Zapisz na liście ulubionych
Stwórz nową listę ulubionych
Żona dla milionera
Zajrzyj do książki

Żona dla milionera

ImprintHarlequin
Liczba stron160
ISBN978-83-291-2372-3
Wysokość170
Szerokość107
EAN9788329123723
Tytuł oryginalnyA Deal at the Altar
TłumaczKatarzyna Berger-Kuźniar
Język oryginałuangielski
Data premiery2025-11-18
Więcej szczegółówMniej szczegółów
Idź do sklepu
Idź do sklepu Dodaj do ulubionych

Przedstawiamy "Żona dla milionera" nowy romans Harlequin z cyklu HQN ŚWIATOWE ŻYCIE EKSTRA.
Monty Blake chce przeprowadzić korzystną dla siebie transakcję z greckim milionerem Sergiosem Demonidesem. Wie, że Demonides znalazł się w trudnej sytuacji osobistej – potrzebuje żony, która stałaby się matką dla trójki jego dzieci. Zamierza więc podsunąć mu idealną kandydatkę – swoją córkę Beatriz. Dziewczyna zmuszona szantażem przez ojca idzie do Sergiosa, by złożyć mu niecodzienną propozycję…

Fragment książki

– I co ostatecznie robimy z hotelami Royale?
Mający udzielić odpowiedzi bardzo wysoki, świetnie zbudowany Grek o kruczoczarnych włosach roześmiał się szyderczo:
– Czekamy, aż pan Blake trochę się spoci…
– Oczywiście, proszę pana. – Thomas Morrow, dyrektor ze strony brytyjskiej, który zadał pytanie na żądanie swych współpracowników, zdawał sobie sprawę, że sam był w tym momencie nieźle spocony. Spotkania sam na sam z potężnym pracodawcą, jednym z najbogatszych ludzi na świecie, należały do rzadkości i zależało mu bardzo, żeby nie palnąć niczego głupiego ani naiwnego. 
Wszem i wobec było wiadomo, że Sergios Demonides nie znosi głupoty. Niestety, szczycił się też tym, że jest indywidualistą i zupełnie nie czuje potrzeby wyjaśniania powodów swych decyzji biznesowych, co, jak łatwo się domyślić, stało się udręką jego dyrektorów zarządzających. Jeszcze niedawno wejście w posiadanie grupy hoteli Royale na jakichkolwiek warunkach wydawało się priorytetem. Co więcej, aż roiło się od plotek o planach małżeńskich miliardera wobec wykwintnej Zary Blake, córki właściciela sieci hoteli. Jednak gdy tabloidy uwieczniły Zarę w ramionach pewnego włoskiego finansisty, pogłoski ucichły. Pracownicy Sergiosa nie zauważyli też najmniejszej nawet oznaki złości lub rozczarowania u swego szefa. 
– Wycofałem pierwotną ofertę. Teraz Blake zejdzie z ceny – leniwie dorzucił Sergios, choć jego oczy błyszczały niebezpiecznie. Najbardziej w życiu lubił dobijać targu.
Zakup grupy Royale po zawyżonej cenie to działanie całkowicie wbrew jego naturze, lecz jeszcze parę miesięcy wcześniej był gotów zrobić wszystko, żeby tylko dokonać transakcji. Dlaczego? Jego ukochany dziadek, Nectarios, który zapoczątkował legendarne imperium pierwszym londyńskim hotelem Royale, poważnie zachorował. Ale, na szczęście, pomyślał z sentymentem Sergios, dziadek to „stary twardziel” – nie zawahał się przed operacją serca pionierską metodą w Stanach… i uratował sobie życie. Wnuk uznał, że w takiej sytuacji sieć hoteli mogłaby być odpowiednią małą niespodzianką na jego osiemdziesiąte urodziny, lecz nie zamierzał już przepłacać. 
Jeśli chodzi o żonę, którą prawie już „miał” jako skutek uboczny ostatecznie niezawartej transakcji, dziękował Bogu, że zdołał się uchronić przed takim błędem. Na szczęście dla niego Zara Blake zdążyła się zaprezentować jako śliczna lalunia bez odrobiny honoru czy poczucia przyzwoitości. Z drugiej strony, jako kobieta, musiała mieć przecież jakiś instynkt macierzyński. A tego właśnie potrzebował od żony w zaistniałej sytuacji, przyznał niechętnie sam przed sobą. Oczywiście gdyby nie przedwczesna śmierć jego kuzynki i nieoczekiwana konieczność zajęcia się trójką osieroconych dzieci, długo nie myślałby o powtórnym ożenku. 
Sergios zagubiony w myślach wyglądał na zasępionego. Jak dla niego jedno nieszczęście wystarczy. Ale dla dobra dzieciaków poświęci się i zrobi to ponownie. Małżeństwo fikcyjne dla uciszenia sumienia. Sam nie miał pojęcia o ojcostwie, nigdy nie chciał mieć potomstwa, ale widział, jak bardzo nieszczęśliwe są dzieci kuzynostwa i to godziło w jego honor i dumę.
– Czekamy więc, aż Blake wykona następny ruch – przerwał ciszę Thomas. 
– I to szybko. Brak mu pieniędzy i ma coraz mniej opcji – dorzucił Sergios, czując rosnącą satysfakcję. 
– Jesteś nauczycielką w podstawówce, radzisz sobie z małymi dziećmi, byłabyś doskonałą żoną dla Demonidesa. – Monty Blake wydawał się całkowicie głuchy na szczere zdumienie swej najstarszej córki, która stała właśnie przed nim w jego wielkim, wyłożonym drewnem biurze.
– Nie! Wystarczy! – Bee starała się powstrzymać go także gestem, drugą ręką nerwowo odgarniając opadające na czoło, potargane ciemne włosy. Jej duże zielone oczy błyszczały z niedowierzania. Nie bez powodu obawiała się zaproszenia ojca do jego kancelarii. – Rozmawiasz ze mną, nie z Zarą, a ja nie mam najmniejszej ochoty poślubić niezaspokojonego seksualnie bogacza, który szuka niepozornej kobietki do opieki nad swoimi dziećmi. 
– To nie są jego dzieci – przerwał jej tak zdecydowanie, jakby to miało jakiekolwiek znaczenie. – Został ich opiekunem prawnym po śmierci kogoś z rodziny. Wiem skądinąd, że ta sytuacja ani trochę mu nie odpowiada…
To ją tylko rozsierdziło. Miała olbrzymie doświadczenie z mężczyznami, którym dzieci jedynie zawadzały, nie wyłączając własnego ojca… Może jej młodsza siostra Zara dałaby się naiwnie namówić na małżeństwo z rozsądku z greckim potentatem na rynku firm przewozowych, lecz Bee nie ulegała tak łatwo wpływom i była dużo bardziej podejrzliwa. Nigdy nie szukała aprobaty, bo nie znała czegoś takiego. Bez obawy przyznawała, że nie przepada za tatą, który zupełnie się nią nie interesował, kiedy dorastała. Jej samoocena ucierpiała na kontaktach z nim, gdy przykładowo doradzał szesnastolatce, by przeszła na dietę i rozjaśniła sobie włosy. Wyobrażenie Monty’ego Blake’a na temat ideału kobiety ograniczało się do tego, że ma być szczupłą blondynką, podczas gdy Bee była szatynką o apetycznie okrągłych kształtach. Marzenia ojca ucieleśniała Ingrid, macocha Bee, dawniej szwedzka top modelka, olśniewająca platynowa blondyna, do tego chuda jak patyk. 
– Przykro mi, tato, nie jestem zainteresowana – wypaliła, po chwili dopiero zauważając, że starszy pan wygląda na prawdziwie zmęczonego i zestresowanego. Może dlatego wyskoczył z tym idiotycznym ożenkiem, bo obawia się o swoje interesy?
– To się lepiej zainteresuj! Wiedziecie z matką przyjemne życie. Jeśli grupa The Royale upadnie i Demonides dostanie ją za bezcen, to pogrąży nie tylko mnie i twoją macochę, ale wszystkich, których mam na utrzymaniu…
– Co chcesz przez to powiedzieć?
– Doskonale wiesz, co chcę przez to powiedzieć… Nie jesteś tak głupia jak twoja siostra…
– Zara nie jest…
– Okej, przejdę do rzeczy. Zawsze byłem bardzo hojny dla ciebie i twojej matki…
– Tak, to prawda – przyznała Bee, która lubiła stawiać sprawy jasno, choć sytuacja rodzinna nie stanowiła jej ulubionego tematu do rozmów.
Nie był to też najlepszy moment na takie obserwacje, ale uważała jego hojność za uciszanie sumienia. Emilia była Hiszpanką i pierwszą żoną Monty’ego. W wyniku wypadku samochodowego została sparaliżowana i przykuta do wózka, kiedy Bee miała cztery latka. Kobieta szybko się zorientowała, że młodego, ambitnego męża odrzucało jej kalectwo i z godnością zgodziła się na separację. Z wdzięczności za bezbolesne odzyskanie wolności Monty kupił Emilii i ich córce pokaźny dom na nowoczesnym osiedlu. Następnie zlecił przysposobienie go do potrzeb niepełnosprawnej kobiety. Opłacał też opiekę, aby Bee nie była zawsze w stu procentach obarczona matką. I chociaż sytuacja w domu ograniczyła bardzo życie towarzyskie dziewczyny, była ona jednak w stanie pójść na uniwersytet, skończyć wymarzoną pedagogikę i wykonywać wymarzony zawód nauczyciela. Wszystko dzięki wsparciu finansowemu ojca.
– Obawiam się, że jeśli nie zrobisz tego, o co proszę, kranik z pieniędzmi zostanie zakręcony. Dom twojej matki należy do mnie. Mogę go więc sprzedać, kiedy zechcę.
Bee zbladła zszokowana. To było po prostu szczere ostrzeżenie… Nie znała ojca z tej strony.
– Czemu miałbyś aż tak skrzywdzić mamę?
– A czemu miałbym się teraz nią przejmować? Poślubiłem ją ponad dwadzieścia lat temu i od tego czasu się nią zajmuję. Większość ludzi przyznałaby, że chyba już po wielokroć spłaciłem swoje zobowiązania wobec kobiety, która była moją żoną tylko pięć lat.
– Wiesz, że w pełni doceniamy z mamą wszystko, co dla niej robisz – odparła upokorzona jego ohydnymi pogróżkami. 
– Jeśli chcesz nadal mojej hojności, będzie cię to kosztowało. Demonides musi kupić moje hotele za dobrą cenę. I chciał sam tak zrobić, dopóki Zara go nie wystawiła i nie wyszła za tego Włocha… 
– Zara jest przeszczęśliwa ze swoim Vitalem Roccantim – wymamrotała Bee pod nosem na obronę swej przyrodniej siostry. – Nie wiem, jak miałabym namówić wielkiego biznesmena Demonidesa na zakup twoich hoteli po dogodnej dla ciebie cenie. 
– Powiem ci wprost: nie masz urody Zary, ale wszystko, czego pragnie Demonides, to znaleźć matkę dla sierot, którymi przyszło mu się opiekować. Zara nigdy ani w jednym ułamku nie byłaby tak dobrą matką jak ty. Ona nawet nie potrafi porządnie czytać! Założę się, że nie miał o tym pojęcia, gdy zgodził się ją poślubić. 
Bee zesztywniała z obrzydzenia po wysłuchaniu okrutnych komentarzy ojca na temat Zary, która była po prostu dyslektyczką. 
– Jestem więcej niż pewna, że mężczyzna tak wpływowy i bogaty jak Sergios Demonides mógłby sobie znaleźć wiele kobiet gotowych, by za niego wyjść i odgrywać matkę dla tych dzieci. Tak jak słusznie zauważyłeś, nie jestem najpiękniejsza, więc tym bardziej nie rozumiem, czemu się upierasz, że on mógłby się mną zainteresować?!
Monty Blake roześmiał się szyderczo.
– Bo wiem, czego on chce. Zara mi powiedziała. Kobiety, która będzie znała swoje miejsce…
– A zatem jestem ostatnią osobą, która spełniłaby jego oczekiwania! – Oczy Bee płonęły z oburzenia jak zawsze, gdy słyszała przestarzałe sformułowania zakładające niższość kobiet. – A i Zara jest bardziej zadziorna, niż myślisz. Z nią też miałby problemy.
– Ale ty jesteś inteligentna i sprytna. Potrafisz dać mu dokładnie to, czego chce. Jesteś też dużo praktyczniejsza od Zary, bo tobie nic nigdy tak łatwo nie przychodziło.
– Tato – przerwała mu nagle – czemu w ogóle prowadzimy tę idiotyczną rozmowę? Przecież widziałam tego całego Demonidesa raz w życiu i nawet na mnie nie spojrzał.
Taktownie pominęła milczeniem fakt, że jedyną rzeczą, którą chyba zauważył na tym spotkaniu, był jej biust… 
– Chcę, żebyś do niego poszła i zaproponowała mu układ. Taki, jakiego chciał z Zarą. On może robić, co chce, ale kupuje ode mnie hotele po uzgodnionej cenie…
– Zaraz…to ja mam mu zaproponować małżeństwo?! – Bee powtórzyła z niedowierzaniem. – Nigdy w życiu nie słyszałam większej bzdury! Pomyśli, że jestem stuknięta.
Monty Blake przypatrywał jej się uważnie.
– Mam nadzieję, że wystarczy ci sprytu, żeby go przekonać. Jeśli uwierzy, że jesteś stworzona na matkę dla tych jego sierotek, wróci do tematu kupna. A mnie bardzo potrzebna jest ta transakcja. Bez niej wszystko, do czego doszedłem w życiu, rozsypie się jak domek z kart. To, rzecz jasna, dotyczy również zabezpieczenia twojej matki. 
– Nie groź w ten sposób mamie.
– Ale to nie są puste słowa. Bank grozi mnie! Że przykręcą kurek z pożyczkami. Moje hotele znalazły się na krawędzi bankructwa i właśnie w takim momencie ten diabeł Demonides gra sobie ze mną na zwłokę. Nie stać nas na czekanie. Jeśli ja pójdę na dno, ty z matką też popłyniecie! Wyobraź to sobie tylko. Dom bez przystosowania dla osoby niepełnosprawnej, codzienna odpowiedzialność za Emilię, koniec życia prywatnego dla ciebie…
– Przestań! – przerwała mu z obrzydzeniem, myśląc o jego drogach „perswazji”. – Z drugiej strony, upadłeś chyba na głowę, jeśli myślisz, że Sergios Demonides mógłby w ogóle brać pod uwagę poślubienie kogoś takiego jak ja!
– Może i upadłem, ale przekonamy się o tym tylko wtedy, gdy do niego pójdziesz. 
– Jesteś chory!
Wtedy ojciec postanowił użyć ostatecznego argumentu.
– Każę jeszcze w tym tygodniu wywiesić wywieszkę „Na sprzedaż” na domu twojej matki, wtedy uwierzysz. Chyba że pójdziesz i chociaż spróbujesz z nim porozmawiać. 
– Nie mogłabym… przecież nie mogłabym tak! Nie rób tego mamie! Proszę!
– Bee, zaproponowałem ci rozsądne rozwiązanie. Znalazłem się w bardzo trudnej sytuacji. Dlaczego po tylu latach korzystania z drogiego wsparcia i ekskluzywnej edukacji nie miałabyś mi pomóc?
– Och, proszę… – Dziewczyna wzdrygnęła się na dźwięk jego wypolerowanych kłamstw i sprytnego przedstawiania siebie jako odpowiedzialnego ojca. – Czy rozsądnym rozwiązaniem nazywasz żądanie, bym się sama oświadczyła nieznanemu mi greckiemu miliarderowi? W jakiej kulturze i na jakiej planecie byłoby to traktowane jako „rozsądne rozwiązanie”?
– Powiedz mu, że zajmiesz się dziećmi, a on zachowa swoją wolność. Myślę, że dla niego to może być „rozsądne rozwiązanie” – upierał się niezmiennie starszy pan.
– A co będzie, jeśli tylko się upokorzę i on mi odmówi?
– Masz się modlić, żeby się zgodził! – Monty Blake absolutnie nie zamierzał ustąpić. – Bo to jedyny sposób na uratowanie poziomu życia twojej matki!
– Wiadomość z ostatniej chwili, tato! Życie na wózku nie jest życiem na szczególnie wysokim poziomie!
– Ale życie na wózku i bez moich pieniędzy z pewnością będzie jeszcze mniej atrakcyjne – odciął się ostro, bo zawsze chciał, żeby ostatnie słowo należało do niego.
Krótko potem Bee wyszła z hotelu i złapała autobus do domu, w którym nadal mieszkały z matką. Niestety, nie udało jej się zmienić stanowiska ojca ani na jotę. 
Kiedy przygotowywała kolację, Beryl, opiekunka matki, przywiozła Emilię z cotygodniowej wyprawy do biblioteki. Kobieta wjechała sprawnie do kuchni i rozpromieniła się na widok córki.
– Wyobraź sobie, kochanie: znalazłam książkę Catherine Cookson, której jeszcze nie czytałam!
– No to znów nie będziesz chciała iść spać przed północą… 
Bee popatrzyła na ponad wiek zniszczoną i pomarszczoną twarz matki. Chciało jej się płakać za każdym razem, gdy mama z niezachwianym optymizmem zaczynała cieszyć się codziennymi drobnostkami. Emilia w wyniku wypadku straciła tak wiele, ale nigdy na nic się nie uskarżała.
Kiedy przygotowała matkę do snu, usiadła nad plikiem zeszytów klasowych swoich siedmiolatków, ale nie była w stanie się skupić na sprawdzaniu pracy domowej. Myślała o rozmowie z ojcem. Zalał ją pogróżkami, lecz przy okazji powiedział trochę prawdy, co zakłóciło jej poczucie bezpieczeństwa. Istotnie uważała sukces finansowy taty za coś nieprzemijającego i zakładała, że mama już nigdy nie będzie się musiała martwić o pieniądze. 
Nie byłaby więc sobą, gdyby nie rozważała teraz najgorszego scenariusza. Jeśli stracą dom z ogrodem, gdzie wszystko zostało dostosowane do potrzeb osoby niepełnosprawnej i nawet grządki kwiatowe uniesiono ponad ziemię według projektu Zary, Emilia nie będzie już tak samodzielna. Jednak Bee ma przecież stałe dochody, więc wynajmie mieszkanie, ale z kolei nikogo już nie będzie stać na płacenie całego etatu opiekunce, co spowoduje konieczność ograniczenia pracy zawodowej, a zatem ograniczy zarobki. Blake być może pokryje podstawowe rachunki, chociaż w rzeczywistości nie jest nigdzie do tego zobowiązany na piśmie. Nie istnieją żadne oszczędności. Bez wsparcia ojca będą skazane na pomoc z opieki społecznej, znikną wszelkie małe bonusy i wyjścia, które rozjaśniały odrobinę smutne życie. Ponura perspektywa…
Właśnie z tej perspektywy papierowe małżeństwo z greckim potentatem nabierało sensu. A jeśli zrobi z siebie idiotkę? Co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości. Zrobi z siebie kolosalną idiotkę, a facet będzie miał o czym opowiadać przy obiedzie przez długie lata. Zresztą wyglądał jej właśnie na człowieka, który lubi się karmić cudzym nieszczęściem. Tak jak by mu było mało własnych… Kiedy siostra początkowo zamierzała za niego wyjść, Bee przeprowadziła szczegółowe dochodzenie w internecie i wynik zupełnie ją zniechęcił. Gdy był nastolatkiem, miał już na koncie parę drobnych przestępstw. Nic dziwnego. Dorastał w jednej z najniebezpieczniejszych dzielnic Aten, gdzie wszyscy tak naprawdę walczyli o przetrwanie. Jakimś cudem w wieku dwudziestu jeden lat poślubił piękną Greczynkę, spadkobierczynię wielkiej fortuny. Niestety, niecałe trzy lata później pochował ją. W chwili śmierci była w ciąży. Sergios Demonides odniósł niewątpliwie wielki sukces zawodowy, lecz jego życie osobiste było jedną wielką porażką. Dodatkowo cieszył się opinią bardzo inteligentnego zimnego drania i w interesach, i z kobietami. Prawdopodobnie jako mąż wykończyłby jej wydelikaconą siostrzyczkę Zarę razem z ukochanym króliczkiem miniaturką Fluffym. Na szczęście samej siebie nie uważała za zbyt wrażliwą. Wychowanie bez ojca i zajmowanie się od małego niepełnosprawną matką zrobiły swoje. Bee była przedwcześnie dojrzała i odporna na przeciwności losu.
W wieku dwudziestu czterech lat dobrze wiedziała, że ze swoim wyglądem, konserwatywnym stylem i bagażem życiowym nie jest szczególnie atrakcyjna dla mężczyzn. Nie prezentowała się też ładnie ani kobieco. Chłopcy, z którymi dotychczas się umawiała, z jednym może wyjątkiem, byli bardziej kumplami niż „narzeczonymi”. Nigdy dotąd nie próbowała jeszcze flirtować.
Raz zdarzyło się, że przez parę szalonych miesięcy czuła się głęboko zakochana. Bardzo zabolało, gdy związek rozpadł się jednoznacznie z powodu rozmiaru jej zobowiązań wobec chorej mamy. I chociaż naprawdę nie nauczyła się nigdy dbać o swój wygląd, nie widząc w tym problemu, zrozumiała już na pewno, że odstrasza płeć przeciwną swoim intelektem. Miała niezwykle lotny umysł; wszystkie egzaminy w szkole i na studiach zdawała z wyróżnieniem i bezustannie zdobywała wszelkie możliwe dyplomy i nagrody.
Mężczyźni, z którymi miała do czynienia na co dzień, też zazwyczaj sztywnieli, gdy Bee mówiła, co myśli, nawet jeśli oznaczało to nadepnięcie komuś na odcisk. Nienawidziła niesprawiedliwości i okrucieństwa. Nigdy nie udawała słodkiej idiotki, próbując się w ten sposób przypodobać facetowi. Mistrzynią tej tandetnej sztuki była za to Ingrid, druga żona ojca.




 

Napisz swoją recenzję

Podziel się swoją opinią
Twoja ocena:
5/5
Dodaj własne zdjęcie produktu:
Recenzje i opinie na temat książek nie są weryfikowane pod kątem ich nabywania w księgarniach oraz pod kątem korzystania z nich i czytania. Administratorem Twoich danych jest HarperCollins Polska Sp. z o.o. Dowiedz się więcej o ochronie Twoich danych.
pixel