojrzeć na pokój jego oczami. Wąskie, białe pudełko z wąskim, białym łóżkiem. Książki ułożone w staranny stosik. Kot w roli gościa. Banał.
– Gdzie ona trzyma wszystkie swoje rzeczy? – Zmarszczył brwi i zawiesił wzrok na drewnianej skrzyneczce, jedynym ozdobnym przedmiocie w pokoju.
Hester czuła się głupio, ale nie mogła dłużej milczeć.
– To nie jest sypialnia księżniczki, tylko moja.
Spojrzał na nią z rozczarowaniem i porzucił oględziny drewnianej skrzyneczki.
– Dlaczego nie powiedziałaś wcześniej?
– Wpadłeś tu jak burza i zwyczajnie nie zdążyłam – burknęła, zła na naruszenie swojej prywatności i własny brak wcześniejszej reakcji.
Dopiero po chwili uświadomiła sobie, co powiedziała, ale nie dało się tego cofnąć.
W pierwszej chwili zaskoczony, wybuchnął śmiechem, i tym ją zaskoczył. Ku jej zdumieniu, miał fantastyczne dołeczki. I jak szybko zmienił nastrój!
– Uważasz, że jestem okropnie rozpuszczony? – spytał, kiedy przestał się śmiać.
– A tak nie jest?
Szeroki, szczery uśmiech rozświetlił jego twarz, niespodziewanie czyniąc ją ciepłą i bardzo ludzką. Białe, równe zęby i lekko asymetryczne pełne wargi nadawały jej wyraz szelmowski, a pojawiające się i znikające dołeczki w policzkach wyglądały jak mrugnięcia Kupidyna.
– Nie pomyślałbym, że bunt w sytuacji bycia zmuszanym do znalezienia sobie żony zasługuje na potępienie – zauważył.
– Chodzi o koronację? – Nie mogła udawać, że nie wie o co chodzi.
– Tak – potwierdził. – Za nic nie chcą zmienić tego idiotycznego prawa.
– A wydawałoby się, że twoje życzenie powinni wypełnić bez szemrania.
Dołeczki znikły i spojrzał na nią chłodno, ale nie spuściła wzroku.
– To prawo jest archaiczne i już dawno powinno zostać zmienione – powiedział spokojnie.
– To tradycja – odparła. – Zresztą stałość ma pewien urok.
– Stałość? – powtórzył, spoglądając na nią badawczo.
– Mam na myśli rządy monarchy, który nie ogląda się bez przerwy za spódniczkami – powiedziała znacząco.
– Wcale nie bez przerwy – zaprotestował kpiąco, opierając się o framugę jej sypialni. – W czwartki odpoczywam.
– Czyli dzisiaj?
– Właśnie. – Ślady kpiny znikły. – Naprawdę uważasz, że to w porządku zmuszać kogoś do małżeństwa, zanim powierzy mu się obowiązki, do wykonywania których przygotowywano go przez całe życie? – zapytał pozornie lekko, choć w głosie dało się wyczuć napięcie. – Powinienem poświęcić życie prywatne dla kraju?
Wcale tak nie myślała, ale nie czuła się na siłach z nim dyskutować.
– Małżeństwo zaaranżowane ma pewne zalety.
– Zalety? – spytał sceptycznie. – Jakie to może mieć zalety?
Widać nie chciał ograniczenia ilości kobiet w swoim życiu.
– Zawarcie na chłodno umowy ze świadomą tego kobietą, kiedy obie strony wiedzą, na co się decydują, może się okazać korzystne.
– Na chłodno? Korzystne? Kim ty jesteś? Androidem?
W tym akurat momencie żałowała, że nim nie jest. Nieznośne, że wydawał jej się tak atrakcyjny, choć wiedziała, jak bardzo jest niestały. To samo musiała czuć każda kobieta, która znalazła się w jego pobliżu, co bez skrupułów wykorzystywał. Wrodzony wdzięk dawał mu ogromną przewagę nad zwykłymi śmiertelniczkami.
– Kiedy już zostaniesz królem, będziesz mógł próbować przeforsować zmianę.
Bardzo już chciała zakończyć tę rozmowę, której w ogóle nie powinna była zaczynać.
– No, owszem. Ale zanim zostanę królem, jednak będę się musiał ożenić.
– To musi być dla ciebie trudne – zauważyła lekko.
– Brak żony nie wpływa na moją zdolność do wykonywania obowiązków. Takie podejście to anachronizm.
– Dlaczego się po prostu nie umówisz z którąś ze swoich przyjaciółek? Na pewno niejedna chętnie zostałaby twoją „narzeczoną”.
– Już o tym myślałem – odparł z szelmowskim błyskiem w oku. – Problem w tym, że one biorą wszystko zbyt poważnie i oczekiwałyby trwałego związku.
– No rzeczywiście, to może być problem – odparła sarkastycznie.
Oderwał się od framugi i zbliżył do niej.
– Ale chyba nie dla ciebie – zauważył.
– Słucham?
– Przypuszczam, że ty zrozumiałabyś taką sytuację właściwie i mam wrażenie, że raczej nie marzyłabyś o długim i szczęśliwym życiu u mojego boku.
Zbyt zaskoczona i w jakiś sposób zraniona, nie zdołała się powstrzymać od ostrej odpowiedzi.
– Po prostu nie wierzę, by to było możliwe.
– Tylko ze mną czy w ogóle? – Sceptyczne uniesienie brwi było bardzo wymowne.
Nagle przypomniała sobie, z kim rozmawia i kogo właśnie obraziła.
– Przepraszam…
– Nie przepraszaj, masz całkowitą rację. – Roześmiał się cicho. – Problem w tym, że trudno mi znaleźć kobietę, która rozumiałaby sytuację, na tyle dyskretną, by jej sprostać.
– To są poważne wymagania.
Wolałaby, żeby już wyszedł albo pozwolił wyjść jej, bo wyraźnie czuła zbliżające się niebezpieczeństwo.
Patrzył na nią przez dłuższą chwilę, prześlizgnął się też wzrokiem po starannie uporządkowanym biurku, za którym się schroniła.
– Ty jesteś usposobieniem dyskrecji.
– Bo mam porządek na biurku?
– Bo jesteś wystarczająco inteligentna, by zrozumieć sytuację. – Patrzył na nią hipnotyzującym wzrokiem. – I nie mieliśmy romansu, więc nic nas nie łączy… W sumie, to mogłabyś być doskonałą narzeczoną dla mnie. – Miał minę, jakby planował doskonały żart i kusił ją, by się do niego przyłączyła. Ale to nie było zabawne.
Zerknęła na niego i pospiesznie odwróciła wzrok.
– Nie sądzę.
– Dlaczego? – W jego głosie nie było już rozbawienia tylko chłodna kalkulacja.
– Nie mówisz poważnie.
– Jak najbardziej.
– Nie. – Głos jej się załamał, ale starała się nie ulec pokusie.
– Dlaczego się nad tym nie zastanowić?
– Nad czym tu się zastanawiać? – Zbyła go lekceważącym gestem. – To niedorzeczne.
– Nie sądzę – nalegał. – Moim zdaniem mogłoby się udać.
Tak to przedstawił, jakby rzecz była najłatwiejsza w świecie.
– Nie wydaje ci się, że powinieneś potraktować tę kwestię poważniej?
– Właśnie traktuję. Znalazłem kandydatkę i proponuję jej małżeństwo.
Jeszcze starała się opanować.
– Nikt nie uwierzy, że mnie wybrałeś.
– Dlaczego?
W myślach błagała o zmiłowanie.
– Bo w niczym nie przypominam kobiet, z którymi się zwykle spotykasz.
Znów w ten denerwujący sposób oszacował ją wzrokiem.
– Myślę, że nie masz racji.
Fałszywe zapewnienia o swojej atrakcyjności to ostatnie, co chciała teraz usłyszeć.
– To kwestia ubrania i makijażu. Ładne opakowanie.
– To nie wystarczy. Nie jestem z twojej sfery.
– No i co z tego? To bez znaczenia – odparł niefrasobliwie.
– Nie pochodzę nawet z twojego kraju – kontynuowała, nie zważając na jego wtręt.
Spojrzał przez nią na przestrzał, nagle bardzo zainteresowany jakąś plamką na ścianie.
– Zrobię, czego chcą, ale nie pozwolę, by decydowali o wszystkim. Ani myślę wiązać się z byle kim, a już na pewno nie z jakąś księżniczką. Chcę mieć możliwość wyboru. Jak w bajce.
Znów zerknął na nią z wcześniejszym aroganckim rozbawieniem.
– To niemożliwe. – Trudno jej było uwierzyć, że wciąż ciągnie tę rozmowę.
– Dlaczego właściwie? Jak długo pracujesz dla Fi?
– Rok.
– Ale znałaś ją wcześniej?
– Tak. Trzy miesiące.
Hester przydzielono księżniczce Fiorelli, kiedy przyjechała do Ameryki na studia. Hester była cztery lata starsza i pisała już pracę magisterską, a że księżniczka okazała się bystra i nie potrzebowała korepetycji, Hester bardzo szybko zaczęła jej pomagać w prowadzeniu korespondencji, a w krótkim czasie Fiorella formalnie ją zatrudniła. To wymagało od Hester ograniczenia ilości udzielanych korepetycji i szybkiego zdania egzaminu magisterskiego.
W międzyczasie układała Fiorelli terminarz, odpowiadała na mejle, wiadomości i organizowała niemal wszystko, prawie nie opuszczając ich mieszkania w kampusie. Wszystko szło doskonale.
– Więc przeszłaś pomyślnie wszystkie testy bezpieczeństwa i potwierdziłaś swoje kompetencje w pracy dla naszej rodziny.
Niepostrzeżenie znalazł się bliżej, a jej trudno było uwierzyć, że wciąż upiera się przy swoim.
– Poza tym doskonale mogliśmy się poznać w pałacu. Kto wie, co się dzieje w prywatnym zaciszu za murami? – dodał.
– Przepraszam, że ci wytykam luki w opowieści, ale nigdy nie byłam w pałacu. – Nigdy nie była poza granicami kraju, a co dopiero w Triscari. – Prawdę mówiąc, spotkaliśmy się do tej pory tylko jeden jedyny raz i to w licznym towarzystwie. – Przywiózł Fiorellę na uniwersytet w zastępstwie ojca wiele miesięcy wcześniej. – A dziś pierwszy raz ze sobą rozmawiamy – dodała, by podkreślić wysoki stopień nieprawdopodobieństwa jego propozycji.
– Schlebia mi, że tak wszystko pamiętasz. – Tym słowom towarzyszył wilczy uśmiech. – Ale nikt inny o tym nie wie i wiedzieć nie musi. Można spokojnie uznać, że moje telefony i odwiedziny u Fi były przykrywką dla spotkań z tobą. – Z namysłem pokiwał głową i przysunął się jeszcze bliżej. – Naprawdę mamy szansę.
Hester była o krok od wybuchu. Jakim cudem uznał, że to takie łatwe? I na jakiej podstawie oczekiwał od niej uległości? A może nawet entuzjazmu?
– Cóż, Wasza Wysokość, bardzo dziękuję za propozycję, ale moja odpowiedź brzmi „nie”. A teraz zawiadomię twoją siostrę, że czekasz na nią w hotelu.
Miała nadzieję, że księżniczka się pospieszy i uwolni ją od towarzystwa swojego pomysłowego brata.
– Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz… Wybacz, ale zapomniałem, jak ci na imię…
Zaproponował jej małżeństwo choć nawet nie znał jej imienia?
– Raczej nigdy nie wiedziałeś – zauważyła sucho. – Hester Moss.
– Hester. – Powtórzył je kilkakrotnie, jakby smakując. – Bardzo ładnie. – Uśmiechnął się zniewalająco. – Ja jestem Alek.
– Wiem, kim jesteś, Wasza Wysokość.
Była zdecydowana nie dać mu się wplątać w ten wariacki plan. Jednak, pomimo tych zapewnień, w głębi jej duszy zbudziła się żądza przygody, długo tłumiona przez trudne wspomnienia.
– Jestem przekonany, że to mogłoby się doskonale udać, Hester – powiedział, kładąc delikatny nacisk na jej imię.
Przyzwyczajony stawiać na swoim, nie zauważał albo nie chciał przyjąć do wiadomości jej oporu.
– Żarty się ciebie trzymają – zauważyła cierpko. – Tylko dlaczego to ja mam być ich obiektem?
– Nie będziesz – zapewnił, poważniejąc. – Ale to mogłaby być dobra zabawa.
– Nie potrzebuję dobrej zabawy.
– Naprawdę? A czego potrzebujesz? – Rozejrzał się po sypialni. – Na pewno pieniędzy! Każdy normalny człowiek potrzebuje pieniędzy.
– Każdy normalny może, ale nie ja. To, co mam, zupełnie mi wystarcza – skłamała, ale nie odrywał od niej sceptycznego spojrzenia.
– Poza tym – dodała lekko drżącym głosem – mam pracę.
– U mojej siostry.
– Tak. – Pochyliła głowę. – Każesz jej mnie zwolnić, jeżeli się nie zgodzę?
Jego uśmiech zgasł.
– Nie jestem łajdakiem. A może przed wyciągnięciem wniosków wysłuchasz całości mojej propozycji?
– Nie przeszło mi przez myśl, że mówiłeś poważnie.
– Jestem poważny – odparł powoli, jakby sam też niezupełnie w to wierzył. – Chcę, żebyś za mnie wyszła. Zostanę koronowanym królem, a ty będziesz wiodła luksusowe życie w pałacu. Niczego ci nie zabraknie.
Jak śmiał uznać, że ona żyje w biedzie, i sugerować, że czegoś potrzebuje? Nie tęskniła za ludźmi ani za przedmiotami. Nie była to jednak cała prawda i małe ziarenko padło na podatny grunt.